– Dlaczego tego nie zrobiłeś?
– To wszystko było moje. Firma, pracownicy…
– Podobno z czasem każdy upodabnia się do swoich rodziców.
– Uważasz, że stałem się taki, jak mój ojciec? Nic z tego. Starałem się nie pracować bez wytchnienia, mieć coś z życia. Próbowałem przy tym zestawić bilans. Pracownicy byli moimi ludźmi, musiałem się nimi zaopiekować. – Wykrzywił usta w bolesnym grymasie. – Nie spisałem się najlepiej, co?
– Nie mogłeś wiedzieć, że Ogden posunie się do…
– Nie musisz mnie usprawiedliwiać. Sam wiem, co zrobiłem. – Otworzył drzwi. – Powinnaś już iść spać.
Ma iść do łóżka, bo on się zdenerwował? Przez chwilę zapragnęła sprzeciwić się, stawić mu opór, mimo woli jednak poczuła, że jest skłonna poddać się jego woli. Był rozgoryczony. A ona? Nic się nie stanie, jeśli na chwilę zapomni o swojej niezależności. Podeszła bliżej.
– Co robisz w takich chwilach, kiedy nie zmuszasz mnie do jedzenia i picia kawy? – zapytała.
– Załatwiam rozmaite sprawy przez telefon. Rozmawiam z Sethem, informując go o wszystkim, co trzeba. – Umilkł. – Przygotowuję się – dodał.
– Do czego?
– Do apokalipsy. Zaprojektowanej i sterowanej przez pana Raymonda Ogdena.
Zmarszczyła brwi.
– Co masz na myśli?
– Pogadamy o tym, kiedy już będzie gotowe RU 2.
– Dlaczego nie teraz? Sądzisz, że jestem zbyt kapryśna lub płochliwa, aby koncentrować się jednocześnie na dwóch sprawach?
Otrząsnął się.
– Żałuję, że użyłem wtedy tego słowa.
– Powinno w ogóle zniknąć z naszego języka. A więc? Naprawdę tak sądzisz?
– Sądzę, że jesteś absolutnie wspaniała i tak twarda jak Skała Gibraltarska. Ale, moim zdaniem, nie musisz mieć wszystkiego na swoim talerzu, podczas gdy ja nie mam nic do roboty. – Uśmiechnął się. – Nie mogę cały czas tylko kręcić młynka palcami. Pewnie bym oszalał. Pozwól mi odetchnąć, Kate.
– Nie pojmuję, dlaczego… – Och, co za różnica, powiedziała sobie nagle zniecierpliwiona. Tak naprawdę nie miała teraz ochoty rozmyślać o pracy czekającej ją w laboratorium. Chwila zwycięstwa zbliżała się nieustannie, ona sama była w zbyt radosnym nastroju. – W każdym razie nie zamierzam siedzieć bezczynnie i pozwalać, abyś ty układał wszystkie plany, wiesz?
– Nawet mi to nie przyszło do głowy.
– Akurat! – Rzuciła mu sceptyczne spojrzenie i weszła do domu.
– Co byś chciała na śniadanie? – zawołał za nią Noah.
– Prawdziwą kawę.
– Nie ma sprawy. O siódmej rano wolno ją pić.
– O szóstej.
– Drzwi laboratorium pozostaną zamknięte do siódmej piętnaście, tak że możesz sobie spokojnie pozwolić na dodatkową godzinę snu. Na siódmą przygotuję śniadanie: jajka, bekon i tosty oraz prawdziwą kawę. – Uśmiechnął się. – Będziesz mogła zabrać do laboratorium termos z kawą i dzięki temu nie pokazywać się aż do południa.
– Jesteś bardzo miły.
– Staram się.
Nieznana jej dotąd nuta w jego głosie sprawiła, że Kate odwróciła się i spojrzała na niego, a kiedy spotkali się oczami, drgnęła. Coś się nagle zmieniło, to nie ulegało wątpliwości. Jeszcze przed chwilą czuła się po prostu poirytowana, zniecierpliwiona, teraz natomiast była… zaintrygowana.
Niech to diabli!
Co się z nią dzieje? Zdawało jej się, że cały ten lęk i chaos, jakich doświadczała od chwili śmierci Michaela, uwolniły ją od niemiłego balastu ostatnich lat, czyniąc ją otwartą i bardziej dostępną niż do tej pory. Odkąd rozwiodła się z Michaelem, nie czuła nic do żadnego mężczyzny, a teraz pociągało ją aż dwóch naraz. Kilka dni temu ogarnęło ją podniecenie seksualne na sam widok Setha Drakina, dziś uświadomiła sobie, że czuje coś do Noaha. Ale to wrażenie różniło się od poprzedniego, było łagodniejsze, wcale nie zwierzęce. Kojarzyło się raczej z ciepłą bryzą niż ze sztormem. Może nawet nie było zabarwione erotycznie; wydawało się raczej czymś w rodzaju głębokiego podziwu i potrzeby bycia blisko tej drugiej osoby.
