– Udała się w tej sprawie do psychiatry – wtrącił Tate.
– Czy on kiedykolwiek wspominał któremuś z was o tym, że mogłaby planować ucieczkę?
– Dziś miała pierwszą wizytę. Zamierzaliśmy z nią o tym porozmawiać. Dlatego właśnie umówiliśmy się na obiad.
– Dzwoniliście do niego? Zapytaliście, kiedy wyszła?
– Odezwała się automatyczna sekretarka.
Tate nagle przypomniał sobie coś, co Megan powiedziała tej nocy, kiedy odwiedzili ją w szpitalu, po tym, jak straż pożarna zdjęła ją z wieży ciśnień.
– Mówiła, że zerwała z chłopakiem. Między innymi dlatego piła.
– Kim był ten chłopak?
– Mówiła, jak miał na imię, prawda? – spytała Bett.
– Chyba Bobby.
– Skin albo inny taki?
– Nigdy go nie widziałam – odrzekła chłodno Bett. – Ale nie przypuszczam. Megan nie zakochałaby się w kimś takim.
– Jego nazwisko?
Potrząsnęła głową.
– Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia.
Konnie przeniósł wzrok na Tate’a, ale on również nie potrafił sobie przypomnieć nazwiska chłopaka, i był zmuszony przyznać, że nawet nie wiedział, że córka miała chłopaka.
– Jakieś ślady walki? – Konnie rozejrzał się po holu.
– Nie.
– A co z alarmem?
– Wyłączyłem. Dopiero co przyjechałem do domu.
– Jest przycisk alarmu, na wypadek gdyby ktoś zaczaił się w domu?
– Tak. I zadbałem, żeby o nim wiedziała.
– Zostawiła tu klucze od domu – wtrąciła Bett. – Ale zabrała kluczyki do samochodu.
– Czy mogło być tak – zastanawiał się na głos Konnie – że ktoś ukradł jej torebkę, zabrał klucze i włamał się tutaj?
Tate zastanowił się nad tą hipotezą.
– Właściwie tak. Ale na jej prawie jazdy jest adres Bett. Skąd włamywacz miałby wiedzieć o tym domu? Może miała przy sobie coś z moim adresem, ale nie mam pojęcia co.
– Czy zginęły jakieś jej rzeczy?
– Nie wiem. Nie przyszło mi do głowy sprawdzić.
– Nie wpadajmy w panikę – powiedział Konnie. – Może pokazałbyś mi pokój Megan?
Kiedy Tate prowadził Konniego na górę, z dołu dochodziła gładka paplanina Beauridge’a.
– Na pewno nie ma się czym martwić, pani Collier…
– Nazywam się McCall.
Na piętrze Tate wprowadził detektywa do pokoju Megan, po czym wrócił do własnego. Konnie spojrzał na niego przez korytarz i dostrzegł, że prawnik patrzy na podłogę i dotyka czegoś leżącego na nocnej szafce, marszcząc brwi.
Detektyw rozejrzał się szybko po pokoju, następnie przyklęknął i ruchami zadziwiająco zgrabnymi jak na tak dużego mężczyznę przejrzał wedle listy wszystkie ulubione skrytki nastolatków: pod szufladami, komodami, koszami na śmieci, między materacami, w pudełkach z zapadkami, w zasłonach, poduszkach i kołdrach.
Cóż my tu mamy? Konnie wyprostował się i obejrzał dokładnie znalezisko.
Po czym zawołał Tate’a do pokoju i pokazał mu otwarte szuflady oraz szafę Megan.
– Te szuflady są prawie puste. Zazwyczaj są w nich ubrania?
Tate zastanawiał się z wyrazem niepokoju na twarzy.
– Tak, na ogół są pełne.
– Możesz stwierdzić, czy brakuje jakiejś torby lub walizki?
– Walizki? Nie… Zaczekaj. Nie ma jej starego plecaka. – Tate zastanawiał się nad tym przez chwilę. Po czym skinął głową w kierunku swojego pokoju. – Odkryłem coś. W mojej sypialni.
– Ja też coś znalazłem – odpowiedział Konnie, tonem nieskorym do przekomarzań.
– Co? – spytał Tate.
– Spokojnie, panie radco. Chodźmy na dół.
Rozdział 6
– Uciekła? – szepnęła Bett.
Cała czwórka siedziała w salonie, niczym nieznajomi na cocktail-party, twarzami do siebie, wyprostowani, niepewni, wyczekujący chwili, gdy wreszcie poczują się dobrze w swoim towarzystwie. Konnie ciągnął opowieść.
