Выбрать главу

— Measure, sam wiesz najlepiej, że potrafię o siebie zadbać. Opowiesz tacie i mamie, co zrobiłem z tamtymi Chok-Tawami, a przekonają się, że dam sobie radę. Przecież i tak chcieli mnie odesłać. Miałem być uczniem u kowala. No więc teraz przez jakiś czas będę uczniem Ta-Kumsawa. Wszyscy wiedzą, że Ta-Kumsaw jest największym człowiekiem Ameryki, może poza Tomem Jeffersonem. Jeżeli mogę jakoś pomóc mu przeżyć, to jest to mój obowiązek. A jeśli ty, wracając do domu, możesz powstrzymać wojnę, to jest to twój obowiązek. Nie rozumiesz?

Measure rozumiał, naturalnie, i nawet się zgodził. Ale wiedział, że będzie musiał stanąć przed rodzicami.

— W Biblii jest taka opowieść o Józefie, synu Jakuba. Był ukochanym synem, ale starsi bracia nienawidzili go i sprzedali w niewolę. Potem wzięli jego ubranie, zalali je krwią kozy i poszarpali. A później poszli do ojca i powiedzieli: „Spójrz, lwy go pożarły”. A ojciec podarł na sobie szaty i nigdy nie przestał rozpaczać. Nigdy.

— Ale ty masz im powiedzieć, że ja nie zginąłem.

— Powiem im, że widziałem, jak sprawiasz, że ostrze topora staje się miękkie niby masło, jak chodzisz po wodzie, jak latasz z tornadem. Uspokoją się i pocieszą, kiedy się dowiedzą, że wśród Czerwonych prowadzisz takie zwykłe, codzienne życie…

— Jesteś tchórzem — przerwał mu Ta-Kumsaw. — Boisz się powiedzieć prawdę ojcu i matce.

— Dałem im słowo.

— Jesteś tchórzem. Chcesz zabrać Alvina, żeby cię ochraniał.

Tego było już dla Measure'a za wiele. Zamachnął się prawą ręką i uderzył, mierząc w szczękę Ta-Kumsawa. Nie zaskoczyło go, że Czerwony zablokował cios. Zdumiało raczej, że tak łatwo chwycił i wykręcił jego pięść. Measure rozzłościł się jeszcze bardziej i uderzył w żołądek… i tym razem trafił. Ale brzuch wodza był mniej więcej tak miękki, jak drewniany pień. Ta-Kumsaw złapał drugą pięść Measure'a i teraz trzymał go za obie.

Wtedy Measure zrobił to, co dla każdego dobrego zapaśnika było oczywiste. Kolanem kopnął Ta-Kumsawa między nogi.

Jak dotąd Measure próbował tego tylko dwa razy i za każdym jego przeciwnik padał na ziemię i wił się jak nadepnięta glista. Ta-Kumsaw stał nieruchomo, sztywny, z bólu zlany potem i coraz bardziej wściekły. A ponieważ nadał trzymał Measure'a za ręce, Measure był już pewien, że za chwilę umrze rozerwany na połowy — tak groźnie wyglądał Ta-Kumsaw.

W końcu go puścił.

Measure cofnął się i rozmasował przeguby zbielałe i bolące po uścisku wodza. Ta-Kumsaw był zły, to prawda, ale był zły na Alvina. Spojrzał na chłopca tak, jakby chciał zedrzeć z niego skórę i nakarmić go nią na surowo.

— To ty robiłeś ze mną te brudne sztuczki Białych — oświadczył.

— Nie chciałem, żeby któremukolwiek z was coś się stało — odparł Alvin.

— Myślisz, że jestem tchórzem jak twój brat? Myślisz, że lękam się bólu?

— Measure nie jest tchórzem!

— Powalił mnie sztuczkami białego człowieka.

Measure miał już dość tych oskarżeń.

— Wiesz, że nie prosiłem go o to! Zmierzę się z tobą zaraz, jeśli chcesz! Będę walczył uczciwie!

— Uderzysz mnie kolanem? — zapytał Ta-Kumsaw. — Nie umiesz walczyć jak mężczyzna.

— Stanę przeciw tobie, jak tylko zechcesz — powtórzył Measure.

Ta-Kumsaw uśmiechnął się.

— A więc gatlopp.

Tymczasem dookoła zebrała się cała grupa Czerwonych. Kiedy usłyszeli słowo „gatlopp”, zaczęli się śmiać i pokrzykiwać.

Wszyscy Biali w Ameryce słyszeli historię o tym, jak Dan Boone przebiegł gatlopp i pędził dalej. Wtedy po raz pierwszy uciekł Czerwonym. Były też inne historie: o Białych, których zatłuczono na śmierć. Bajarz opowiedział niektóre, kiedy odwiedził ich w zeszłym roku. To jak rozprawa w sądzie, mówił. Czerwoni biją lekko albo mocno, zależy jak bardzo — ich zdaniem — zasługujesz na śmierć. Jeśli uznają cię za dzielnego człowieka, biją mocno, żebyś przeszedł próbę bólu. Jeśli uznają cię za tchórza, połamią ci kości i nie wyjdziesz z gatloppu żywy. Wódz nie może nakazać, jak mocno uderzać ani gdzie. To chyba najbardziej demokratyczny i okrutny system na świecie.

