Выбрать главу

– Widziałam, jak ktoś ubrany w płaszcz przeciwdeszczowy z kapturem wiózł zwłoki do arboretum – powiedziałam jednym tchem. – Nie wiem kto, ale jestem pewna, że to jeden z mieszkańców bloku. Musiał pan się tego domyślić, bo ciało Pardona tyle razy pojawiało się i znikało. Zniknęło, kiedy Tom O'Hagen płacił czynsz, i znów się pojawiło, gdy płaciła Deedra. W międzyczasie ktoś ukrył je w innym mieszkaniu, chociaż nie mam pojęcia, dlaczego miałby je przenosić z miejsca na miejsce.

– Proszę o więcej szczegółów.

– Ciało okrywały dwa worki na śmieci, jeden od dołu, drugi od góry. Ktoś załadował je na mój wózek, na którym trzymam pojemniki na śmieci, i przewiózł do parku. – Znów poczułam wściekłość, gdy przypomniałam sobie, że morderca użył mojego wózka.

– Gdzie są teraz te worki?

– Trafiły do spalarni śmieci.

– Dlaczego je pani zniszczyła?

– Były na nich moje odciski palców. Rozsunęłam je, żeby sprawdzić, co jest w środku, a potem czy ta osoba naprawdę nie żyje.

Friedrich rzucił mi zdziwione spojrzenie.

– Co znowu? – zapytałam.

Potrząsnął głową.

– Proszę mi jeszcze raz opowiedzieć wszystko od początku – powiedział swoim głębokim głosem.

Zaczęłam od spaceru. Brwi Friedricha powędrowały w górę, kiedy dotarło do niego, że dość często chodzę po mieście sama w środku nocy, ale nie odezwał się ani słowem, dopóki nie doszłam do końca.

– Niech pani mi zrobi przysługę, Lily – powiedział w końcu.

Uniosłam brwi i czekałam.

– Następnym razem proszę najpierw zadzwonić do mnie.

Dopiero po chwili zrozumiałam, że żartuje, i uśmiechnęłam się. Odwzajemnił się szczerym, przyjaznym uśmiechem. Czułam emanujące z niego ciepło i cieszyłam się, jak każdy podejrzany, który właśnie się przyznał. Dlaczego nie? – pomyślałam, besztając się za to, że zachowałam się jak bałwan. Myślałam, że teraz sobie pójdzie, ale został, siedząc przy moim pustym stole kuchennym. Sprawiał wrażenie zadowolonego.

– No tak – odezwał się wreszcie. – Mniej więcej w tym samym czasie mamy morderstwo Pardona Albee, a Lily Bard i Thei Sedace ktoś podrzuca dziwne prezenty. Oficjalnie Thea nigdy nas nie wzywała. Ale Tom David opowiedział Dolphowi o kilku sprawach, o których ten mi zameldował. Lubię wiedzieć, co się dzieje w moim mieście. Trochę to dziwne, że tyle niezwykłych rzeczy zdarza się w tym samym miejscu, nie sądzi pani?

Skinęłam głową, chociaż miałam własne zdanie na temat „dziwnych prezentów”. Starając się nie uronić ani słowa z jego opowieści, wzięłam deskę do krojenia, nóż i paczkę piersi kurczaka. Zaczęłam obierać je ze skóry i usuwać kości.

– Yorkowie wyjechali w poniedziałek i wrócili późnym wieczorem – myślał głośno Claude.

Przygotowywałam mięso i słuchałam.

– Pani Hofstettler przez cały czas była w domu, lecz ma slaby słuch, a niekiedy zupełnie się nie rusza. Jenny była zajęta, a Tom O'Hagen spał. Gdy się obudził, wybrał się do klubu za miastem na partyjkę golfa. Po powrocie poszedł na górę i zapłacił za milczenie Norvelowi, który tamtego dnia zwolnił się z pracy, bo był „chory”. Potem Tom zszedł na dół, a w tym samym czasie pani otwierała mieszkanie Yorków. Kiedy zastał otwarte drzwi do mieszkania Pardona, nie było tam ciała, ale w pokoju panował dziwny nieporządek. Półtorej godziny później z pracy wróciła Deedra, wzięła czek od matki i poszła zapłacić czynsz. A wędrujące ciało Pardona znów znalazło się na tapczanie, lecz ułożone tak naturalnie, że Deedra uznała, iż śpi.

– Kiedy płacili czynsz inni mieszkańcy? – spytałam przez ramię, myjąc ręce nad zlewem.

Uznałam tę godzinę szczerości za coś bardzo dziwnego, ale w zasadzie nie miałam nic przeciwko temu.

– Po drodze na komisariat wsunąłem mu czek pod drzwi – odparł Friedrich. – Za Norvela czynsz płaci kościół. McCorkindale powiedział mi, że sekretarz wysyła Pardonowi czek. Marcus Jefferson też wsunął swój czek pod drzwi Pardona, kiedy wychodził do pracy. Pardon musiał być w banku po jego otwarciu, bo kiedy do nich telefonowałem, czeki Marcusa, mój i pani Hofstettler zdążyły już wpłynąć na jego konto.

