Выбрать главу

Seth zamarł w bezruchu.

– Co takiego?

– Słyszałeś, co powiedziałem. Uznał, że nie poczynił odpowiednich zabezpieczeń RU 2 na wypadek, gdyby jemu samemu przytrafiło się coś złego. Dlatego przekazał to w twoje ręce.

– W moje ręce?

– Powiedziałem mu, że oszalał. Że jesteś ostatnią osobą, której można powierzyć cokolwiek ważnego. – Uśmiechnął się krzywo. – Ale on mnie nie posłuchał. Nigdy mnie nie słuchał.

– Niech go szlag!

Kate, zaszokowana, spojrzała na Setha.

– Nie przyjmę tego! – Cisnął filiżanką o ścianę. – Może się wypchać tym swoim RU 2. Nie schwytał mnie w sidła za życia i nie dam się złapać teraz.

– Wspaniały, dojrzały pokaz wdzięczności – mruknął kwaśno Tony. – Nie lepiej od razu wyciągnąć broń i zastrzelić kogoś?

– Nie kuś losu!

– Cóż, ja w każdym razie postąpiłem zgodnie z życzeniem Noaha. – Tony rozsiadł się wygodniej. – A co ty zamierzasz?

– Powiem ci co. Zamierzam odnaleźć Ishmaru i wypatroszyć go jak prosiaka.

– A co z RU 2?

– Nie chcę go. Nie przyjmuję oferty.

– Nie chcesz tej odpowiedzialności, czy tak?

– Masz mu to za złe? – zapytała Kate. – Na miłość boską, znajdź jakiś sposób, żeby go z tego wyplątać. Nie musi ginąć w ślad za Noahem.

– Testament to rzecz święta. Dostanie to, czy chce, czy też nie. – Tony uśmiechnął się. – Gdybym wiedział, że będziesz tak wściekły, nie sprzeczałbym się z Noahem.

– Przepiszę to na Kate.

– Nie możesz. RU 2 należy do ciebie już na zawsze. – Tony najwidoczniej zaczynał się delektować zaistniałą sytuacją. – Jak sądzę, odziedziczyłeś także mnie. Jakie masz dla mnie instrukcje? Mam zorganizować naradę zarządu, aby…

– Idź do diabła! – Seth otworzył z rozmachem drzwi, a potem zatrzasnął je za sobą.

– Proszę wypić kawę – zwrócił się Tony do Kate. – On wróci, gdy tylko ochłonie. Chryste, cóż to za rozkosz podrażnić go choć raz. – W następnej chwili spoważniał. – Nie, to nie w porządku. Noah nie żyje. Nie powinienem był… – Wzruszył ramionami. – Cóż mogę powiedzieć? Jestem tylko człowiekiem.

– To prawda. – Podniosła filiżankę do ust i zauważyła, jak mocno drży jej ręka. Ostrożnie odstawiła filiżankę na stolik. – Dlaczego Seth? Dlaczego Noah zapisał wszystko właśnie jemu?

– Zapytałem go o to samo. Wyjaśnił, że Seth poradzi sobie ze wszystkimi przeszkodami. – Uśmiechnął się przekornie. – O ile nie zdecyduje się sprzedać RU 2 jakiemuś kolumbijskiemu bossowi narkotykowemu.

– Na pewno by tego nie zrobił. Wysadził w powietrze chatę po to tylko, aby nikt inny nie dostał się do środka.

– Nikt nie wie, co może mu strzelić do głowy. Zawsze był nieobliczalny. – Pokiwał głową. – Wszystko potoczyło się na opak. Noah nie żyje, a my jesteśmy bezradni. RU 2 wyląduje na wysypisku śmieci.

Skoczyła na równe nogi. Uświadomiła sobie, że nie zniesie tego dłużej. Że nie powinna tak siedzieć bezczynnie. Może podziałała na nią gorzka wymowa jego słów?

– Muszę wyjść na powietrze. Proszę powiedzieć Sethowi, że poszłam się przejść.

– Przykro mi, jeśli nie okazałem się zbyt taktowny. Nie potrafię obcować z…

Nie czekając na dalszy ciąg, wyszła i zamknęła za sobą drzwi. Łapczywie nabrała w płuca haust chłodnego powietrza, ale to nie pomogło. Nadal nie potrafiła sobie poradzić z ciążącym coraz bardziej przygnębieniem. Wsunęła dłonie do kieszeni kurtki i ruszyła w stronę drogi, starając się uporządkować jakoś bezładne myśli.

Noah nie żyje.

RU2 wyląduje na wysypisku śmieci.

Ishmaru.

Joshua.

Seth był zawsze nieobliczalny. Jesteśmy bezradni. Bezradni…

Dwie godziny później, kiedy wracała do motelu, ujrzała Setha. Na jej widok odetchnął z ulgą.

