Ale pojawiła się kolejna trudność. Pod moim domem zaparkował samochód, blokując wyjazd, a o mojego buicka skylarka opierał się jakiś mężczyzna. Serce zabiło mi żywiej, gdy poznałam Marshalla. Stanęłam zakłopotana, nie wiedząc, co zrobić ani co powiedzieć. Czułam, że się czerwienię.
Wziął ode mnie wiadro i odstawił na ziemię. Wciągnął mnie głębiej pod wiatę i mocno objął. Po chwili zarzuciłam mu ramiona na szyję.
– Nie mogłem zadzwonić – szepnął mi do ucha. – Nie wiedziałem, co ci powiedzieć, zresztą teraz też nie wiem.
Jeżeli on nie wiedział, ja z pewnością nie zamierzałam się z niczym wyrywać. Spodobało mi się przebywanie w objęciach mężczyzny, chociaż niekoniecznie pod wiatą samochodową. Nie chciałam, żeby ktoś nas zobaczył. Ale upojenie bliskością Marshalla, zapach i dotyk, które pamiętałam, sprawiły, że się uspokoiłam. Poczułam, że kręci mi się w głowie. Językiem dotknął moich ust.
– Muszę iść do pracy – udało mi się wykrztusić.
Odsunął się trochę i spojrzał na mnie z wyrzutem.
– Znudziłem ci się? A może żałujesz tego, co zaszło między nami?
– Nie. – Pokręciłam przecząco głową, żeby podkreślić znaczenie moich słów. – Skądże znowu.
– Źle się z tym czujesz, bo przypomina ci to wydarzenia z przeszłości?
– Nie… – Zawahałam się. – Ale wiesz, jeden udany wieczór raczej nie sprawi, że zapomnę o tym, że mnie zgwałcono. Będę musiała sobie z tym radzić do końca życia.
Nie działam bez usterek i nie zawsze jestem przyjazna dla użytkownika. Musiałam mu zwrócić na to uwagę, na wypadek gdyby chciał zlekceważyć tę część mojej osobowości.
– Przepraszam, ale naprawdę spóźnię się do następnej pracy – zakończyłam bardzo rzeczowo.
– Lily – powtórzył, jakby lubił brzmienie mojego imienia.
Od jakiegoś czasu spoglądałam na miejsce, w którym stykały się nasze klatki piersiowe. Po chwili uniosłam głowę. Pocałował mnie i poczułam, że jest gotów.
– Teraz nie możemy – szepnęłam przepraszająco.
– Dzisiaj wieczorem po zajęciach?
– Okej.
– Nie jedz u siebie, ugotujemy coś u mnie.
I tak nigdy nie jadam przed treningiem. Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się do niego. Przejeżdżający ulicą czerwony samochód przypomniał mi o upływie czasu. Spojrzałam na zegarek za plecami Marshalla. Żałowałam, że nie mogę zatelefonować do Winthropów i powiedzieć, że jestem chora. Ale w moim życiu to Marshall był anomalią, a praca normą.
Zaczynałam mieć nadzieję, że z nim będę wreszcie mogła się stać taką osobą, jaką chciałam być naprawdę. Lily z Memphis, Lily z długimi brązowymi włosami, która sapała po dwudziestu minutach spędzonych na bieżni, nigdy nie zrobiłaby tego, co zrobiła silna Lily z włosami koloru blond. Moje pieszczoty sprawiły, że cały zadrżał.
– Nawet nie wiesz, przez co teraz przechodzę – westchnął, kiedy znów mógł mówić.
Zdałam sobie sprawę, że on też miał mi coś do powiedzenia.
– Jeżeli jesteś pewna, że nie masz dla mnie dziesięciu minut – mówił dalej bez tchu – będę musiał zaczekać do wieczora. Lepiej, żebyśmy razem nie ćwiczyli na treningu!
Wyobraziłam sobie, jak Marshall szaleje z pożądania, próbując blokować moje kopnięcia i uśmiechnęłam się. Gdy to zobaczył, roześmiał się w głos.
– W takim razie do zobaczenia – powiedziałam z nagłym przypływem nieśmiałości.
Delikatnie wyśliznęłam się z jego objęć i wsiadłam do samochodu. Gdy szedł do swojej toyoty, podziwiałam jego szerokie plecy i kształtne szczupłe pośladki.
Tak wiele czasu upłynęło, odkąd po raz ostatni moje plany obejmowały coś więcej niż tylko tytuły książek do wypożyczenia z biblioteki lub filmów, jakie chciałam obejrzeć, że prawie nie wiedziałam, co myśleć, gdy pokonywałam znajomą drogę do następnej pracy. Po treningu będę spocona. Czy będę mogła u niego wziąć prysznic? Czy będzie chciał, żebym została u niego, czy też powinnam wrócić na noc do domu? Gdzie zaparkuję samochód? Z drugiej strony mam chyba prawo do prywatności. Kto mi zabroni odwiedzić Marshalla w domu?
