Gdybym się cofnęła, musiałabym się ruszyć, ale to nie była dobra pora, żeby się z nim sprzeczać o drobiazgi. Zrobiłam krok w tył. Marshall zawsze nas ostrzegał, że nieważne, jak dobrzy jesteśmy w sztukach walki, w niektórych sytuacjach będzie rządził gość ze spluwą.
Wstrzymując oddech, obserwowałam, jak Clifton Emanuel otwiera drzwi i wysiada z samochodu. Mimo że bardzo się starał cały czas we mnie celować, był taki moment, gdy mogłam uciec, ale niepewność mnie sparaliżowała.
Choć nie sądziłam, żeby zastępca szeryfa zaczął strzelać, byłam zwarta i gotowa do działania. Tak wybałuszył oczy, że widać było prawie same białka, co mocno mnie niepokoiło. Ale zaraz uświadomiłam sobie, że gdy usłyszał, jak idę drogą, wyciągnął broń i czekał, aż się zbliżę. I nie dziwiło mnie już to, że sprawiał wrażenie trochę szurniętego.
– Oprzyj się o samochód – nakazał.
Teraz, gdy miałam pewność, że nie zastrzeli mnie bez namysłu, zaczęłam się wściekać. Oparłam ręce o samochód, rozszerzyłam nogi i pozwoliłam mu się obszukać, ale czułam, jak wraz ze strachem odpływa moja tolerancja.
Obszukał mnie dyskretnie i bez podtekstów.
– Odwróć się – powiedział, a jego głos nie był już tak ochrypły.
Stanęłam przodem do niego i musiałam zadrzeć głowę, żeby odczytać stan emocjonalny z jego twarzy. Jego ciało było trochę bardziej rozluźnione, a wzrok sprawiał wrażenie nieco mniej nerwowego. Starałam się wyglądać niegroźnie, nie napinać mięśni i oddychać miarowo. Wymagało to sporej koncentracji.
– Co tutaj robisz? – zapytał.
Był w cywilu, ale zauważyłam, że spodnie w kolorze khaki i brązowa koszula w kratę nie różniły się zbyt mocno od munduru.
– Mogłabym spytać cię o to samo – odpowiedziałam, próbując nie zabrzmieć tak konfrontacyjnie, jak się czułam.
Nie lubię czuć się bezsilna. Nie znoszę tego tak jak prawie niczego innego.
– Mów – powiedział.
– Chciałam znów obejrzeć to miejsce – wyjąkałam, niezadowolona, że muszę wyjaśniać coś, co tak naprawdę było przeczuciem, którego nie potrafiłam niczym poprzeć.
– Dlaczego?
– Chciałam o tym pomyśleć – dokończyłam. – Bo wiesz, myślałam… – Potrząsnęłam głową, starając się nazwać to, o czym naprawdę miałam zamiar pomyśleć. – Coś było tu nie w porządku.
– Poza tym, że młoda kobieta została zamordowana? – zapytał sucho.
Przytaknęłam, ignorując sarkazm w jego głosie. Opuścił broń.
– Też tak myślę. – Wyglądał teraz na mocno zaskoczonego. Był zdziwiony, że myślałam o tym, co zobaczyłam tego dnia, że po tym jak powiadomiłam o śmierci Deedry, myślałam o jej ostatnich chwilach. W ocenie Cliftona Emanuela byłam taką twardzielką, iż nie powinna mnie obejść śmierć kobiety, którą znałam od lat. Pomyślałam, że cudownie byłoby być tak twardą.
Schował pistolet do kabury. Nie przeprosił za celowanie we mnie i nie prosiłam go o to. Gdybym była na jego miejscu, zrobiłabym to samo.
– No, mów – zachęcił.
– Pomyślałam sobie, że… – Zamilkłam, starając się znaleźć odpowiednie określenie. Chciałam, żeby dobrze mnie zrozumiał. – Mamy myśleć, że jakiś mężczyzna przyjechał tu z nią jej samochodem.
– Albo umówił się z nią na spotkanie tutaj – przerwał, a ja przytaknęłam, pokazując dłonią, że zgadzam się z tym.
– Być może. No więc ona tu jest i jest tu też morderca, jakkolwiek się tu dostał. I mamy myśleć, że później morderca wywabił Deedrę z samochodu na seks, kazał jej zdjąć ubrania. No i ona rozbiera się dla jego przyjemności, rozrzuca ubrania w przypadkowy sposób, rajstopy tu, bluzka tam, perły, spódnica… I jest pośrodku lasu goła jak święty turecki. Później uprawia z nim seks, on używa prezerwatywy, chyba że jest kompletnym idiotą. Albo może nie uprawiają seksu? Nie wiem, co wykazała sekcja. Ale w tym momencie coś idzie nie tak.
Clifton kiwał wielką głową.
– Kłócą się o coś – przejął scenariusz. – Może grozi mu, że powie żonie, że się z nią pieprzy. Ale to wydaje się mało prawdopodobne, bo wszyscy Był w cywilu, ale zauważyłam, że spodnie w kolorze khaki i brązowa koszula w kratę nie różniły się zbyt mocno od munduru.
