Выбрать главу

Seth skinął powoli głową.

Na twarzy Blounta pojawił się cień satysfakcji.

– Wiedziałem, że człowiek z pańskim charakterem zdoła dostrzec płynące z takiego układu korzyści.

– Chciał pan pewnie powiedzieć: człowiek bez charakteru, nieprawdaż? – Seth wzruszył ramionami. – Jeszcze niczego nie obiecuję. Muszę mieć czas do namysłu. Jak się z panem skontaktować?

Blount podał mu wizytówkę.

– Oto numer mojego prywatnego telefonu w biurze Ogdena.

– To nie jest numer w Seattle.

– Nie. Ogden wynajmuje dom w Wirginii. Chciał w tak krytycznej sytuacji pozostać blisko Waszyngtonu.

Seth wsunął wizytówkę do kieszeni dżinsów i otworzył drzwi do pokoju Joshuy.

– Ufam, że dopóki nie podejmę decyzji, nie zdarzą się następne incydenty w rodzaju tego z Noahem Smithem?

– To była sprawka Ishmaru. Prawdę mówiąc, Ogden nie był niezadowolony z takiego obrotu sprawy. Przynajmniej do czasu, kiedy zorientował się, że śmierć Smitha nie przyniosła mu żadnych korzyści. Zwłaszcza teraz, gdy staliście się osobami publicznymi, Ogden nie chce dalszych męczenników. To by mu przysporzyło zbyt wiele szkodliwej reklamy.

– A czego pan chce?

– Chcę mieć klinikę w Szwajcarii. Myśli pan, że działałbym na własną szkodę?

– Musiałem się upewnić. – Seth uśmiechnął się. – Z pewnością jeszcze się z panem skontaktuję, mister Blount.

– Będę czekał. – Blount odwrócił się i ruszył korytarzem w stronę wind.

Kiedy drzwi windy zasunęły się za nim, uśmiech zniknął z twarzy Setha.

– Sukinsyn! – Szybkim krokiem podszedł do Rimilona, który stał oparty plecami o ścianę. – Zostań tu. Nie wpuszczaj nikogo do chłopca.

– Nikogo? A co z pielęgniarkami albo…

– Nikogo – powtórzył Seth. Już biegł przez hol. Kate. Ishmaru wie, gdzie oni są. Może zakradł się już do szpitala?

Kate poszła do laboratorium. Gdzie ono się mieści, do diabła?!

Kate nie była w laboratorium. Stała w pokoju pielęgniarek, rozmawiając z przełożoną.

Zwróciła na Setha spłoszony wzrok.

– Obudził się? Właśnie…

– Ishmaru wie, gdzie jesteśmy. Krew odpłynęła jej z twarzy.

– Skąd wiesz?

– Powiem ci później. Nie kręć się już po szpitalu, wracaj natychmiast do pokoju Joshuy.

A dokąd, twoim zdaniem, miałabym iść? – Wybiegła na korytarz. Boże, tyle tu ludzi, wchodzą i wychodzą… Czy w pokoju Joshuy są okna? Nie mogła sobie przypomnieć. Tak, jedno okno. I nie ma wyjścia awaryjnego na wypadek pożaru. Rimilon powitał ją uśmiechem.

– Wszystko w porządku, nie ma powodów do obaw. Przed chwilą tam zajrzałem.

Muszę mieć bardzo wystraszoną minę, pomyślała.

Joshua spał.

Czy to na pewno sen?

Odetchnęła z ulgą, widząc miarowe falowanie kołdry.

– Zostań przy nim – szepnął Seth. Stał tuż za nią. – Wyjdę na chwilę. Powiadomię strażników i spróbuję znaleźć…

Telefon na nocnym stoliku zadzwonił. Drgnęła gwałtownie.

– Chryste! – Seth wyciągnął rękę do aparatu.

– Nie! – Ubiegła go, gorączkowo chwyciła słuchawkę.

– Jak on się czuje, Emily? Jest ciężko chory?

Strach wziął w niej górę nad wszystkimi innymi uczuciami.

– Niech cię diabli! – krzyknęła. – Zostaw mego syna w spokoju!

– Czy ubawił cię mój drobny żarcik w domu Migellina? Przyznasz chyba, że ten kosmyk włosów dobrałem bez zarzutu. Czy wiesz, że spędziłem aż trzy dni przed szkołą podstawową, zanim udało mi się znaleźć chłopca o takim samym kolorze włosów? Do złudzenia podobne, czyż nie?

– Zostaw… go… w spokoju.

