Выбрать главу

– Jasne, że wiem. Nie byłem tylko pewien, czy się do tego przyznasz. Wydawało mi się, że muszę cię dopiero nakłonić do wyznania uczuć i że zajmie mi to przynajmniej pół roku. – Przygarnął ją do siebie. – Nie o takiego mężczyznę ci chodziło, wiem o tym. Ale to nic. Oswoisz się z tym. Jesteś skazana na mnie. I to na długo. A ja już się nie zmienię. Będziesz musiała zaakceptować mnie takim, jaki jestem.

– Już cię zaakceptowałam. Jesteś właśnie takim mężczyzną, jakiego pragnęłam.

– Kiedy dokonałaś tego doniosłego odkrycia?

– Kiedy ujrzałam, jak trzymasz mego ojca w ramionach – odparła krótko.

Odsunął ją od siebie, ujął jej twarz w obie dłonie.

– A jeśli zmienisz potem zdanie? – zapytał zdławionym głosem. – Mówiłem ci już, że nie lubię być odtrącany. Nie zachowywałbym się wtedy grzecznie ani układnie. Zacząłbym kombinować, knuć intrygi i uciekać się do najrozmaitszych podstępów i sposobów, byle tylko zostać przy tobie.

– Do diabła, nie zamierzam zmieniać zdania. Podziwiam cię. Szanuję. Kocham. I na pewno nie pozwolę ci odejść. Więc jak, ożenisz się ze mną?

– Czy to warunek naszego układu?

– Tak. Chcę, żeby istnienie naszej rodziny zostało oficjalnie potwierdzone.

Uśmiechnął się lekko.

– Muszę się nad tym zastanowić.

Poczuła, jak przepełniają uczucie szczęścia. A więc to się stanie!

– Dobrze, dam ci czas do namysłu. Ale musisz mi odpowiedzieć, kiedy znajdziemy się w Amsterdamie. Potem znajdę sobie jakiegoś Holendra.

– Och, nie muszę się zastanawiać aż tak długo. W porządku, ożenię się z tobą. – Pocałował ją. – Pod jednym warunkiem. – W jego oczach zabłysły figlarne iskierki.

– Mów prędko, płonę cała z ciekawości – ponagliła go.

– Chodzi o mego psa. Będziesz musiała przyjąć mnie razem z nim. Biedny kundel! Aż boję się myśleć o tym piekle, które będzie zmuszony przejść jeszcze raz. Nie znasz przypadkiem holenderskich przepisów dotyczących kwarantanny dla psów?

Iris Johansen

***