Выбрать главу

– Powiedziałem ci przecież, że nie wiemy jeszcze, gdzie on przebywa.

– Nie staraliście się jak należy. Załóżcie podsłuch w jej pokoju.

– Próbowaliśmy wszystkiego. Drakin jest na to zbyt bystry.

– A telefon?

– Używają aparatów cyfrowych. Żeby wykonać zadanie, trzeba by całej ciężarówki sprzętu, a Ogden nie przyłoży do tego ręki, zwłaszcza teraz, kiedy wszystko zostało przez nich ujawnione.

– Na pewno znajdzie się jakiś sposób, aby uporać się z tym problemem.

– Zresztą ten hotel to drapacz chmur. Zasięg byłby…

– Chcę wiedzieć, gdzie jest chłopiec.

Blount westchnął ciężko.

– Zrobię wszystko, co w mojej mocy.

– To za mało. Znajdź go!

Wszystko układa się jak najlepiej, pomyślała Kate, obserwując senatora Migellina, który z wdziękiem zabawiał przy kawie posłankę z Iowy. Jest w tym naprawdę dobry.

Podobnie jak Seth. Przeniosła wzrok na drugi koniec tarasu, gdzie Seth rozmawiał z kilkoma członkami Senatu. Tego typu popołudniowe spotkania w wiejskiej rezydencji Migellina stały się zjawiskiem powszednim, a Seth i Migellin wykorzystywali te okazje w pełni. Z żalem przyznawała w duchu, że nie może powiedzieć tego samego o sobie. Była zbyt prostolinijna i niecierpliwa. Na szczęście zrozumiała już, że najlepsza metoda dla niej to odpowiadać na pytania dotyczące RU 2 i nie zabierać w ogóle głosu w innych sprawach. Zwłaszcza ostatnio, kiedy z coraz większym trudem panowała nad sobą.

Migellin spojrzał na nią ponad głową swojej rozmówczyni i uśmiechnął się.

Czyżby potrzebował jej obecności?

Nie, przeprosił już posłankę i zbliżał się do niej.

Zmarszczyła brwi.

– Co się stało?

– Nic. Ale pani wygląda na zdenerwowaną.

– Czuję się doskonale.

W jego wzroku widniała głęboka troska.

– Na pewno?

Była pewna tylko jednego: że musi jakoś przebrnąć przez ten dzień. Tego ranka nie otrzymała żadnej paczki i nie wiedziała, czy to dobrze, czy źle. Kiwnęła głową.

– Doceniam pańską troskę o mnie, ale wszystko w porządku. Może pan wracać do swojej koleżanki z Kongresu.

Skrzywił się.

– Musiałem złapać trochę oddechu po tym męczącym wlewaniu oleju do jej głowy. Początkujący członkowie Kongresu są twardszym orzechem do zgryzienia niż seniorzy. Nie nauczyli się jeszcze, że czasem trzeba się ugiąć, aby dobrze rozegrać swoją grę.

– Pan się nie ugina.

– Chciałbym, żeby to była prawda. Ale rzeczywiście w istotnych sprawach staram się zachowywać z godnością.

– Zdobyliśmy już jakieś głosy?

– O tak! W tym tygodniu udało mi się pozyskać Wylera i Debruka. – Delikatnie położył jej dłoń na ramieniu. – Jeszcze nic nie jest pewne, ale nasze akcje rosną.

Uśmiechnęła się.

– To samo powiedziałam Sethowi.

– On też wywiązuje się dobrze ze swojej roli. – Ścisnął jej ramię i opuścił rękę. – Ja także powinienem już wracać i wcielić się w swoją.

– Kiedy odbędzie się głosowanie nad ustawą?

– W przyszłym tygodniu. Chyba że zdołamy przesunąć termin. W następnym tygodniu! Ogarnęła ją panika. To za wcześnie. Longworth dwoi się i troi, nie daje za wygraną, podobnie jak oni. Trzeba się jeszcze sporo natrudzić, zanim będzie można zaryzykować głosowanie.

– Wiesz, że ustawa ma być głosowana w przyszłym tygodniu? – zapytała Setha, kiedy spotkali się przed lunchem.

Przytaknął.

– Migellin mi powiedział.

– I jesteś taki spokojny? Cholera, to za wcześnie.

– Może Migellin zdoła przesunąć termin. Cieszy się dużą popularnością. Nawet jego polityczni adwersarze lubią go i darzą szacunkiem.

W jaki sposób mogliby pomóc? On stoi tak mocno na ziemi jak Abraham Lincoln, a w dodatku dysponuje klasą Johna Kennedy’ego.