– Tak, oczywiście, zostawię go w spokoju… na razie. Chciałem, abyś cierpiała. I osiągnąłem swój cel. Myślę, że nasza walka okaże się znacznie przyjemniejsza, jeśli umierając będziesz wiedziała, iż nie możesz uchronić swego syna przed śmiercią. To spotęguje twój ból, a także wolę życia. Nie, najpierw umrzesz ty, potem on. Tak właśnie to zaplanowałem. – Umilkł na chwilę. – Ale przed naszą walką muszę przeżyć jeszcze jedną chwilę triumfu. To będzie człowiek, który coś dla ciebie znaczy. Wpędziłaś mnie w zbyt wiele kłopotów.

– A więc przyjdź po mnie!

– Najpierw muszę ułożyć dokładny plan. Pozbawiłaś mnie moich stróżów, ale jeśli cię zniszczę, i tak będę w stanie powstrzymać sny. Wiem, że pomagasz im dotrzeć do mnie.

– Jesteś szalony.

Na tyle szalony, że zdołałem cię zmusić, abyś tańczyła tak, jak ci zagram. Było mi nawet przyjemnie, ale nadeszła wreszcie pora na przeżycie triumfu. Zgadnij, kogo wybrałem? Odłożył słuchawkę.

– Co powiedział? – zapytał Seth.

– Chce przeżyć chwilę triumfu, ale nie chodzi mu jeszcze o Joshuę.

– Nerwowo oblizała wargi. – Bo nie nadeszła jeszcze jego pora. Kazał mi zgadnąć, kogo… – Spojrzała na niego i nagle szepnęła przerażona:

– O Boże, Phyliss!

– Niech to szlag! – Seth wybiegł z pokoju.

Pobiegła za nim co sił.

Phyliss leży tam sama, śpi, jest zupełnie bezbronna.

Byli do tego stopnia zaabsorbowani sprawą bezpieczeństwa Joshuy, że zapomnieli, do czego zdolny jest Ishmaru.

Obyśmy nie zjawili się tam za późno, modliła się w duchu. Nie Phyliss…

Korytarz zakręcał. Jeszcze dwa pokoje.

Seth pierwszy wpadł do środka, zapalił światło.

– Phyliss!

Otworzyła oczy i ziewnęła.

– Już pora wstawać? Jak Joshua?

Kate oddychała tak szybko, że z trudem wykrztusiła jedno słowo:

– Lepiej.

– To dobrze. Teraz moja kolej. Posiedzę przy nim, ale najpierw wezmę prysznic. – Usiadła na łóżku, opuściła nogi na podłogę i nagle zmarszczyła brwi. – Seth, dlaczego patrzysz na mnie tak dziwnie?

Odchrząknął.

– Właśnie pomyślałem sobie, że wspaniale wyglądasz.

– Bzdura! Żadna kobieta w moim wieku nie wygląda wspaniale z rana. Wiesz, dobrze się składa, że jesteśmy w szpitalu. Bo ty nie czujesz się chyba najlepiej. – Drzwi łazienki zamknęły się za nią.

Seth otrząsnął się.

– Cholera, zląkłem się tak bardzo, że nie byłem w stanie zebrać myśli… – Urwał, widząc, że Kate sięga po coś ręką do poduszki Phyliss.

W odległości zaledwie kilku cali od miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą spoczywała głowa Phyliss, leżała teraz kartka papieru. Nie ona, Emily. Nie tym razem. Zgaduj dalej.

W poczekalni Seth podał Kate filiżankę kawy, po czym usiadł naprzeciw niej.

– Jak się czujesz?

– A jak myślisz? – Zadrżała i czym prędzej upiła łyk gorącego napoju. Wyglądało na to, że nie może się pozbyć uczucia chłodu. – Umierałam ze strachu.

– Ja też.

– Skąd wiedziałeś, że był tu Ishmaru?

– Miałem gościa. – Opowiedział o wizycie Blounta, nie opuszczając żadnego szczegółu. – Nieźle, co? – zakończył z uśmiechem.

Jego podniecenie wywołało w niej jakieś nieprzyjemne uczucie.

– Nie, do diabła! Nie zrobisz tego!

Uśmiech na jego twarzy zgasł.

– Chodziło mi o to, że może Blount nie kłamał, mówiąc, iż na razie Ishmaru zostanie wyłączony z gry. Nie miałem na myśli tej kliniki Blounta. Obiecałem ci przecież, że w sprawie RU 2 możesz na mnie liczyć.

– Tak, wiem, ale…

– Ale myślałaś, że ułożę się z mordercami Noaha? – Jego dłoń na filiżance zacisnęła się kurczowo. – Na miłość boską, naprawdę masz o mnie tak złe zdanie?

– Czasem trudno cię rozgryźć – szepnęła. A jednak zdołała już rozgryźć go na tyle, że wiedziała, iż czuje się teraz zraniony.

– Podobno każdy człowiek daje się poznać najlepiej tej osobie, z którą sypia – mruknął Seth z goryczą w głosie. – Może powinienem wejrzeć głębiej w motywy swojego działania. Niewykluczone, że jestem gorszy, niż przypuszczałem.