Poczuła bolesne ukłucie w sercu. Tak właśnie ona nazwała go, zanim wyjechał.
– Był dobrym człowiekiem.
– Trudno o lepszego. – Uciekł wzrokiem gdzieś w bok. – Ale wcale nie był świętym, lecz zwykłym człowiekiem, jak każdy z nas. I popełniał błędy.
– Jakiego rodzaju?
– Na przykład czekał biernie, aż Ogden wyśle swoich siepaczy. W tym trudniejszej sytuacji znaleźliśmy się teraz my wszyscy.
– Musieliśmy opracować ostateczny wzór RU 2.
– A ja mogłem pojechać do Waszyngtonu i policzyć się z Ogdenem.
– Musiałeś ochraniać Joshuę.
– Istniały inne rozwiązania problemu, bezpieczniejsze. Noah chciał po prostu, abyś czuła się szczęśliwa. Był przekonany, że wtedy będziesz pracowała z większym zapałem. Stąd pomysł, żebyś miała Joshuę blisko siebie.
– A te bezpieczniejsze rozwiązania?
– Bezpieczniejsze od tego, na jakie on się zdecydował. Znajdowaliśmy się w samym sercu lasu. Trudno w takich warunkach czuwać nad czyimś bezpieczeństwem.
– A jednak ty czuwałeś.
– Bo jestem cholernie dobry. Jeśli o mnie chodzi, zorganizowałbym to wszystko zupełnie inaczej, ale tu dyrygentem był Noah. Już nim nie jest. – Skierował wzrok z powrotem na nią. – Ani ty, Kate. Jeśli chcesz, abym ci pomagał, musisz zaakceptować mój sposób działania.
Zesztywniała.
– Ani myślę.
– Nie mówię, że nie będę cię pytać o zdanie. Jesteś bystra i wszystko na temat RU 2 masz w małym palcu. Chodzi mi po prostu o to, że nie dam się zepchnąć po raz drugi na dalszy plan.
On to mówi serio, uświadomiła sobie zaniepokojona.
– Ja też nie lubię, kiedy ktoś myśli za mnie. Pozwoliłam Noahowi decydować o wszystkim, a teraz się dowiaduję, że jestem podejrzana o popełnienie morderstwa i…
– Wybór należy do ciebie, Kate.
Wpatrywała się w niego parę chwil, wreszcie niechętnie kiwnęła głową.
– Zgoda. Podporządkuję się twoim planom i tak pozostanie, dopóki będę widziała sens w tym, co robisz, a moja rodzina będzie bezpieczna.
– Doskonale. – Wstał. – Teraz ubierz się, a ja pójdę po Tony’ego. Musimy opracować strategię, skoro masz się ujawnić. To nie będzie proste.
– Apokalipsa – szepnęła.
– Co takiego?
– Tak nazwał to Noah.
– On w ogóle stał się pesymistą po tej eksplozji w fabryce. – Seth podszedł do drzwi. – Ale nie miał racji. To nie jest jeszcze apokalipsa.
– A co?
– Po prostu wojna – odparł znużonym tonem. – Jeszcze jedna wojna.
– Zamierzasz się ujawnić? – powtórzył Tony. – Bez Noaha? – Spojrzał wilkiem na Setha. – Z nim?
– Zgadza się – odparła. – I potrzebujemy twojej pomocy.
– Popełniasz błąd, obdarzając go zaufaniem.
– Nie sądzę.
– Obiecałem jej, że nie sprzedam RU 2 zaprzyjaźnionemu kartelowi narkotykowemu – odezwał się Seth. – Zastanawiam się, skąd w ogóle przyszło jej do głowy coś tak bzdurnego? Jakoś czuję w tym twoją rękę, Tony. Ty jej podsunąłeś ten pomysł, czyż nie?
– Istotnie. – Tony spojrzał odważnie na Setha. – Z tobą były zawsze kłopoty.
– No cóż, teraz ty będziesz miał tego rodzaju kłopot. Musisz ze mną współpracować.
– Wypchaj się, dobra?
– Wolisz, aby się okazało, że śmierć Noaha poszła na marne? Chcesz, żeby temu Ishmaru uszło wszystko na sucho?
Tony nie odpowiedział.
– Daj spokój – dodał ciszej Seth. – Noah był twoim przyjacielem. Możesz nie wierzyć, że nadaję się na miejsce Noaha, ale wiesz dobrze, że potrafię dopaść Ishmaru.
– Może.
Seth przeszywał go wzrokiem.
– No, dobrze, jesteś świetny w tym, co robisz. – Tony pokręcił głową. – A niech tam! Gorzej już być nie może.
– Traktuję twoje słowa jako wyraz aprobaty.
– Czego ode mnie chcesz?
– Całego mnóstwa rzeczy. Przede wszystkim informacji. Co się dzieje z Longworthem?