Jednocześnie Kate pragnęła jego dotyku, ciepła jego ramion.
On również pragnął jej dotknąć. Zdradzało go lekkie, a zarazem wyraźne napięcie ciała.
Idąc szybkim krokiem przez salon, a potem przez hol do sypialni, czuła na sobie jego wzrok.
Jutro wszystko wróci do normy. Noah nie chce żadnych komplikacji, podobnie zresztą jak ona. Zignorują więc po prostu ten krótki moment i skoncentrują się na tym, co istotne.
Otworzyła drzwi sypialni.
Latarnia sztormowa, zapalona, stała na parapecie okiennym.
Na moment opadły Kate wyrzuty sumienia: zaabsorbowana pracą w laboratorium zapomniała dziś zapalić lampę dla Joshuy.
Ale Noah nie zapomniał.
Staram się, Kate.
Opiekuńczy, miły, pełen ciepła.
Poczuła się nagle jak zalęknione dziecko w ciemnościach, złaknione pomocnej dłoni. Nie chciała się tak czuć. Nie chciała być zdana na pomoc innych.
Niech to diabli!
– Siódma co do minuty – powitał ją Noah następnego ranka, kiedy weszła do kuchni. Zdjął z patelni plastry skwierczącego bekonu i ułożył je na dwóch talerzach. – Zajmij się kawą. Ja teraz nie mogę.
Zachowuje się tak, jakby wczorajszego wieczoru nie było tamtej chwili, pomyślała. No tak, ale czego się spodziewała? Że Noah powali ją tu, w kuchni, na podłogę i posiądzie gwałtownie, dając upust dzikiej żądzy? Naturalnie mogła teraz odetchnąć z ulgą.
Jednocześnie czuła się rozczarowana i zbita z tropu. Oto co wart jest jej seksapil.
– Pośpiesz się, przyrzekłem ci przecież, że znajdziesz się w laboratorium o siódmej piętnaście – przerwał jej rozmyślania Noah, podając jajecznicę.
– Daj mi sposobność, żebym się popisała. – Zdjęła z kredensu filiżanki i podstawki. – Przykro mi, że psuję ci rozkład dnia.
To twój rozkład dnia. – Położył talerze na blacie, gdzie już przedtem umieścił podkładki i postawił sok pomarańczowy. – To ty nie chciałaś wczoraj wyjść z laboratorium. Ja staram się tylko ułatwić ci życie.
– Któregoś dnia osiągniesz ten cel. – Uświadomiła sobie, że znowu się przekomarzają, a więc powrócili do stylu typowego dla ostatnich tygodni. Napełniła filiżanki kawą i ustawiła je na blacie. – Nie ma tostów? I jak się spisujesz?
– Spisuję się znakomicie. – Z tajemniczym uśmiechem podszedł do piekarnika. – Bułeczki. Upiekłem je z niczego.
To oznaczało, że spędził w kuchni wiele czasu.
– Pewnie wiesz, że kiedy już przekażę ci wyniki swojej pracy, nie będziesz mógł liczyć na rewanż z mojej strony.
– Myślę, że znajdę jakiś sposób, abyś mogła mi to wynagrodzić. Zesztywniała.
– Naprawdę?
– Niech to szlag! – Zatrzymał się w pół ruchu. – Widzę, że trafiłem w czuły punkt, co? A więc lepiej porozmawiajmy o tym. – Odstawił bułeczki, odwrócił się i spojrzał jej prosto w oczy. – Wcale nie chcę ci grać na nerwach.
– Nie jestem zdenerwowana.
– Akurat! – Skrzywił się z niedowierzaniem. – No dobrze, jestem tylko człowiekiem. Mam ochotę iść z tobą do łóżka. Chodziło mi to po głowie jakiś czas, co jednak wcale nie znaczy, że mam do ciebie żal.
– Jakiś czas? – powtórzyła zaskoczona.
– A co, myślisz, że uderzyło mnie to w jednej chwili, jak piorun? Może ty to tak odczuwasz, ale ja nie byłem aż do tego stopnia pochłonięty pracą. – Jakby od niechcenia dodał: – Naprawdę atrakcyjny z ciebie kociak, kochana doktor Denby.
Poczuła, że staje w pąsach. To niemądre z jej strony, tak bardzo się peszyć. Zwłaszcza że dla niego tamten moment wczorajszego wieczoru miał charakter czysto erotyczny. Ale takie nastawienie to nic nowego u mężczyzn. Noah z pewnością nie byłby zachwycony, gdyby mu wyznała, że w jej wypadku głównym uczuciem było pragnienie doznania otuchy i kontaktu emocjonalnego, a nie przeżycia uniesień seksualnych.