Выбрать главу

– Kawy?

– Nie, dziękuję.

Bett przez chwilę siedziała w milczeniu, po czym wstała i zaczęła przyglądać się wyszukanemu kominkowi, który Tate wybudował kilka lat temu. Dotknęła zaprawy i podrapała paznokciem kamień. Zmrużyła oczy, oglądając półkę nad kominkiem.

– Ładny – powiedziała. – Kamień polny jest drogi.

Usiadła ponownie. Tate przyglądał się jej z drugiego końca pokoju. Betty Susan McCall wyglądała egzotycznie. Było w niej coś, co rzadko spotykało się w Wirginii – tajemnicze celtyckie piękno. Na Południu jest mnóstwo kusicielek i wyuzdanych kowbojek, no i oczywiście całe stada matron, ale nie czarodziejki. Była teraz bizneswoman z północnej Wirginii, ale pod tą fasadą ukrywała się wciąż tajemnicza młoda kobieta, którą po raz pierwszy zobaczył, jak śpiewała folkową piosenkę w zadymionym mieszkaniu na obrzeżach Charlottesville dwadzieścia trzy lata temu. Wysokim, chrapliwym głosem śpiewała a capella pieśń wielorybniczą.

Minęło jednak wiele lat od czasu, kiedy jakakolwiek kobieta zdołała go tak usidlić, tym bardziej więc zwiększył czujność. Natychmiast na powierzchnię zaczęły wypływać ponure wspomnienia z czasów, kiedy się rozwodzili.

Zastanawiał się, jak utrzymać dystans w ciągu całej tej nieprzyjemnej rodzinnej sprawy.

Bett oderwała wzrok od kominka i mebli, teraz oceniała tapety i sztukaterie. Podążał za jej spojrzeniem, doszedł do wniosku, że uznała to miejsce za mało przytulne i surowe. Przydałoby się więcej mebli, nowe zasłony, żywszy kolor ścian. Poczuł zakłopotanie.

Po dwóch ciągnących się w nieskończoność minutach Bett się odezwała.

– No cóż, skoro nie ma jej samochodu, to pewnie po coś pojechała.

Tate wyjął butelkę wina z baru w drugim końcu pokoju.

– Napijesz się? – spytał, przypominając sobie poniewczasie, iż Bett rzadko piła alkohol, a już na pewno nie popołudniu. Odstawił butelkę.

– Czemu nie? – odpowiedziała, zdejmując buty.

Przeszła do kuchni i wróciła z dwoma dużymi kieliszkami.

Pierwsze wrażenie, jakie odniósł, było takie, że Tate Collier nareszcie poukładał sobie sensownie życie. Koniec z głupimi blondynkami. Nareszcie.

Ta kobieta miała ze czterdziestkę, była ładna. Miała ruchliwe oczy zdradzające inteligencję. Kobiety, z którymi spotykał się Tate, były zazwyczaj o połowę młodsze od niego i zapewne z trzy razy głupsze.

Detektyw Dimitri Konstantinatis, sam po dwóch rozwodach, wiedział doskonale, co to znaczy mieć niewłaściwą partnerkę, ucieszył się więc, że najnowsza przyjaciółka Tate’a to ktoś godzien tego faceta.

Konnie wszedł do salonu i wyciągnął rękę w jej stronę. Potrząsnął energicznie dłonią zaskoczonej kobiety.

– Witaj, Konnie – powiedział Tate. – Widzę, że nabierasz ciała.

– Cham.

– Poznaj Bett. Moją byłą żonę. Konnie to stary kumpel z prokuratorskich czasów.

– Czołem.

Ach. Jego była. Konnie słyszał o niej to i owo, ale nie wyglądała na w połowie tak szaloną jak w opowieściach Tate’a. Sprawiali wrażenie dobranej pary.

Tak jakby pozory mogły cokolwiek powiedzieć o małżeństwie.

Bett zmierzyła policjanta spojrzeniem; sprawiała wrażenie skonsternowanej. Konnie przypominał wielkiego motocyklistę w średnim wieku i był przyzwyczajony do takich reakcji.

– Konnie jest… kim ty właściwie jesteś? Jak brzmi ten dumny tytuł, który ci przysługuje?

– Policja stanowa, okręg Fairfax i Prince William, wydział do spraw nieletnich, detektyw w randze sierżanta.

– Starzejący się glina, tyle to wszystko znaczy – mruknął Tate.

– No więc, panie radco, twoja córka spóźnia się na obiad, tak?

– Półtorej godziny.

Konnie dostrzegł niepokój w oczach Bett. W oczach Tate’a też, aczkolwiek tu ujrzał coś innego niż strach o zaginione dziecko. Nie wiedział jednak co.

