Выбрать главу

Tego ranka mój telefon zadzwonił o 7.45. W Moskwie była 10.45. Odebrałem połączenie i rozpoznałem w słuchawce głos Eduarda, który mówił coś szybko po rosyjsku. Podałem aparat Elenie. Słuchała przez kilka sekund, po czym gwałtownie wciągnęła powietrze, a w jej oczach pojawiły się łzy. Później zaczęła krzyczeć. Nie po rosyjsku czy angielsku. Żadnych słów, tylko nieartykułowany skowyt. Nigdy w życiu nie słyszałem, żeby ktoś wydawał z siebie taki odgłos.

Kiedy powiedziała mi, że Siergiej nie żyje, zerwałem się na równe nogi i zacząłem chodzić w kółko jak dzikie zwierzę uwięzione w klatce.

Śmierć Siergieja tak dalece przerastała najmroczniejsze z moich koszmarów, że nie wiedziałem, jak się zachować. Ból, który czułem, miał fizyczny wymiar, jakby ktoś ugodził mnie nożem w brzuch.

Przez kilka minut miotałem się po domu, dysząc ciężko i powstrzymując łzy, aż w końcu zdołałem się opanować na tyle, by zadzwonić do kilku osób. Pierwszą z nich był Władimir. On zawsze wiedział, jak postąpić, co powiedzieć, do kogo się zwrócić — ale nie tym razem. Kiedy przekazałem mu tę tragiczną wiadomość, na linii zapadła cisza. Władimir zaniemówił.

— Bill, to jest okropne — wyszeptał w końcu.

Rezygnując z prysznica, naciągnąłem spodnie, włożyłem koszulę i wybiegłem na ulicę, by złapać taksówkę. Do biura przyjechałem pierwszy, ale w ciągu dwudziestu minut wszyscy byli już na miejscu, wyrwani z domowych pieleszy i pogrążeni w smutku.

Podczas każdego poważnego kryzysu decydujące znaczenie mają działania, jakie podejmuje się w ciągu pierwszych kilku godzin. Szybko przygotowaliśmy oświadczenie prasowe po angielsku i po rosyjsku. Do niego załączyliśmy czterdziestostronicowy odręczny dokument, w którym Siergiej szczegółowo opisał swoje męczarnie, utrudnianie dostępu do opieki medycznej oraz inne ciężkie przejścia, na jakie naraziły go władze więzienia. Następnie rozesłaliśmy ten materiał, modląc się, aby tym razem wzbudził czyjeś zainteresowanie.

I tym razem wszyscy byli zainteresowani.

Większość poważnych gazet podjęła temat, a reporterzy zwracali się do rosyjskich władz, prosząc o komentarz. Rzecznikiem prasowym rosyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych była Irina Dudukina, pulchna czterdziestoletnia kobieta o jasnych włosach. Wkrótce po tym, jak zaczęły się telefony od dziennikarzy, ogłosiła oficjalną wersję wydarzeń. Według niej Siergiej nie zmarł na skutek martwiczego zapalenia trzustki, przepukliny przewodu pokarmowego i wstrząsu toksycznego, jak wcześniej poinformowano jego matkę, lecz przyczyną śmierci była „niewydolność krążenia” i nie stwierdzono „żadnych oznak użycia przemocy”.

Tego samego dnia Dudukina posunęła się jeszcze dalej, zamieszczając oficjalny komunikat na stronie internetowej ministerstwa. Głosił on, że „w aktach sprawy nie było ani jednej skargi Magnitskiego na stan zdrowia”, a „jego nagła śmierć przyprawiła śledczych o szok”.

Było to wierutne kłamstwo. W aktach sprawy znajdowało się nie tylko wiele skarg, ale również odpowiedzi odmowne wydane przez majora Silczenkę oraz innych oficerów śledczych, którzy nie wyrazili zgody, żeby Siergieja otoczono opieką medyczną.

Dudukina skłamała również w kwestii czasu i miejsca śmierci Siergieja. Twierdziła, że Siergiej zmarł o 21.50 na łóżku w oddziale ratunkowym aresztu Matrosskaja Tiszyna, kiedy lekarze próbowali go reanimować. Było to całkowicie sprzeczne ze słowami cywilnego lekarza, który pierwszy przybył na miejsce i zeznał, że Siergiej zmarł około godziny 21.00 na podłodze w celi.

Nigdy nie miałem okazji poznać matki ani żony Siergieja. Zawsze kontaktowałem się bezpośrednio z nim, a kiedy został aresztowany — za pośrednictwem jego adwokata. Teraz jednak z jego najbliższymi połączyła mnie na zawsze nierozerwalna więź.

