Выбрать главу

– I pan się niepokoi – stwierdził dowódca Floty Atlantyckiej.

– Tak, sir.

– Ja również, synu. Ale co robi pan poza tym?

– Zwróciliśmy się do dowództwa lotnictwa strategicznego w Europie z prośbą o przysłanie nam wszelkich informacji o nietypowym, ich zdaniem, zachowaniu się stacjonujących w Niemczech jednostek radzieckich. Ponadto Norwegowie wzmogli obserwacje na Morzu Barentsa. Zaczęliśmy również w większym zakresie analizować zdjęcia satelitarne radzieckich portów i baz morskich. Przekazujemy nasze dane wywiadowi wojskowemu, a oni prowadzą własne obserwacje. Coraz więcej szczegółów wychodzi na światło dzienne.

– A co z CIA?

– Tym zajął się wywiad wojskowy poprzez kwaterę główną w Arlington Hall.

– Kiedy zaczynają wiosenne manewry? – zapytał dowódca Floty Atlantyckiej.

– Sir, doroczne manewry Układu Warszawskiego, tym razem pod kryptonimem „Postęp", mają rozpocząć się za trzy tygodnie. Istnieje wiele przesłanek, iż Rosjanie, w imię odprężenia, zaproszą na to widowisko przedstawicieli Paktu Atlantyckiego i zachodniej prasy…

– Powiem wam, co jest w tym strasznego – mruknął dowódca atlantyckiej floty nawodnej. – Nagle zaczęli robić to, o co myśmy ich zawsze prosili.

– Spróbuj to sprzedać prasie – doradził dowódca morskich sił powietrznych na Atlantyku.

– Zalecenia? – głównodowodzący Flotą Atlantycką zwrócił się do oficera operacyjnego.

– Rozpoczęliśmy bardzo intensywny cykl szkoleniowy. Myślę, że to nie zaszkodzi. Komandorze Toland, powiedział pan, że pańską uwagę zwróciła sprawa akumulatorów. Czy szuka pan innych jeszcze oznak załamania się ich gospodarki?

– Naturalnie, sir, szukamy. Oto zestawienie wywiadu wojskowego; ponadto Arlington Hall zwrócił się do CIA z prośbą o przeprowadzenie dalszych analiz. Chciałbym się chwilę nad tym zatrzymać, panowie: jak mówiłem wcześniej, gospodarka radziecka sterowana jest centralnie i wszelkie plany przemysłowe są bardzo sztywne. Najmniejsze uchybienie rozchodzi się jak kręgi na wodzie i wpływa na całość systemu. W obecnej chwili słowo „załamanie" jest może słowem zbyt mocnym…

– Żywi pan po prostu silne podejrzenia? – przerwał dowódca Floty Atlantyckiej. – Doskonale, Toland, za to właśnie panu płacimy. Świetne zestawienie.

Bob pojął aluzję i opuścił salę. Admirałowie zostali, by przeanalizować jeszcze raz całą sprawę.

Bob poczuł natychmiast ulgę. Nie cierpiał sytuacji, kiedy wysocy rangą przełożeni badali go niczym preparat tkanki pod mikroskopem. Ruszył w stronę swego biura, obserwując krążące po parkingu w poszukiwaniu wolnego miejsca samochody spóźnialskich. Kilku cywilów kosiło rozległe trawniki, inni rozpylali sztuczny nawóz. Krzewy puściły już liście i Toland miał nadzieję, że zdążą dobrze się rozrosnąć, zanim znów zostaną przycięte. Norfolk musiało być cudownym miejscem, kiedy wiosną przepojone solą powietrze wypełni zapach azalii. Komandor zastanawiał się chwilę, jak tu pięknie musi być latem.

– I jak poszło? – zapytał Chuck. Toland zdjął marynarkę munduru i teatralnie zgiął nogi w kolanach.

– Wyśmienicie. Nikt nie urwał mi głowy.

– Nie chciałem cię wcześniej straszyć, ale jest tam parę osób, które robiły takie rzeczy. Mówi się, na przykład, że dowódca Floty Atlantyckiej uwielbia na śniadanie pieczonego komandora w sałatce z krojonego porucznika.

– Wielkie rzeczy! Jest admirałem, tak? Bywałem już przedtem na takich odprawach, Chuck.

Toland przypomniał sobie, że wszyscy marines mają marynarzy za tumanów. Nie było sensu jeszcze bardziej utwierdzać Chucka w tym sądzie.

– I jaki wynik ostateczny?

