Dla Siergietowa jednak i jego generacji – z wyjątkiem, oczywiście, nowego sekretarza generalnego – następowała ona zbyt wolno. Zbyt wolno! Czasami Siergietowowi wydawało się, iż w chwili, gdy ostatni z tych starców odejdzie, on sam będzie już jednym z nich. Teraz jednak, rozglądając się po sali, poczuł się bardzo młody.
– Dzień dobry, towarzysze – powiedział, podając płaszcz komuś z obsługi; człowiek ten, niosąc ostrożnie okrycie, natychmiast wycofał się z sali i zamknął za sobą drzwi. Zebrani zajęli miejsca. Fotel Siergietowa znajdował się po prawej stronie stołu, w połowie jego długości. Sekretarz generalny Partii ogłosił otwarcie zebrania. Głos miał opanowany i rzeczowy.
– Towarzyszu Siergietow, możecie zaczynać sprawozdanie. Na początku chcielibyśmy jednak, abyście poinformowali nas, co się tam właściwie stało.
– Towarzysze, wczoraj, około dwudziestej trzeciej czasu moskiewskiego, do centralnej rozdzielni zakładów rafineryjnych w Niżnewartowsku wdarło się trzech uzbrojonych mężczyzn i dokonało bardzo wymyślnego aktu dywersji.
– Kim byli? – zapytał ostro minister obrony.
– Zidentyfikowaliśmy tylko dwóch. Jeden z bandytów to elektryk zatrudniony w rafinerii. Drugi… – Siergietow wyjął z kieszeni przepustkę i rzucił ją na stół -…starszy inżynier I. M. Tolkaze. To on zapewne, wykorzystując swą fachową wiedzę, spowodował potężny pożar, który, gnany wiatrem, błyskawicznie ogarnął cały kompleks kombinatu. Oddział Wojsk Obrony Wewnętrznej KGB zareagował natychmiast. Jeden ze zdrajców, ten nie zidentyfikowany, zabił lub zranił pięciu żołnierzy. Użył pistoletu maszynowego, który należał do strażnika pilnującego budynku; strażnik ten również zginął. Na podstawie zeznań sierżanta KGB – porucznik został zastrzelony na samym początku starcia – muszę przyznać, że wojsko zareagowało błyskawicznie. Po paru minutach zdrajcy już nie żyli. Ale nie udało się zapobiec kompletnemu zniszczeniu rafinerii i terenów wydobywczych.
– Skoro straż tak szybko zareagowała, czemu dopuściła do takich szkód? – zapytał minister obrony, wpatrując się z nienawiścią w fotografię na przepustce. – A przede wszystkim, co ta czarna, muzułmańska dupa tam robiła?
– Towarzyszu, praca na syberyjskich polach naftowych jest mordercza i mamy poważne kłopoty z naborem ludzi. Mój poprzednik polecił wysyłać na Syberię doświadczonych nafciarzy z rejonu Baku. Było to czyste szaleństwo. Przypomnijcie sobie, towarzysze, moje pierwsze zalecenie z zeszłego roku, by skończyć z tą polityką.
– Tak, znamy wasz raport, Michaile Edwardowiczu – odezwał się przewodniczący. – Kontynuujcie, proszę.
– Posterunek straży rejestruje wszelkie rozmowy radiowe i telefoniczne. Oddział szybkiego reagowania już po dwóch minutach był w drodze. Niestety, posterunek mieści się obok dawnej rozdzielni. Obecną zbudowano dwa lata temu trzy kilometry dalej, kiedy sprowadziliśmy z Zachodu nową aparaturę do kontroli komputerowej. W nowej placówce miała też być wzniesiona wartownia; zgromadzono nawet materiały budowlane. Potem wyszło na jaw, że dyrektor zakładów i miejscowy sekretarz Partii wykorzystali je do budowy swych dacz nad rzeką, parę kilometrów od miasta. Obu poleciłem natychmiast aresztować na podstawie artykułu o zdradzie Państwa – tłumaczył rozsądnie Siergietow.
Ostatnie słowa nie wzbudziły w słuchaczach żadnejreakcji. Milcząca zgoda Politbiura skazała obu na śmierć; formalnościami zajmą się odpowiednie resorty.
– Wydałem ponadto polecenie, by wzmocnić ochronę wszystkich innych pól naftowych w naszym kraju – ciągnął Siergietow. – Na mój rozkaz aresztowano też mieszkające w okolicach Baku rodziny dywersantów. Są one obecnie dokładnie badane przez służby bezpieczeństwa. To samo dotyczy wszystkich, którzy znali zdrajców lub z nimi pracowali. Przed przybyciem straży sabotażyści zdołali przejąć nadzór nad systemami kontroli pól naftowych i spowodować gigantyczny pożar. Potem jeszcze zniszczyli aparaturę kontrolną do tego stopnia, że gdyby nawet z wojskiem pojawiła się ekipa najzdolniejszych inżynierów, niczego by nie uratowała. KGB ewakuowało ludzi z budynku, który niebawem strawiły płomienie. Nic innego nie dało się zrobić.
