Выбрать главу

Kate przetrzymano na posterunku aż do świtu. Z rana Alan odwiózł ją i Setha na lotnisko.

– Kate. – Wysunął głowę przez okno, kiedy oboje wysiedli z auta i stanęli na trotuarze. – Czy RU 2…

Odwróciła się. – Tak?

– Czy to naprawdę tak wspaniały lek, jak mówiłaś? Uśmiechnęła się.

– Jeszcze jak!

– A więc nie poddawaj się. Pokaż im, co potrafisz.

– Tak zrobię.

– Równy facet – mruknął Seth, wchodząc za nią do hali lotniska. – Jak na gliniarza.

– Równy i kropka. Bez żadnych zastrzeżeń.

– Jak sobie życzysz. – Zatrzymał ją, kiedy skierowała się do kasy biletowej. – Nie, nie tędy. Musimy przejść na drugi koniec terminalu, gdzie obsługują prywatne odrzutowce.

– Wynająłeś prywatny samolot?

– A jak, według ciebie, znalazłem się tu przed tobą?

– Nie zastanawiałam się nad tym. Chyba w ogóle nie byłam w stanie myśleć. Chciałam po prostu, żebyś odszedł i pozwolił mi pójść tam samej.

– Dałaś mi to wyraźnie do zrozumienia. Jeszcze nigdy nie czułem się tak niepożą…

– Boże! – Kate ścisnęła mu ramię niemal do bólu. – To Ogden! – Wpatrywała się jak urzeczona w ekran telewizora zainstalowanego w poczekalni. Kamera była skierowana na Ogdena, wysiadającego właśnie z policyjnego radiowozu. – Co się dzieje? – Podeszła bliżej do telewizora, aby móc usłyszeć komentarz spikera.

– Nie wysunięto jeszcze żadnych formalnych oskarżeń przeciw Ogdenowi. Jego prawnicy utrzymują, że magnat farmaceutyczny jest całkowicie niewinny, a na przesłuchanie przybył wyłącznie w celu złożenia niezbędnych wyjaśnień w sprawie zabójstwa Williama Blounta. Sam Ogden natomiast powstrzymuje się od wszelkich komentarzy. – Po tej informacji rozpoczęła się emisja bloku reklamowego.

– Blount nie żyje. – Kate odwróciła się do Setha, w jej spojrzeniu było oskarżenie. – Czy to konsekwencja faktu, że wybrałeś się wtedy na rozpoznanie?

– No cóż, czasem jedna sprawa pociąga za sobą drugą. – Ujął ją pod ramię i odciągnął od telewizora. – Wszystko mogło się skończyć na samym rozpoznaniu.

– Ale się nie skończyło. Milczał.

– A teraz o popełnienie morderstwa podejrzewają Ogdena.

– Nie sądzę, aby wysunęli przeciw niemu to oskarżenie. Nie mają wystarczających dowodów. Tylko tyle, aby wzbudzić zainteresowanie sprawą.

– Wzbudzić zainteresowanie? Uśmiechnął się.

– Jak już mówiłem, jedna sprawa pociąga za sobą drugą.

– Wyglądasz jak siedem nieszczęść – orzekła Phyliss, kiedy zjawili się w hotelu. – Idź do sypialni, zrób coś z włosami i umaluj się jak należy. Chyba nie chcesz przestraszyć własnego syna. I tak chodzi zdenerwowany.

– Gdzie jest teraz?

– W swoim pokoju. Czyta.

– Nie wie jeszcze o niczym?

– Nie, ale przecież nie jest głupi. Kiedy nie pozwoliłam włączyć telewizora, kazał mi przysiąc na Biblię, że ty i Seth nie zginęliście ani nie leżycie w jakimś szpitalu.

– Dziękuję, Phyliss. – Kate zerknęła na Setha. – Chciałabym porozmawiać z nim w cztery oczy.

Kiwnął głową i zwrócił się do Phyliss.

– Co mam zrobić, żebyś zgodziła się pójść ze mną na lunch?

– Wziąć kąpiel i użyć choć trochę dezodorantu.

I znowu cios w samo serce. Dlaczego w ogóle zadaję się z tobą? Kate, nie zwracając uwagi na ich przekomarzanie się, zdążała już szybkim krokiem do pokoju Joshuy. Była zdenerwowana niemal w tym samym stopniu co wtedy, gdy szła przez łąkę na spotkanie z Ishmaru.

Joshua, musisz mnie zrozumieć.

Nie chciałam, aby do tego doszło.

Po prostu spróbuj mnie zrozumieć.

– Okłamałaś mnie. – Joshua z kamienną miną wpatrywał się w ścianę ponad jej ramieniem. – Mówiłaś, że nigdy mnie nie okłamiesz. Mówiłaś, że tak nie należy postępować.

