– Czy coś się stało?
– Ależ skąd, wszystko w porządku. Po prostu muszę z nim pogadać.
– Jestem zajęty, Seth – powiedział Noah. – Znajdujemy się już bardzo blisko celu…
– Masz się zjawić na tarasie – przerwał mu Seth. – Natychmiast. – Odwrócił się i wyszedł na korytarz.
Noah wzruszył ramionami.
– Przepraszam, Kate. Wrócę za chwilę.
– No, jestem. O co chodzi? – zapytał, podchodząc na tarasie do Setha.
– Powinieneś spędzać więcej czasu z Joshuą.
– Przecież ty miałeś się zajmować chłopcem.
– I robię to. Odkąd nie wypuszczasz Kate z laboratorium, Joshua przebywa prawie cały czas ze mną. – Seth umilkł na moment, po czym mruknął: – To nie jest dla niego dobre.
– Dlaczego?
– Bo… on mnie lubi. Na miłość boską, ten dzieciak zaczyna uważać mnie za kogoś w rodzaju wzoru do naśladowania.
Noah parsknął śmiechem.
– To wcale nie jest zabawne.
– Jestem pewien, że Kate przyznałaby ci rację.
Jasne. Kate wie, co jest najlepsze dla jej syna. A więc zrób coś z tym. Zajmij go czymś, zabieraj na spacery, wyjaśnij mu, że nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby stać się taki jak ja.
– Myślisz, że to coś pomoże?
– Nie wiem. – Bardziej zatroskanym głosem dodał: – Może nic. Podobno jestem cholernie charyzmatyczny.
Noah z trudem powstrzymał się od śmiechu.
– Zdaje się, że z tym masz problem już od dawna.
Seth skrzywił się.
– Mówię ci, to poważna sprawa. Chłopak dopiero co stracił ojca. Jest bardzo wrażliwy. Nie powinien teraz przywiązywać się do kogoś, kto nie zostanie przy nim długo. Dlatego chcę, żebyś się tym zajął.
– A dlaczego sądzisz, że ja zostanę przy nim dłużej, skoro wszystko dobiega końca?
– Nie uciekałbyś nawet przed atakującym nosorożcem, gdybyś sądził, że jesteś mu potrzebny. Ostatnio stałeś się bardzo solidny i obowiązkowy.
– Chyba nie chcesz mnie obrazić? Ale ty też jesteś od paru tygodni zaskakująco stateczny.
– Tylko przejściowo. Jak zwykle, na krótko.
– Ja też tak myślałem, kiedy przejmowałem J. & S. Zobaczysz, że to przeniesie się na ciebie. – Uśmiechnął się. – Na Boga, może znalazłem sposób, aby zwerbować cię na swoją stronę.
– Nie ma mowy. Potem ubrałbyś mnie w garnitur od Armaniego i musiałbym nosić aktówkę, taką, jaką ma Tony. Do diabła, może byśmy spotkali się jeszcze w tym samym klubie tenisowym.
– Tony nie byłby tym ubawiony.
Seth uśmiechnął się figlarnie.
– W takim razie gra byłaby prawie warta świeczki. – Uśmiech zniknął mu z twarzy. – Jasne, lubię tego dzieciaka, ale nie na tyle, aby odgrywać wobec niego rolę zaślepionego z miłości wujaszka. A zresztą, kiedy będzie już po wszystkim, Kate odjedzie stąd czym prędzej i tylko pomacha mi na pożegnanie.
Noah pokręcił głową.
– Ona cię lubi, Seth.
– Owszem, dopóki ochraniam jej syna. Kiedy nie będę jej już potrzebny, uzna mnie za osobę „niewygodną”. Na Boga, chyba nie muszę ci o tym mówić.
– Nie rozumiem, dlaczego miałbyś być niewygodny.
– Jasne, że rozumiesz. W przeciwnym razie nie próbowałbyś przefasonować mnie na swoją modłę.
– Jeśli usiłuję coś w tobie zmienić, to tylko dlatego, że jesteś moim najlepszym przyjacielem i chciałbym widywać cię częściej niż raz czy dwa w roku.
Seth czym prędzej odwrócił wzrok.
– W takim razie zaakceptuj mnie takim, jaki jestem.
– Zrobiłbym to, gdybym wierzył, że jesteś szczęśliwy w życiu.
– Posłuchaj, nie jestem geniuszem, nie wymyślę czegoś, co wstrząśnie całym światem. Pozwól mi robić to, co potrafię najlepiej.
– To znaczy co? Wiesz tak samo dobrze jak ja, że mógłbyś zostać, kimkolwiek byś chciał.
– Chcę być tym, kim jestem. Odpuść sobie, Noah.
