Harry odstawił tacę ze śniadaniem na drewniany stół i rozejrzał się po ogrodzie. Słońce stało już wysoko i nawet pomimo cienia, Harry czuł, jak ziemia i otaczające dom krzewy i drzewa prażą się w jego promieniach. Severus kucał przy wnykopieńkach, przycinając przyschnięte pędy. Nawet w upale miał na sobie czarne spodnie i czarną koszulę o długich rękawach. Harry zszedł boso po dwóch stopniach i przeszedł przez nagrzaną słońcem ścieżkę, zmierzając wprost ku ukrytej wśród zieleni, ciemnej postaci.
- Dzień dobry, Severusie - powiedział cicho, pochylając się i obejmując go od tyłu ramionami. Severus nie wydawał się zaskoczony. Nie przerwał pracy ani nie odwrócił głowy.
- Zastanawiam się, kiedy w końcu pobijesz wszelkie rekordy i wstaniesz w południe? W chwili obecnej brakuje ci jedynie dziewiętnastu minut, aby osiągnąć ten wynik.
- To twoja wina - obruszył się Harry, opierając brodę na jego obojczyku i wpatrując się w jego szczupłe dłonie, z wprawą zajmujące się niesfornymi pędami. - Gdybyś nie zmuszał mnie co noc do takich akrobacji, to nie byłbym później taki zmęczony i wstawałbym o przyzwoitej porze.
- No popatrz, a ja zawsze sądziłem, że osiemnastolatkowie powinni być w lepszej formie niż ich dwukrotnie starsi partnerzy.
- Och, ale ja nie mam dwudziestoletniego doświadczenia, jak niektórzy - odgryzł się Harry.
- Potter, czy naprawdę chcesz mnie zdenerwować już z samego rana? - zapytał ostrzegawczo Severus.
- Przecież mamy południe, Severusie - odparł Harry, parskając śmiechem.
To nie jest tak, że jestem śpiochem, czy coś. Czasami próbuję wstać wcześniej i raz mi się to nawet udało, ale akurat wtedy padał deszcz i wyszedłem w piżamie do ogrodu, bo zobaczyłem, że zbiera składniki, w ogóle nie przejmując się deszczem i tym, że może się przeziębić i oczywiście zakończyło się to karczemną awanturą. Bo przecież on może moknąć, ale ja już nie mogę. Chociaż nie powinienem nazywać tego awanturą, a raczej drobną sprzeczką. Ponieważ nasze zwyczajowe kłótnie przypominają raczej małe trzęsienia ziemi. Niszczycielskie tajfuny, które zmiatają wszystko na swojej drodze, aż pozostają tylko parujące zgliszcza i... jątrzący się pod nimi, nieugaszony żar, który tylko czeka na to, aby rozpalić się gorącym płomieniem. Zauważyłem, że mój opór działa na niego jeszcze bardziej stymulująco. Zamienia się wtedy w dziką, nieokiełznaną bestię. Nauczyłem się ją kontrolować, ale czasami jest to naprawdę trudne.
Harry stał z zaciśniętymi pięściami, tyłem do drzwi. Pokój wyglądał jakby przeszło przez nie tornado. I po części była to prawda. Nie wiedział ile czasu minęło odkąd wybiegł z sypialni i trafił tutaj, rozwalając i niszcząc wszystko, co znajdowało się w pomieszczeniu.
Severus nigdy nie pozwalał mu zbyt długo pozostać samemu po kłótni. I tym razem również nie trwało to długo.
Harry usłyszał kroki.
- Znowu będę musiał po tobie sprzątać. - Głos Severusa był cichy i łagodny.
Harry nie odwrócił się, nie wykonał żadnego gestu. Wbijał drżący wzrok w ścianę, czując w sobie płomienie gniewu. Kiedy kroki zbliżyły się i Severus stanął tuż za nim, Harry błyskawicznie odsunął się i wysyczał:
- Odejdź. Chcę być sam.
Ale Severus nie zareagował na te słowa, tylko ponownie się do niego zbliżył.
- Chodź do sypialni - wyszeptał i zanim Harry zdążył się odsunąć, poczuł oplatające go od tyłu ramiona, które zatrzymały go w miejscu. Szarpnął się, próbując się wyrwać, ale Severus wzmocnił uścisk i przyciągnął go do swojej klatki piersiowej, pochylając mu się do ucha i szepcząc: - Porozmawiamy o tym jutro. Teraz uspokój się i chodź ze mną do łóżka.
