Выбрать главу

– Był w niej kosmyk włosów. Joshua ma…

– Wiem. To dziecko było młodsze od Joshuy, ale miało bardzo podobne włosy. – Jego głos stwardniał. – Niech go piekło pochłonie.

– Zabił jakieś małe dziecko tylko dlatego, że chciał mnie przerazić? – Nie była w stanie uwierzyć, że może istnieć ktoś aż tak zły. Chociaż właściwie nie powinna być zaskoczona. Nie po tym, jak dowiedziała się, kim jest Ishmaru.

– Mogę zostawić cię na chwilę samą? Migellin rozmawia na dole z policjantami. Oni czekają na zeznanie, a on robi wszystko, aby nie niepokoili cię teraz. Może uda mi się ciebie zastąpić.

– W porządku, idź. Dziękuję. Ścisnął mocno jej dłoń i wstał.

– To nie potrwa długo. Spróbuj się zdrzemnąć.

Żadna sztuka, pomyślała sennie. Czuła się jak po otrzymaniu ciosu w głowę. Zresztą, jeśli nie zaśnie, znowu opadną ją myśli o zawartości paczki, o nieszczęśliwych rodzicach tamtego zamordowanego dziecka. A do tego nie jest jeszcze gotowa. Woli poleżeć, wyobrażając sobie, że razem z Joshuą grają znowu w baseball na podwórku za domem. To były przyjemne chwile, niestety, wydają się teraz tak bardzo odległe! Joshua…

Spała jeszcze, kiedy dwie godziny później Seth wrócił do pokoju.

Stał długo przy łóżku, patrząc na nią. Z pewnością potrzebowała tego snu. Na jej twarzy nadal rysowały się napięcie i lęk. Uświadomił sobie, że nie widział jej jeszcze naprawdę odprężonej. Nic dziwnego. Od pierwszej chwili, kiedy się poznali, zagrożenie i strach towarzyszyły im nieprzerwanie.

Odegnał od siebie falę tkliwości i podszedł do okna. Nie chciał takiego obrotu spraw. Nie chciał doświadczać bolesnej troski. Nie chciał tkliwości. I z całą pewnością nie chciał więzów, które połączyły ich oboje.

To jego wina. Od samego początku zdawał sobie sprawę, że będzie znaczyła dla niego zbyt wiele, a jednak brnął w to dalej. Nie obchodziło go nawet, iż ona nigdy nie zechce więcej, niż istnieje między nimi obecnie.

Ciesz się chwilą.

Tak, jasne. I co teraz?

Muszę przestać się zadręczać sprawami ducha i skoncentrować się na swojej pracy, a więc na zapewnieniu jej bezpieczeństwa, pomyślał zniecierpliwiony. Muszę też polegać w większym stopniu na intuicji i przeczuciach, tak jak przywykłem od dawna. Powziąwszy to postanowienie, odwrócił się do wyjścia. Zejdzie na dół i porozmawia jeszcze z Josephem, zanim zawiezie Kate z powrotem do hotelu.

Na progu zerknął za siebie i znowu poczuł błogą i gorzką zarazem falę tkliwości.

Śpij dobrze i wypoczywaj, Kate.

14.

Do hotelu dotarli dopiero o trzeciej nad ranem. Mimo usilnych starań Setha policjanci nie opuścili domu Migellina, dopóki Kate nie wstała. Czekali na jej zeznania. Okazywali jej wprawdzie wiele współczucia, pytania jednak, jakie zadawali, były bezlitosne.

– Jesteś bardzo milczący. – Cisnęła torebkę na kanapę w salonie, zsunęła z nóg pantofle na wysokich obcasach.

– Rozmyślałem.

– Wezmę prysznic, a potem pójdę do łóżka. – Skierowała się do sypialni. – Kto by się spodziewał, że po tylu godzinach snu nie będę jeszcze…

– Zaczekaj.

Zerknęła na niego przez ramię. Wyraz jego twarzy sprawił, że odwróciła się powoli i spojrzała bacznie.

– O co chodzi?

– Przeczucie. Po prostu przeczucie. Ale może nieprędko położymy się spać.

Zamarła.

– Jakie przeczucie?

– Pomyślałem sobie, że to trochę dziwne: dlaczego Ishmaru wystawił swój ostatni dramat na scenie u Migellina zamiast w hotelu? Przecież aby dostarczyć paczkę na wieś, a nie na adres w mieście, trzeba więcej zachodu.

– Do czego zmierzasz?

– On wiedział, jakie to zrobi na tobie wrażenie. I że będę musiał dzwonić do Joshuy.

– Co z tego?