– Bo rzeczywiście nie należy. To, co zrobiłam, nie było właściwe. Nie można tego usprawiedliwić. Ale nie było innego sposobu.

– Dziadek też mnie okłamał, zmuszając ciebie do kłamstwa.

– Nie chciał sprawić ci bólu, Joshua. To straszna choroba.

– Nie powinien był tak postąpić! – wykrzyknął chłopiec. – Przecież mimo choroby nie przestałbym go kochać. Ty nie przestałaś.

Dlaczego w ogóle na nią nie patrzy?

– Nie, nie przestałam. Ale i dla mnie było to bardzo trudne.

– Więc mogłaś mi o tym powiedzieć, pozwolić sobie pomóc. We dwójkę zawsze jest łatwiej.

– Obiecałam mu.

– Powinnaś była powiedzieć mi o wszystkim.

– Masz rację, popełniłam błąd. I dziadek popełnił błąd. Wybaczysz nam?

Nie odpowiedział.

– Joshua?

Wreszcie spojrzał na nią.

– Chcę go zobaczyć.

– Nie, Joshua. To już nie jest ten sam człowiek, którego znałeś. Mówiłam ci, jaki on teraz jest.

– Chcę go zobaczyć. Zaprowadzisz mnie tam?

Patrzyła na niego zrezygnowana. Nie była już pewna, czy lepiej dać mu przekonać się na własne oczy, jak teraz wygląda dziadek, czy też pozwolić, aby jego wyobraźnia wykreowała wizerunek bardziej przerażający od rzeczywistego. Dla tak wrażliwego chłopca jedno i drugie mogło się okazać równie brzemienne w skutki. Wstała gwałtownie i ruszyła do wyjścia.

– Przygotuj się. Zawiadomię Setha.

Do Dandridge dotarli następnego dnia, a w szpitalu znaleźli się wczesnym popołudniem.

Kate przystanęła przed drzwiami do pokoju ojca.

– Może bym weszła z tobą, Joshua?

Kiwnął głową.

– Dobrze. Przecież powiedziałem, we dwójkę zawsze jest łatwiej. – Zawahał się, przeniósł wzrok na Setha.

– W porządku – uśmiechnął się Seth. – Poczekam w holu. Joshua powiedział wyraźnie zakłopotany:

– To tylko dlatego, że właściwie nie znasz mojego dziadka.

– Rozumiem i nie czuję się obrażony.

Otwierając drzwi, Kate rzuciła zatroskane spojrzenie na syna. Był blady i milczący, podobnie jak w czasie podróży. Miała nadzieję, że postępuje słusznie.

Ojciec leżał na boku, zwrócony twarzą do okna. Ciekawe, czy cokolwiek widzi. A jeśli tak, to czy zdaje sobie sprawę, co widzi.

Lekko popchnęła syna w stronę łóżka.

– Tato, przyprowadziłam Joshuę. Pragnął cię odwiedzić.

Cisza.

Joshua wolnym krokiem podszedł bliżej, stanął przed łóżkiem, odstawił swój worek marynarski na podłogę.

– Joshua to mój syn, tato. Pamiętasz go?

Cisza.

– Wcale nie musi mówić – odezwał się Joshua. – Nie przejmuj się, dziadku, ja też czasem nie mam ochoty gadać. – Przez chwilę patrzył na niego w milczeniu. – Niepotrzebnie to zrobiłeś – dodał wreszcie. – To i tak by niczego nie zmieniło. Moglibyśmy przychodzić do ciebie z mamą i chodzić z tobą na spacery, a ja opowiadałbym ci o wszystkim. Ty byś tylko słuchał, nie musiałbyś mówić. Opowiadałbym ci o mojej drużynie baseballowej, o szkole, o filmach, które obejrzałem. – Znowu umilkł. – I o tacie – szepnął. – On umarł, wiesz? A ty nie musiałbyś nic robić.

Odpowiedziało mu milczenie, jak przedtem.

– Zastanawiam się, czy ja nie mógłbym czegoś zdziałać. Mama mówi, że RU 2 to wspaniały lek. – Zamrugał oczami i czym prędzej dodał:

– Ale nawet gdyby ci nie pomógł, musisz wiedzieć, że zawsze będę myślał o tobie i może w ten sposób będę razem z tobą.

Pomóż mu. Proszę cię, tato, powiedz coś!

Żadnej odpowiedzi.

Joshua rozwiązał swój worek.

– Przyniosłem ci coś. Przyszło mi do głowy, że może zechcesz czasem popatrzeć na to i przy okazji pomyśleć o mnie. – Wyjął z worka swoją rękawicę do baseballu, tę samą, która zawsze wisiała nad jego łóżkiem. Teraz położył ją na pościeli dziadka. – To naprawdę dobra rękawica. Nosiłem ją tego dnia, kiedy wygraliśmy mistrzostwa juniorów. Bardzo się wtedy starałem. Szkoda, że tego nie widziałeś.