Siergietow ciągle miał przed oczyma straszliwie poparzoną twarz sierżanta. Kiedy podoficer zdawał relację, po spalonej, pełnej bąbli skórze ciekły mu strumieniem łzy.
– A strażacy? – zapytał sekretarz generalny.
– Ponad połowa zginęła w ogniu – odparł Siergietow.
– Oprócz tego jeszcze stu obywateli miasta, którzy włączyli się do walki o ratowanie kombinatu. Naprawdę, każdy dał z siebie wszystko, towarzyszu. Kiedy już ten łajdak, Tolkaze, przystąpił do realizacji swego diabelskiego planu, z równym skutkiem można było próbować powstrzymywać trzęsienie ziemi. Generalnie, pożar już obecnie opanowano, gdyż większość zgromadzonego w rafinerii paliwa spłonęła w ciągu pierwszych pięciu godzin, a także dlatego, że zniszczeniu uległy wszystkie szyby na polach naftowych.
– Ale jak w ogóle mogło dojść do takiej katastrofy? – zapytał przełożony.
Siergietowa zdumiewał spokój zebranych. Czyżby zdążyli już spotkać się wcześniej i omówić wstępnie całą sprawę?
– Wszelkie niebezpieczeństwa opisałem w raporcie z dwudziestego grudnia. Z rozdzielni można było sterować każdą pompą i każdym zaworem na terenie liczącym sobie dobrze ponad sto kilometrów kwadratowych. To samo zresztą dotyczy innych naszych wielkich pól naftowych. Rozdzielnia to mózg rafinerii. Stamtąd każdy, kto zna procedury kontrolne, może uruchomić lub unieruchomić systemy i w każdej chwili, gdy przyjdzie mu ochota, spowodować katastrofę. Tolkaze znał się na tym bardzo dobrze. Był Azerem. Dzięki swym zdolnościom i nieposzlakowanej lojalności wysłany został jako honorowy student na Uniwersytet Moskiewski; ponadto od wielu lat należał do Partii. Ale, jak się okazało, był również fanatykiem religijnym, zdolnym do tak niesłychanego czynu. Wszyscy dyżurni i przebywający wtedy w rozdzielni stanowili krąg jego bliskich przyjaciół – to znaczy, tak sądzili. Mimo piętnastu lat w Partii, mimo wysokich zarobków, dobrej opinii, którą cieszył się wśród towarzyszy jako pracownik, mimo własnego samochodu, umarł z imieniem Allacha na ustach – kończył sucho Siergietow. – Ludziom z tamtych stron nigdy nie możemy wierzyć, towarzysze.
Minister obrony znów skinął głową.
– No dobrze, a jak to wpłynie na naszą produkcję naftową?
Połowa zebranych przy stole nachyliła się z uwagą w stronę Siergietowa.
– Towarzysze, co najmniej na okres jednego roku, a przypuszczalnie na trzy lata, wydobycie ropy spadnie o trzydzieści cztery procent – Siergietow podniósł wzrok znad notatek i ujrzał, jak kamienne dotąd twarze marszczą się niczym po siarczystym policzku. – Musimy ponownie wiercić każdy szyb i odbudować zniszczone rurociągi. Szkody wyrządzone w samej rafinerii, jakkolwiek bardzo poważne, nie powinny budzić aż takiego niepokoju, gdyż stosunkowo szybko je naprawimy; ponadto remont zakładów zmniejszy nasze moce produkcyjne o niecałą jedną siódmą. Największą katastrofą dla gospodarki będzie więc ogromny spadek wydobycia ropy naftowej. Uwzględniając skład chemiczny ropy z Niżnewartowska, niedobór tego surowca spowoduje głęboki kryzys naszej gospodarki. Syberyjska ropa jest „lekka i słodka", co znaczy, że zawiera bardzo dużą ilość najcenniejszych frakcji; takich, z których produkujemy, na przykład gazolinę, oczyszczoną naftę i oleje napędowe. Straty netto, jakie poniesiemy w wyniku wyłączenia tego rejonu, wyniosą czterdzieści cztery procent produkcji gazoliny, czterdzieści osiem procent nafty oczyszczonej i pięćdziesiąt procent olei napędowych. Są to tylko obliczenia szacunkowe, których dokonałem w samolocie, ale ich błąd może wahać się najwyżej w granicach dwóch procent. Za parę dni moi ludzie dostarczą precyzyjnych danych.