Выбрать главу

– Ja też – mruknął wreszcie. – Powiedziałem ci już, że nie znoszę, jak się mnie odrzuca. Robię wtedy wszystko, co tylko możliwe, aby do tego nie dopuścić. – Zdjął ręce z jej ramion, skierował się do swojej sypialni. – Zgoda, będę grzeczny i posłuszny. Pójdę do swojego pustego łóżka i pozwolę ci spać w twoim. Będę się uśmiechać i udawać, że nic złego się nie stało. Ale na tym nie koniec, nie łudź się. Nie pozwolę na to. Za miesiąc znajdę się znowu w twoim łóżku.

Zaprzeczyła ruchem głowy.

– To nie miało trwać wiecznie. Też tego nie chciałeś.

– Nie mów mi, czego ja chcę. – Zatrzasnął za sobą drzwi. Drgnęła silnie, jakby ją uderzył. Ta burzliwa reakcja przeraziła ją.

Do tej pory nie miała okazji zetknąć się tak bezpośrednio z mrocznym, pełnym furii zachowaniem.

Czuła się nie tylko przerażona, ale także winna i samotna.

Bardzo samotna.

Przed snem zmusiła się do przeczytania książki o wojownikach. Nie mogła zwlekać dłużej. Ishmaru zbliża się nieubłaganie, a więc trzeba zwalczyć lęk i znaleźć dzięki tej lekturze coś, co mogłoby się okazać jego słabym punktem.

I po raz pierwszy, odkąd ona i Seth zostali kochankami, koszmar powrócił.

Obudziła się zadyszana, zlana potem, zapłakana.

Seth!

Ale Setha nie było przy niej.

Był za to Ishmaru. Wtargnął w jej sen, tak jak już wcześniej wtargnął w jej życie.

Jednak nie chodziło mu o nią.

Tropił Setha.

Ktoś, kto znaczy dla ciebie wiele. Zgadnij, kogo wybrałem?

Jakoś nie przyszło jej dotąd na myśl, że niebezpieczeństwo mogłoby zagrażać Sethowi. Seth jest silny, sprytny, groźny dla przeciwnika.

Ale Noah też był silny i bystry.

Zapragnęła nagle wbiec do sypialni Setha, być przy nim, osłonić go w razie potrzeby.

Nie pozwól mu zbliżyć się do siebie bardziej niż dotychczas.

Przestań się trząść. Seth potrafi skuteczniej zadbać o swoje bezpieczeństwo niż Noah. Spij wreszcie.

Zgadnij, kogo wybrałem…

Blount był z siebie bardzo zadowolony.

Dobrze ocenił tego Drakina. To tylko kwestia czasu, kiedy ten facet znajdzie się po jego stronie.

A razem z nim napłyną pieniądze i władza.

Nucąc coś pod nosem, otworzył drzwi biura i wszedł do środka. Zawsze przychodził dwie godziny wcześniej niż Ogden, który zjawiał się dopiero około dziesiątej. Taka taktyka miała podwójną zaletę: jego pilność robiła duże wrażenie na szefie, a poza tym miał dwie godziny na swobodne przeglądanie dokumentów przechowywanych w szufladzie Ogdena.

Wszystko wskazywało jednak na to, że tego typu wybiegi wkrótce przestaną być mu potrzebne. Zbliżał się do celu. Będzie miał Drakina i również współpraca z Ishmaru układa się pomyślnie.

Tak, był bardzo zadowolony z rozwoju sytuacji. Podniósł słuchawkę. Nadeszła pora, aby sprawdzić jeden, ostatni już szczegół…

15.

Z pewnością przyjdzie do altany. Blount powiedział, że on zawsze obserwuje zachód słońca z altany na wzgórzu, kiedy przebywa w swojej wiejskiej rezydencji. Gdyby informacja tego palanta okazała się fałszywa, zapłaci za to, gdyż on nie ma teraz czasu na tropienie kogokolwiek. Ma rezerwację na lot do Oklahomy o dziewiątej.

W innych okolicznościach to, co miał zrobić, byłoby czystą przyjemnością. Widywał już Migellina w telewizji i ten człowiek zrobił na nim spore wrażenie; wyglądało na to, że posiada silną duszę. Na pewno ma duszę wojownika. W przeciwnym razie Blount nie pragnąłby pozbyć się go.

Obserwował gości, którzy rozchodzili się stopniowo. Emily i Drakin wyszli ostatni. Migellin uśmiechał się do niej, ona zaś spoglądała na niego z sympatią.

A teraz wspina się wreszcie na wzgórze.

