Выбрать главу

- Dokąd się wybierasz? - zapytał ostro Severus.

- Idę spać na kanapę - oświadczył Harry, otwierając z rozmachem drzwi i przekraczając próg.

- Nigdzie nie idziesz. Natychmiast wracaj do łóżka.

TRZASK!

Harry zatrzasnął za sobą drzwi i rozejrzał się po salonie. Jak do tej pory wszystko poszło dobrze. Zapomniał tylko o jednej, niewielkiej przeszkodzie - nie mieli kanapy. W salonie stały tylko dwa fotele. Czarny i zielony. Drewno w kominku jeszcze się żarzyło, dając słabe światło. Harry podszedł do swojego fotela, usiadł na nim, podciągając nogi i układając poduszkę pod głową, po czym przykrył się kocem, zwinął w kłębek i próbował znaleźć jakąś w miarę wygodną pozycję. Pozostało tylko czekać.

Istniały dwa możliwe scenariusze. W pierwszym z nich Severus wypadał z furią z sypialni, wściekły za nieposłuszeństwo Harry'ego i za kompletny brak szacunku, który mu okazał. Ale skoro jeszcze do tej pory tego nie zrobił, wciąż istniała szansa na drugi scenariusz. Szansa na to, że Severus przemyśli to, co zrobił, złamie się i powiesi obraz z powrotem. Ale Harry z doświadczenia już wiedział, że komuś takiemu jak Severus dojście do tego drugiego rozwiązania może zając nawet całą noc, więc najlepszym wyjściem będzie po prostu pójście spać. I tak też zrobił.

Obudził go pochylający się nad nim cień. Przez chwilę nie miał pojęcia, gdzie się znajduje i w jednym, szalonym ułamku sekundy, pomyślał nawet, że to Dementor, ale uspokoił się, kiedy usłyszał zachrypnięty głos:

- Jeden tydzień. Masz jeden tydzień, aby się nim nacieszyć. Potem ma zniknąć.

Harry rozkleił zaspane powieki i jęknął, kiedy coś przeskoczyło mu w karku. Wszystko go bolało. Fotel nie był najwygodniejszym miejscem do spania.

Ale udało mu się odnieść kolejne małe zwycięstwo. Wywalczył tydzień. Ciekawe, czy gdyby poszedł spać do ogrodu, Severus dałby mu dwa tygodnie...

Kiedy w końcu udało mu się podnieść z fotela, Severusa już nie było. Harry poczłapał do sypialni i spojrzał na zajmujący połowę ściany obraz. Uważał, że nawet całkiem dobrze udało mu się uchwycić ich dom i leżące na dachu, złączone w uścisku dwa, świetliste Patronusy - złocistego lwa i oplatającego go, srebrzystobiałego węża, których wspólny blask rozświetlał czającą się w kątach obrazu ciemność, tworząc wokół domu ochronną kopułę i odgradzając go od napływającego ze wszystkich stron mroku, z którego wyłaniały się ciemne sylwetki w kapturach, wyciągając ku nim swe długie, szponiaste ręce.

Harry odwrócił się i spojrzał na siedzącego w łóżku Severusa, który przypatrywał mu się z ukrytą w cieniu włosów twarzą i Harry nie potrafił dostrzec jej wyrazu. Dlatego po prostu wspiął się na łóżko, podszedł do niego na kolanach i przywarł wargami do jego zaciśniętych ust, składając na nich krótki pocałunek.

- Dziękuję - wyszeptał, po czym położył się na łóżku, kładąc głowę na kolanach Severusa i wpatrując się w obraz.

Tak, ten obraz zdecydowanie był jak na razie jego najlepszym dziełem. Chociaż chyba rozumiał, dlaczego Severus nie chciał się zgodzić na to, aby wisiał w ich sypialni. Mógł wywoływać... niepokój. Patrząc na niego, miało się wrażenie, że ciemność coraz bardziej zaciska swój krąg wokół domu, ale wystarczyło podejść bliżej, aby zobaczyć, jak światło staje się jeszcze intensywniejsze, przeganiając ją na sam skraj obrazu. Jak długo Patronusy będą ze sobą połączone, mrok nigdy nie wniknie do środka.

