Nie chcę go widzieć. Nie chcę go znać! Nigdy więcej nie spojrzy mu w twarz! Wszyscy to widzieli... Ależ musieli mieć ubaw. Harry Potter - Chłopiec Który Przeżył, którego najgłębszym pragnieniem jest znienawidzony przez wszystkich, tłustowłosy Mistrz Eliksirów. Może nawet opublikują to w [i]Proroku Codziennym[/i]? Znając Malfoya, już pewnie popędził opowiedzieć o tym każdemu Ślizgonowi, swojemu tatusiowi i wszystkim reporterom.
Harry poczuł, jak znowu zbiera mu się na wymioty.
Merlinie, jak oni na mnie patrzyli... Nawet Ron i Hermiona. Jak ja im teraz spojrzę w oczy? Jak mam to wytłumaczyć? Nikt mi nie uwierzy.
Jestem skończony!
Chłopak zapatrzył się w martwy punkt na ścianie, a jego wzrok był nieobecny. Po chwili na jego twarzy pojawił się cień smutnego uśmiechu.
Ja i Snape? To przecież jakiś chory żart! Ja go nienawidzę! Zawsze go nienawidziłem. "Nawet to, że uratował mi życie" - myślał Harry. - "nie zmienia faktu, że jest najobrzydliwszym, najwredniejszym i najwstrętniejszym sukinsynem na świecie!"
Masz najpiękniejsze oczy na świecie...
Harry w geście rozpaczy zasłonił uszy rękoma, pragnąc zagłuszyć to echo, które bez ustanku powracało do niego i nie dawało mu spokoju.
Wtedy usłyszał kroki na korytarzu.
Lekcje się skończyły i uczniowie tłumnie opuszczali klasy, a ich śmiechy i gwar przywróciły Harry'ego do rzeczywistości. Chłopak zerwał się z podłogi, szybko ocierając dłonią łzy.
Spojrzał ze strachem na drzwi.
Nie pozwoli, żeby go dopadli. Ukryje się gdzieś, gdzie nikt go nie znajdzie!
Rozejrzał się rozpaczliwie po pomieszczeniu, po czym ślizgając się na rozbitym szkle, dotarł do jednej z kabin i zamknął się w niej od środka; akurat w chwili, gdy drzwi do łazienki uchyliły się z cichym skrzypieniem i ktoś wszedł do pomieszczenia.
- Harry, jesteś tutaj? - był to głos Hermiony.
Harry, siedząc na muszli z podciągniętymi nogami, zamknął oczy i nabrał powietrza.
- Stary, wiemy, że tam jesteś. Mamy twoje rzeczy - głos Rona był cichy i zdenerwowany. - Jak chcesz, to możemy je tu zostawić, a później je sobie weźmiesz... albo coś...
- Ron! - Hermiona skarciła go szeptem, po czym zwróciła się do zamkniętych drzwi, za którymi kulił się Harry. - Posłuchaj, Harry... To, co się stało w klasie... - przerwała na chwilę, jakby poszukując odpowiednich słów - ...to na pewno była jakaś jedna, wielka pomyłka. Musiałam źle uwarzyć eliksir.
- Ale przecież ty nigdy nie spart... Auć! - rozległ się odgłos, jakby ktoś nadepnął komuś na stopę i Ron zamilkł.
- Harry... - kontynuowała Hermiona, stojąc tak blisko drzwi, jakby się o nie opierała - ...wyjdź, proszę. Wiemy, że to nie twoja wina. Nie wiedziałeś co robisz. Pójdziemy do profesora Dumbledore'a i wszystko mu opowiemy.
Drzwi otworzyły się tak gwałtownie, że Hermiona wpadła na Rona, który złapał ją w ostatniej chwili.
- Ani. Się. Ważcie. - wydyszał Harry, akcentując każde słowo.
Kiedy przyjaciele na niego spojrzeli, Ron otworzył usta, a Hermiona krzyknęła.
- Harry, co ci się...? - głos jej się załamał, kiedy drżącą ręką wskazała na twarz Harry'ego i na jego dłoń. Chłopak spojrzał na swoje odbicie w lustrze i ujrzał smugi oraz plamy krwi na twarzy i całkowicie zakrwawioną rękę. Popatrzył na nią zaskoczony, jakby nie należała do niego, a następnie zwrócił się do przyjaciół:
- Nic mi nie będzie. To nie jest teraz ważne - przez chwilę stał zamyślony, jakby podejmował jakąś decyzję. - Musicie mi obiecać, że nie powiecie żadnemu nauczycielowi o tym, co zaszło w klasie.
- Ale Harry... Dumbledore musi o tym wiedzieć! Snape'owi nie wolno było tego zrobić. To całkowicie nielegalne! - Hermiona była naprawdę wzburzona. Widać to było po sposobie, w jaki gestykulowała rękami. Ron odsunął się od niej na bezpieczną odległość. - Masz iść do profesora Dumbledora i o wszystkim mu opowiedzieć!
