Выбрать главу

Matthews nacisnął przycisk głośnika.

Z uśmiechem położył rękę na widełkach.

– No, no – powiedział.

Ich oczy się spotkały. Jego łagodny wyraz twarzy nie zmienił się, ale oczy w niesamowity sposób nabrały twardości stali, gdy powolnym ruchem podniósł strzykawkę z biurka.

Wstał z kozetki, wciąż powoli, i zakładając, że Bett rzuci się do ucieczki, stanął między nią a drzwiami.

To był błąd. Bett poczuła w sercu wybuch wściekłości na człowieka, który porwał jej córkę i z pewnością naszpikował tym samym lekiem, który zamierzał jej teraz zaaplikować. Udała, że biegnie do drzwi, a Matthews dał się nabrać. Skoczył w tym kierunku i zorientował się zbyt późno, że ona nie ma zamiaru uciekać. Cofnęła się w głąb gabinetu, chwyciła stojącą na biurku ciężką szklaną popielniczkę i rzuciła nią w Matthewsa. Uchylił się, ale uderzyła go rykoszetem tuż nad uchem, aż oparł się ogłuszony o regał, zrzucając książki.

Bett cisnęła niewielką ławą i trafiła go w żołądek. Upuścił strzykawkę i zgiął się wpół, chwytając za brzuch. Bett rzuciła się na niego, bijąc i tłukąc, drapiąc paznokciami, celując w oczy. Ale on był potężnym, wysokim mężczyzną, gdy więc pokonał ból, usiadł i odepchnął ją od siebie. Zamierzył się, by uderzyć ją w twarz. Gdy się zasłoniła, chwycił ją mocno tuż poniżej piersi. Przydusił ją i upuścił na ziemię. Podniósł się, dysząc ciężko, i otarł krew z policzka i oka.

– Gdzie ona jest? – wycharczała Bett.

– Niedługo ją zobaczysz – szepnął Matthews z uśmiechem.

Wyciągnął rękę, chwycił Bett za włosy i postawił na nogi.

– Nie! Przestań!

Omdlała na chwilę, a kiedy rozluźnił uchwyt, wyrwała mu się i podniosła strzykawkę. Matthews wyciągnął szybko lewą rękę i chwycił ją za nadgarstek, ściskając mocno. Trzymała strzykawkę nieruchomo nad ich głowami. Prawą ręką wydobył z kieszeni wielki składany nóż. Otworzył go zębami, a Bett z przerażeniem dostrzegła ciemne plamy na ostrzu. Matthews odwrócił nóż ostrzem do góry i – wciąż trzymając jej prawą rękę w górze – przycisnął Bett do ściany.

– W imię Ojca – szepnął – i Syna, i…

Nacisnęła tłoczek i trysnęła mu lekarstwem prosto w twarz. Krzyknął z bólu. Bett wyrwała rękę i uskoczyła w bok, a nóż minął ją o kilka cali.

Kopnęła stojącą lampę, która upadła z trzaskiem, i w pokoju zapadła ciemność. Matthews ruszył w kierunku dźwięku i uderzył ponownie. Bett uniknęła ostrza i pobiegła do drzwi. Otworzyła je szarpnięciem i dostrzegła na ścianie drugiego pokoju nie portret Freuda czy Junga, ale rozmodlonego świętego przebitego strzałami, a następną rzeczą, jaką zapamiętała, było dociśnięcie pedału gazu do deski. Wyskoczyła na jezdnię tak szybko, że mijająca ją ciężarówka zjechała na krawężnik i w krzaki.

Volvo rozpędziło się już do sześćdziesiątki, a światło na skrzyżowaniu mignęło jej przed oczami jak rozmazana czerwona spadająca gwiazda.

Rozdział 29

Collier: Panie i panowie, obrona powiedziała, że oskarżony Peter Matthews jest synem i wnukiem kaznodziejów związanych z ruchem odnowy religijnej. Że jego ojciec był człowiekiem o rozchwianej psychice, miewającym depresje i omamy, człowiekiem, który przez pewien czas wierzył, że przemawia przez niego Bóg.

Człowiekiem, którego ojciec został aresztowany za okaleczenie młodej dziewczyny, należącej do jego wiernych, ponieważ uważał, że zgrzeszyła przeciwko Bogu.

Ale wedle prawa jak syn nie jest odpowiedzialny za grzechy ojca, tak umysłowe problemy ojca nie usprawiedliwiają czynów syna. Peter Matthews miał dzieciństwo mniej sielankowe, niż można by pragnąć. A kto z nas nie miał? Niemniej reszta nas nie wykorzystuje przykrych wspomnień jako usprawiedliwienia dla zabijania.

