Nie pozostawało mi nic innego, jak powtórzyć całą procedurę dzień później, lecz niestety 11 lipca wybierałem się z rodziną do San Diego. Trudno było o bardziej niedogodny termin, ale nie zamierzałem odwoływać tej podróży. Gdy zaczynał się cały ten koszmar, obiecałem Elenie, że nie pozwolimy, aby Rosjanie zrujnowali nam życie.
W południe weszliśmy na pokład samolotu i chociaż byłem kompletnie rozkojarzony, pomagałem Elenie zajmować się dziećmi. Zajęliśmy miejsca i kiedy samolot kołował na pas startowy, Jessica i ja bawiliśmy się dwiema pluszowymi żyrafami.
— Tatusiu, a kto to jest Magnitski? — nagle zapytała moja córeczka, gdy znaleźliśmy się już w powietrzu.
Nigdy nie rozmawiałem z Jessicą o Siergieju, ale słyszała jego nazwisko tyle razy, że stało się częścią jej codziennego słownika.
— Siergiej Magnitski był przyjacielem — odpowiedziałem po chwili zastanowienia.
— Czy coś mu się stało?
— Tak. Bardzo źli ludzie zamknęli go w więzieniu, skrzywdzili go i kazali mu powtarzać kłamstwa.
— Zgodził się?
— Nie. I dlatego utrudniali mu życie i nie pozwalali mu zobaczyć się z rodziną.
— A dlaczego kazali mu kłamać? — zapytała Jessica, a pluszowa żyrafa w jej rączkach tańczyła na podłokietniku między naszymi fotelami.
— Bo ukradli dużo pieniędzy i nie chcieli ich oddać.
Moja córeczka wypuściła z dłoni żyrafę, która zsunęła się na moje kolana.
— A co się stało z Magnitskim? — zapytała po chwili.
— Cóż, skarbie… umarł.
— Bo nie chciał kłamać?
— Właśnie tak. Umarł, bo nie chciał kłamać.
— Och.
Jessica podniosła żyrafę i obracając ją, powiedziała coś niezrozumiałego w swoim dziecinnym języku. Siedziałem pogrążony w myślach, gdy po kilku sekundach jej słowa wyrwały mnie z zadumy.
— Mam nadzieję, że ciebie to nie spotka.
Zamrugałem, czując, że w oku kręci mi się łza.
— Nie spotka, kochanie. Obiecuję.
— To dobrze.
Zgasł podświetlany znak informujący o konieczności zapięcia pasów i Jessica wstała z fotela, żeby porozmawiać o czymś z Eleną, ale nasza wymiana zdań mocno mną wstrząsnęła. Zasmuciła mnie, ale przede wszystkim wzbudziła mój gniew. Czułem, że muszę jak najszybciej się dowiedzieć, jak przebiega wizyta delegacji Małkina w Waszyngtonie.
Jedenaście godzin później, gdy tylko znaleźliśmy się na ziemi, włączyłem telefon i zadzwoniłem do Kyle’a, szykując się na najgorsze. Odebrał po pierwszym sygnale.
— Cześć, Bill. Co się dzieje? — zapytał tym samym swobodnym tonem, do którego przywykłem.
— Spędziłem cały dzień w samolocie. Co z Rosjanami? Mamy jeszcze szansę na tę ustawę?
— Oczywiście. Ich interwencja, jeśli można tak to nazwać, okazała się totalną porażką — powiedział Kyle ze śmiechem. — Musiałbyś to zobaczyć.
Opowiedział mi, jak Małkin zaczął przekonywać senatorów, że Siergiej miał skłonność do nadużywania alkoholu, a ponieważ był słabego zdrowia, śmierć nastąpiła wskutek przepicia. Było to nie tylko obraźliwe, ale całkowicie mijało się z prawdą, o czym senatorowie wiedzieli. Byli zaznajomieni z niezależnymi raportami, z których wynikało, że Siergiej zmarł, ponieważ był torturowany i nie otrzymał odpowiedniej pomocy lekarskiej.
Następnie Małkin przeszedł do drugiego punktu, rozkładając przed senatorami stertę spreparowanych dokumentów w języku rosyjskim, które rzekomo miały stanowić „niepodważalny dowód” na to, że Siergiej i ja jesteśmy oszustami i wyłudziliśmy 230 milionów dolarów. Ten wybieg również nie zadziałał. Senatorowie znali nasze filmy o rosyjskich nietykalnych, z których dowiedzieli się wszystkiego o niewyjaśnionych źródłach bogactwa Kuzniecowa, Karpowa i Stiepanowej, jak również o procederze prania brudnych pieniędzy w banku szwajcarskim i zamrożonych milionach na koncie męża Stiepanowej. Przypomnieli zatem o tych niewygodnych faktach Małkinowi, który w odpowiedzi zapewnił, że rosyjskie władze zbadały wszystkie te zarzuty i nie doszukały się żadnych nieprawidłowości.
