Выбрать главу

Max powstał, rozejrzał się, lecz nie mógł wykrztusić ani jednego słowa. Po chwili przyszło mu do głowy, że powinien sięgnąć po szklankę z wodą. Przełknął łyk … pomysł był o tyle zbawienny, iż ta drastyczna chwila ciszy mogła zostać uznana za dowód talentu oratorskiego, a nie — przejaw jego słabości.

— Drodzy goście i koledzy … — rozpoczął, czując, że powraca mu siła — … nie możemy zostać dłużej na tej planecie. Niedawno nasz lekarz poinformował mnie, iż świat zwierzęcy, istniejący na Caritas, żyje w strukturach nazwanych „symbiotycznym niewolnictwem”. Co jest dobre dla zwierząt, dla ludzi jest niekiedy nie do przyjęcia. Ponieważ nie możemy zmienić układu sił, musimy odlecieć. Przerwał na moment, znowu sięgnął po szklankę z wodą, wypił nieco.

Spojrzał w oczy Ellie i nabrał jeszcze większej pewności.

— Być może pewnego dnia wylądują tu ludzie lepiej przygotowani do kolonizacji tej planety, niż my w tej chwili. Jeśli zaś chodzi o nasze własne losy … Chciałbym zawrócić przez tę samą „dziurę”, wyrwę czasoprzestrzeni, którą się tu dostaliśmy. Oczywiście, nikogo nie zmuszamy do powrotu, lecz jest to jedyny sposób, by móc wrócić do domu. Jeśli ktoś z państwa nie chce ryzykować niebezpiecznego lotu, możemy go wysadzić na północnym kontynencie planety, nazwanej przez nas „Afrodytą”. Choć będzie tam zapewne zbyt gorąco, niewątpliwie istnieją jakieś szanse przetrwania. Wszystkich chętnych proszę o sporządzenie listy i dostarczenie jej rachmistrzowi jeszcze dziś wieczór. Pozostali wraz ze mną podejmą próbę powrotu. Przez chwilę panowało pełne oczekiwania milczenie.

— To wszystko — zakończył i zajął miejsce przy stole.

21

Ponownie wynieśli Sama przed statek i pogrzebali go w miejscu, gdzie poległ. Max ograniczył liczbę uczestników ceremonii do siebie, Walthera i Giordano — Ellie poprosił, aby pozostała w kabinie. Zaciągnięto warty honorowe, lecz ponieważ niebezpieczeństwo ciągle było realne, mężczyźni nie zabrali ze sobą bronili tylko dla parady. Max odczytał słowa modlitwy tak słabym głosem, że sam z trudnością mógł dosłyszeć, co mówi. W warsztacie pospiesznie wykonano tablicę pamiątkową. Kapitan położył ją na grobie, rozważając raz jeszcze to, co wykuto w lśniącym metalu.

Ku pamięci
sierżanta Sama Andersena
Poległ na służbie.
„Jadł to, co mu podano”

Tuż po uroczystości Max wrócił do sterowni. Był tu także wczoraj wieczorem, żeby mieć już za sobą nieunikniony szok, kiedy to po raz pierwszy stanie w sercu statku w roli dowódcy. Dzisiaj nie bał się już tak bardzo i kiedy Kelly powitał go słowami „Dzień dobry, panie kapitanie” przyjął je jako coś naturalnego.

— Dzień dobry, szefie. Dzień dobry, Lundy.

— Kawy, sir? …

— Dziękuję. Czy już obliczono współrzędne orbity stacjonarnej? …

— Jeszcze nie, kapitanie.

— A zatem podarujmy to sobie. Postanowiłem, że wrócimy prostą drogą do domu. Wszystkich pomiarów możemy dokonać w trakcie lotu. Czy ma pan te filmy?

— Zabrałem je już znacznie wcześniej.

Oczywiście, mówili o negatywach, które Max schował we własnej kabinie. Pierwszą serię zdjęć zniszczył Simes jeszcze przed śmiercią kapitana Bleine’a. Pozostał więc tylko jeden komplet dokumentów, ilustrujących wszystkie posunięcia Simes’a od chwili rozpoczęcia feralnej tranzycji aż do momentu jej zakończenia.

— O’kay. Bierzemy się do roboty.

— Tak jest, sir.

Zaczął sypać liczbami z głowy, niczym sprawny automat. W nocy budził się dwa razy, zlany zimnym potem, gdyż śniło mu się, że stracił swą wspaniałą pamięć. Na szczęście był to tylko koszmar. Kovak zwijał się w roli sekretarza, a Noguchi i Lundy pomagali Kelly’emu przy filmach. Cały problem polegał na szybkim starcie z Caritas i to w ten sposób, aby zostawić słońce za plecami oraz w miarę szybko dolecieć do miejsca, skąd przybyli.

