Tam natomiast, gdzie jest Smith, może znajdować się także Kate.
Radość, która owładnęła nim w jednej chwili, graniczyła niemal z ekstazą.
Wychodź, Smith. Wracaj do niej.
Będę cały czas tuż za tobą.
Noah podpisał ostatni dokument i oddał pióro Tony’emu.
– To już wszystko?
– Jeszcze ci mało? – odburknął Tony. – I tak za dużo. Popełniasz olbrzymi, cholerny błąd. – Złożył papiery i wsunął je do aktówki.
– Będą bezpieczne?
– Jak diabli. Złożę je w sejfie bankowym First United w Georgetown.
– Zrób to jak najprędzej.
– Jak tylko się pożegnamy.
– Nie zwlekaj. Muszę jeszcze zadzwonić do Kate. Powiem, że już wracam. A ty idź.
– Po co ten pośpiech? Mówiłem ci przecież, że nie dostrzegłem nigdzie nikogo podejrzanego. Nikt mnie nie śledził. Może pójdziemy na drinka?
– Innym razem. – Noah uśmiechnął się. – Dzięki, Tony.
– Robię tylko, co do mnie należy. Co u Setha?
– W tej chwili czuje się trochę jakby w klatce. Boi się, że zaciągniesz go siłą do swojego klubu tenisowego.
– Nic z tego. Gdyby się tam zjawił, rzuciłbym grę w tenisa już na zawsze. – Tony ruszył do wyjścia. – Będziesz tu jeszcze, kiedy wrócę?
– Nie, muszę natychmiast wracać do Kate.
– Hmm… to ciekawe. – Niemal od razu uśmiech zniknął mu z twarzy. – Jest coś, co może uznasz za interesujące. Wczoraj Longworth przedłożył projekt ustawy dającej rządowi prawo do kontrolowania badań i eksperymentów genetycznych.
– Cholera!
– Dołączył to do pakietu ustaw socjalnych, których tak głośno domaga się prezydent.
– Ile nam czasu zostało?
Tony wzruszył ramionami.
– To zależy od nagłośnienia ustawy, od siły popierającego ją lobby. Powiadomiłem już największe laboratoria genetyczne. Może uda im się zrobić wystarczająco dużo szumu.
– Nie liczyłbym na to.
– W takim razie działaj jak najszybciej. – Otworzył drzwi. – Będziemy w kontakcie.
Po jego wyjściu Noah stał jeszcze parę chwil bez ruchu. Rzeczywiście, trzeba się pośpieszyć.
Wziął cyfrowy telefon Tony’ego, wystukał numer. Prawie natychmiast odezwała się Kate.
– Wracam do domu – powiedział.
– Wszystko w porządku?
– Mogłoby być lepiej. Longworth próbuje przepchnąć ustawę, która zablokuje wszelkie badania genetyczne.
– Niech to diabli. Trudno, będziemy musieli znaleźć jakieś wyjście. – Zawahała się. – Ale pytałam o ciebie. Jesteś bezpieczny?
– Tak, całkowicie. Załatwiłem wszystko i wyruszam w drogę do domu. Powinienem być około północy.
– Jedź ostrożnie, tu leje jak z cebra. Nie widać nawet drogi.
– O północy.
– Dobrze. – Jej głos przybrał nieco chropowate brzmienie, kiedy dodała: – Może nawet zdobędę się na to, aby przyrządzić ci coś do jedzenia.
– Nic z tego. Wiesz, że jeszcze nigdy nie świętowaliśmy we dwoje? Najwyższa pora. Przywiozę szampana.
Po drugiej stronie przewodu zaległa cisza. Potem Kate szepnęła:
– Przede wszystkim przywieź siebie!
Odłożyła słuchawkę.
Noah uśmiechnął się. Dom, Kate i… Plecy przeszył mu straszliwy ból.
– Chryste, co…
Coś uderzyło go w tył głowy. Zatoczył się i runął na podłogę. Boże, ten ból… Instynktownie przeturlał się na plecy, aby spojrzeć na napastnika. Ishmaru. Stał uśmiechnięty, z zakrwawionym nożem w dłoni. Ten sukinsyn dźgnął mnie nożem, pomyślał Noah resztkami świadomości. Ishmaru nachylił się, z marynarki Noaha wyciągnął rewolwer.
– Teraz sobie pogadamy. A jeśli powiesz mi od razu, gdzie znajdę Kate, może nie będziesz musiał cierpieć długo.
– Idź… do diabła.
Ishmaru kucnął obok niego.