Szybciej. Pośpiesz się. Czekam na ciebie.

Miał na sobie szary sweter, wiatr mierzwił mu włosy. Wyglądał na odprężonego, zadowolonego z siebie.

Ishmaru poczuł nagle, że i on jest z siebie zadowolony.

Migellin znaczy dla Emily wiele. Poza tym to silny człowiek. Będzie walczył. Konfrontacja z kimś takim jest warta zwłoki, a w ostatecznym rozrachunku nastąpi i tak to, co zwykle.

Moment triumfu.

– Jak się czujesz? – Kate weszła do pokoju Joshuy i usiadła na jego łóżku.

Spojrzał na nią naburmuszony.

– Babcia nie pozwala mi wstać. A czuję się dobrze.

– Poczekaj do jutra.

– Co za różnica: dziś czy jutro?

– Różnica dwudziestu czterech godzin. A teraz przestań wydziwiać i opowiedz, co porabiałeś, kiedy byliśmy u senatora.

Ruchem głowy wskazał na stojącą przy łóżku gitarę.

– Ćwiczyłem melodię do „Tam, w dolinie”. Jestem już w tym dobry. – Ożywił się nagle. – Chcesz posłuchać?

– Jasne. – Podała mu gitarę i wstała. – Zaczekaj, pójdę po Setha. Jestem pewna, że i on zechce posłuchać, jak grasz.

– Już mu zagrałem. Przyszedł tu przed obiadem. – Skupiony zmarszczył czoło, koncentrując się na strunach. – Obiecał, że jutro nauczy mnie innej piosenki. Może „Yankee Doodle”.

Skuliła się na krześle, obserwując go. Dzięki Bogu, dzieci są tak cudownie prężne i odporne. Radzą sobie lepiej z przeciwnościami losu niż dorośli. Proszę, oto przykład: siedział w zamkniętym pomieszczeniu, a jednak nauczył się grać na gitarze. Przypomniała sobie przeczytany niegdyś „Pamiętnik Anny Frank” z okresu okupacji hitlerowskiej w Holandii. Wtedy też była pod wrażeniem. Nawet w tych okropnych czasach pogardy życie toczyło się dalej. Tak jak teraz w wypadku Joshuy, którego wolność została też w pewnym sensie ograniczona.

Joshua spojrzał na nią.

– Czy ty w ogóle słuchasz?

– Każdego akordu. Grasz jak prawdziwy muzyk. Uśmiechnął się, uderzając w struny.

– Będę nim.

Oparła głowę o poduszkę, wsłuchując się w melodyjne dźwięki. Spokój. Miłość. Poczucie wspólnoty i bliskości. Tak jak dawniej, zanim to wszystko się zaczęło. Jak w oku cyklonu.

No cóż, trzeba z tym żyć.

Cieszyć się chwilą.

– Migellin nie żyje – poinformował Tony, kiedy Seth otworzył mu drzwi. – Jego żona znalazła go wieczorem w altanie.

– Jak zginął?

– Od noża. Obok niego leżała kartka z napisem: To samo spotka wszystkich pogan, którzy chcą ingerować w boski, naturalny porządek rzeczy.

Kate spoglądała na nich wstrząśnięta.

– Ishmaru? – zapytała Setha.

– Prawdopodobnie. Albo Ogden opłacił któregoś z fanatyków, aby to zrobił.

– Sam w to nie wierzysz.

– Nie, ale miałem nadzieję, że ty uwierzysz. Ogden nie chciał już męczenników, a martwy Migellin też rzucałby na niego spory cień.

– Rzucał spory cień także za życia. – Starała się mówić spokojnym głosem. – Chyba nie musimy zgadywać, czyja to sprawka. Ishmaru chciał, aby to był Migellin.

Seth spojrzał na Tony’ego.

– Co mówi policja?

– Na razie niewiele. W domu roi się teraz od agentów FBI i CIA. Senator o renomie Migellina mógł przecież stać się celem dla terrorystów. – Umilkł na moment. – Ale tekst z tej kartki przedrukuje cała prasa. Nie wiem, czy to dobrze dla nas, czy źle.

– Co może być w tym dobrego? – zapytała Kate. – Porządny człowiek nie żyje, a jeśli to sprawka Ishmaru, następni na jego liście jesteśmy z pewnością my.

– Jeszcze nie teraz. On chce, abyś pojechała do niego.

– A Migellin to tylko odosobniony przypadek? Nie sądzę.

– Nie wiem. Po prostu nie chcę, abyś wyciągała pochopne wnioski. Pozwól mi się tym zająć.