Выбрать главу

O, samochód państwa. – Odźwierny odebrał od Kate neseser i podszedł z nią do auta. Otworzył tylne drzwiczki i wsunął neseser do środka, na podłogę, po czym skłonił się nisko. – Mam nadzieję, że zawitacie państwo znowu do „Summit”. Gościć państwa to prawdziwa przyjemność.

Seth wcisnął mu banknot do ręki, następnie usiadł za kierownicą. Odźwierny kłaniał się nadal z przymilnym uśmiechem, mimo iż samochód wyjechał już na ulicę.

– Kiedy zajedziemy na miejsce? – zapytała Kate.

– Za kilka godzin. Dobrze, że będziemy mogli wylądować potem gdzieś na polu, nie bezpośrednio przy schronie.

– Czy oni będą w stanie śledzić nasz lot?

– Może tak, może nie. Przedstawię fałszywy plan lotu. Może to poskutkuje.

Chang Yokomoto przezornie starał się nie dotknąć automatu telefonicznego białym galonem na rękawie swojego uniformu odźwiernego.

– Odbierasz ich?

– Nawet bardzo wyraźnie i głośno. Przyczepiłeś pluskwę do auta?

– Nie, do nesesera. Nie zgub ich.

– Nie ma obawy. Przekaźnik ma wyjątkowo dużą moc.

Kto by pomyślał! Takie malutkie urządzenie! Dobra technologia to naprawdę wspaniała rzecz.

– Nie zapomnisz wspomnieć o mnie panu Blountowi?

– Dostaniesz swoją forsę.

Tak ewidentny brak taktu upoważniał do powstrzymania się od odpowiedzi. Yokomoto odwiesił słuchawkę.

– Od dłuższego czasu próbuję się z tobą skontaktować – powiedział Rimilon, kiedy Seth zeskoczył z helikoptera na ziemię.

– Nie mogliśmy używać telefonu. Co się stało?

– Nic poza tym, że dzieciak się rozchorował. To było najłatwiejsze zadanie, jakie otrzymałem kiedykolwiek od ciebie.

– Joshua zachorował? – Kate nie ukrywała przerażenia. – Co mu jest?

– Nie mam pojęcia. Pani Denby wyszła do mnie na górę i poprosiła, abym do was zadzwonił. Wyglądała na przestraszoną.

Kate biegła już w stronę ukrytego wejścia. Usłyszała jeszcze głos Setha:

– Sprawdź helikopter, zobacz, czy nie ma czegoś podejrzanego.

Może jakieś pluskwy, urządzenia naprowadzające czy coś w tym rodzaju.

– Myślisz, że ktoś was śledził? – zapytał Rimilon.

– Sprawdź. Nie chcę ryzykować! – zawołał Seth w biegu. Dogonił Kate. – Nie przejmuj się. Dzieci często chorują.

– Joshua był zawsze zdrów jak ryba. Dlaczego miałby zachorować właśnie teraz? Dziwny zbieg okoliczności. A jeśli Ishmaru…

– Kate, bądź rozsądna. Ishmaru nie ma z tym nic wspólnego, chyba że potrafiłby przerzucić zarazki przez stalowe drzwi.

– Nie chcę być rozsądna! – zawołała zrozpaczona. – Mój syn jest chory.

Phyliss czekała już na nich przy drzwiach.

– Dzięki Bogu! Nie czuje się gorzej, tylko nadal ma wysoką temperaturę. Nie chciałam was niepokoić, ale naprawdę nie wiedziałam, co robić. Nie mogę zbić gorączki. Od pięciu godzin robię mu chłodne okłady.

– Przynieś mi moją torbę lekarską. – Kate pobiegła do sypialni chłopca.

Był bardzo blady, ale ciało miał rozpalone. Usiadła obok niego na łóżku.

– Jak się czujesz, kochanie? – szepnęła.

– Niedobrze – odparł chrypliwie.

– To przejdzie. Wyleczymy cię szybko. Chłopiec spojrzał na stojącego za nią Setha.

– Byłem tu cały czas. Opiekowałem się babcią.

– Wiem. – Seth podszedł bliżej. – Teraz my zajmiemy się tobą. Trzymaj się, chłopie.

– Boli mnie głowa…

– Mam coś na to. – Kate otworzyła swoją torbę lekarską, którą Phyliss postawiła na łóżku. – Ale najpierw cię zbadam, dobrze?

Skinął głową i zamknął oczy.

– Boli mnie kark…

– Co to może być? – zapytała Phyliss, kiedy Kate wyszła z sypialni.

Nie wiem. Niepokoi mnie ten ból w karku. Ale bez badań trudno coś powiedzieć – Szpital? – zapytał Seth.

