Выбрать главу

– W takim razie nie grzeszę rozsądkiem. Ale to nie to samo. Czuję się tak, jakbym wysłała go do jakiejś odległej szkoły z internatem. Nie zrozumiesz tego.

– Chyba nie. – Podszedł do telefonu zainstalowanego na ścianie w kuchni. – Ale coś na to poradzę. – Przycisnął jeden klawisz. – Dwójka to leśniczówka – wyjaśnił, po czym rzucił do słuchawki: – Seth, daj mi Joshuę. – Podał słuchawkę Kate. – Porozmawiaj z nim.

– Co mam mu powiedzieć?

– Co tylko chcesz. Wypytaj go o jego pierwszy dzień w internacie. – Ominął bufet i wszedł do kuchni. – Co byś powiedziała, gdybym zajął się obiadem? Na przykład lasagna?

– Może być – odparła machinalnie. – Cześć, Joshua. – Myślała gorączkowo nad tym, co powiedzieć. – Zastanawiałam się, czy nie przydałaby ci się druga lornetka…

Dziesięć minut później odwiesiła słuchawkę.

– I jak, czujesz się lepiej? – zapytał Noah.

Rzeczywiście czuła się lepiej. Ten krótki kontakt pomógł jej pozbyć się wrażenia rozłąki z synem.

– Tak. Skąd wiedziałeś, jak mnie pocieszyć?

– Po prostu jestem nie tylko wspaniały, ale i wrażliwy. – Podniósł wzrok znad miseczki z przygotowywanym sosem pomidorowym i uśmiechnął się. – I wpadłem na dobry pomysł.

Odwzajemniła uśmiech. Przepasany ręcznikiem kuchennym i umazany sosem na podbródku, nie wyglądał jak geniusz naukowy. Podeszła do bufetu.

– Co mam robić? Pomogę ci.

– Zrobisz najlepiej, wychodząc stąd. Jestem bardzo zaborczy, jeśli chodzi o mój sprzęt kuchenny.

– Znasz jakiś tajny przepis kulinarny?

– O tak. – Uśmiechnął się znowu. – Jeszcze tego nie zauważyłaś? Jestem specem od innych przepisów. Ale daję słowo, że nie przyrządzam teraz kolejnego RU 2. Tym razem robię coś wyłącznie dla podniebienia.

W jego głosie usłyszała cień rozgoryczenia.

– RU 2 może się okazać największym przełomem w dziejach medycyny. Uratuje miliony istnień ludzkich.

– A pochłonęło już niemal setkę ofiar. – Po chwili dodał: – Nie, to ja jestem winien. Ja odkryłem RU 2. Wiedziałem, jakie mogą być skutki, a jednak nie przerywałem badań. Cokolwiek się wydarzy, ja będę temu winien. – Zdjął z ognia garnuszek z sosem. – I ty, jeśli mi będziesz pomagać.

Zaskoczona wpatrywała się w niego długą chwilę.

– Dlaczego mnie ostrzegasz? Prawie mnie porwałeś, żeby zmusić do pomocy nad tym projektem.

– Po prostu chcę, żebyś wiedziała… Do diabła, sam nie wiem. – Wzruszył ociężale ramionami. – Chyba czuję się winny i chciałbym się tym podzielić, choćby w drobnym stopniu. A może chcę, abyś cisnęła to wszystko i wyjechała stąd…

– A wtedy dogoniłbyś mnie i przekonał, że powinnam wrócić.

– Może.

– Na pewno. – Szorstkim tonem dodała:- A więc zamknij się. Nie urzekłeś mnie, sama podjęłam decyzję, że zostaję. Mogłam wyjechać stąd, ale zostałam. – Podeszła do kredensu. – Czy to twoje bzdurne poczucie własności w sprawach kulinarnych odnosi się także do nakrycia stołowego?

– Nie. – Patrzył na nią, kiedy rozkładała talerze, i twarz rozjaśnił mu nikły uśmiech. – A więc nie uważasz, że mam w sobie coś urzekającego?

– Przykro mi.

– Do diabła. – Zdjął z ognia gotujący się makaron i podszedł do zlewu, aby go odsączyć. – Coś mi nie wychodzi.

Nakrywając do stołu, uśmiechała się mimo woli. Zaczynała się czuć przy nim dobrze. Nie był dla niej w tej chwili owym znakomitym naukowcem, którego praca oszałamiała ją, ani też bezwzględnym uparciuchem, który przestrzelił jej oponę, lecz po prostu zwykłym wrażliwym człowiekiem. Stał się znowu Noahem, który siedział wtedy w restauracji i uśmiechał się do kelnerki, sprawiając, że czuła się przez moment najważniejszą osobą na świecie.

