— Skontaktowałem się z panem, ponieważ zobaczyłem filmy o Kuzniecowie i Karpowie — przemówił wreszcie Pierieplicznyj. — Śmierć Magnitskiego była dla mnie szokiem. Wszyscy Rosjanie przymykają oko na korupcję, ale zamęczyć niewinnego człowieka na śmierć to już za wiele.
Bzdura — pomyślał Jamie. Wiedział, że w tych czasach większość Rosjan nie kieruje się tak wzniosłymi zasadami. W Rosji wszystko kręciło się wokół pieniędzy. Wokół tego, jak je zdobyć, zatrzymać dla siebie i zabezpieczyć przed zakusami innych. Jamie nie miał pojęcia, jakie są prawdziwe zamiary Pierieplicznego, ale był przekonany, że człowiek ten nie rozmawia z nim przez wzgląd na los Siergieja.
— Informacje załączone do pańskiego e-maila są interesujące, ale niepełne — powiedział. — Czy ma pan więcej dokumentów?
— Tak — odparł Rosjanin. — Ale nie przy sobie.
Jamie odchylił się na oparcie fotela, przyglądając się topniejącym kostkom lodu w szklance coli.
— Czy nie miałby pan nic przeciwko temu, gdyby przyłączył się do nas jeden z moich kolegów? Chciałbym zapoznać go z dokumentami, które pan dostarczył. Kiedy się upewnimy, że wszystko jest dla nas jasne, powiemy panu, czego jeszcze nam potrzeba.
Pierieplicznyj się zgodził. Jamie wyjął komórkę z kieszeni i wysłał wiadomość Wadimowi, który czekał tuż za rogiem na New Bond Street. Dwie minuty później Wadim pchnął przeszklone drzwi baru, podszedł do stolika i przedstawił się. Kiedy usiadł, Jamie położył na stoliku dokumenty Pierieplicznego. Wadim przewertował je pobieżnie i zapytał:
— Czy mógłbym liczyć na objaśnienia z pańskiej strony?
— Oczywiście. Jest to wyciąg z konta w banku Credit Suisse należącego do Władlena Stiepanowa, męża Olgi Stiepanowej. — Pierieplicznyj wskazał na rząd cyfr w połowie kartki. — To jest przelew na półtora miliona euro z dwudziestego szóstego maja. Ten na milion siedemset wykonano szóstego czerwca. A tu kolejny, z siedemnastego czerwca, na milion trzysta.
Rosjanin przebiegł palcem po siedmiu innych transakcjach. W maju i czerwcu 2000 roku łącznie wpłynęło na to konto siedem milionów sto tysięcy euro.
Jamie zerknął z ukosa na dokument.
— Skąd pan to wziął? — zapytał.
— Powiedzmy, że mam pewne znajomości — odparł Pierieplicznyj, wiercąc się nerwowo na fotelu.
Jamiemu i Wadimowi nie podobało się takie wyjaśnienie, ale nie chcieli spłoszyć informatora, więc nie dopytywali o szczegóły.
— Coś takiego bardzo by się nam przydało, ale na żadnym z tych wyciągów nie widzę nazwiska Władlena Stiepanowa — rzekł Wadim, przerzucając kartki. — Jaki on ma z tym związek?
— To proste. Konto należy do cypryjskiej spółki, której właścicielem jest Władlen. — Pierieplicznyj wskazał na akt własności, na którym widniały personalia Stiepanowa, ale nie było jego podpisu.
Wadim zsunął okulary na czubek nosa. Zajmował się śledzeniem oszustw finansowych od przeszło trzynastu lat i z reguły uznawał, że wszystko jest kłamstwem, dopóki nie zobaczył dowodów, które obalały wszelkie wątpliwości.
— Dziękuję panu. Ale bez potwierdzenia, że ta spółka faktycznie należy do Stiepanowa, niewiele z tym możemy zrobić. Potrzebujemy kopii tych dokumentów z jego podpisem.
— Rozumiem — powiedział Pierieplicznyj. — To miało być tylko na początek. Mogę przynieść, czego wam potrzeba, jeżeli zechcecie znów się spotkać.
— Byłoby świetnie — odparł Jamie.
Na tym zakończyli rozmowę. Jamie i Wadim wymienili z Pierieplicznym uściski dłoni i wyszli z baru.
Słuchając relacji Wadima, który po rozmowie wrócił do biura, nie mogłem powstrzymać się od podejrzeń.
— To mi pachnie jakimś szwindlem — powiedziałem.
— Niewykluczone. Ale jeśli on mówi prawdę, po raz pierwszy moglibyśmy ujawnić, jak niektórzy z tych ludzi obłowili się na tym oszustwie podatkowym.
— Zobaczymy, czy Pierieplicznyj przyniesie nam to, co obiecał.
