Выбрать главу

– A to wystarczy, żebyś mi dziękował? – Mühlhaus otworzył teczkę i zaczął w niej czegoś szukać. Do nozdrzy Mocka dobiegł zapach tytoniu, przepalonej fajki i zatłuszczonych pergaminów, w które pani Mühlhaus owijała kanapki mężowi. W końcu radca kryminalny wyjął kartonową teczkę wiązaną na tasiemki.

– Przestań hamletyzować, otwórz tę teczkę i czytaj – powiedział twardo – tylko uważaj, aby kartki nie porwał wiatr! Czytaj głośno! Tylko treść tego pisma! Daruj sobie daty i nagłówki!

– „Niniejszym uprasza się wielce czcigodnego pana radcę kryminalnego Heinricha Mühlhausa oraz wielce czcigodnego pana nadwachmistrza Eberharda Mocka – czytał Mock – do stawienia się na uroczystej odprawie u prezydenta policji dnia 25 kwietnia br. o godzinie dziesiątej. Szanownym panom zostaną wręczone medale za zasługi dla bezpieczeństwa prowincji śląskiej oraz zostaną nadane im rangi, odpowiednio dyrektora kryminalnego i radcy kryminalnego. W wypadku obecnego nadwachmistrza, a przyszłego radcy kryminalnego Eberharda Mocka nowa ranga jest jednoznaczna z przeniesieniem go do policji kryminalnej i z mianowaniem go na zastępcę obecnego radcy, a przyszłego dyrektora kryminalnego Heinricha Mühlhausa. Podpisano W K., prezydent policji w Breslau”. Zapadła cisza, przerywana jedynie stukotem dorożek odwożących ludzi po wieczornym przedstawieniu w Teatrze Miejskim. Mock nie odrywał oczu od oficjalnego pisma opatrzonego pieczątkami i adnotacjami typu „do wiadomości tego i tego”.

– Nie dziękuj mi, Mock – powiedział Mühlhaus – i w ogóle się nie odzywaj! Nie gadaj, lecz zabieraj się do roboty! W więzieniu śledczym siedzi dwudziestu czterech skurwysynów, którzy się przyznali do dwudziestu czterech morderstw sprzed lat. Mamy wszystkie dowody ich zbrodni. Oczy, palce, przedarte karty, kawałki materiału i tak dalej. Muszą się przyznać do tego raz jeszcze podczas oficjalnego przesłuchania. Weź tych skurwysynów w imadło, rozumiesz, Mock! W dwadzieścia cztery imadła. Dowiedz się o nich wszystkiego i tak ich ściśnij, że wyjdą im flaki!

– Teraz? – wydukał nowo mianowany funkcjonariusz policji kryminalnej. – Jutro jest Wielkanoc, idę do brata na śniadanie.

– A na co czekać? – Mühlhaus bezceremonialnie odebrał mu pismo prezydenta policji. – Przyjdziesz do mnie na drugie śniadanie i powiesz mi, ilu z nich załatwiłeś.

Mock kiwnął głową Mühlhausowi i ruszył na powrót w stronę Tauentzienplatz.

– Hej, Mock, dokąd pan idzie? – krzyknął szef policji kryminalnej. – Idzie pan w niewłaściwą stronę! Oni siedzą w naszym areszcie przy Schuhbrücke, nie w więzieniu śledczym!

– Wiem – Mock odwrócił się i podszedł do Mühlhausa. – Najpierw muszę jednak wziąć surdut i pojechać na Cmentarz Miejski przy Grabschener Strasse.

– O tej porze? Po co? – zapytał zdumiony Mühlhaus.

– Pora jest odpowiednia. – Mock rozglądał się za dorożką. – Zbliża się godzina duchów. A ja muszę coś powiedzieć duchowi, który jest mi bardzo bliski. Coś, co go bardzo ucieszy.

Mühlhaus rozpiął swój staromodny surdut, zdjął go i wręczył Mockowi. Wiatr wydął bufiaste rękawy koszuli Mühlhausa, nad łokciami ściśnięte gumkami.

– Gdzie pan teraz znajdzie surdut? – powiedział kpiąco. – Niech pan weźmie mój! Będzie dobry na pana. Schudł pan trochę w tym więzieniu. A pan da mi swoją marynarkę, bo trochę zimno.

