Выбрать главу

– Ależ tak, byłeś. Po prostu nie potrafiłam uczynić z ciebie głównego elementu mojego istnienia i tego właśnie nie mogłeś zaakceptować.

Nie byłam żoną, jakiej pragnąłeś. – Spojrzała mu prosto w oczy. – Popełniliśmy błąd. Nie zrób teraz kolejnego, nie kieruj się tylko tym, że Benny jest moim przeciwieństwem. Tym razem upewnij się, czy to właściwy wybór.

– Na to jeszcze trochę za wcześnie. – Po chwili namysłu dodał: – W każdym razie ona szaleje za Joshuą. Tak sobie myślę… Czy nie miałabyś nic przeciw temu, gdyby Benny poszła z nami na jego mecz jutro po południu?

Poczuła nagłą falę gniewu. Proszę bardzo, może oddać swojej przyjaciółce Michaela, ale jeśli chodzi o Josha, to nic z tego, nie odda go.

– Nie śpieszmy się za bardzo. Zróbmy tak: zabierz na mecz Benny zamiast mnie. Usiądziemy na trybunie razem, żeby Joshua wiedział, iż aprobuję jej obecność. Po meczu odwiozę go do domu.

– Jak sobie życzysz. – Podjechał do krawężnika i zaparkował przed jej drzwiami. – Nie chciałbym sprawić ci jakichkolwiek kłopotów. – Odwrócił się do niej i patrząc jej prosto w oczy, dodał: – Wiesz przecież, Kate, że chcę dla ciebie jak najlepiej.

Chwilowe rozdrażnienie mijało, kiedy patrzyła na niego. Ze swoją zmierzwioną rudoblond czupryną i lekko zmrużonymi piwnymi oczami przypominał Joshuę w chwilach zadumy. Trudno się na niego gniewać, skoro Michael nie wie nawet, iż wykazał brak taktu. Pod wieloma względami był jak duże dziecko i ten sam chłopięcy urok, który kilka lat wcześniej przyciągnął ją do niego, obecnie rozbroił ją ponownie.

– Tak, oczywiście, że wiem. Ja także chcę dla ciebie jak najlepiej, Michael. Zasługujesz na to. – Otworzyła drzwiczki i wysiadła. – Autobus przewiezie dzieci spod szkoły na boisko, tak aby mogły jeszcze potrenować przed samym meczem, a ty zawieź tam Benny. Spotkamy się na miejscu.

Zmarszczył brwi.

– Jesteś przekonana, że tak będzie w porządku?

– Na pewno. – Odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła w stronę Alana, który szedł już alejką. Nie, to nie jest w porządku. Miała wrażenie, jakby zatrzasnęły się za nią jakieś drzwi. Czuła się smutna, samotna, nieprzystosowana do życia.

Czy tak właśnie czuł się Michael w okresie ich małżeństwa? Cóż za niedorzeczne przypuszczenie! Przecież on nigdy nie wątpił w swoje kwalifikacje zawodowe, miał także wyrobione i niezmienne zdanie na temat wzajemnych relacji pomiędzy mężczyznami i kobietami. Ona była wprawdzie od dawna przeświadczona, że jeśli chodzi o myślenie abstrakcyjne, jest bystrzejsza od wielu innych ludzi, ale dzięki ojcu zrozumiała, że na świecie istnieją różne rodzaje inteligencji. Mechanik w warsztacie samochodowym, gdzie zostawiała czasem hondę, był ekspertem w swojej dziedzinie. Michael z kolei cieszył się opinią znakomitego detektywa policyjnego. I chyba wiedział, że ona odnosi się do niego z szacunkiem, że nie traktuje go jak kogoś mniej wartościowego.

Benny powiedziałaby mu to wprost. Przy niej czuje się wielki, jakby miał trzy metry wzrostu. Może to ja zawiniłam, pomyślała Kate, bo byłam zbyt niecierpliwa… Nie, nie ponoszę żadnej winy. Michael ma swoje słabe strony, podobnie jak ja swoje. Trzeba radzić sobie z własnym brzemieniem… A jednak ta świadomość nie uleczyła jej ze smutku ani z niepokoju. Wszystko się teraz zmieni. Jeśli Michael nie ożeni się z Benny, zwiąże się na pewno z inną kobietą. A jeżeli ożeni się po raz drugi, będzie wiódł życie bardziej ustabilizowane i zechce zapewne widywać się częściej z Joshuą.

– W porządku? – Alan patrzył na nią zatroskany.

Kiwnęła głową i wzięła od niego kluczyki. On już na pewno wie o Benny i Michaelu. Partnerzy są zazwyczaj doskonale zorientowani w tym, co się u nich dzieje.

– Tak, wszystko w porządku.