...ale wszystkie te kłótnie, ciągłe walki, czające się w ciemności upiory... to wszystko przestaje mieć znaczenie, kiedy Severus sięga po mnie... w środku nocy, w środku dnia... kiedy zagarnia mnie do siebie i wchodzi we mnie powoli i niespiesznie, a jego skóra ociera się o moją i jego cienkie wargi stapiają się z moimi ustami...

Dłoń Harry'ego zawisła nad pergaminem, a oczy utkwiły w padających za oknem sznurach deszczu.

Jak opisać coś, co jest doskonałe? Jak opisać chwilę, która jest zwieńczeniem wszystkich innych chwil, które musiały nastąpić, aby ta jedna, najdoskonalsza mogła mieć miejsce?

Taką właśnie chwilę przeżył właśnie tamtej nocy. Kiedy zerwał się z koszmaru i swoim płaczem obudził Severusa. A Severus... tak, on doskonale wiedział, jak go uspokoić.

Pieścił jego wargi z taką samą delikatnością, z jaką się w nim poruszał. Otulał jego język swoim językiem z taką samą czułością, z jaką jego dłonie błądziły mu po ciele. Lizał jego wargi z takim pragnieniem, jakby starał się zlizać z nich cały smak i utrwalić go, dopóki znów nie będzie mógł ich skosztować. A kiedy już nasycił się ich smakiem, przysunął do swych ust dłoń Harry'ego i pocałował jego nadgarstek oraz przecinającą go, głęboką bliznę, którą wyryła na jego skórze jedna z klątw Voldemorta. Prawdopodobnie ta sama, która pozostawiła bliznę na policzku Severusa. I Severus zawsze poświęcał jej wiele uwagi, całując ją i liżąc, jakby... jakby chciał wynagrodzić Harry'emu cały ból, którego doświadczył. A przecież nie musiał tego robić, ponieważ jego ciało również pokrywały blizny. I Harry kochał je wszystkie. Kochał wodzić po nich palcami i językiem. Ale tym razem Severus nie pozwolił mu na to. Wysunął się z niego i łagodnie obrócił go na brzuch, nakrywając go swoim ciałem i wchodząc w niego ponownie. I Harry czuł jego ciężar, czuł, jak okrywa go sobą, jakby próbował ukryć go przed całym światem, czuł jego dłonie, splatające się z jego palcami i twarz zanurzającą mu się we włosach. I słyszał ciche skrzypienie łóżka, kiedy Severus unosił biodra, wysuwając się z niego odrobinę, a następnie ponownie zagłębiając, jakby nie był w stanie wytrzymać nawet małej chwili, będąc poza nim. I Harry usłyszał swój własny głos, wypowiadający słowa, których nie potrafił powstrzymać:

- Bądź przy mnie. Przez całą noc.

Twarz Severusa jeszcze bardziej zanurzyła mu się we włosach i Harry usłyszał zdławiony, cichy szept przy swoim uchu:

- Będę przy tobie zawsze.

I kiedy było już po wszystkim i zasypiałem, przyciśnięty do jego boku, czułem jego dłoń, gładzącą moje włosy i...

Harry przerwał pisanie, słysząc zbliżające się kroki. Severus zatrzymał się za nim i Harry poczuł jego dłoń na swoim policzku.

- Skończyłeś? - zapytał.

- Jeszcze jedno zdanie - odparł, pocierając twarzą o jego dłoń i czując, jak smukłe palce drżą z pragnienia. Wiedział, że przywiodła go tu potrzeba. Wiedział, że Severus już nie mógł wytrzymać, że musiał mieć go przy sobie przez cały czas.

...i wiem, że już żaden koszmar mnie nie obudzi, ponieważ on będzie czuwał, aby je wszystkie odgonić.

- Skończyłem.

KONIEC

You walked lightly into my life

Captivating and lovely to my mind,

At first, I never cared who you were

Now I don’t know who I am without you,

You kissed me

I felt my world change,

You held me

I heard my heart awaken,

You loved me

And my soul was born anew

You walked lightly into my life

Now my heart knows who you are

And with every breath

And every step

I take down lonely roads,

Your hand is my staff

Your voice is my guide

Your strength my shelter

You’re passion my awakening.

You walked lightly into my life,

And all my pain

You took as your own,

And all my fears

You cast into the sea,

All my doubt

Lost in your eyes,

You walked lightly into my life

And no matter if you choose to stay or go,

My life is forever changed,

Just because you loved me

For a moment in time.

And because I choose

To love you

For the rest of mine.

"You walked lightly" by Tracey Newson