Mężczyźni zamienili się ubraniami i podali sobie ręce. Potem ruszyli w przeciwne strony. Odprowadzał ich zdumionym wzrokiem wartownik spod komendantury. Od roku służył w Breslau i dziwaczne widział już rzeczy, ale jeszcze nigdy nie spotkał się z taką wymianą marynarek, żeby ich nowym właścicielom nie pasowały one ani do figury, ani do reszty garderoby. Mniej by się dziwił, gdyby chodził do gimnazjum i czytał Homera.

***

Wielkanocne wydanie „Breslauer Neueste Nachrichten” z dnia 20 kwietnia 1924 roku, s. 1:

CAŁA PRAWDA O EBERHARDZIE MOCKU

„Od pół roku mieszkańców naszego miasta żywo interesują losy nadwachmistrza Eberharda Mocka, który pracował w decernacie obyczajowym Prezydium Policji. W październiku minionego roku Mock został aresztowany pod zarzutem uduszenia dwóch ulicznych kobiet, Klary Menzel i Emmy Hader. Do ujęcia Mocka przyczyniły się ustalenia daktyloskopii, czyli specjalistycznej metody identyfikacji odcisków palców. Przypadkowe porównanie odcisków, jakie zostawił morderca obu kobiet na pasku – narzędziu mordu, z odciskami palców funkcjonariuszy Prezydium Policji wyraźnie wskazało na Mocka jako na sprawcę. Został on zatem aresztowany, osadzony w więzieniu i postawiony w stan oskarżenia. Tam, jako były policjant, spotkał się ze straszną nienawiścią więźniów. Broniąc się przed śmiertelnym zagrożeniem, zabił w afekcie jednego ze swoich dręczycieli. W trakcie przesłuchań Mock ujawnił, że całą zbrodnię mógł sfingować, a jego samego oskarżyć niejaki Hermann Utermöhl, przestępca podejrzany o liczne kradzieże i zabójstwo. Utermöhl nienawidził Mocka i wielokrotnie odgrażał się, że go zniszczy. Pewnej nocy, kilka miesięcy przed aresztowaniem, do mieszkania Mocka ktoś się włamał i ukradł mu pasek od spodni, którym później uduszono obie kobiety.

Szef policji kryminalnej, radca kryminalny Heinrich Mühlhaus, uwierzył Mockowi i podjął decyzję o ponownym śledztwie w sprawie Hader i Menzel. Pierwszą decyzją Mühlhausa była ekshumacja zwłok zamordowanych kobiet. Po rozkopaniu grobu jednej z ofiar okazało się, że obok trumny znajdują się w nim również inne zwłoki, które później zidentyfikowano jako ciało Hermanna Utermöhla. Autopsja wykazała, iż Utermöhl otruł się cyjankali. Radca Mühlhaus podejrzewa, że Utermöhl, człowiek niezrównoważony psychicznie i morfinista, popełnił samobójstwo po zamordowaniu obu kobiet. Że on tego dokonał, świadczy również ząb, który znaleziono w jego kieszeni, a który został wyrwany ze szczęki kobiety. Pozostaje jedynie pytanie, kto zasypał ziemią Utermöhla, kiedy ten już zgryzł fiolkę z trucizną.

To pytanie jest ważnym wyzwaniem dla policji kryminalnej, dla Heinricha Mühlhausa i dla jego nowego zastępcy Eberharda Mocka. To niezwykła wiadomość! Mock został przyjęty do policji kryminalnej i awansował na stopień radcy kryminalnego. Będzie bronił naszego miasta przed przestępcami u boku dyrektora kryminalnego Heinricha Mühlhausa. Dlaczego obaj panowie awansowali? Dokonali dzieła wiekopomnego. Rozbili straszliwą sektę morderców, do której należeli pierwsi obywatele Śląska. Wśród nich był między innymi sędzia Sądu Krajowego. O tempora, o mores! To doprawdy straszne, że ktoś, kto powinien się troszczyć o sprawiedliwość i bezpieczeństwo obywateli, jest jednocześnie bezwzględnym i okrutnym zbrodniarzem. Ale nazwisko sędziego i całą historię teraz przemilczę. Wszystkiego dowiecie się, Szanowni Czytelnicy, z jutrzejszego wydania naszej gazety. Czytajcie BNN również w Poniedziałek Wielkanocny! Miłego odpoczynku przy BNN życzy Szanownym Damom i Panom

Dr Otto Tugendhat, redaktor naczelny”.