Start został zaprogramowany dla automatycznego pilota. Życie na statku zaczęło się toczyć wedle czasu lokalnego, czyli powróciło do czasu Greenwich, który ciągle obowiązywał w sterowni. Oczywiście, pociągnęło to za sobą drobne uciążliwości — kolację miano podać kilka godzin później, a niektórzy pasażerowie jak zwykle zapomnieli przestawić zegarki, aby za powstałe w ten sposób nieporozumienia jak zwykle winić rząd.

Maszynownia zaczęła pracować zgodnie z czasem automatycznego pilota. Niezmiennie polegało to na słodkim nieróbstwie w oczekiwaniu godziny „O”, kiedy należało nacisnąć guziczek i przekazać stery automatowi. Rozdzwonił się telefon. Odebrał Smythe.

— Do pana, kapitanie. Rachmistrz …

— Sir … — głos Samuelsa brzmiał dość ponuro — Przykro mi, że muszę przeszkadzać w pracy …

— Nie szkodzi. Co się stało?

— Mrs. Montefiore chce zamieszkać na Afrodycie. Przez moment trwało milczenie.

— Czy ktoś jeszcze? …

— Nie. Tylko ona, sir.

— Przecież prosiłem, aby decyzję podjęli jeszcze wczoraj.

— To samo jej powiedziałem, lecz jej odpowiedź nie brzmiała zbyt logicznie.

— Nic nie sprawiłoby mi większej przyjemności, niż zostawienie jej samej na bezludnej wyspie. Ale ponieważ odpowiadamy za jej zdrowie i życie, proszę jej oznajmić moją ostateczną decyzję: nie!

— Tak jest, sir. Mógłby mi jeszcze pan poradzić, w jaki sposób mam jej to przekazać?

— Oczywiście! Proszę jej powiedzieć, żeby trzymała się ode mnie z daleka!

Rzucił słuchawkę na widełki. Kiedy się obrócił, dostrzegł stojącego przed sobą Kelly’eya.

— Już najwyższy czas, sir, aby włączyć pilota.

— Niech pan to zrobi. Przecież pan pełni teraz wachtę.

— Tak jest.

Kelly usiadł za pulpitem, a Max zajął miejsce w kapitańskim fotelu. Nagle poczuł, że serce zaczęło mu bić szybciej, a on sam został wciśnięty w siedzenie. „Asgard” znowu miał własną grawitację. Kilka sekund później statek majestatycznie uniósł się nad Caritas i wkrótce nad kopułą sterowni rozbłysły gwiazdy. Max powstał.

— Idę na dół, szefie. Proszę zadzwonić, jeśli będzie pan miał pierwsze namiary. A tak poza tym … jak ustalono wachty? Kelly zabezpieczył stery i zszedł z podestu.

— Postanowiłem, że wraz z Kovakiem będę dyżurował na zmianę co trzy godziny. Max potrząsnął głową.

— Nic z tego. Proszę włączyć jeszcze mnie. Będziemy pełnili wachty co trzy godziny tak długo, jak się da. Kelly opuścił nieco głos.

— Kapitanie … mógłbym wyrazić własny pogląd w tej sprawie?

— Jeśli pan, drogi Kelly, przestanie udzielać mi rad, wtedy i ja przestanę być kapitanem. Sam nie podołam temu zadaniu.

— Dziękuję… A zatem … uważam, że kapitan nie powinien pracować jak dziki osioł. Proszę nie zapominać, iż pan sam musi przeprowadzić wszystkie obliczenia w pamięci … Po chwili dodał jeszcze ciszej.

— Bezpieczeństwo tego statku jest ważniejsze, niż osobiste … ambicje.

Minęło kilka chwil, zanim Max odpowiedział.

— Szefie … czy tam, między stołem a maszyną liczącą jest dość dużo wolnego miejsca? Kelly spojrzał we wskazanym kierunku.

— Chyba tak … To zależy od tego, co chce pan zrobić, sir.

— Pomyślałem, że zamiast stolika z ekspresem do kawy można by u-stawić tam łóżko.

— Czy zamierza pan tutaj spać, sir?

— Właśnie to zamierzam. Ale nie myślałem tylko o sobie samym … My wszyscy spędzamy tu większą część dnia. W ciągu najbliższego tygodnia nie będziemy musieli czuwać non stop, a zatem można by spróbować zdrzemnąć się przez kilka minut. Co pan o tym sądzi?