– Żałuję, że wciągnęliśmy go w tę sprawę. Powiedział, że to może popsuć mu karierę.

– Czyżby spóźnione skrupuły?

– Nie, RU 2 jest tego wart. Chyba po prostu nie jestem tak twarda jak Noah.

– Ależ tak, jesteś. – Musnął dłonią jej policzek. – Wytrzymaj jeszcze godzinę, potem wrócimy do hotelu. – Odwrócił się i podszedł do Migellina.

Wytrzymaj jeszcze. Uśmiechaj się. Rozmawiaj z nimi. Nie myśl o paczce, która może już czeka na ciebie w hotelu.

– Telefon do pani. – Joseph, służący Migellina, podał jej przenośny aparat.

Ciekawe, kto dzwoni. Może Tony. Albo Meryl Kimbro. Ostatnio często się z nią kontaktowała. To wcale nie musi być…

– Znalazłem go, Emily – usłyszała głos Ishmaru.

Cichy trzask w słuchawce oznaczał, że połączenie zostało przerwane.

Owładnęła nią panika. On kłamie. Po prostu ją dręczy, chce napędzić stracha.

– Och… ten dżentelmen powiedział jeszcze, że w foyer leży paczka dla pani – odezwał się Joseph. – Czy mam ją przynieść? – Oddalił się, nie czekając na odpowiedź.

Seth! Omal nie wykrzyknęła tego imienia na głos.

Seth, chodź tutaj. Pomóż mi. Powiedz, że on znowu kłamie.

Ale Seth rozmawia nadal z Migellinem. Trudno, musi do niego podejść sama.

Zanim ruszyła się z miejsca, ujrzała ponownie Josepha. Zbliżał się uśmiechnięty, z paczką w ręku. Taki sam papier. Czerwone i białe pasy, złote gwiazdy.

Zamarła w bezruchu, wpatrywała się w paczkę jak zahipnotyzowana.

Świat przestał dla niej istnieć, otaczała ją teraz głucha cisza. Wszyscy wokoło poruszali się jakby w zwolnionym tempie. Joseph, nadal uśmiechnięty, podał jej paczkę.

Seth podniósł wzrok, spoglądał na nią. Jego oczy zogromniały na widok paczki. Ruszył w jej stronę.

– Kate, nie…

Nie słyszała go. Pudło. Musi je otworzyć. Wyciągnęła rękę, uniosła wieczko.

Włosy. Krew. Miękkie, jedwabiste kasztanowate włosy. Nieduży kosmyk.

Joshua!

Duszący lęk strącił ją w bezdenną ciemność.

– Niech to diabli! Wracaj, słyszysz? Seth. Ostry, twardy głos Setha.

– Kate, obudź się, natychmiast!

Głos zabrzmiał tak sugestywnie, że otworzyła oczy. Miał twarz skrzywioną z bólu, oczy błyszczały. Na pewno stało się coś złego. On cierpi. Powinna spróbować… Joshua! Ponownie zamknęła oczy, mocno, jak najszczelniej. Nie patrz na nic. Nie patrz…

– Kate, to nie Joshua.

Kłamie. Widziała na własne oczy…

– To nie był twój syn, przysięgam. – Wetknął jej słuchawkę do ręki. – Joshua czeka przy telefonie. Porozmawiaj z nim. – Przytknął aparat do ucha. – W porządku, nic nie mów, tylko słuchaj.

– Mamo, co się stało? Seth powiedział, że zrobiło ci się niedobrze. Głos Joshuy. To jakiś cud.

– Joshua? – wyszeptała.

– Mamo, przestraszyłaś mnie. Masz taki dziwny głos. Co się stało? Odruchowo przełknęła ślinę.

– Nic, nic. Po prostu stęskniłam się za tobą. A co u ciebie? Wszystko w porządku?

– Jasne. Ale trochę się nudzę. Kiedy stąd wyjdziemy?

– Mam nadzieję, że już wkrótce. – Boże! Łzy ściekały jej po twarzy, głos się łamał. Mówiła z coraz większym trudem. Odnalazła wzrokiem Setha, czym prędzej oddała mu aparat.

Słyszała, jak mówi coś do słuchawki. Po chwili wsunął aparat do futerału i zwrócił się do niej:

– No jak, wierzysz już? Przytaknęła.

– Nie mogłam uwierzyć…

– Cśś, spróbuj się odprężyć.

Rozejrzała się po pogrążonej w półmroku sypialni.

– Gdzie jesteśmy?

– Nadal u Migellina. Byłaś nieprzytomna całe cztery godziny.

– Ta okropna…

– Nie myśl już o paczce.