– Znów za bardzo się martwisz, Tate. – Wyciągnął w jego stronę palec i zwrócił się do Bett: – Ten facet był największym prokuratorskim cykorem w całym stanie. Musieliśmy go nocą odprowadzać do samochodu.

– Przynajmniej potrafiłem znaleźć swój samochód – odparował Tate.

Jednym z powodów, dla których Konnie kochał Tate’a, było to, że prawnik żartował z picia Konniego. A policjant najbardziej na świecie szanował ludzi z jajami.

Bett uśmiechnęła się niepewnie.

Tate i Konnie pracowali często razem w czasach, gdy Tate był prokuratorem stanowym. Poważny detektyw na ogół milczał i trzymał się na dystans przez pierwsze pół roku ich współpracy; nigdy nie opowiadał o sobie. Później, tej nocy, kiedy seryjny morderca i gwałciciel, do którego skazania doprowadzili, został „zwolniony horyzontalnie”, jak mówiło się w bloku śmierci, Konnie po pijanemu objął Tate’a i oznajmił, że ta egzekucja uczyniła ich braćmi krwi.

– Jesteśmy związani.

– Związani? Co to za pijacka, poetycka, przesłodzona kupa gówna? – ryknął w odpowiedzi równie pijany Tate.

Od tego czasu byli serdecznymi przyjaciółmi.

Kolejne pukanie do drzwi wejściowych. Gdy się otworzyły, do domu wszedł służbiście wyglądający mężczyzna w tanim, obwisłym, szarym garniturze. Stanął wyprostowany przed Tate’em i spojrzał mu prosto w oczy.

– Panie Collier, jestem Ted Beauridge. Z wydziału do spraw nieletnich.

Tate przedstawił Beauridge’a Bett, podczas gdy Konnie przełączał kanały telewizyjne, zafascynowany telewizorem bez pilota.

Beauridge był uprzejmy i profesjonalny, ale najwyraźniej nie miał ochoty tu przychodzić. To Konnie sprawił, że zniknięcie Megan nabrało wagi. Kiedy Tate zadzwonił, Konnie powiedział mu, że jeszcze za wcześnie, żeby składać raport o zaginięciu; musiały minąć dwadzieścia cztery godziny, chyba że osoba nie miała szesnastu lat, była upośledzona umysłowo albo szczególnie narażona na niebezpieczeństwo. Mimo to Konnie zupełnie przypadkiem zapomniał uzyskać zgodę przełożonego i sprawdził w innych biurach, czy numer rejestracyjny samochodu Megan nie pojawił się w doniesieniach o wypadkach. A także zażądał danych o wszystkich pacjentach o nieznanej tożsamości przyjętych do okolicznych szpitali.

Beauridge denerwował się i zasugerował, że może lepiej byłoby najpierw uzyskać zgodę na prowadzenie sprawy. Konnie odpowiedział, że to z pewnością świetny pomysł, myśląc w duchu: trzeba mieć jaja. I nic nie zrobił. Gdy otrzymał negatywne raporty, zastanowił się przez dziesięć sekund, po czym zadzwonił do Tate’a i burknął:

– Może wstąpię do ciebie i zrobię jakieś notatki. Nie, nie, nie powstrzymuj mnie. Fakt, roboty jest od cholery. Ale mimo tego ulewnego deszczu przyjadę i złożę wizytę stukniętemu farmerowi. – Po czym zabrał ze sobą Beauridge’a, żeby dać młodzieńcowi lekcję prawdziwej policyjnej roboty. Tate wprowadził ich do salonu.

– Napiją się panowie kawy albo…? – zapytała, ale głos jej zamarł, a ona roześmiała się z zakłopotania na widok miny Tate’a. Konnie przypuszczał, że właśnie uświadomiła sobie, iż to nie jest jej dom od wielu, wielu lat.

Policjanci odmówili.

Konnie skinął na Beauridge’a, który niedbale zaczął pytać o dziewczynę. Tate i Bett odpowiadali w miarę swoich możliwości. Potem detektyw uniósł wzrok znad notatnika.

– Jakieś kłopoty z alkoholem? Z narkotykami?

Zanim Tate zdążył odpowiedzieć, odezwała się Bett.

– Absolutnie nie.

– No, niezupełnie – dodał ostrożnie Tate. – Powinniście wiedzieć, że coś się stało w tym tygodniu. – Opowiedział im o wieży ciśnień.

– To było wielkie nieporozumienie – oznajmiła Bett, spoglądając na Tate’a z wyraźnym gniewem. – Zupełnie nie w jej stylu. Nie powinniście wyciągać z tego pochopnych wniosków.