Szła dalej. Joshua powinien już być w domu. Zapyta go, czy chce wyjść na podwórko i pograć trochę. Mogłaby rzucić mu parę piłek. Miała nadzieję, że dojrzy na jego twarzy uśmiech i znajdzie jakiś pretekst, aby przytulić go do siebie choćby na moment. Ale musiałaby zachować pełną ostrożność: Joshua jest wyczulony na takie rzeczy, nie wolno dopuścić, aby zaczął coś podejrzewać.

Joshua należał w dalszym ciągu do niej. I był jej potrzebny, zwłaszcza teraz.

Phyliss powitała ją w progu. Jej spojrzenie przeniosło się na zaparkowany przy krawężniku samochód.

– Michael nie wejdzie do domu?

– Bardzo się śpieszy. Gdzie Joshua?

– Pozwoliłam mu iść pograć w piłkę. Nie chciałam, żeby oglądał telewizję. Mógłby się zdenerwować tym wybuchem.

– Jakim wybuchem?

– Nie słyszałaś? – Phyliss zamknęła drzwi. – Oglądałam całą relację CNN. Noah Smith nie żyje.

– Co takiego? – Patrzyła na teściową oszołomiona. – Jak to się stało?

W jego zakładach farmaceutycznych nastąpiła eksplozja. – Phyliss podeszła do telewizora i włączyła go, nastawiając odpowiedni kanał. – A właściwie kilka eksplozji.

– Jaka była przyczyna?

Phyliss wzruszyła ramionami.

– Nie wiadomo. Ale w takich fabrykach jak ta znajduje się zawsze pełno rozmaitych łatwopalnych środków chemicznych.

– To prawda. – Kate przeszła wolnym krokiem w drugi kąt pokoju i opadła na kanapę, nie odrywając wzroku od przerażających scen widocznych na ekranie. Jakaś kobieta, skulona, szlocha rozpaczliwie, strażacy uwijają się, jak tylko mogą, pomagają przenosić ofiary katastrofy do ambulansów, mury fabryki płoną. – Mój Boże!

– Nie wiadomo jeszcze, ile osób zginęło, ale przypuszczają, że może nawet ponad sto – powiedziała Phyliss.

– Ale są pewni, że jedną z ofiar jest Smith?

– Nie znaleziono jeszcze ciała, lecz w momencie eksplozji znajdował się w swoim gabinecie. – Phyliss wskazała na środkowe skrzydło fabryki, trawione przez szalejące płomienie. – Strażacy nie byli nawet w stanie tam wejść, aby zbadać sytuację.

Kate poczuła, że ogarniają ją mdłości. Na pewno nikt się nie uratował z takiego piekła.

– To straszne. – Było jej żal tych biednych ludzi, którzy pracowali w fabryce, a poza tym upłynęły zaledwie dwa dni, odkąd rozmawiała ze Smithem. I telefonował do niej tego ranka.

A teraz nie ma go już wśród żywych.

Na ekranie ujrzała nagle twarz Noaha Smitha.

Reporter CNN trzymał przed kamerą jego zdjęcie. Smith, radośnie uśmiechnięty, stał na pokładzie swojego jachtu „Cadro”, wiatr rozwiewał mu jasnokasztanowate włosy, z ciemnych oczu emanowały energia i inteligencja. Wyglądał na człowieka odważnego i niezwyciężonego.

Kamera CNN pokazała znowu płonący budynek.

Kate poczuła, że nie zniesie tego dłużej.

– Wyłącz – poprosiła.

Phyliss wcisnęła przycisk w pilocie i ekran zgasł momentalnie.

– Przepraszam, nie wiedziałam, że przejmiesz się tym tak bardzo. Wydawało mi się, iż nie przepadasz za nim.

Nie znałam go na tyle, by go lubić lub nie. – A jednak miała wrażenie, jakby znała go dobrze. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że te wszystkie rozmowy telefoniczne, które wyprowadzały ją z równowagi, wytworzyły pomiędzy nimi coś w rodzaju intymnej więzi. Poznawała go już po głosie, a podczas rozmowy usiłowała wyobrażać sobie, jak on wygląda. – Był wspaniałym mężczyzną.

– Nigdy nie widziałam go na zdjęciu. A tu wyglądał… jak żywy.

– Jestem pewna, że tym z CNN właśnie o to chodziło. – Zerwała się raptownie na równe nogi. – Pójdę poszukać Josha.

– Jest na podwórku za domem.

Kate przeszła przez hol w stronę kuchni. Jeszcze parę minut wcześniej chciała rzucić okiem na syna, aby upewnić się, że nie jest sama. Teraz ten powód wydał jej się błahy i egoistyczny. Nadal jednak pragnęła zobaczyć Josha. Tylko w ten sposób mogła otrząsnąć się z wrażenia, jakie wywarły na niej tamte sceny śmierci i destrukcji.