Выбрать главу

Zesztywniała.

– Byłeś wściekły na siebie i wyżywałeś się na mnie? To zupełnie tak…

– Cicho! – Pocałował ją. Łagodnie, czule, jakby to nie był on, lecz ktoś inny. – Ćśś… – Tulił ją, kołysząc delikatnie. – Zrobię wszystko, co zechcesz, tylko bądź teraz cicho i daj mi się tym nacieszyć.

Cieszyć się chwilą.

O tak, teraz cieszyła się nią naprawdę. Ciepła fala zalewała ją całą, ciało przestało dygotać. A jeśli nawet drżało, to na pewno nie ze strachu. Kiedyś przeczytała, że najbardziej intensywnym odczuciem poza strachem jest pożądanie. Teraz już w to nie wątpiła. Wdychała zapach jego wody po goleniu, napierała instynktownie na twarde, umięśnione ciało.

– Dotykam cię – wyszeptał. – Czujesz?

Czuła.

Odsunął ją od siebie.

– Ale nie za mocno. Czuję się zbyt winny. Musiałabyś i ty dotknąć mnie.

Mogła się wycofać. Wrócić do swojego pokoju, zachowując rozsądek… i nadal cierpieć z powodu własnego zimna, samotności i strachu. Mogła też zostać i cieszyć się chwilą. Postąpiła krok do przodu i zarzuciła mu ręce na szyję.

– Dotykam cię.

Nie zmieniła się, jest taka jak dawniej, pomyślał z ulgą Ishmaru. Na cmentarzu przeszyła go straszliwa myśl, że Kate jest jakby inną kobietą, ale to wrażenie minęło już po chwili. Stanowiła dla niego wyzwanie. Pragnęła bitwy tak samo gorąco jak on.

Ale do bitwy nie mogło dojść tutaj, gdzie Kate otaczali ludzie gotowi przyjść jej z pomocą. Nie wiedziała, co to takiego triumf, nie dążyłaby do jego odniesienia, a więc znajdowałaby się w korzystniejszej sytuacji. Nie musiałaby podejść do niego blisko. Nie, musi zwabić ją tam, gdzie on będzie górą. Ale najpierw należy zadać jej ból. Cierpienie, jakie obmyślał co wieczór.

Chłopiec? To chyba najlepszy wybór.

Podniósł słuchawkę i zadzwonił do Blounta.

– Wielki Boże, musisz mnie budzić w środku nocy?

– Tak. Mówiłeś, że pracujesz nad jakimś tropem, który może mnie doprowadzić do Kate Denby. Masz już coś?

– Ogden nie byłby zachwycony, że przekazuję ci jakieś informacje.

– Pieprzyć Ogdena!

Blount roześmiał się.

– Co do tego jesteśmy zgodni. Ten facet stał się nie do zniesienia, odkąd Kate ujawniła opinii publicznej sprawę RU 2.

– To już wasz problem. Ja zabiłem Smitha.

– Niewiele to nam dało, skoro zdążył przedtem wyznaczyć spadkobiercę. Musimy wzmóc presję na Waszyngton, a ten dupek Longworth żąda więcej pieniędzy.

Dlaczego Blount sądzi, że to go w ogóle interesuje?

– Masz coś dla mnie na temat Kate Denby czy nie?

W słuchawce zaległa cisza.

– Owszem – mruknął w końcu Blount – ale będziesz musiał sprawdzić ten ślad. Jest cienki jak nitka.

Nawet nitka, wystarczająco mocno zaciśnięta na szyi, może pozbawić życia wojownika, choćby nie wiadomo jak silnego i mężnego.

– A więc mów.

– Jeszcze nie teraz. Muszę najpierw ułożyć sobie to wszystko w logiczną całość. – Blount milczał przez chwilę. – I chciałbym uzyskać od ciebie coś w zamian.

13.

Kiedy nazajutrz rano Kate otworzyła oczy, Setha nie było w łóżku. – Kawa. – Wszedł do sypialni, balansując dwiema filiżankami i dzbankiem na tacy. Był boso i bez koszuli, miał zmierzwione włosy oraz twarz przyciemnioną od wczorajszego zarostu. Wygląda diabelnie seksownie, a powinien przecież robić wrażenie niechluja, pomyślała. Tak korzystna taryfa ulgowa nie jest, niestety, dana kobietom. Seth usiadł na brzegu łóżka.

– Zamówiłem śniadanie, ale kazałem je podać dopiero za godzinę. Pomyślałem, że przyda ci się trochę czasu, żebyś mogła wziąć się w garść.