Gdy wysiadałam z samochodu przy tylnym wejściu do domu Winthropów, byłam jednocześnie podekscytowana i przestraszona. Przede wszystkim jednak czułam się podenerwowana, a za tym uczuciem nie przepadam. Zrozumiałam, że nie potrafię sobie radzić z tyloma nieprzewidzianymi okolicznościami.
Wszystkie te myśli musiałam odsunąć na później i zabrać się do pracy. Weszłam do środka, zamknęłam drzwi na klucz i rozejrzałam się po kuchni. Od razu zauważyłam, że gospodarzyła tam Earline Poffard, kucharka – blat był nieskazitelnie czysty, a pod zlewozmywakiem znajdował się kosz pełen śmieci. Earline przychodzi dwa razy w tygodniu i gotuje dla Winthropów na kilka dni naprzód aż do następnej wizyty. Nie miałam okazji jej poznać, ale poznałam wyniki jej pracy – dokładnie opisuje wszystko, co przygotowuje, wszystkie śmieci lądują w koszu, sama zmywa wszystkie naczynia, wyciera i odkłada na miejsce. Od czasu do czasu muszę tylko przetrzeć z zewnątrz kuchenkę mikrofalową i drzwi zmywarki, zmyć mopem podłogę i kuchnia lśni czystością.
Po raz pierwszy zapragnęłam zamienić z nią kilka słów. Może Earline również ciekawiło, kto sprząta u Winthropów.
Rutyna kilku ostatnich lat dala o sobie znać i zabrałam się do pracy. Nie chciałam się spóźnić na wieczorny trening. Niecierpliwie wyczekiwałam spotkania z Marshallem – moim kochankiem – i nie chciałam, by Marshall – mój sensei – obrzucił mnie niepochlebnym spojrzeniem jak ostatnio.
Skończyłam odkurzać i zaczęłam zmywać podłogi, gdy usłyszałam chrzęst klucza w zamku.
– Cześć, Lily! – zawołał niedbały męski głos.
– Cześć, Bobo – odpowiedziałam, notując w pamięci, że Beanie powinna kupić nowego mopa.
– Słyszałem, że gdzieś niedaleko twojego domu zamordowali jakiegoś starszego faceta. Wiesz coś o tym? – zapytał Bobo.
Jego głos zbliżał się coraz bardziej.
Spojrzałam za siebie. Chłopiec – mierzący prawie metr dziewięćdziesiąt – opierał się o zlewozmywak. Musiałam przyznać, że prezentował się bardzo przystojnie w obciętych dżinsach i koszuli Umbro. Szeroki uśmiech zdradzał jego wiek, ale reszta ciała najwyraźniej postanowiła dorosnąć wcześniej. Gdy pracuję u Winthropów, odbieram telefony. Latem większość dzwoniących to dziewczęta chcące rozmawiać z Bobo. Oczywiście ma własną komórkę, lecz numer daje tylko najbliższym przyjaciołom, co bardzo irytuje jego matkę.
– Nie żyje – odpowiedziałam.
– Lily, nie bądź taka! Kto jak kto, ale ty na pewno wiesz o tym wszystko.
– Jestem pewna, że nie więcej od ciebie.
– Czy to prawda, że ktoś w nocy zadzwonił do starego Friedricha i powiedział mu, gdzie jest ciało?
– Tak.
– Widzisz? Właśnie o takie rzeczy mi chodzi.
– Przecież o tym już wiesz. – Moja cierpliwość była na wyczerpaniu.
– Tak, ale… interesują mnie jakieś sensacje. Musisz wiedzieć coś, o czym nie pisali w gazetach.
– Wątpię.
Bobo uwielbiał mówić i wiedziałam, że będzie się snuł za mną po całym domu, jeśli choćby w minimalnym stopniu go do tego zachęcę.
– Ile ty masz lat, Bobo? – zapytałam.
– Jestem w ostatniej klasie i mam siedemnaście lat – powiedział. – Właśnie dlatego wróciłem dziś wcześniej z lekcji. Będziesz za mną tęsknić, kiedy w przyszłym roku pojadę do college'u? – Pewnie. – Wyjęłam z szafki płyn Mop & Glow, a potem odkręciłam kurek z gorącą wodą. – A twoi rodzice pewnie zaoszczędzą parę dolarów, bo nie będę musiała po tobie sprzątać.
– A przy okazji, Lily…