Przytaknęła.

– Jak najszybciej. Pobrałam próbki krwi. Gdzie jest najbliższy szpital?

– W White Sulphur Springs. Piętnaście minut helikopterem.

– Musimy tam polecieć.

– Wezmę chłopca. – Seth skierował się z powrotem do sypialni. – Pojedziesz z nami, Phyliss. Nie chcę zostawiać cię tu samej.

– I tak bym się na to nie zgodziła. Ale co się zmieniło? Przecież siedzę tu od tygodni.

– Rzeczywiście coś się zmieniło.

– O czym on mówi? – zwróciła się do Kate Phyliss.

– Byliśmy śledzeni. Może nawet ktoś podążał za nami.

– Boże! – Phyliss potrząsnęła głową. – Tak mi przykro z powodu Joshuy.

– To nie twoja wina. – Kate podała jej płaszcz. – Opuszczacie to miejsce już na dobre.

Phyliss odetchnęła z ulgą.

– Dzięki Bogu! Czułam się jak żywcem pogrzebana. Ale Joshua był wspaniały.

– Ty też.

Seth wyniósł z sypialni Joshuę opatulonego kocem.

– Idziemy. Otwórz drzwi, Phyliss.

Rimilon czekał na nich przed helikopterem. W ręku trzymał mały metalowy przedmiot.

– Ktoś przyczepił to do nesesera. Przekaźnik dużej mocy.

– Nie zauważyłeś nikogo?

Rimilon pokręcił głową.

– Jak dotąd, nikogo. Tunel jest chyba bezpieczny. Dokąd się wybieracie?

– Do szpitala w White Sulphur Springs. – Podał chłopca Kate. – Zostań tu parę godzin. Miej oczy szeroko otwarte. Potem spotkasz się z nami.

Rimilon stał, czekając na start. Po chwili helikopter wzbił się w górę. Silny wiatr wzniecony przez wirujące śmigła zwichrzył mu przerzedzone już włosy, czyniąc z nich istne ptasie gniazdo.

– To zapalenie opon mózgowych – powiedziała Kate, wchodząc do poczekalni. – Będzie dostawał antybiotyki. Niedługo wyzdrowieje.

– Jak, u diabła, nabawił się zapalenia opon mózgowych? – zdziwił się Seth.

Kto wie? Okres wylęgania wirusa jest zmienny. Może trwać dni, tygodnie, nawet miesiące. – Dopiero teraz poczuła, że nogi ma jak z waty. Opadła bezwładnie na krzesło. – Mieliśmy i tak wiele szczęścia. Choroba mogła przybrać znacznie groźniejszą formę.

– Jak myślisz, ile to potrwa? – zapytała Phyliss.

– Przypadek wydaje się dość lekki… Parę tygodni… Ale za dzień lub dwa będzie już chyba mógł wyjść ze szpitala. – Ręka drżała jej silnie. – Tak bardzo się bałam…

– Dzieci chorują czasem – zauważyła Phyliss.

To samo powiedział przedtem Seth. Tak jakby ona o tym nie wiedziała.

– Ale myślałam… Nic nie idzie tak jak trzeba. Wszyscy wokół mnie…

Nie, nie wypowie tego słowa. Nie mogłaby, żeby nie kojarzyć tego z Joshuą. Odwróciła się do Setha.

– I co robimy? W jaki sposób zapewnimy im teraz bezpieczeństwo?

– Będę musiał nad tym popracować.

– Działaj szybko. – Zamknęła oczy. Boże, zachowuje się jak jędza, a przecież Seth jest naprawdę wspaniały. – Przepraszam. Wiem, że robisz, co tylko możliwe. Po prostu panicznie się boję, że…

– Potrzebujesz trochę snu – przerwał jej Seth. – Nikt z nas nie opuści tego szpitala. Postaram się, aby dali tu wam pokój, tobie i Phyliss. Rimilon zostanie w holu na straży.

– A ty?

– Ja będę z Joshuą.

– Nie, to zadanie dla mnie – sprzeciwiła się.

– Będziesz mu potrzebna trochę później.

– Oszalałeś? Nie widziałam go od tygodni, poza tym jest chory. Zrezygnowany podniósł ręce do góry.

– Dobrze, niech będzie. W takim razie pójdę z tobą.

– To zbyteczne. On będzie spał.

– Może tak, może nie. W każdym razie wolę być przy tobie.

Dopiero o świcie Seth zdołał przekonać Kate, że może już odejść od łóżka syna – i to tylko dzięki temu, że postanowiła wstąpić do laboratorium, aby sprawdzić, dlaczego nie otrzymała jeszcze wyników ostatnich badań krwi.