Jednak Kate nie była Dorothy; miała spędzić z Noahem kilka najbliższych tygodni pod jednym dachem. Czekała ją wspólna praca z nim.

– Pośpiesz się. – Noah polał makaron sosem. – Jeśli potrafisz, pozwolę ci wyjąć z piekarnika pieczywo czosnkowe.

– To praca niewolnicza.

– Właśnie.

Do diabła ze wznoszeniem barier i upartym trzymaniem się swego. Nie potrafi pracować w atmosferze bezustannej czujności. Noah miał rację: teraz tkwią w tym razem, ona i on. Nie zaszkodzi się zaprzyjaźnić.

– Sam sobie wyjmij ten chleb. Ja już swoje zrobiłam. – Usiadła przy stole, rozłożyła serwetkę na kolanach i oświadczyła: – Czekam na obsługę.

Kiedy wróciła wieczorem do sypialni, dostrzegła na parapecie latarnię sztormową. Była zapalona, płomyk rzucał na ścianę ruchome cienie. Obok leżała kartka od Noaha:

Z leśniczówki rzeczywiście można dostrzec ten pokój. Seth wpadł na pewien pomysł: możesz co wieczór zapalać latarnię i powiedzieć chłopcu, że w ten sposób mówisz mu „dobranoc”.

Uśmiechnęła się, musnęła palcem szklany klosz latarni. Jak widać, Seth jest naprawdę człowiekiem dobrym i troskliwym. Nie sądziła, że potrafi myśleć o takich drobiazgach. Teraz z lżejszym sercem będzie mogła zostawiać Joshuę pod jego pieczą.

Wpatrując się w ciemność, wyszeptała:

– Może jednak wszystko się dobrze ułoży. Dobranoc, Joshua.

Kiedy Kate zamknęła za sobą drzwi, Noah wystukał numer telefonu Tony’ego.

– Najwyższy czas – mruknął Tony kwaśnym tonem. – Już myślałem, że zdmuchnęło cię z tej planety.

– Przełączyłeś na system cyfrowy?

– Tak, nazajutrz po naszej rozmowie.

– To dobrze. Czy jeszcze ktoś zginął?

– Nie. Co, u diabła, wydarzyło się w Dandridge?

– Nic dobrego.

– Moim zdaniem, to mało powiedziane. Czy ona zabiła policjanta? Noah nie odpowiedział od razu.

– Co takiego?

– Jest na nią nakaz aresztowania za zabicie niejakiego Caleba Brunwicka. Nie wiedziałeś o tym?

Noah wymamrotał jakieś przekleństwo.

– Jasne że nie. To jakaś bzdura. – A może jednak nie jest to wcale taka bzdura, pomyślał. Czy może być lepszy pomysł, niż oczernić Kate i rzucić podejrzenie na nią, skoro Ishmaru zawiódł? – A motyw?

– Mówi się, że zbzikowała po śmierci eksmęża i teraz obwinia o wszystko departament policji. Wysłała do nich list z informacją, że odebrała życie za życie.

– Falsyfikat.

– A kilku jej współpracowników zeznało, że zdradzała ostatnio oznaki wyczerpania i depresji.

Ogden najwidoczniej utkał już swą sieć i zaciska ją mocniej. Chryste, ten sukinsyn działa szybciej, niż to się wydawało możliwe.

– Same kłamstwa.

Byłoby dla niej lepiej, gdyby wróciła tam i wyjaśniła wszystko. Do tego właśnie chciał doprowadzić Ogden. A wtedy pułapka, przygotowana należycie, zatrzasnęłaby się na dobre. Gdyby natomiast nie zadziałała, do akcji wkroczyłby ponownie Ishmaru.

– A co u Ogdena?

– Barlow poinformował, że Ogden spotkał się wczoraj z trzema vipami.

– Co to za faceci?

– Rozpoznał tylko jednego. Kena Bradtona.

– Niech to szlag!

– A dzisiaj zjawił się w gospodzie na peryferiach miasta, gdzie pod fałszywym nazwiskiem zameldował się senator Longworth.

– Jest pewien, że to Longworth?

– Longwortha nietrudno zauważyć. Lubi znajdować się w centrum zainteresowania i prowadził już więcej przesłuchań senackich niż Joe McCarthy. – Tony umilkł na moment. – Ogden, jak widać, trzęsie wszystkim. Nie podobają mi się te koneksje w Waszyngtonie. Co zamierzasz?

Niewiele mogę zrobić, pomyślał Noah ze złością. Dopóki nie uporam się z robotą, mam związane ręce.

– Będę czekał. I obserwował. Pojedź jutro do Waszyngtonu. Zatrzymaj się w hotelu za miastem i nie pokazuj się tam, gdzie nie musisz. Nie chcę, żeby Ogden dowiedział się o twojej obecności w mieście.