– Początkowo chciałem jechać za tobą, ale na ulicach jest tak duży ruch, że mógłbym cię zgubić. Nie mogłem ryzykować. Kiedy ujrzałem, że Lynski wychodzi, uznałem to za dobry omen. Tak jest pewniej. Po prostu powiesz mi, gdzie jest Kate.
Broczył krwią, umierał.
Wszystko na nic…
Nie, nieprawda. Czy RU 2 to nic?
Ishmaru wbił ostrze noża w jego ramię. Zacisnął zęby, aby powstrzymać krzyk.
– Powiedz – szepnął Ishmaru. Wyszarpnął nóż z ciała.
Czuł, że traci przytomność. Nie, musi podjąć walkę z tym łajdakiem…
– Powiedz.
Mobilizując wszystkie siły, zerwał się z podłogi, trafił tamtego w podbródek. Ishmaru padł na wznak, jego oczy zmętniały. Boże, ten sukinsyn ma słabą szczękę. Na szczęście…
Dźwignął się na kolana, zdołał wstać. Musi uciec stąd, zanim Ishmaru…
Chryste, ten ból…
Na chwiejnych nogach ruszył do wyjścia, znalazł się na korytarzu. Przed sobą ujrzał drzwi od wind. Musi dotrzeć do Kate… musi dotrzeć do Setha.
RU 2… Zginęło już zbyt wielu ludzi… Jego ludzi.
RU2…
Nie widział Ishmaru, który stanął za nim w progu.
Nie usłyszał świstu kuli, która przeszyła mu serce.
Ishmaru biegł przed siebie, klnąc co sił.
Dlaczego ten Noah nie mógł zrozumieć, że mu nie umknie? Przecież on to Ishmaru, prawdziwy wojownik. Cios oszołomił go, ale tylko na krótki moment. Potem musiał zakończyć sprawę – szybciej, niż zamierzał. Na domiar złego za pomocą broni, pomyślał z niesmakiem. A więc nie ma mowy o triumfie.
Drzwi windy rozsunęły się, sprzątaczka zaczęła wypychać na korytarz swój wózek.
Najpierw dostrzegła ciało Noaha. Potem Ishmaru, który zbliżał się do niej z bronią w ręku.
Krzyknęła przeraźliwie. Gorączkowo wcisnęła któryś z przycisków, drzwi zasunęły się z powrotem.
Ta suka zaalarmuje cały hotel!
Ukląkł i sprawnie przeszukał kieszenie Noaha. Kluczyki do auta, portfel, jakieś kartki. Zgarnął je i wepchnął sobie do kieszeni kurtki.
Nikt nie spodziewa się własnej śmierci. Ludzie zawsze mają przy sobie coś, co ma związek z ich życiem. Wątpił, aby Smith różnił się od innych.
Puścił się pędem w stronę drzwi wyjściowych na końcu korytarza.
– Gdzie Seth? Muszę porozmawiać z Sethem.
– Kto mówi?
– Lynski. – Chwila milczenia. – Czy to Kate? – Tak.
– Muszę porozmawiać z Sethem. Jaki ma numer?
– Co się stało?
– Jest bardzo źle. Wszystko na tym cholernym świecie poszło do diabła.
Poczuła, jak ogarnia ją panika.
– Gdzie Noah? Jedzie już z powrotem?
– Jaki jest numer telefonu Setha?
Wyjąkała poszczególne cyfry.
– Do diabła, niech mi pan powie, co się stało? – krzyknęła wreszcie. – Czy Noah został ranny?
– Noah nie żyje.
Przerwał połączenie.
Słuchawka wypadła jej z ręki. To nie może być prawda. Przecież jeszcze parę godzin temu rozmawiała z nim. Powiedział, że jest bezpieczny. Wracał do domu. Mieli razem świętować sukces. Obietnica miała stać się rzeczywistością.
Obietnica…
Łzy ciekły jej po policzkach. Nie, nie powinna płakać. To przecież nie może być prawda. Noah żyje. Niemożliwe, aby zniknęły całe to oddanie i talent.
I także sam człowiek – silny, miły, troskliwy…
Michael, Benny…
A teraz jeszcze Noah?
Nie, tego już za wiele. To nie może być prawda! Kate opadła na kanapę, zwinęła się niemal w kłębek. Nie ruszy się stąd. Pozostanie tak skulona, aż przyjdzie Seth i powie, że to tylko nieporozumienie, że wiadomość okazała się fałszywa.
Aż przyjdzie Seth…
Ishmaru niecierpliwie cisnął portfel Smitha na podłogę samochodu.
Nadal nic, co mogłoby stać się jakąś wskazówką.
Podobny los spotkał kluczyki od auta.
Pozostały już tylko kawałek gumy i wąski arkusik papieru.