Kyle poinformował mnie również, że konferencja prasowa okazała się jeszcze większą katastrofą. Gdy reporter z „Chicago Tribune” poprosił o komentarz do dokumentów, które dowodziły, że Siergiej został pobity przez strażników, Małkin odpowiedział lekceważąco:
— Tak, może ktoś go kopnął raz czy dwa, ale to nie spowodowało jego zgonu.
Ta ostatnia desperacka próba Rosjan za sprawą całego zgiełku, jaki powstał wokół niej, przyniosła skutek odwrotny do zamierzonego. Zamiast zniechęcić jeszcze bardziej przekonała ludzi do Ustawy Magnitskiego. Mieliśmy teraz solidne poparcie i nie musieliśmy się obawiać, że senacka komisja finansów odrzuci projekt.
Bez żadnych niespodzianek Ustawa Magnitskiego została zatwierdzona 18 lipca. Następnym etapem było pełne głosowanie w obu izbach Kongresu Stanów Zjednoczonych, które miało się odbyć po letniej przerwie wakacyjnej.
Podczas przerwy wszystkie sprawy przycichły i po raz pierwszy od wielu lat mogłem się cieszyć rodzinnymi wakacjami. Nie umiałem sobie przypomnieć, kiedy ostatnio byłem w stanie wrzucić na luz i całkowicie się odprężyć. W połowie urlopu dzieci ubłagały mnie, żebym zabrał je na biwak. Pożyczyliśmy namiot oraz śpiwory i wybraliśmy się do oddalonego o półtorej godziny jazdy od San Diego parku stanowego Palomar Mountain, gdzie zamierzaliśmy przenocować. Przynieśliśmy drewno z leśniczówki, rozpaliliśmy ognisko i poszliśmy się rozejrzeć po lesie, podczas gdy David zajął się gotowaniem. Nasza kolacja, którą zjedliśmy z plastikowych talerzyków, składała się ze spaghetti w sosie pomidorowym i parówek. Wraz z zapadnięciem zmroku w lesie zaczęły pohukiwać sowy, którym wtórowały inne ptaki siedzące na koronach drzew, a powietrze wypełniała woń palonego drewna. Od dawna nie spędziłem tak przyjemnego wieczoru.
Do Londynu wróciłem zregenerowany i gotowy na ostateczną rozgrywkę.
Okazało się jednak, że Rosjanie też nie zamierzali próżnować. W pierwszy dzień po powrocie odebrałem sporych rozmiarów przesyłkę poleconą. W wielkiej kopercie znajdował się pozew wniesiony przez Pawła Karpowa przeciwko mnie, który zajmował przeszło dwieście stron z nadrukiem firmy Olswang, jednej z najbardziej prestiżowych i najdroższych kancelarii prawnych w Wielkiej Brytanii. Karpow wytaczał mi proces o zniesławienie przed Wysokim Trybunałem Wielkiej Brytanii, twierdząc, że nasze filmy opublikowane na YouTube naruszyły jego dobre imię i naraziły go na cierpienia moralne.
Nie mogłem powstrzymać śmiechu. Cierpienia moralne? Czy ten człowiek sobie kpił?
Co więcej, miesięczna pensja Karpowa nie przekraczała 1500 dolarów, tymczasem prawnicy, których wynajął, liczyli sobie około 600 funtów za godzinę. Oznaczało to, że za samo sporządzenie i doręczenie tego dokumentu Karpow musiał wyłożyć równowartość swoich oficjalnych zarobków z kilku lat.
Wyglądało mi to na desperacką próbę uciszenia naszej kampanii i pasowało idealnie do instrukcji, którą Putin wydał swoim ministrom. W maju 2012 roku, gdy po wygranych wyborach rozpoczął kolejną kadencję na stanowisku prezydenta, wydał rozporządzenie, które za jeden z nadrzędnych celów rosyjskiej polityki zagranicznej uznawało powstrzymanie Amerykanów przed przyjęciem Ustawy Magnitskiego. Według mnie tłumaczyło to, jakim cudem Karpow mógł sobie pozwolić na skorzystanie z usług tej ekskluzywnej londyńskiej kancelarii prawnej.