— Widzę, że się boisz — zauważył Ta-Kumsaw.

— Oczywiście — przyznał Measure. — Byłbym durniem, gdybym się nie bał, zwłaszcza że twoi chłopcy i tak mają mnie za tchórza.

— Przebiegnę gatlopp przed tobą — zdecydował Ta-Kumsaw. — Każę im uderzać mnie tak mocno jak ciebie.

— Nie zrobią tego.

— Zrobią, jeśli im każę. — Ta-Kumsaw musiał dostrzec niedowierzanie w oczach Measure'a, bo dodał: — Jeśli nie, przebiegnę gatlopp po raz drugi.

— A jeśli mnie zabiją, czy też umrzesz?

Ta-Kumsaw zmierzył Measure'a wzrokiem. Measure wiedział, że jest szczupły i silny od ścinania drzew i rąbania drewna, dźwigania wiader, ładowania siana i przerzucania worków z ziarnem w młynie. Ale nie był twardy. Skóra piekła go trochę, bo prawie nago chodził w słońcu po wydmach, chociaż próbował osłaniać się kocem. Silny, ale miękki… to właśnie zobaczył Ta-Kumsaw, oceniając Measure'a.

— Cios, który cię zabije — rzekł wódz — mnie może tylko drasnąć.

— Czyli przyznajesz, że to nieuczciwe.

— Uczciwie jest wtedy, kiedy dwóch ludzi czeka ten sam ból. Odważnie, kiedy dwóch ludzi czeka ten sam ból. Ty nie chcesz uczciwie, ty chcesz łatwo. Chcesz bezpiecznie. Jesteś tchórzem. Wiedziałem, że tego nie zrobisz.

— Zrobię — oświadczył Measure.

— I ty! — Ta-Kumsaw wskazał Alvina. — Niczego nie dotkniesz, niczego nie wyleczysz, nie osłabisz bólu!

Al nie odpowiedział ani słowem. Patrzył tylko. Measure znał to spojrzenie. Taki wyraz twarzy miał Alvin, kiedy nie zamierzał robić tego, co mu kazali.

— Al — odezwał się Measure. — Lepiej obiecaj, że nie będziesz się wtrącał.

Alvin zacisnął wargi i milczał.

— Obiecaj, że nie będziesz się wtrącał, Alvinie Juniorze. Inaczej nie wrócę do domu.

Alvin obiecał. Ta-Kumsaw skinął głową i odszedł, mówiąc coś do swoich ludzi w języku Shaw-Nee. Measure'a mdliło ze strachu.

— Czemu się boisz, biały człowieku? — zapytał Prorok.

— Ponieważ nie jestem głupcem — odparł Measure. — Tylko dureń nie czułby lęku przed gatloppem.

Prorok roześmiał się i odszedł.

Alvin usiadł na piasku. Pisał coś czy rysował palcem.

— Nie złościsz się chyba na mnie, co, Al? Bo muszę cię uprzedzić, że chyba nie złościsz się nawet w połowie tak, jak ja na ciebie. Nie masz żadnych obowiązków wobec tych Czerwonych, masz za to wobec mamy i taty. Oczywiście w tej sytuacji do niczego nie mogę cię zmusić. Ale wstyd mi, że stajesz po ich stronie przeciwko mnie i swoim.

Al podniósł głowę. Miał łzy w oczach.

— A może właśnie staję po stronie swoich? Nie przyszło ci to do głowy?

— Dość dziwnie to okazujesz. Przez ciebie tata i mama zamartwiają się na śmierć.

— Nie umiesz myśleć o niczym ważniejszym niż rodzina? A jeśli Prorok ma plan, który ocali tysiące Czerwonych i Białych?

— Tym właśnie się różnimy — stwierdził Measure. — Ja nie wierzę, że istnieje cokolwiek ważniejszego od rodziny.

Alvin wciąż kreślił coś na piasku. Odchodząc, Measure nawet nie pomyślał, że młodszy brat coś pisze. Widział, ale nie patrzył, nie przeczytał. Teraz jednak słowa pojawiły się w jego umyśle: UCIEKAJ TERAZ. To właśnie napisał Al. Wiadomość dla niego? Ale dlaczego zwyczajnie tego nie powiedział? Zresztą, teraz na pewno nie ucieknie; Ta-Kumsaw i Czerwoni już zawsze mieliby go za tchórza. I dlaczego teraz akurat miałoby się udać? W lesie Czerwoni złapią go w jednej chwili, a potem i tak będzie musiał przebiec gatlopp. Tyle że wtedy będzie o wiele gorzej.