Выбрать главу

W sali rozległy się oklaski. Putin był oszołomiony.

— Po co te brawa? — zapytał.

Nigdy nie doświadczył niczego podobnego. Dziennikarze podnieśli jawny bunt. Były to sprawy, o których wszyscy myśleli, ale nikt nie mówił. W końcu stracił panowanie nad sobą i marszcząc czoło, odpowiedział:

— Magnitski nie zmarł na skutek tortur, gdyż nie był torturowany. Zmarł na atak serca. Ponadto, jak wam wiadomo, nie był on działaczem na rzecz obrony praw człowieka, lecz prawnikiem pana Browdera, który jest podejrzany przez organy ścigania w naszym kraju o popełnienie oszustw finansowych.

Serce zamarło mi w piersi. Wiedziałem, że w tym momencie moje życie zmieniło się bezpowrotnie. Dotąd prezydent Rosji konsekwentnie unikał wypowiadania mojego nazwiska. Dwukrotnie zagadnięty przez dziennikarzy zawsze nazywał mnie publicznie „tym człowiekiem”. Nigdy nie zaszczycał swoich wrogów, wymieniając ich z nazwiska. Ale to się zmieniło. Dźwięk mojego nazwiska padający z wąskich ust Putina przejął mnie dreszczem i zebrałem się w sobie przygotowany na wszystko, co teraz miało nastąpić.

Następnego dnia Duma przeprowadziła głosowanie i wbrew nadziejom Ławrowa, który liczył na „rozsądną decyzję”, aż czterystu dwudziestu deputowanych poparło projekt ustawy o zakazie adopcji, a tylko siedmiu było przeciw. Tydzień później, 28 grudnia, Władimir Putin zatwierdził ustawę. Minęło dwa i pół roku, zanim Ustawa Magnitskiego stała się obowiązującym prawem w Stanach Zjednoczonych, tymczasem Rosji wystarczyło dwa i pół tygodnia, aby przyjąć odwetowy akt prawny.

Bezpośrednie następstwo wprowadzenia tego zakazu wzbudziło rozdzierający smutek. Trzysta rosyjskich sierot, które zdążyły już poznać swoje przyszłe rodziny w Ameryce, miało nigdy nie zobaczyć przygotowanych dla nich pokoi. Zdjęcia owych dzieci wraz z artykułami opisującymi ich historie obiegły prasę światową. Ich niedoszli rodzice oblegali Wzgórze Kapitolińskie, wznosząc okrzyki: „Nie obchodzi nas polityka, tylko nasze dzieci!”. Trudno mi było nie przyznać im racji.

Gdy tylko ustawa o zakazie adopcji nabrała mocy prawnej, zaczęli do mnie dzwonić reporterzy, a wszyscy zadawali mi to samo pytanie: „Czy czuje się pan odpowiedzialny za to, co spotkało te sieroty i ich amerykańskie rodziny?”.

— Nie, to Putin jest za to odpowiedzialny — wyjaśniałem im. — Tylko tchórz może wykorzystywać dzieci jako żywe tarcze.

Nie byłem jedynym, który tak to odbierał. W dzień rosyjskiego Nowego Roku, 14 stycznia, ludzie zaczęli się gromadzić na moskiewskim Pierścieniu Bulwarowym, niosąc własnoręcznie wykonane afisze i transparenty potępiające Putina. Kiedy pochód otoczony silną eskortą policji przemierzał ulice miasta, przyłączało się do niego coraz więcej protestujących, aż w końcu ich liczba sięgnęła około pięćdziesięciu tysięcy. Tłum nie składał się z typowych demonstrantów politycznych, lecz stanowił szeroki przekrój mieszkańców Moskwy — były tam między innymi babcie, nauczycielki i ojcowie niosący na ramionach swoje dzieci. Na transparentach widniały hasła typu „Hańba!”, „Dosyć kłamstw!”, „Duma krzywdzi dzieci!” i „Herod!”. (Nowa ustawa szybko zyskała miano „Prawa Heroda” nawiązujące do bezwzględnego króla Judei, który chcąc zachować władzę, usiłował zgładzić dzieciątko Jezus, urządzając masakrę wszystkich niemowląt płci męskiej w Betlejem).

Putin zazwyczaj ignoruje takie protesty, ale tego nie mógł zlekceważyć, ponieważ miał ogromną skalę i koncentrował się na obronie pokrzywdzonych dzieci. Nie można było uchylić wprowadzonej ustawy, ale po wielkim proteście nazwanym Marszem Przeciw Draństwu rząd ogłosił, że Rosja zainwestuje miliony w państwowy system sierocińców. Byłem pewien, że obiecane pieniądze nigdy nie trafią do przeznaczonego celu, lecz ów gest dowodził, jak bardzo protesty wytrąciły Putina z równowagi.