– Już mówiłem Noahowi o ustawie, którą chce przepchnąć.
– I nic poza tym?
– Skąd, u diabła, miałbym to wiedzieć? Przez dwie ostatnie doby byłem zajęty czymś innym.
– Wprowadź mnie w sprawę tego patentu. Zarejestrowałeś go?
– Jeszcze nie. Noah przedłużył procedurę. Kazał zmienić patent w taki sposób, aby widniało na nim także nazwisko Kate. Dokumenty znajdują się w depozycie bankowym.
– Pojedź do Waszyngtonu i zarejestruj wszystkie dokumenty. Masz kogoś zaufanego w urzędzie patentowym?
– Jasne. Mam dobrych znajomych we wszystkich urzędach patentowych w kraju i w kilku najważniejszych miejscach w Europie. Noah wysyłał mnie od sześciu miesięcy to tu, to tam.
– A dlaczego również do Europy?
– Wiedział, że tu, w Stanach, może sobie nie dać rady z przeciwnikami. Łatwiej zarejestrować lek za granicą.
– W takim razie dlaczego nie pomyślał o opatentowaniu go w innym kraju?
– Znasz Noaha. Niepoprawny patriota. Chciał, aby największe korzyści przypadły w udziale Stanom Zjednoczonym. W FDA trwa latami, zanim dopuszczą zagraniczny lek.
– A my załatwimy to w Europie – zaproponował Seth. – Jaki kraj byłby najlepszy?
– Holandia. W Amsterdamie dopuszczenie leku trwa przeciętnie trzy miesiące, podczas gdy FDA potrzebuje na to trzech lat.
– Poza tym firmy farmaceutyczne w Europie nie miały jeszcze powodu, aby mobilizować się przeciw RU 2. Dobrze, tak właśnie zrobimy.
– Nie – odezwała się Kate.
Obaj spojrzeli na nią.
– Najpierw musimy spróbować pójść drogą, jaką szedł Noah. Musimy myśleć o jego ludziach. O naszych ludziach.
– To nierozsądne – mruknął Seth. – Znacznie bezpieczniejsi będziemy w Holandii.
– Mówiłeś, że zapewnisz bezpieczeństwo memu synowi i Phyliss.
– Ale ty się odsłonisz. Będziesz wyraźnym celem. To nierozsądne.
Nie obchodzi mnie, czy to rozsądne, czy nie. Mordercy Noaha nie chcą dopuścić na rynek RU 2. A ja nie chcę, aby osiągnęli swój cel. – Uśmiechnęła się z goryczą. – A więc nie pozwól im trafić do celu, oto twoje zadanie. Noah zginął w obronie RU 2. Spróbujmy poprowadzić dalej sprawę na jego sposób.
Seth wpatrywał się w nią długą chwilę.
– Cztery miesiące. Jeśli w tym czasie nie posuniemy się do przodu, nie pozwolę ci dłużej walić głową o mur. Noah nie był głupcem. Nie uruchamiałby tego całego mechanizmu, gdyby się nie obawiał, że RU 2 nie zostanie tu dopuszczone na rynek.
Pokiwała głową.
– Sądzisz, że nie znam tego problemu? Chcę, aby testy rozpoczęły się jak najszybciej. Nawet jeśli zdołamy zapobiec uchwaleniu tamtej ustawy, FDA może zacząć działać z nadmierną ostrożnością. Możemy jednak usunąć z drogi przynajmniej te kłody, które rzuca nam pod nogi Ogden.
Seth spojrzał na Tony’ego.
– Jedź zarejestrować dokumenty w Waszyngtonie.
– Zamierzasz utrzymać to w tajemnicy?
– Tylko przez jedną dobę. Nie chcę, aby jakiś przypadkowy pożar zniszczył akta przed upublicznieniem sprawy.
– A jak to przeprowadzimy? – zapytała Kate.
– Przez „Washington Post”. – Zwrócił się do Tony’ego: – Kto w redakcji jest bystry i zachłanny na dobre tematy?
– Zack Taylor, Meryl Kimbro… wszystko jedno. Nie ma tam dziennikarza, który nie marzy o tym, by zostać gwiazdą.
– W takim razie wybieraj.
– Meryl Kimbro. Jest bardziej otwarta niż Taylor.
– Zorganizuj spotkanie ze mną i Kate na jutro, na dziewiątą wieczór.
– Gdzie?
– W jakimś hotelu. – Uniósł brwi. – Rozczarowany? A czegoś się spodziewał? Garaże są zbyt wilgotne i posępne.
– Ale zrobiłyby na niej większe wrażenie.
– Będzie pod wystarczająco dużym wrażeniem, kiedy Kate zapozna ją ze swoją sprawą. – Ujął ją pod ramię. – Ruszaj już, Tony. A kiedy zarejestrujesz wszystkie dokumenty, zadzwoń ze swojej cyfrowej komórki.