– W porządku, ale… jeszcze do tego wrócimy.
– Uparciuch z ciebie! Męczysz mnie tak już od piętnastu lat. Kiedy wreszcie dasz za wygraną?
– Kiedy znajdziesz się w moim klubie tenisowym. – Noah uśmiechnął się. – I nawet nie będę cię wtedy namawiał na garnitur od Armaniego.
– Nie wierzę. Kate uznałaby za sprawę priorytetową, żeby przekonać mnie do tego.
Noah nie odpowiedział od razu.
– Co ma z tym wspólnego Kate? – zapytał wreszcie.
– Daj spokój, znam cię nie od dziś. Obserwowałem twoje zachowanie, kiedy byłeś razem z nią. W tym coś jest, coś dobrego.
– Możliwe – mruknął Noah. – Przekonamy się.
– Stajesz się ostrożny jak Tony – zauważył z przekąsem Seth. – Czego jeszcze chcesz? Ty i Kate jesteście do siebie podobni niczym bliźnięta syjamskie: obrzydliwie oddani, do znudzenia lojalni, bezgranicznie solidni. Dobraliście się jak w korcu maku.
– Wcale nie jesteśmy tacy sami.
Seth parsknął tylko.
– Zresztą to moja sprawa. – I Noah powtórzył słowa Setha: – Odpuść sobie.
Seth wzruszył ramionami.
– Również moja, skoro mam się zajmować twoim przyszłym pasierbem.
– Jezu, przecież nie mówimy nawet o… – Noah wzruszył ramionami. – Nie ma sensu cię przekonywać, co?
– Przyjdziesz jutro do leśniczówki, żeby zabrać Joshuę na spacer?
Noah zmarszczył brwi.
– Czy nie mógłbyś z tym trochę poczekać? Za parę dni dotrzemy do celu, brakuje nam tak niewiele!
– Nie, ta sprawa nie może czekać. I tak czekam już zbyt długo. Nie stanie się nic złego, jeśli zrobisz sobie dzień przerwy w pracy. Zresztą Kate może cię zastąpić.
– Zanadto się przejmujesz.
– Wcale nie. Jeśli nie zapomnisz o RU 2 choćby na jeden dzień, wrócę tu i wyciągnę cię stąd za włosy. A więc odstaw na chwilę te swoje probówki testowe i pomóż mi.
– Dobrze już, dobrze. Nie mam nic przeciw spędzeniu trochę czasu z Joshuą. Nie myśl, że traktuję to jak przykry obowiązek.
Seth zmusił się do uśmiechu.
– Z pewnością nie potrafisz powiedzieć o mnie nic negatywnego, wiem o tym, ale postaraj się pozbawić chłopca choćby części złudzeń na mój temat. – Odwrócił się, zbiegł po schodkach i wskoczył do swego land rovera. – Muszę wracać. Pamiętaj: jutro o ósmej rano.
Noah patrzył za nim, dopóki samochód nie zniknął z pola widzenia. Pod maską spokoju kłębią się w jego przyjacielu silne emocje, to jasne. A może nie? Może Piotruś Pan walczy z narastającym cierpieniem? W każdym razie wydawał się niespokojny, a przecież każdy brak stabilności, choćby słabo powiązany z RU 2, może oznaczać niebezpieczeństwo.
Chryste, czy naprawdę nie potrafię już myśleć o niczym innym, tylko o RU 2? – pomyślał ze znużeniem. Wiedział, że Seth nie stanowi zagrożenia; był jedyną osobą na świecie, której mógł zaufać bez zastrzeżeń.
A jednak należało rozważyć wszelkie implikacje związane z RU 2. Zbyt wielu ludzi zginęło już z jego powodu. RU 2 ma priorytetowe znaczenie. Jego ochrona jest konieczna.
Ale czy na pewno zapewniłem mu dobrą ochronę? – zastanawiał się Noah. Czy uczyniłem w tym celu wszystko, co niezbędne?
Podszedł do telefonu i wystukał numer Tony’ego w Waszyngtonie.
– Chciałbym, żebyś coś dla mnie zrobił – powiedział.
– Cały czas robię coś dla ciebie – odparł Tony z przekąsem. – Węszyłem wśród polityków i wszystkich ważniaków tworzących lobby. Za to taplanie się w błocie należy mi się medal.
– Pozwól, że coś ci przypomnę: większość polityków to jednocześnie prawnicy.
– Daruj sobie takie uwagi. Nie jestem w nastroju.
– Co się dzieje z Longworthem?
– Nic. A raczej o tyle nic, o ile to możliwe w przypadku gaduły jego pokroju.
– Jakieś nowe demonstracje?