Harry w myślach próbował wyobrazić sobie tę rozmowę.
"- Panie dyrektorze, muszę panu o czymś powiedzieć. Profesor Snape dał mi do wypicia eliksir Najgłębszych Pragnień i okazało się, że to, czego najbardziej pragnę, to... profesor Snape. Chciałem, żeby mnie brał i posuwał i na samą myśl o tym, zrobiłem się twardy. I wszyscy to widzieli...
- Och, to naprawdę poważny problem. Może dropsa cytrynowego?"
- Harry! Harry! Słyszysz mnie? - głos Hermiony przedarł się przez myśli Harry'ego, wyrywając go z odrętwienia.
- Nie! - krzyknął nagle - Nie powiem o tym nikomu! I wy tez nie powiecie.
- Ale Harry... - Ron próbował coś powiedzieć.
- Jeżeli chcesz mnie zdradzić, to proszę, idź i opowiedz o tym każdemu, kogo napotkasz. Ale później nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj!
Ron, zawstydzony spuścił wzrok.
- Snape miał pewnie świetny ubaw, kiedy wyszedłem. Co wam powiedział? - w głosie Harry'ego można było wyczuć nutkę wahania.
- Nic - Hermiona spojrzała smutno na przyjaciela. - Stał blady przy swoim biurku i wpatrywał się w drzwi.
- W ogóle był jakiś dziwny - wtrącił Ron. - Kiedy Malfoy parsknął śmiechem, Snape tylko odwrócił się tyłem do klasy, zarządził koniec lekcji i kazał nam się wszystkim wynosić.
- Pewnie chciał się upajać swoim zwycięstwem w samotności - powiedział Harry przez zaciśnięte zęby. - Słynny Harry Potter nareszcie zniszczony, upokorzony przez niego - Mistrza Eliksirów.
- Harry, nie sądzę... - zaczęła Hermiona, ale chłopak spiorunował ją wzrokiem.
- Snape jest wrednym draniem i NIC tego nie zmieni. Nareszcie wygrał! Och, jakże musi być z siebie dumny... - jego głos drżał od wściekłości, nad którą z trudem panował.
Wtedy właśnie drzwi do łazienki otworzyły się i wszedł jakiś pierwszoroczniak.
- Nie widzisz, że ZAJĘTE?!! - ryknął Harry, a chłopiec zbladł śmiertelnie i uciekł.
- Uspokój się, Harry - szepnęła Hermiona. - Chcemy ci tylko pomóc.
- Możecie mi pomóc. Przynieście mi tutaj moją pelerynę niewidkę.
* * *
Harry przemykał korytarzami w pelerynie niewidce, starając się nie wpaść na żadnego z uczniów. Zastanawiał się, jak oni mogą się tak beztrosko śmiać i żartować, kiedy cały świat legł w gruzach?
Co jakiś czas docierały do niego strzępy urywanych zdań:
"Potter... widowisko... Snape... szok... ubaw..."
"Ach, więc wieści już zaczęły się rozchodzić" - pomyślał Harry ze złością.
- ...I wtedy Potter zaczął płakać. Widać było przez spodnie jego erekcję, kiedy zaczął się przedzierać przez klasę w stronę Snape'a. - głos Draco Malfoya, sprawił, że Harry odwrócił się gwałtownie na pięcie i ujrzał swego znienawidzonego wroga, opowiadającego zgromadzonym wokół niego Ślizgonom o zajściu w klasie. Wszyscy ryczeli ze śmiechu, łącznie z Malfoyem, który starając się opanować, zaczął naśladować Harry'ego. Przybrawszy debilny wyraz twarzy, wyciągnął rękę i zaczął iść w stronę Goyle'a, potykając się i patrząc na niego z uwielbieniem malującym się na rozmarzonej twarzy. - Masz najpiękniejsze oczy na świecie... - wyjęczał, pochlipując i pociągając nosem. - Weź mnie, Severusie...
Ślizgoni wybuchnęli tak głośnym śmiechem, że Harry'emu aż zadrżały bębenki w uszach. Malfoy śmiał się tak bardzo, że musiał przytrzymać się Crabbe'a, żeby nie upaść.
Harry poczuł, jak ogarnia go bezsilna furia. Chciał rzucić się na Malfoya i zedrzeć mu ten głupi uśmiech z jego paskudnej gęby.
- Niech Potter tylko zjawi się na kolacji... - chichotał Draco, starając się złapać oddech. - Pożałuje, że się urodził...
Na czoło Harry'ego wystąpiły kropelki zimnego potu. Wmawiając sobie, że powinien się opanować, wcisnął się w kąt, zamknął oczy i zasłonił uszy.