– Operacyjny szef wspomniał coś o przyśpieszonym cyklu ćwiczeń. Zaraz potem wyprosili mnie za drzwi.

– No cóż. Powinniśmy dziś dostać zestaw zdjęć satelitarnych. Ponadto z Langley i Arlington napłynęło kilka doniesień. To jeszcze nic pewnego, ale wygrzebali chyba parę interesujących rzeczy. Jeśli się okaże, że miałeś rację, Bob… wiesz, jak to jest.

– Jasne. Okaże się, że odkrył to ktoś, kto jest bliżej dowództwa. Do licha, Chuck, wcale mnie to nie obchodzi. Chciałbym się mylić! Gdyby wszystko rozlazło się po kościach, pojechałbym do domu bawić się w swoim ogródku.

– No cóż, mam dla ciebie i dobrą wiadomość. Nasza telewizja kablowa podłączona została do nowego odbiornika satelitarnego. Prosiłem chłopców z łączności, by podłączyli nas do ruskiej telewizji na czas ich wieczornych wiadomości. Niczego konkretnego się nie dowiemy, ale da to nam jakiś przegląd panujących tam nastrojów. Tuż przed twoim przyjściem próbowałem łącza; Iwan zaczyna nadawać przegląd filmów Siergieja Eisensteina. Dzisiaj wieczorem puszczą Pancernika Potiomkina a na koniec, trzydziestego maja, Aleksandra Newskiego.

– Tak? Mam Newskiego na wideo.

– EMI w Londynie przetransponowała im oryginalną kopię na system cyfrowy, a ścieżkę dźwiękową na dolby. Nagramy sobie te nowe wersje. Jaki masz w domu magnetowid, VHS czy betę?

– VHS – roześmiał się Toland. – Jak widzę i ta praca ma swoje jasne strony. No cóż, wracajmy do roboty.

Lowe wręczył mu gruby na prawie dwadzieścia centymetrów plik dokumentów. Toland usadowił się za biurkiem i pogrążył w pracy.

Kijów, Ukraina

– Sprawy idą coraz lepiej, towarzyszu – oświadczył Aleksiejew. – Dyscyplina w kadrze oficerskiej wzrosła niewymownie, a dzisiejsze, poranne ćwiczenia 261. Pułku Gwardii wypadły znakomicie.

– A 173. Pułk? – zapytał dowódca południowo-zachodniego teatru.

– Wymaga jeszcze pracy, ale będzie gotów na czas – odparł z pewnością w głosie Aleksiejew. – Oficerowie postępują jak oficerowie. Teraz jeszcze żołnierze muszą zachowywać się jak żołnierze. Ale o tym, czy potrafią, przekonamy się w trakcie trwania „Postępu". Należy jednak zmienić tradycyjną choreografię i stworzyć bardziej prawdopodobne scenariusze akcji bojowych. Podczas „Postępu" dowiemy się, których dowódców trzeba wymienić; młodsi lepiej adaptują się do warunków prawdziwej wojny – usiadł przy biurku naprzeciwko szefa. Czuł się tak, jakby nie spał cały miesiąc.

– Wyglądasz na zmęczonego, Pasza – zauważył przełożony.

– Nie, towarzyszu generale, nie miałem czasu się zmęczyć – Aleksiejew zachichotał. – Ale jeśli jeszcze raz polecę gdzieś helikopterem, to chyba wyrosną mi moje własne skrzydła.

– Pasza, pojedziesz więc teraz do domu i zostaniesz tam przez dwadzieścia cztery godziny.

– Ale…

– Żadnych ale. Gdybyś był koniem – dodał generał – dawno byś już padł. Dwadzieścia cztery godziny wypoczynku. To rozkaz twego dowódcy. Najlepiej byś ten czas przespał, lecz to już twoja sprawa. Pomyśl, Pawle Leonidowiczu: zaczynając działania bojowe, żołnierz musi być wypoczęty; wymagają tego przepisy oraz głosi nauka wyniesiona z ostatniej wojny z Niemcami. Potrzebuję świeżych umysłów. Jeśli więc teraz się zajeździsz, nie będziesz nic wart, gdy okażesz się naprawdę potrzebny. Widzę cię tu jutro o szesnastej. Przejrzymy dokładnie plan dotyczący Zatoki Perskiej. Masz wyglądać świeżo i trzymać się prosto.

Aleksiejew wstał. Przełożony był gburowatym, starym niedźwiedziem podobnym do jego ojca; żołnierzem z krwi i kości.

– Proszę więc odnotować w mojej kartotece, że gorliwie wypełniam polecenia dowódcy, towarzyszu generale.