— Unikasz mnie. — Głos jak na kobietę miała niski, równie zimny co padający właśnie na dachy śnieg. — Pamiętaj, że jestem Poszukiwaczką Wiatrów Nesty din Reas Dwa Księżyce, Pani Okrętów Atha’an Miere. Dalej pozostaje ci do wypełnienia część umowy, jaką zawarłyście w imieniu waszej Białej Wieży. — Lud Morza wiedział o rozłamie w Wieży, w chwili obecnej wiedział już chyba każdy oraz jego najdalsi krewni, jednak Elayne nie bardzo było w smak dodatkowe komplikowanie swego położenia przez informowanie wszystkich, po której stanęła stronie. Jeszcze nie. Renaile zaś dokończyła swoją wypowiedź, uderzając we władcze, rozkazujące tony. — Poświęcisz mi swój czas i to zaraz! — Tyle jeżeli chodzi o ceremoniał i właściwe formy.
— Jak podejrzewam, to mnie ona unika, nie zaś ciebie, Poszukiwaczko Wiatrów. — W przeciwieństwie do Renaile, głos Zaidy brzmiał stosownie do zwykłej towarzyskiej pogawędki. Zamiast podejść prosto do niej skroś dywanów, wędrowała po komnacie z pozoru bez celu, zatrzymując się, by musnąć dłonią wysoki wazon z cieniutkiej zielonej porcelany, wspinając na palce, by zajrzeć do wnętrza kalejdoskopu o czterech okularach, umieszczonego na wysokim piedestale. Kiedy wreszcie spojrzała na Elayne i Renaile, w jej oczach zalśniły iskierki rozbawienia. — Mimo wszystko targu dobiła Nesta din Reas, która przemawiała w imieniu statków. — Oprócz tytułu Mistrzyni Fal klanu Catelar, Zaida piastowała jeszcze funkcję ambasadora Pani Okrętów. Przy Randzie wprawdzie, nie przy Tronie Andoru, jednak listy uwierzytelniające dawały jej prawo przemawiania i negocjowania w imieniu samej Nesty. Zmieniła jedną wysadzaną złotem tubę na inną, a potem podeszła na palcach, by znowu zajrzeć przez okular. — Obiecałaś Atha’an Miere dwadzieścia nauczycielek, Elayne. Jak dotąd pojawiła się jedna.
Ich wejście było tak gwałtowne i dramatyczne, że Elayne dopiero teraz zobaczyła Merilille, która właśnie domykała drzwi. Jeszcze niższa od Zaidy, Szara siostra wyglądała nadzwyczaj elegancko w ciemnoniebieskich wełnach obrzeżonych srebrnym futrem naszytymi na staniku drobnymi kamieniami księżycowymi, jednak ledwie dwa tygodnie nauczania Poszukiwaczek Wiatru już zdążyły wywołać zmiany w jej wyglądzie. Większość tamtych stanowiły kobiety obdarzone silnym talentem, żądne wiedzy, zdecydowane wycisnąć Merilille jak owoc winorośli po prasą, dobyć z niej ostatnią krople soku. Elayne niegdyś uważała tamtą za kobietę tak opanowaną, że właściwie niezdolną do okazania zaskoczenia, teraz jednak oczy Merilille pozostawały na trwałe lekko rozszerzone, wargi uchylone, jakby znajdowała się w stanie nieustającego zdumienia i spodziewała w każdej chwili kolejnych niespodzianek. Splotła dłonie w małdrzyk i stanęła przy drzwiach, najwyraźniej zadowolona, że nie znajduje się w centrum uwagi.
Odchrząknąwszy głośno, Dyelin powstała i groźnie zapatrzyła się na Zaidę i Renaile.
— Baczcie na swoje słowa — warknęła. — Znajdujecie się obecnie w Andorze, nie zaś na jednym z waszych statków, a Elayne Trakand jest przyszłą Andoru królową! Postanowienia waszej umowy zostaną zrealizowane w swoim czasie. Teraz mamy ważniejsze sprawy do omówienia.
— Na Światłość, nie istnieją ważniejsze sprawy — zagrzmiała w odpowiedzi Renaile, zwracając się ku tamtej. — Powiadasz, że umowa zostanie wypełniona? A więc tym samym udzielasz gwarancji. Wiedz zatem, że znajdzie się i dla ciebie miejsce na rei, gdzie zostaniesz powieszona za kostki, jeżeli...
Zaida pstryknęła palcami. Tylko tyle, ale Renaile wyraźnie się zatrzęsła. Schwyciła złote puzderko z pachnidłami, wiszące na jednym z naszyjników, przycisnęła do nosa i wetchnęła głęboko. Mogła być sobie Poszukiwaczką Wiatrów Pani Okrętów, kobietą o wielkim autorytecie i władzy wśród Atha’an Miere, jednak przy Zaidzie była tylko... Poszukiwaczką Wiatrów. Co stanowiło bolesną zadrę dla jej dumy. Elayne zdawała sobie sprawę, że z pewnością istnieje jakiś sposób wykorzystania tej sytuacji, dzięki któremu będzie mogła przynajmniej ten kłopot zdjąć sobie z głowy, jeszcze jednak nie odkryła, jak tego dokonać. O, tak, niezależnie czyjej się to podobało czy nie, Daes Dae’mar miała już we krwi.
