Niezwykła kobieta.
Miał głęboką nadzieję, że znajdzie sposób, aby uratować jej życie.
Wyjął z kieszeni portfel, rzucił na stół kilka monet i wstał. Wróci do motelu, zatelefonuje do Tony’ego i spróbuje się dowiedzieć, co z ofiarami eksplozji. Trójka jego ludzi znajdowała się od wczoraj w stanie krytycznym.
– Lars Franklin zmarł – poinformował Tony, kiedy Noah dodzwonił się do niego piętnaście minut później. – Clara Brookin i Joe Bates nadal żyją.
– Niech to diabli! – Zamknął oczy, jakby w ten sposób mógł złagodzić cios. Larsa Franklina poznał jeszcze jako chłopiec, od paru dni łudził się żarliwą nadzieją, że starszy przyjaciel wyzdrowieje. Kilka lat temu zatrudnił u siebie w biurze jego córkę, a teraz jej imię i nazwisko figurowało na liście zaginionych.
– Bardzo mi przykro, Noah. Wiem, ile dla ciebie znaczył.
– Oni wszyscy znaczyli dla mnie wiele – odparł głucho. – Oni wszyscy.
– Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby być na bieżąco z tą sprawą – obiecał Tony. – Jak mam się z tobą kontaktować?
– Nawet nie próbuj. Ja skontaktuję się z tobą.
– Do diabła! Nie powiesz mi, gdzie jesteś?
– Muszę już kończyć. Niewykluczone, że twój telefon jest na podsłuchu. Przełącz jutro na system cyfrowy; przy nim podsłuch jest prawie niemożliwy.
– Ale dlaczego? Przecież ludzie myślą, że nie żyjesz.
– Mówiłem przecież, że Ogden chce załatwić każdego, kto jest związany w jakikolwiek sposób z RU 2. Wymienił już twoje nazwisko. Zostań, gdzie jesteś, nie wychylaj stamtąd nawet nosa, dobrze?
– Nie rozumiem jednak, dlaczego…
– Muszę kończyć. – Noah wcisnął przycisk przerywający połączenie i odłożył słuchawkę.
Lars Franklin. A już myślał, że najgorszy ból i szok ma za sobą. Ale tak się tylko wydawało. Najgorsze po prostu czyhało w ukryciu. Połóż się. Idź spać. Nie myśl o tym. Nie, nie może teraz spać. Przedtem musi coś załatwić. Wystukał numer telefonu Setha w Miami.
W słuchawce usłyszał zadyszany kobiecy głos: – Tak?
– Chciałbym mówić z Sethem.
– Czy to ważne? – zapytała jakby poirytowana.
– Noah? – odezwał się Seth. – Cholera, to nieodpowiednia chwila.
– Zajmę ci tylko minutę. Ktoś z ludzi Ogdena wypłynął na powierzchnię. Widziała go Kate Denby. Muszę wiedzieć o nim, ile się da.
– Jak się nazywa?
– Nie wiem. – Podał krótki opis, który przekazała mu Kate.
– Coś mi chodzi po głowie, niech pomyślę… Na pewno sobie przypomnę.
– Muszę wiedzieć teraz.
– Przykro mi. Dowiesz się, kiedy ja się dowiem.
– W każdym razie nie przeszkadzaj sobie – mruknął Noah sarkastycznym tonem. – Kontynuuj, co przerwałeś.
– A kto mówi, że przerwałem?
Zanim jeszcze Noah odłożył słuchawkę, usłyszał chichot kobiety.
– Ishmaru – oświadczył Seth, kiedy godzinę później Noah podniósł słuchawkę. – Jonathan Ishmaru. Zwariowany sukinsyn, ale dobry. Bardzo dobry. Słyszałem o nim przed trzema laty w Meksyku, dlatego zadzwoniłem do Kendowa.
– Co to za jeden, ten Kendow?
– Informator. Mieszka w Los Angeles. Ishmaru uważa się za Indianina, wojownika Apaczów lub Komanczów, kogoś w tym rodzaju.
– Naprawdę jest Indianinem?
– W połowie Indianinem, w połowie Arabem. Dorastał we wschodnim Los Angeles. Tam z każdego zrobią świra.
– Ogden nie zleciłby zadania komuś, kto nie panuje nad sobą. Dla własnego bezpieczeństwa wynająłby zawodowca, takiego, co ma dobrze poukładane pod sufitem.
– Ludzie przy zdrowych zmysłach idą po wpadce na układy. Ishmaru zniósłby więzienie bez tego.
– Nie zdradziłby Ogdena?
