W zeszłym tygodniu Tate pojawił się w sądzie kryminalnym po raz pierwszy prawie od pięciu lat – na odczytanie aktu oskarżenia Konniego. Odpowiedział na proste pytanie sędziego równie prostymi słowami: „Niewinny, wysoki sądzie”. Nie była to jego najbardziej wyszukana mowa. Ale wystarczyła.
Miał przygotowaną linię obrony. Nazwał ją „sprowokowanym odurzeniem”. I chociaż obiecał Megan, że spędzą ten tydzień, zwiedzając i bawiąc się, schował w walizce trzy książki prawnicze i spodziewał się zakończyć podróż co najmniej z gotowym początkiem oświadczenia dla ławy przysięgłych. Jeśli nie wręcz z jednym lub dwoma zestawami pytań do świadków.
Znaleźli pokoje.
– Gracias de nada – powiedział Tate i wsunął boyowi do kieszeni przeraźliwie wysoki napiwek.
Pół godziny później wyszli spod pryszniców i przebrali się w szorty khaki, podkoszulki i słomkowe kapelusze. Los turistas w każdym calu. Zeszli do recepcji i zapytali, jak dostać się na rowerach do najbliższych ruin. Recepcjonista załatwił wypożyczenie rowerów i wytłumaczył, jak jechać. Było tuż po południowej sjeście i większość gości zdążała ku białej piaszczystej plaży. Ale Tate i Megan zdjęli ze stojaka dwa zniszczone rowery i skierowali się w przeciwnym kierunku.
– Którędy? – zawołała.
Wskazał jej kierunek i wsiedli na rowery.
Pomimo sporego pieszego ruchu i niesamowitego upału popędzili po spękanym asfalcie prosto ku gęstej, pachnącej dżungli, stając na pedałach i goniąc się nawzajem, jakby liczyła się każda chwila, jakby dzień miał się już ku końcowi, jakby stracili mnóstwo godzin przeznaczonych na poznawanie świata i musieli je nadrobić.
Jeffrey Deaver