Wdzięcznym krokiem przeszła obok zdjętej milczącą furią Renaile, jakby omijała stojącą na jej drodze kolumnę, część wystroju pomieszczenia, i ruszyła przed siebie, aczkolwiek nie kierując się w stronę Zaidy. Jeśli którakolwiek z obecnych w pomieszczeniu kobiet miała powody do ostrożności, jej to dotyczyło szczególnie. Nie mogła sobie pozwolić, by choć na włos ustąpić Zaidzie, albo Mistrzyni Fal zedrze jej cały skalp i odda perukarzom. Podeszła do kominka i wyciągnęła dłonie do ognia.
— Nesta din Reas ufała, że wywiążemy się z umowy, w przeciwnym razie nigdy by jej nie zawarła — oznajmiła spokojnie. — Odzyskałyście Czarę Wiatrów, jednak zapewnienie pomocy dziewiętnastu sióstr wymaga czasu. Wiem, że martwią was losy okrętów, które znajdowały się w Ebou Dar, gdy przybyli Seanchanie. Niech Renaile otworzy bramę do Łzy. Tam znajdują się setki łodzi Atha’an Miere. — Tyle przynajmniej wynikało z raportów. — Możecie dowiedzieć się wszystkiego od waszych ludzi, a potem połączyć siły przeciwko Seanchanom. — I w ten sposób się ich pozbędzie.— Pozostałe siostry zostaną do was wysłane, gdy tylko rzecz zostanie zorganizowana. — Merilille nie ruszyła się od drzwi, jej oblicze jednak przybrało zielonkawy odcień znamionujący panikę na myśl,że zostanie sama wśród Ludu Morza.
Zaidę znudził już kalejdoskop i mierzyła teraz Elayne spojrzeniem z ukosa. Nieznaczny uśmiech igrał na pełnych wargach.
— Muszę zostać na miejscu przynajmniej do czasu, aż spotkam się z Randem al’Thorem. Jeśli kiedykolwiek pojawi się tutaj. — Uśmiechnięte wargi zacisnęły się, ale po chwili rozkwitły znowu, Randa czekała z nią ciężka przeprawa. — I na czas jakiś zatrzymam jeszcze przy sobie Renaile oraz jej towarzyszki. Garstka Poszukiwaczek Wiatru nie uczyni różnicy wobec tych Seanchan, a tutaj, jeśli Światłość okaże się łaskawa, mogą się sporo pożytecznych rzeczy nauczyć. — Renaile parsknęła, jednak ledwie na tyle głośno, by ją usłyszano. Zaida przelotnie zmarszczyła brwi, a potem zaczęła majstrować przy okularze znajdującym się na wysokości czubka jej głowy. — Licząc ciebie, w Pałacu przebywa obecnie pięć Aes Sedai — mruknęła po namyśle. — Być może niektóre mogłyby również uczyć. — Jakby ten pomysł właśnie w tej chwili przyszedł jej do głowy. A gdyby nawet, to i tak Elayne jedną ręką mogła unieść obie kobiety Ludu Morza!
— O, tak, to byłoby cudownie — wybuchła Merilille, dając krok naprzód. Potem zerknęła na Renaile i zatrzymała się, a rumieniec pokrył jej blade cairhieniańskie policzki. Znowu splotła dłonie w małdrzyk, roztaczając wokół siebie aurę pokory, jakby przywdziała drugą skórę. Birgitte aż pokręciła głową w zadziwieniu. Dyelin patrzyła, jakby nigdy dotąd nie widziała na oczy Aes Sedai.
— Można by w tej sprawie wypracować jakieś porozumienie, jeśli taka będzie wola Światłości — ostrożnie oznajmiła Elayne. Powstrzymywanie się od rozmasowania skroni wymagało wysiłku. Żałowała, że nie może winić za ból pod czaszką nieustających grzmotów. Nynaeve z pewnością wybuchłaby na taką sugestię, Vandene zaś najpewniej zlekceważyłaby tego rodzaju rozkaz, jednak Careane i Sareitha mogą się zgodzić. — Ale same rozumiecie, nie więcej niż po kilka godzin dziennie. Kiedy znajdą wolną chwilę. — Unikała oczu Merilille. Nawet Careane i Sareitha mogą się zbuntować przeciwko próbie ciśnięcia ich w winną tłocznię.
Zaida przytknęła palce prawej dłoni do ust.
— A więc zgoda, w imię Światłości.
Elayne zamrugała. Złowieszcza oznaka — w oczach Mistrzyni Fal najwyraźniej zawarły kolejną umowę. Jej ograniczone doświadczenia związane z prowadzeniem negocjacji z Atha’an Miere sprowadzały się do tego, że należy mówić o szczęściu, jeśli się uda z nich uratować ostatnią koszulę. Cóż, tym razem wszystko będzie wyglądać inaczej. Na przykład, należy się zastanowić, co siostry mogłyby na tym zyskać? Każda umowa potrzebuje przecież dwóch stron. Zaida uśmiechnęła się, jakby doskonale wiedziała, co Elayne chodzi po głowie i napawało ją to rozbawieniem. Odetchnęła, kiedy po raz kolejny otworzyły się drzwi, dając jej pretekst, by odwrócić się od kobiet Ludu Morza.