Opowiem ci coś. Jakiś czas temu znalazł się w więzieniu w małej mieścinie na Południu, gdzie zamordował burmistrza, brata tamtejszego szeryfa. Szeryfowi zależało jak diabli, aby dowiedzieć się, kto mu zlecił robotę. Zanim Ishmaru zdołał zwiać, wyrwano mu wszystkie paznokcie u rąk. Ale nie pisnął ani słowa.
– Czy mógł podłożyć te bomby?
– Nie z własnej inicjatywy. Woli pracować z bliska. W bezpośredniej bliskości.
– Ale potrafiłby to zrobić?
– O tak, jest bardzo utalentowany. Wszystko zależy od tego, jaką otrzyma zachętę.
– Pracuje sam czy z kimś?
– Nikt nie pracowałby z takim zwariowanym sukinsynem, który jest w stanie zabić za samo krzywe spojrzenie. Coś jeszcze?
– Tak, chcę, żebyś był jutro w chacie i czekał na nas.
Seth odłożył słuchawkę.
Ishmaru. Noah wszedł do łazienki, rozebrał się i stanął pod prysznicem. Będzie musiał zadzwonić jutro do Kate i powiadomić ją o wszystkim, czego się dowiedział. To wystarczy: jakiś szaleniec jest na jej tropie, ma ją zabić. Dla Noaha mógł to być powód do triumfu, gdyż może dzięki temu Kate da się przekonać i przejdzie na jego stronę.
Stał pod strugami ciepłej wody, czekając, aż usuną z jego ciała napięcie.
Niestety, spodziewane uczucie triumfu nie nadchodziło. Ogarniały go złość i smutek, a także coś jakby zazdrość. Taki Seth… nie przejmuje się niczym, najważniejsze dla niego to zaspokoić kobietę w łóżku. A on? Nie chciał tego poczucia winy i odpowiedzialności. Nie chciał spiskować ani straszyć kobiety, którą szanował. Nie chciał, aby ktoś jeszcze zginął.
To co, że nie chcę, pomyślał niecierpliwie. Pozostała mi już tylko jedna droga… Tak, zatelefonuje do Kate i może mieć jedynie nadzieję, iż nastraszył ją wystarczająco skutecznie. Czas ucieka. Każdy ruch należy teraz wykonywać bardzo szybko.
A Kate Denby musi być razem z nim.
Kiedy Kate skręciła na podjazd, radiowóz policyjny nadal stał zaparkowany przed domem. Wysiadła, podeszła do drzwi frontowych i zatrzymała się na oświetlonym ganku, tak aby policjant mógł się przekonać, że ma przed sobą tę samą kobietę, która odjechała stąd trzy godziny temu. Pomachał jej ręką na znak, że wszystko w porządku. Młody, sympatyczny facet. Z pewnością nie był zachwycony, że wyszła z domu, który oddano pod jego opiekę.
Trzy godziny. Niewiele, ale jej wydawały się wiecznością.
Otworzyła drzwi, a potem cicho zamknęła je za sobą. Nie powinna budzić Phyliss. Ta biedna kobieta pochowała dziś syna i nie powinna łamać sobie głowy nad tym, dlaczego jej była synowa włóczy się po okolicy w środku nocy. Kate zamknęła drzwi na klucz i przekręciła gałkę zasuwy.
Bezpieczna.
Nie, wcale nie czuła się bezpieczna. Zabito jej przyjaciela i kochanka, ktoś zaczaił się pod jej domem, a Noah Smith przestrzegł ją, że ona i Joshua mogą zginąć, jeśli nie zacznie z nim współpracować. To się nazywa praca przymusowa, pomyślała znużona.
Ostatnio spadło jej na głowę zbyt wiele, aby mogła zająć się wszystkim naraz. Pomyśli o tym później, kiedy dobrze się wyśpi.
Zgasiła światła i przeszła przez hol. Mijając uchylone lekko drzwi do pokoju Josha, zajrzała do środka. Z lękiem pomyślała, że może wołał ją, kiedy nie było jej w domu. Miała nadzieję, że nie.
Joshua leżał na brzuchu, kołdrę zrzucił we śnie na podłogę. Nawet nie drgnął, kiedy podeszła bliżej i okryła go starannie. Teraz, kiedy tu stała, groźba ciążąca nad nimi wydawała się mniej realna. Przede wszystkim Kate czuła obecność Josha. Nad łóżkiem wisiała rękawica baseballowa, żaluzje okienne zdobił wyblakły plakat z „Gwiezdnych wojen”.
Nie wiem, co robić, Joshua.
Wydaje mi się, że Noah Smith stara się uczynić coś wspaniałego. Coś, co mogłoby pomóc wielu ludziom, może nawet tobie. Ale to z pewnością mrzonki.