– Mogłabym spytać cię o to samo – odpowiedziałam, próbując nie zabrzmieć tak konfrontacyjnie, jak się czułam.
Nie lubię czuć się bezsilna. Nie znoszę tego tak jak prawie niczego innego.
– Mów – powiedział.
– Chciałam znów obejrzeć to miejsce – wyjąkałam, niezadowolona, że muszę wyjaśniać coś, co tak naprawdę było przeczuciem, którego nie potrafiłam niczym poprzeć.
– Dlaczego?
– Chciałam o tym pomyśleć – dokończyłam. – Bo wiesz, myślałam… – Potrząsnęłam głową, starając się nazwać to, o czym naprawdę miałam zamiar pomyśleć. – Coś było tu nie w porządku.
– Poza tym, że młoda kobieta została zamordowana? – zapytał sucho.
Przytaknęłam, ignorując sarkazm w jego głosie. Opuścił broń.
– Też tak myślę. – Wyglądał teraz na mocno zaskoczonego. Był zdziwiony, że myślałam o tym, co zobaczyłam tego dnia, że po tym jak powiadomiłam o śmierci Deedry, myślałam o jej ostatnich chwilach. W ocenie Cliftona Emanuela byłam taką twardzielką, iż nie powinna mnie obejść śmierć kobiety, którą znałam od lat. Pomyślałam, że cudownie byłoby być tak twardą.
Schował pistolet do kabury. Nie przeprosił za celowanie we mnie i nie prosiłam go o to. Gdybym była na jego miejscu, zrobiłabym to samo.
– No, mów – zachęcił.
– Pomyślałam sobie, że… – Zamilkłam, starając się znaleźć odpowiednie określenie. Chciałam, żeby dobrze mnie zrozumiał. – Mamy myśleć, że jakiś mężczyzna przyjechał tu z nią jej samochodem.
– Albo umówił się z nią na spotkanie tutaj – przerwał, a ja przytaknęłam, pokazując dłonią, że zgadzam się z tym.
– Być może. No więc ona tu jest i jest tu też morderca, jakkolwiek się tu dostał. I mamy myśleć, że później morderca wywabił Deedrę z samochodu na seks, kazał jej zdjąć ubrania. No i ona rozbiera się dla jego przyjemności, rozrzuca ubrania w przypadkowy sposób, rajstopy tu, bluzka tam, perły, spódnica… I jest pośrodku lasu goła jak święty turecki. Później uprawia z nim seks, on używa prezerwatywy, chyba że jest kompletnym idiotą. Albo może nie uprawiają seksu? Nie wiem, co wykazała sekcja. Ale w tym momencie coś idzie nie tak.
Clifton kiwał wielką głową.
– Kłócą się o coś – przejął scenariusz. – Może grozi mu, że powie żonie, że się z nią pieprzy. Ale to wydaje się mało prawdopodobne, bo wszyscy zgadzają się, że żonaci mężczyźni nie byli dla niej atrakcyjni. Może mówi mu, że sądzi, iż jest w ciąży, choć naprawdę wcale nie jest. Albo mówi, że jest kiepski w łóżku. Może on nie ma erekcji.
To przeszło mi wcześniej przez myśl, kiedy rozmyślałam o gwałcie dokonanym za pomocą butelki. Kiedy taką tezę postawił Clifton Emanuel, miało to jeszcze więcej sensu. Spojrzałam zaskoczona na zastępcę, a on pokiwał ponuro głową.
– Dla niektórych ludzi taki problem byłby wystarczającym powodem, żeby stracić panowanie nad sobą – oznajmił.
Spojrzałam w kierunku ciemnego lasu i zadrżałam.
– Tak więc pokazuje jej, jakim jest samcem – ciągnął Emanuel.
– Uderza ją tak mocno w splot słoneczny, że Deedra ginie, a kiedy ona umiera, ciągnie ją do samochodu i wsadza jej butelkę w… Ech, w nią. – Odchrząknął w zadziwiająco delikatny sposób.
– I wtedy odjeżdża. Jak? Jeśli przyjechał z nią samochodem, to jak odjeżdża?
– Jeśli przyjechał swoim samochodem, to nie zostawił żadnych śladów. Co jest możliwe, zwłaszcza jeśli był to dobry pojazd i nic nie przeciekało. W tamtym tygodniu ziemia była sucha, ale nie na tyle sucha, żeby pyliło. Źle dla zostawiania śladów. Ale bardziej prawdopodobne wydaje się, że był z nią w samochodzie, żeby nie ryzykować, że ktoś zauważy, jak się z nią tutaj zatrzymuje. Więc musiał zostawić wcześniej samochód gdzieś w pobliżu. Albo miał komórkę, jak ty. Mógł do kogoś zadzwonić, żeby po niego przyjechał, wymyślił jakąś historyjkę, żeby to wyjaśnić. Do kogoś, komu ufał, że nie pójdzie z tym na policję.