Tate i Bett siedzieli pod gabinetem Petersa w jej samochodzie. Tate zadzwonił na 911, gdy tylko usłyszał dźwięk rozłączonego telefonu. Wezwał policję hrabstwa i stanową. Bett pognała do budki telefonicznej w pobliżu mieszkania Petersa, gdzie mieli się spotkać, i zabrała go. Natychmiast wrócili do gabinetu, żeby czekać na policję.

Nie, oskarżony nie był doprowadzonym do ostateczności chłopakiem, który wpadł w sidła ślepej pasji. Nie mamy na to cienia dowodu. Jest inteligentny, opanowany, chłodny, racjonalny.

I do jakiego to celu wykorzystał oskarżony to swoje opanowanie 13 grudnia zeszłego roku?

Przyjrzyjmy się temu razem. Panie i panowie, zamknijcie oczy… Proszę. Zamknijcie oczy. Chodźcie ze mną. Jest 13 grudnia w Fairfax w Wirginii, dzień zimny, pochmurny, wilgotny. Wróćmy tam. Przejdźmy przez drzwi mieszkania Rose Marie Dobrith. To małe mieszkanko. Jedna sypialnia na Burke Station Road. Dzielnica zamieszkana przez rodziny i młodych ludzi startujących w dorosłe życie. Niedaleko jest kawiarnia, w której Rose Marie często je śniadanie przed pójściem do pracy w sklepiku na Chain Bridge.

Wchodzimy do wąskiego korytarza i saloniku. Rose Marie wprowadziła się dwa miesiące temu, ale bardzo chciała nadać temu miejscu osobisty charakter i ciężko nad tym pracowała.

Macie zamknięte oczy, wyobrażacie to sobie?

Na niewielkim stoliku z drewna klonowego stoją zdjęcia Rose Marie z jej ojcem Edwardem i matką Kendrick, która umarła sześć lat temu. Zdjęcie Rose Marie z przyjaciółką na wakacjach w Disneylandzie. Porcelanowy czarny kot z wyprężonym grzbietem. To prezent od narzeczonego – człowieka, który zamierza ją zamordować za dziesięć minut.

Ten sam człowiek siedzi dziś w sądzie. Oskarżony Peter Matthews.

Jesteśmy w mieszkaniu Rose Marie w tę wilgotną noc 13 grudnia. Rose Marie siedzi na podróbce wschodniego dywanu. Jest północ. Rose Marie ma na sobie niebieski szlafrok, czesze długie rude włosy. Ogląda prezenty, które dostała dla dziecka od przyjaciół tydzień temu. Jest w ciąży od siedmiu miesięcy i czterech dni.

W drzwiach przekręca się klucz. Gdyby usłyszała pukanie, byłaby zaskoczona, zaniepokojona. Ale jest jeden człowiek, który ma klucze do tego mieszkania – oskarżony. Wstaje podekscytowana. Z jednej strony cieszy się, że go widzi, bardzo się cieszy. Jest w nim zakochana. Ale z drugiej strony – niepokoi się. Wcześniej tego dnia się pokłócili. Byli na zakupach i pokłócili się.

Na środku hali rozpłakała się z powodu okropnych rzeczy, jakie jej powiedział. Wyszła ze sklepu, zostawiając zakupy. Oskarżony krzyknął za nią: „Nie oddalaj się, dziwko!”.

Tak właśnie rozstali się po południu. A teraz Rose Marie podnosi wzrok i widzi go. Czuje ulgę. On czasami pije, ale dziś nie pił. Jest absolutnie trzeźwy. Ma niczym niezakłócony osąd rzeczywistości. Rose Marie także ma nadzieję. On ją przytula.

Rose Marie pozostało tylko osiem minut życia.

Co do siebie mówią? Nigdy się tego nie dowiemy. Wiemy, że dochodzi do bójki. Stół jest przewrócony, szklanki potłuczone. Ona drapie go po twarzy, usiłując się bronić. On kopie ją w powiększony brzuch, w którym spoczywa ich nienarodzona córeczka.

Czy macie oczy zamknięte, panie i panowie? Czy wyobrażacie sobie tę scenę?

Cztery minuty życia.

Oskarżony przechodzi do kuchni, bierze długi nóż. Ten, który oglądaliście. Nie, nie patrzcie teraz na niego. Nie otwierajcie oczu. Wyobraźcie sobie, jak oskarżony wraca do pokoju z nożem w ręce.