– Ale wszyscy powinniście uznać to za dobrą wiadomość. Wiemy, że nie stało się nic paskudnego. A reguła jest taka, że większość uciekinierów wraca z własnej woli mniej więcej po miesiącu.
Bett wpatrywała się przez okno w zamgloną ciemność.
– Miesiąc – oznajmiła, jakby odpowiadała na pytanie w teleturnieju. – Nie, nie. Ona by nie uciekła. Nie tak bez słowa.
Konnie zerknął w stronę Beauridge’a i zauważył, że Tate dojrzał to spojrzenie.
– Bardzo mi przykro, ale ona coś powiedziała, proszę pani. – Podał Bett jedną z kartek, które znalazł na górze. – Zostawiła listy do was obojga. Pod poduszką.
– Dlaczego pod poduszką? – spytała Bett. – To nie ma najmniejszego sensu.
– Żebyście nie znaleźli ich od razu – wyjaśnił Konnie. – To dało jej trochę czasu. Nie pierwszy raz to widzę.
– Czy to jej pismo?
Bett przytaknęła.
– Bett – przeczytała na głos, po czym podniosła wzrok. – Zwraca się do mnie po imieniu. Dlaczego? – Zaczęła od początku i czytała dalej martwym, upiornym głosem: – Bett… nie obchodzi mnie, czy to cię zaboli… Nie obchodzi mnie, jak bardzo to zaboli…
Spojrzała bezradnie na swojego byłego męża i czytała dalej w milczeniu. Skończyła, oparła się na kanapie, kurcząc się do rozmiarów dziecka.
– Pisze, że mnie nienawidzi – szepnęła. – Nienawidzi czasu, który spędzałam z siostrą. Ja… – Zlękniona, zraniona, potrząsnęła głową i umilkła, wpatrując się w drugą kartkę papieru, którą trzymał Konnie.
Detektyw podał ją Tate’owi.
Wziął papier. Konnie zauważył, że kartka była poplamiona. Przez łzy? Przez deszcz? Tate nie zaczął czytać na głos. Konnie zajrzał mu przez ramię i przeczytał:
Tate,
to jedyny sposób, żeby ci to powiedzieć – nienawidzę cię za to, co mi zrobiłeś! Nie słuchasz mnie. Gadasz, gadasz i gadasz, aż Bett nazywa cię złotoustym diabłem, którym zresztą jesteś, ale nigdy mnie nie słuchasz. Nie wiesz, czego pragnę. Nie wiesz, kim jestem. Przekupujesz mnie, płacisz mi i masz nadzieję, że sobie pójdę. Powinnam była uciec, gdy miałam sześć lat, tak jak chciałam. I nigdy nie wracać.
Zawsze chciałam to zrobić. Dalej chcę. Uwolnić się od ciebie. Ty też tego chcesz, nie? Pozbyć się swojego niewygodnego dziecka?
Siedział z wytrzeszczonymi oczami, zaschło mu w ustach, powietrze w płucach paliło. Przyłapał się na tym, że wpatruje się w Bett.
– Tate? Wszystko w porządku? – odezwał się Konnie.
– Czy mógłbym jeszcze raz rzucić na to okiem, pani McCall? – spytał Beauridge.
Podała mu sztywną kartkę.
– Czy to jej papier?
Bett potaknęła.
– Dostała ode mnie na Gwiazdkę.
Bett odpowiadała cicho na pytania, których nikt nie zadawał.
– Moja siostra była ciężko chora. Często zostawiałam Megan pod opieką innych. Nie wiedziałam, że czuła się aż tak opuszczona… Nigdy się nie skarżyła.
Konnie zauważył niedbałe pismo Megan. W kilku miejscach pióro podarło papier w gniewie. Przeczytał jeszcze raz list do Tate’a. Detektyw pracował w Nieletnich od dwóch lat. Nie był to jego wybór, ale musiał niechętnie przyznać, że nauczył się sporo, odkąd zaczął. Rodzice – w stopniu znacznie większym niż jakikolwiek podejrzany, oskarżony, skazany czy świadek – są mistrzami świata w oszukiwaniu samych siebie. To powszechnie wiadomo. Za tymi listami kryło się znacznie więcej, niż Tate i Bett mogliby wyjaśnić.
Teraz Konnie zapytał Tate’a, co odkrył w sypialni.
– Zabrała z szuflady szafki nocnej czterysta dolarów – wyjaśnił.
– Nonsens – wybuchnęła Bett. – Ona nigdy nie wzięłaby…