Niemniej na skutek całej tej sytuacji Putin musiał poświęcić coś o wiele cenniejszego niż pieniądze — swoją aurę niezwyciężoności. Upokorzenie to jego waluta, której używa, aby osiągać swoje cele i pokazywać ludziom, gdzie jest ich miejsce. W swoim mniemaniu osiąga sukces dopiero wtedy, gdy jego przeciwnicy ponoszą klęskę, i nie widzi żadnych powodów do radości, dopóki przeciwnicy nie cierpią. W świecie Putina niezwyciężony nigdy i pod żadnym pozorem nie może doznać upokorzenia. A właśnie to go spotkało w następstwie ustawy o zakazie adopcji.

Co robi człowiek pokroju Putina, kiedy zostanie upokorzony? Jak przekonaliśmy się już wiele razy, atakuje tego, kto go upokorzył.

Tak się nieszczęśliwie składało, że tym człowiekiem byłem ja.

Rozdział 41

Czerwony alert

Pod koniec stycznia 2013 roku ponownie znalazłem się na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos. W drugim dniu pobytu, kiedy brodziłem w śniegu przed budynkiem centrum konferencyjnego, usłyszałem jakiś kobiecy głos, który z radosnym ożywieniem wykrzykiwał moje imię.

Obróciłem się i zobaczyłem niewysoką kobietę w wielkiej futrzanej czapce, która zmierzała energicznym krokiem w moją stronę. Rozpoznałem ją, kiedy podeszła bliżej. Była to Chrystia Freeland, reporterka, która przed wielu laty w Moskwie nagłośniła sprawę spółki Sidanco. Obecnie pracowała jako redaktorka agencji Reutera.

Gdy stanęła na wprost mnie, zobaczyłem jej zarumienioną od zimna twarz.

— Cześć, Chrystio!

— Cieszę się, że cię zauważyłam — powiedziała szybko. Normalnie wymienilibyśmy kilka powitalnych całusów w policzek, by potem wdać się w pogawędkę, ona jednak najwyraźniej chciała mi zakomunikować coś ważnego.

— Co się stało?

— Właśnie wyszłam z nieoficjalnej odprawy z Miedwiediewem, podczas której padło twoje nazwisko.

— Nie ma w tym nic zaskakującego. Ostatnimi czasy Rosjanie nie pałają do mnie sympatią.

— I o tym chciałam z tobą porozmawiać. Muszę ci powtórzyć, co powiedział. Zaczekaj. — Chrystia wyjęła z kieszeni notes i przewróciła kilka stron. — Mam. Ktoś zapytał o sprawę Magnitskiego, a Miedwiediew odparł, cytuję: „Tak, szkoda, że Siergiej Magnitski zmarł, a Bill Browder cieszy się wolnością i żyje”. Właśnie to powiedział — dodała, podnosząc na mnie wzrok.

— Czy to była groźba?

— Takie odniosłam wrażenie.

Poczułem w trzewiach ukłucie strachu. Podziękowałem Chrystii za przekazanie mi tej informacji, która teraz niczym złowieszcza chmura zawisła nad moją głową, i wszedłem do wnętrza centrum konferencyjnego. Między kolejnymi spotkaniami, które odbywałem tego dnia, jeszcze czworo innych dziennikarzy, którzy brali udział w tej samej odprawie, przekazało mi to samo co Chrystia.

Wiele razy grozili mi ludzie z Rosji, ale nigdy nie czynił tego sam premier[10]. Zdawałem sobie sprawę, że moje życie jest w niebezpieczeństwie, ale teraz zagrożenie nabrało nowego wymiaru. Gdy tylko wróciłem do Londynu, skontaktowałem się ze Stevenem Beckiem, ekspertem w dziedzinie bezpieczeństwa, i poprosiłem o wzmocnienie mojej ochrony osobistej.

Groźba ta świadczyła również o mentalności Putina i jego ludzi. Był to dla mnie sygnał, że zależy im nie tylko na tym, by wyrządzić mi krzywdę w sensie fizycznym, ale chcą mi zaszkodzić w każdy możliwy sposób.

Pierwsze oznaki tej wrogości pojawiły się, kiedy rosyjskie władze podały do wiadomości datę rozpoczęcia procesu, w którym miałem być sądzony zaocznie za oszustwa podatkowe. Od lat wykorzystywali te sfabrykowane zarzuty, próbując mnie zastraszyć i zmusić do odwrotu, ale przyjęcie Ustawy Magnitskiego doprowadziło ich do ostateczności.

вернуться

10

Po zakończeniu kadencji na stanowisku prezydenta Miedwiediew ponownie objął urząd premiera w maju 2012 roku.