– Potrafię zrozumieć, że nie chciałaś przebywać dłużej w towarzystwie Tony’ego, ale czy nie mogłaś przynajmniej powiedzieć, gdzie będziesz?

– Nie, bo jeszcze tego nie wiedziałam. – Rzuciła mu chłodne spojrzenie. – Ty też nie rozgłaszałeś na prawo i lewo, dokąd się wybierasz, kiedy wypadłeś stamtąd w napadzie furii.

– Jakiej tam furii! Byłem… – Wzruszył ramionami. – No dobrze, przegrałem. Wet za wet. Ale ty powinnaś była…

– Mówiłeś, że jesteśmy bezpieczni. Kłamałeś?

– Nie, ale nigdy… – Urwał, nie odrywając od niej wzroku. Jeszcze dwie godziny temu wyglądała jak osoba uśpiona, znajdująca się w letargu. Teraz uległa przemianie. Oczy jej błyszczały, tryskała energią, poruszała się i mówiła zdecydowanie. Tak jakby powiał wiatr i przegnał wszystkie chmury.

Czy jednak wiadomo, co zostawił za sobą?

– Na jak długo? – zapytała.

– Co? – Był do tego stopnia zaabsorbowany zmianą, jaka się w niej dokonała, że zgubił wątek rozmowy. Bezpieczeństwo. No tak, ona pyta, jak długo będą bezpieczni. – Nie sądzę, abyśmy zostawili za sobą jakieś ślady, ale zazwyczaj trudno się tego ustrzec. Pewnie mamy jeszcze parę dni czasu.

– A potem następna ucieczka? – Demonstracyjnie pokręciła głową. – Nie ma mowy. Mam dość tego ciągłego bycia w drodze, ukrywania się i biernego patrzenia, jak Ishmaru zabija bliskich mi ludzi. Mam dość tego sukinsyna, który zagraża mojej rodzinie, mam dość bezsilności.

Uśmiechnął się lekko.

– Jesteś zirytowana. Odkąd zamieszkałaś w tamtej chacie, nie widziałem cię w takim stanie.

Wtedy jeszcze nie byłam aż tak rozeźlona jak teraz. – Szła szybkim krokiem, jej głos dygotał z nadmiaru emocji. – Nie chcę być bezsilna. Tony powiedział, że tacy właśnie jesteśmy, ale to nieprawda. Bezradny staje się ten, kto daje za wygraną. Ja się nie poddam. Ani ty. Słyszysz, co mówię? Nie sprzedasz RU 2 jakiemuś łajdakowi handlującemu narkotykami ani nie pozbędziesz się go w inny sposób. Zaskoczony uniósł brwi.

– Co byś zrobiła, gdybym jednak postąpił w taki właśnie sposób?

Wbiła w niego surowe spojrzenie.

– Nie dałabym ci spokoju, nękałabym cię na wszelkie sposoby. Nie pozwoliłabym ci odejść. Jesteś mi potrzebny. Nie dopuszczę do tego, aby stać się znowu ofiarą.

– Nawet gdybyś miała ciągnąć mnie za sobą siłą?

– Nie stanę się kolejną ofiarą – powtórzyła.

Rozmyślał nad czymś przez chwilę.

– Powinnaś wziąć prysznic i wypocząć porządnie. Porozmawiamy potem, kiedy już ochłoniesz i dojdziesz do siebie.

– Czuję się świetnie. Po raz pierwszy, odkąd się to wszystko zaczęło, widzę wszystko jasno i wyraźnie.

– Porozmawiamy potem.

Wzruszyła ramionami.

– To niczego nie zmieni. – Weszła na teren motelowego parkingu. Szedł za nią, patrząc na jej zdecydowane ruchy, wyprostowane plecy, sprężysty krok.

Mocny, solidny i jasny.

Tak, odkładanie rozmowy na potem niczego nie zmieni. Nie w oczach Kate, którą miał teraz przed sobą. Nie dostrzegał w niej żadnego wahania, żadnej niepewności, jedynie gniew i determinację.

A Seth wiedział z własnego doświadczenia, że nie istnieje bardziej zabójcza mikstura niż właśnie taka.

11.

– Możesz wejść. – Kate wycierała włosy ręcznikiem, kiedy sześć godzin później Seth zapukał do jej pokoju. Miałaś zamykać drzwi na klucz – zganił ją, wchodząc do środka.

– Były zamknięte, dopóki spałam. Potem otworzyłam, bo chciałam wejść pod natrysk, a wiedziałam, że zaraz przyjdziesz.

– To nie jest rozsądne tłumaczenie.

– „W porządku. – Odrzuciła ręcznik, przeczesała wilgotne jeszcze włosy dłonią. – Następnym razem będę rozsądniejsza.