– Chodzi o telefon. Połączenie z użyciem aparatów cyfrowych trudno namierzyć, jeśli ma miejsce w terenie gęsto zaludnionym. Co innego na wsi.

– Mówiłeś przecież, że trzeba by całej ciężarówki sprzętu specjalistycznego, żeby zlokalizować takie połączenie.

– Rozmawiałem w tej sprawie z Josephem. Niemal przez cały dzień przy słupie telefonicznym w pobliżu domu Migellina stał zaparkowany duży samochód telekomunikacyjny jakiejś firmy. – Urwał. – Zadzwoniłem tam, ale zaprzeczyli, jakoby wysyłali ostatnio swoich ludzi w te okolice.

Znowu dała o sobie znać uśpiona już panika. A już myślała, że koszmar zniknął.

– Chcesz powiedzieć, że Ishmaru zna teraz miejsce, gdzie ukrył się Joshua? – szepnęła.

– Nie, rozmowa trwała za krótko. Wątpię, aby ktoś mógł ją namierzyć, nawet gdyby dysponował najnowocześniejszym sprzętem.

– Ale nie możesz tego zagwarantować.

– Zaalarmowałem już Rimilona. – Wytrzymał jej spojrzenie. – I pojadę tam jeszcze dziś.

– Jadę z tobą. – Włożyła z powrotem pantofle. – Dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej?

– Bo może jedziemy tam niepotrzebnie.

– To nieistotne.

– A jeśli jedziemy, ryzykujemy, że ktoś może nas śledzić. Kryjówka przestanie być bezpieczna.

– Co za różnica? I tak nie czułabym się nigdy pewnie, kontaktując się z Joshuą i Phyliss. A jednak musimy to sprawdzić, w przeciwnym razie najbliższe dni byłyby dla mnie nie do zniesienia. Wolę już mieć syna tu, przy sobie, gdzie mogę go ochraniać. Nie zniosłabym dłużej tej niepewności.

– Ani ja. W porządku, spakuj najpotrzebniejsze rzeczy, zadzwoń do obsługi parkingu i każ podstawić samochód. Ja tymczasem zobaczę, czy uda się wynająć helikopter. – Uśmiechnął się. – Jedziemy po twego syna.

– Zagramy w ping-ponga? – zapytała Phyliss. Wstała od stołu i zebrała tekturowe talerze.

Joshua apatycznie pokręcił głową.

– W warcaby?

– I tak zawsze wygrywasz. Uśmiechnęła się.

– Właśnie dlatego lubię grać.

Joshua wstał, przeszedł do salonu i rzucił się na kanapę.

Phyliss obserwowała go, marszcząc brwi. Coś wydawało jej się nie w porządku. Chłopiec był cały dzień wyjątkowo milczący, nawet jeszcze przed rozmową z Kate, a teraz leżał zupełnie osowiały. Nigdy przedtem nie zachowywał się w ten sposób. Z pewnością pobyt w schronie nie mógł wpływać dodatnio na jego nastrój, ale chłopiec był z natury bardzo pogodny i kontaktowy.

Phyliss wrzuciła talerze do kosza i wróciła do salonu.

– Co byś powiedział na partię pokera? – zapytała, siadając obok niego. – Nie bądź taki, nie pozwól mi się zanudzić.

Nie odpowiedział.

– Jak myślisz, co teraz robi mama? – zapytał wreszcie.

– To, czym się musi zajmować.

– Wydawało mi się, że jest przerażona. A jeżeli Ishmaru trafił na jej trop?

– Przecież Seth mówił, że wszystko w porządku.

– Może kłamał.

Jej niepokój wzrósł. Do tej pory Joshua nie pozwalał powiedzieć złego słowa o tamtym.

– Dlaczego miałby kłamać?

– Nie wiem. Powinienem mu pomóc zamiast siedzieć w tym schronie.

– I zostawić mnie samą? Ja też potrzebuje twojej pomocy.

– Nie powinienem tu siedzieć… – powtórzył.

Zachowywał się jakoś dziwnie, ospale.

Nie, nie wolno wyciągać pochopnych wniosków. Oby jej się to wszystko tylko wydawało. Miała taką nadzieję. Przytuliła go mocno.

– Może wkrótce stąd wyjdziemy… – Boże! Jego głowa, wsparta o jej ramię, jest rozpalona jak piec!

– Babciu, powinienem pomóc Sethowi…

– Później – szepnęła. – Teraz odpocznij.

Japoński odźwierny uśmiechnął się szeroko, kiedy Seth i Kate wyszli z hotelu.

– Taksówka?

– Nie, czekamy na… O, już jest. – Seth machnął ręką na młodego parkingowego, który podjechał ich autem.