Termin kolejnego spotkania został ustalony na przyszły tydzień. Tym razem miał wziąć w nim udział również Władimir Pastuchow, który będąc prawie niewidomy, niesamowicie wyczuwał chrakter ludzi.
W następny wtorek Wadim i Władimir udali się na spotkanie do baru Polo. Zgodnie z obietnicą Pierieplicznyj przyniósł im opatrzony podpisem dokument, z którego wynikało, że Władlen Stiepanow jest właścicielem spółki z siedzibą na Cyprze i kontem w Credit Suisse.
Gdy wrócili do biura i pokazali mi go, nie zrobił na mnie wrażenia. Wyglądał jak zwykły kawałek papieru z kilkoma nieczytelnymi podpisami. Coś takiego mógł podrobić każdy.
— Co to jest? Ledwie da się odczytać.
— To wystawił rewident Stiepanowa — wyjaśnił Wadim.
Odnosiłem wrażenie, że moi współpracownicy zbyt łatwo dali się przekonać Pierieplicznemu.
— Taki podpis mógł złożyć każdy. Naprawdę sądzicie, że powinniśmy zaufać temu facetowi?
— Ja tak — odparł Wadim. — Według mnie on mówi prawdę.
— A ty, Władimirze, co o tym myślisz?
— Ja też mu wierzę. Wydaje się uczciwy.
W ciągu najbliższych tygodni doszło do kolejnych spotkań, podczas których dowiedzieliśmy się kilku interesujących rzeczy. Prócz informacji o kontach w szwajcarskim banku Pierieplicznyj opowiedział nam, że Stiepanowowie kupili willę z sześcioma sypialniami i dwa luksusowe apartamenty na Wyspach Palmowych, sztucznym archipelagu u wybrzeży Dubaju. Ich wartość rynkowa wynosiła około 7 milionów dolarów. W Rosji zbudowali rezydencję w najmodniejszej dzielnicy na przedmieściach Moskwy, wycenioną na 20 milionów dolarów. Łącznie ulokowali w nieruchomościach i na kontach bankowych blisko 40 milionów.
Aby unaocznić, jak niewyobrażalnie wielkie były to kwoty, Wadim zdobył zeznania podatkowe Stiepanowów, z których wynikało, że od 2006 roku ich średni roczny dochód wynosił zaledwie 38 281 dolarów.
Nie miałem wątpliwości, że informacja ta zrobi furorę w sieci, kiedy przygotujemy kolejny materiał filmowy i zamieścimy go na YouTube. Dodanie Olgi Stiepanowej do naszej listy nietykalnych mogło być dla rosyjskich elit silnym wstrząsem.
Istniał jednak pewien problem. Historia Pierieplicznego stanowiła tak doskonały materiał, że wszystko to wydawało się zbyt piękne.
Było wielce prawdopodobne, że Pierieplicznyj współpracuje z FSB, prowadząc dobrze zaplanowaną operację, która miała na celu podważenie mojej wiarygodności. Takie zagrania były typowe dla rosyjskich tajnych służb — stworzyć postać z wiarygodną legendą, dać jej do przekazania wartościowe informacje i czekać, aż cel je ujawni, a wtedy dowieść, że informacje są fałszywe.
Gdyby faktycznie spełnił się taki scenariusz, wszystkie działania, jakie prowadziliśmy od trzech lat, współpracując z dziennikarzami i organami rządowymi na całym świecie, poszłyby na marne. Wkrótce politycy zaczęliby zadawać sobie pytanie: „Po co mamy popierać tego kłamcę kosztem naszych stosunków z Rosją?”.
Skoro mieliśmy przystąpić do pracy nad filmem o Stiepanowach, musiałem się upewnić, że Pierieplicznyj mówi prawdę, a także ustalić, jak wszedł w posiadanie tych informacji.
Przez długi czas nasz informator traktował wymijająco tę kwestię, ale w końcu przestał się wzbraniać. Wyjaśnił nam, że ma dostęp do tylu dokumentów finansowych, ponieważ bank, którego był właścicielem, świadczył usługi wielu zamożnym Rosjanom, między innymi Stiepanowom.
Powodziło mu się całkiem nieźle aż do 2008 roku, kiedy to nastąpił krach na giełdzie, a on stracił znaczną część należących do Stiepanowów pieniędzy. Stiepanowowie, zamiast się z tym pogodzić, oskarżyli go o kradzież i zażądali, aby ich spłacił. Ponieważ Pierieplicznyj nie zamierzał pokrywać ich strat inwestycyjnych, Olga Stiepanowa, wykorzystując swoje stanowisko naczelnika urzędu skarbowego, wszczęła przeciwko niemu postępowanie karne pod zarzutem uchylania się od zobowiązań podatkowych.