Pierwszy raz zadzwoniłem do jego matki 17 listopada. Wadim pełnił funkcję tłumacza. Chciałem nie tylko wyrazić najgłębsze ubolewanie, ale również zapewnić, że czuję się odpowiedzialny za to, co spotkało jej syna, i że nie jest osamotniona w swoim bólu. Była to jedna z najtrudniejszych rozmów, jakie przeprowadziłem w życiu. Natalia była niepocieszona. Siergiej, jej jedyny syn, był dla niej wszystkim. Ilekroć zaczynała mówić, głos jej się łamał i wybuchała płaczem. Nie chciałem przysparzać jej bólu, ale zależało mi, aby wiedziała, że zamierzam przejąć rolę Siergieja i otoczyć całą jego rodzinę opieką. Co ważniejsze, chciałem jej powiedzieć, że dołożę wszelkich starań, aby ludzie, którzy dręczyli i zabili jej syna, zostali pociągnięci do odpowiedzialności, i nie spocznę, dopóki tego nie zrobię.

Niestety, nie mogłem udać się do Moskwy, aby im pomóc, zatem bliscy Siergieja sami musieli sobie radzić z żałobą. Dzień po jego śmierci zażądali, aby w oficjalnej sekcji zwłok brał udział niezależny lekarz sądowy, ale prokurator nie zgodził się na to, mówiąc: „Wszyscy nasi lekarze sądowi są tak samo niezależni”.

Dwa dni później Natalia poprosiła o wydanie ciała Siergieja rodzinie, która chciała zorganizować własną autopsję. Ten wniosek również został odrzucony z uzasadnieniem, iż „nie ma powodu, aby podważać wyniki oficjalnej autopsji”.

Tego samego dnia Natalia udała się do kostnicy nr 11. Gdy dotarła na miejsce, powiedziano jej, że ciało Siergieja nie jest przechowywane w chłodni, gdyż nie ma tam już miejsca, i że powinno zostać natychmiast pochowane, w przeciwnym razie zacznie się rozkładać. Gdy zapytała, czy może odebrać zwłoki syna, aby rodzina mogła urządzić nabożeństwo żałobne z otwartą trumną, urzędnik kategorycznie zaprzeczył i oznajmił:

— Ciało zostanie wydane tylko zarządowi cmentarza.

Następnego dnia rodzina musiała poczynić przygotowania do pogrzebu. Matka Siergieja wraz z jego żoną i ciotką pojechały do kostnicy, aby dostarczyć czarny garnitur, biała koszulę i niebieski krawat w paski. Kobiety liczyły, że będą mogły po raz ostatni zobaczyć zmarłego. Pracownik kostnicy zgodził się niechętnie. Schodami zaprowadził je do piwnicy, a potem korytarzem do pogrążonego w półmroku pomieszczenia, w którym unosił się mdlący zapach formaliny i rozkładu. Po piętnastu minutach mężczyzna wepchnął do wnętrza wózek, na którym spoczywały zwłoki.

— Teraz możecie się pożegnać — powiedział.

Ciało Siergieja było przykryte białym prześcieradłem pod samą szyję. Natalia przyniosła ze sobą świecę, którą zgodnie z prawosławnym obrządkiem chciała włożyć synowi do ręki. Gdy podniosła prześcieradło, widok sińców na jego dłoniach i głębokich ran na nadgarstkach przyprawił ją o wstrząs. Wszystkie trzy kobiety, gdy zauważyły te obrażenia, zaczęły szlochać.

Zalewając się łzami, po kolei ucałowały Siergieja w czoło i uścisnęły jego pokaleczone ręce. Potem wręczyły ubranie pracownikowi kostnicy i wyszły.

Rankiem 20 listopada 2009 roku z kostnicy nr 11 wyjechała furgonetka, która wiozła drewnianą brązową trumnę, i udała się w kierunku cmentarza Preobrażeńskiego położonego w północno-wschodniej części Moskwy. Przyjaciele Siergieja wyjęli trumnę z samochodu i umieścili ją na wózku, po czym kondukt pogrzebowy ruszył w stronę miejsca pochówku. Wiele osób niosło wielkie bukiety kwiatów, a gdy trumna spoczęła obok przygotowanego grobu, zdjęto jej wieko. Siergiej był ubrany nienagannie. Leżał okryty białym bawełnianym całunem, który sięgał mu do piersi. Jego skóra miała naturalny kolor. Chociaż ślady przemocy na jego rękach były wyraźnie widoczne, wyglądał spokojnie i takiego wszyscy mieli go zapamiętać.