– Dziękuję. – Rzeczywiście, potrzebowała trochę czasu. Nagle ogarnęły ją niepokój i zażenowanie. Dlaczego w dziennym świetle wszystko wygląda inaczej? Przecież to ten sam facet, z którym kochała się trzykrotnie tej nocy. Na samo wspomnienie owych doznań zrobiło jej się gorąco. Boże, zachowała się jak nimfomanka! Okazała się nienasycona, ciągle było jej mało. Nawet teraz, kiedy patrzy na niego, czuje…

Podciągnęła wyżej prześcieradło, wzięła filiżankę.

– Od kiedy nie śpisz?

– Od szóstej.

Zerknęła na zegarek. Dochodziła dziesiąta.

– I co robiłeś tyle czasu?

– Rozmyślałem. – Ściągnął z niej prześcieradło, musnął ustami jej pierś. – Czekałem.

Jej serce waliło teraz jak oszalałe.

– A o czym myślałeś?

Że może… kiedy się obudzisz… będziesz tego żałowała. – Przywarł ustami do sutka, ssał delikatnie. – Zastanawiałem się też, co zrobić, abyś pozwoliła mi zostać w swoim łóżku – dodał. Z trudem panowała nad głosem.

– To by mogło kolidować…

– Przecież było ci dobrze.

– Jasne, nawet bardzo. Okazałeś się szalenie… zdolny.

– Ty też. I to jak. Podejrzewałem już wcześniej, że niezwykle seksowna z ciebie kobieta, ale i tak mnie zaskoczyłaś.

– Nic dziwnego. Po tak długiej przerwie!

– Przekonajmy się więc, jaka jesteś po paru godzinach. – Wziął od niej filiżankę, odstawił na nocny stolik. – Oczywiście w ramach eksperymentu.

– Nie wypiłam jeszcze kawy.

– Tylko nam przeszkadzała.

– Powinniśmy porozmawiać…

– Możemy rozmawiać w trakcie. – Rozpiął dżinsy, wsunął się do łóżka. – Wydajesz się bardziej uległa, kiedy jestem w tobie.

I już poruszał się w niej. Powoli, dręczące – Tak, jak to widzę – wyszeptał – jestem dla ciebie cennym nabytkiem. Przynoszę ci odprężenie.

Odprężenie? Bezwiednie wbiła paznokcie w jego barki.

– Wszystko będzie dokładnie, jak było. – Każde słowo akcentował pchnięciem. – Żadnych zobowiązań. Po prostu idziemy razem do łóżka i robimy to. Co w tym złego?

Nie była w stanie mówić. Nie potrafiła teraz zebrać myśli. Jedyne, co czuła, to szorstki dotyk dżinsów trących o uda oraz Seth w jej wnętrzu. Zagryzła wargi, kiedy przyśpieszył.

– Wszystko w porządku – szepnął. – Skoro sypiamy razem, będę w stanie skuteczniej cię ochraniać.

Jakimś cudem zdobyła się na śmiech.

– Dość kiepski argument.

– Cóż, pomyślałem sobie, że wykorzystam go jako pretekst.

– A więc znalazłeś wspaniały pretekst. – Pociągnęła go w dół, siadła na nim i uśmiechnęła się. – I rozkoszuję się nim, ile się da.

– Kawa chyba ostygła – mruknęła Kate. Leniwie wyciągnęła rękę po filiżankę.

– Miałem nadzieję, że tak będzie. Dlatego przyniosłem dzbanek. – Usiadł i wyskoczył z łóżka. – Naleję ci świeżej.

– Jesteś bardzo uczynny.

Uśmiechnął się.

– Chcę, abyś zachowała ten dobry nastrój. – Odstawił dzbanek. – I jak sobie radzę?

Aż za dobrze, pomyślała. W tej chwili nie wiedziała, czy ma przed sobą Piotrusia Pana, czy Casanovę.

– Prawdę mówiąc, znakomicie. Uśmiech zniknął mu z twarzy.

– Nie planowałem wczoraj wieczorem, że cię uwiodę.

– Po prostu tak wyszło? Usiadł na łóżku.

– Dałbym za wygraną, gdybyś powiedziała, że nie chcesz. – Skrzywił się pociesznie. – Jesteś na mnie zła?

Czuła się zbyt odprężona i zaspokojona, aby gniewać się na kogokolwiek. Przyszło jej na myśl, że to właśnie było celem jego wysiłków w minionej godzinie. Jeśli tak, to ów Piotruś Pan ma w sobie coś z podstępnego Machiavellego.

– Nie, nie jestem zła. – Upiła łyk kawy, podniosła na niego wzrok. – I wcale mnie nie uwiodłeś. Nie pozwoliłabym się nikomu uwieść. To by oznaczało bierną akceptację, a ja dokonałam świadomego wyboru. Zaofiarowałeś mi coś, czego pragnęłam. I wzięłam to.