Harry czuł jego erekcję, przyciskającą mu się do pleców. Słyszał jego chrapliwy oddech tuż przy uchu. Zawsze tak było. Zawsze po kłótniach przychodził po niego i zaciągał go do łóżka.
- Dlaczego miałbym to zrobić? - zapytał ozięble, próbując uwolnić się od jego ramion i zapachu. I ciągnącego się w powietrzu, gęstego jak syrop podniecenia. - Dlaczego miałbym spełnić twoją prośbę?
- Ponieważ to nie była prośba - usłyszał niską, gardłową odpowiedź i w tej samej chwili poczuł jego gorący język na swojej szyi, jakby Severus nie był w stanie już dłużej powstrzymywać swego głodu. - Muszę cię mieć.
To działało niemal zawsze. Harry nie potrafił mu się oprzeć. Nie, kiedy te smukłe dłonie zagarniały go z taką zachłannością, kiedy ten niski głos sączył mu się do ucha niczym słodki, lepki eliksir.
Ale tym razem nie pozwoli mu zwyciężyć. Tym razem to on zdobędzie nad nim przewagę!
Z największym wysiłkiem wyrwał się z pajęczyny ramion, palców i języka i odwrócił do Severusa przodem, posyłając mu najchłodniejsze spojrzenie, jakie w chwili obecnej potrafił z siebie wykrzesać.
- Błagaj - wysyczał wyniośle, patrząc wprost w czarne, lśniące oczy naprzeciw. - Błagaj o to, abym pozwolił ci mnie mieć.
W oczach Severusa zapłonęło coś gorącego. Mężczyzna znalazł się przy nim w jednym kroku, łapiąc go za włosy i przyciągając do swoich warg. I Harry poczuł, jak Severus atakuje językiem jego usta, wgryzając się w nie zębami i zmuszając go do rozchylenia ich, a potem pochłania je w pocałunku, tak gwałtownym i zachłannym, iż kolana Harry'ego ugięły się, a całe ciało pokryło się misterną siatką dreszczy i dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że mężczyzna kieruje jego dłoń w swoje spodnie, zmuszając go do zaciśnięcia palców wokół swojej twardej, gorącej erekcji i szepcząc mu wprost w usta ochrypłym, ciężkim od potrzeby głosem:
- Czy takie błaganie wystarczy?
Nie wiem, w jaki sposób to robi, że jednym gestem, jednym zdaniem, jednym dotykiem potrafi rozbić w pył całą moją kontrolę i zapominam o wszystkim, o wszystkich postanowieniach i o tym, co zrobił... i po prostu mu ulegam.
Ale ja też mam na niego sposoby. Nauczyłem się kilku zagrań, które działają niemal za każdym razem. Chociaż nie sądziłem, że pokłócimy się nawet o obraz. Pracowałem nad nim niemal przez miesiąc. W końcu, zadowolony z siebie, powiesiłem go w sypialni i poszedłem pod prysznic, a kiedy wróciłem...
Harry wyszedł z łazienki i kiedy zobaczył, że Severus leży już w łóżku, trzymając w rękach książkę, jego pierwszą reakcją było zerknięcie na obraz, który przed chwilą powiesił na ścianie. Był ciekaw, jak Severus na niego zareaguje, w jaki sposób go skomentuje i czy w ogóle obraz mu się spodoba, ale kiedy tylko jego wzrok padł na ścianę...
Harry poczuł, jak do żołądka wlewa mu się chłód rozczarowania.
Obrazu nie było.
Wiedział, że ryzykuje, wieszając go bez pytania. Severus był niezwykle skrupulatny i pedantyczny, jeżeli chodziło o umiejscowienie wszystkich znajdujących się w sypialni rzeczy. Ale, do diabła... to była też jego sypialnia!
Severus nie powinien był... powinien wykazać chociaż odrobinę... akceptacji.
Harry zacisnął usta i oderwał spojrzenie od pustej ściany, odwracając się z powrotem do leżącego w łóżku mężczyzny i był niemal pewien, że wzrok Severusa błyskawicznie zsunął się na książkę.
Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, podszedł do łóżka i szarpnięciem zerwał z niej poduszkę, a następnie otworzył jedną z szafek i wyciągnął z niej koc, po czym ostentacyjnie odwrócił się plecami do zaskoczonego mężczyzny i ruszył w stronę drzwi.