– A ten, który wysiał kościół?

– Trafił do skrzynki Pardona dopiero dzień po jego śmierci.

Odwróciłam się do Friedricha i powiedziałam, że to w stylu Pardona pójść do kościoła albo do Norvela i upominać się o pieniądze.

– Norvel utrzymuje, że Pardona u niego nie było – powiedział policjant, a ja wróciłam do pracy.

Nasza rozmowa wydała mi się coraz dziwniejsza.

– Tylko że on kłamie – stwierdziłam.

– Jak to?

– W poniedziałek Pardon sam odkurzał. Pamięta pan, jak starannie zwinięty był kabel? Więc musiał wcześniej pójść do Norvela, żeby sprawdzić, co się dzieje. W poniedziałek Norweł zaczyna później pracę w kościele, bo ma sprzątać w bloku. Z tego tytułu kościół płaci niższy czynsz.

Po raz pierwszy, odkąd go poznałam, Claude Friedrich wyglądał na zaskoczonego.

– Skąd pani to wszystko wie?

– Jeżeli sprawa dotyczy sprzątania, po prostu wiem. Pardon wyjaśnił mi kiedyś, dlaczego zatrudni w budynku Norvela zamiast mnie.

Jak zwykle Pardon chciał tylko zamienić ze mną parę słów. Nie miałam oporów przed rezygnacją ze słabo płatnej i nudnej pracy pod jego stałym nadzorem.

Claude (jak teraz o nim myślałam) przyglądał mi się przez dłuższą chwilę, zanim podjął na nowo opowieść o feralnym poniedziałku.

– Tamtego rana Pardon zatrzymał się u pani Hofstettler, odebrał od niej czek, a potem poszedł do banku z trzema czekami.

Przygotowałam marynatę i wrzuciłam do miski pokrojone na paski filety. Dzisiaj wieczorem miałam ochotę na podsmażanego kurczaka po chińsku. Zaczęłam również dusić na patelni mięso na potrawkę, jednocześnie obierając ziemniaki, marchewkę i cebulę, które miałam wrzucić za chwilę do garnka. Zamieszałam sos do przygotowywanej równocześnie zapiekanki po meksykańsku. Zostały mi resztki mielonego mięsa, więc wrzuciłam je do sosu, dodałam pokrojonego pomidora, a na koniec wkruszyłam trzy gotowe placki tortilli. Podałam Claude'owi tarkę i ser. Posłusznie zabrał się do pracy.

– Ile? – zapytał.

– Filiżankę – powiedziałam, kładąc przed nim naczynie. – Przerwałam panu.

– Kilka razy rozmawiał też przez telefon – kontynuował Claude. – Telefonował do fabryki, w której pracuje Marcus. Niestety, nie wiemy, z kim rozmawiał. Oczywiście może to zupełnie nie mieć związku z Marcusem. Pracuje tam przynajmniej dwieście osób. Około jedenastej zatelefonował do kogoś w wiejskiej części hrabstwa Creek – do kumpla, z którym był na roku na uniwersytecie, ale gość wyjechał w podróż służbową do Oklahoma City i nie mieliśmy jeszcze możliwości skontaktować się z nim.

Wszystkie składniki potrawki postawiłam na małym palniku i wyjęłam woka. Gdy się podgrzewał, przełożyłam zapiekankę, warstwami, posypując ją startym serem i włożyłam do zamrażarki. W tle rozbrzmiewał miły głos Claude'a, który skojarzył mi się z nagraniem znanej książki.

Z chińszczyzny będą dwie porcje – pomyślałam – a potrawkę podzielę przynajmniej na trzy. Raz zjem na kolację pieczone ziemniaki z warzywami, a na koniec zostanie mi zapiekanka po meksykańsku i sałatka.

Po włożeniu ryżu do kuchenki mikrofalowej zaczęłam podsmażać kurczaka z warzywami w woku. Prawie nie zauważyłam, że Claude zamilkł. Mieszałam szybko, zadowolona z tego, co robię, Lubię gotować i robię to dobrze. Ryż, mięso i warzywa były gotowe prawie jednocześnie. Wtedy pojawił się pewien mały dylemat.

Zawahałam się przez chwilę, gdyż wspólne spożywanie posiłków stanowiło kolejne naruszenie mojego wzorcowego planu dnia. Wyjęłam z szafki dwa talerze i nałożyłam na nie potrawkę. Jeden z nich położyłam przed policjantem wraz z widelcem, serwetką i szklanką herbaty. Potem obsłużyłam siebie. Pod ręką położyłam sos sojowy, sól i pieprz. Wreszcie usiadłam. Skinęłam krótko głową na znak, że wszystko gotowe, a on wziął widelec i zaczął jeść.