Jego opiekunka otworzyła oczy ze zdumienia.
- Przecież Eliksiry macie dopiero w poniedziałek. Do tego czasu...
- Nie! - przerwał jej Harry - Chodzi mi o to, że chciałbym całkowicie zrezygnować z Eliksirów i zamienić je na jakiś inny przedmiot.
Przez chwilę panowała cisza.
- Nie będę cię pytała o powody tej decyzji, ponieważ podejrzewam, że i tak nie udzielisz mi odpowiedzi, ale chcę, żebyś zdał sobie sprawę, że rezygnacja z tego przedmiotu przekreśli twoje marzenia o zostaniu Aurorem. Na pewno tego chcesz?
Harry pokiwał głową, zaciskając zęby.
- Może jednak chciałbyś się jeszcze zastanowić? - w głosie McGonagall można było wyczuć nutkę nadziei.
- Nie. To jest moja ostateczna decyzja.
Nauczycielka przez chwilę zastanawiała się, badając Harry'ego wzrokiem, a następnie rzekła cicho:
- Dobrze, porozmawiam z profesorem Snape'em. Możesz odejść.
* * *
Harry nie poszedł do skrzydła szpitalnego. Chciał uniknąć niewygodnych pytań dotyczących jego pokaleczonej ręki. Popołudnie i wieczór spędził w swoim dormitorium, oprócz tych kilku chwil, kiedy musiał zgłosić się do Filcha po szlaban. Woźny wyznaczył Harry'emu porządkowanie wszystkich znajdujących się w Hogwarcie schowków na miotły. Miał wykonać to zadanie podczas weekendu, kiedy jego ręka trochę się zagoi.
Podczas obiadu odwiedziła go Hermiona, przynosząc mu jedzenie i mówiąc, że Hagrid dopytywał się, co się z nim dzieje i dlaczego nie zjawia się na posiłkach.
Wieczorem pojawił się Ron z kolacją, przekazując Harry'emu informację, że McGonagall chce z nim porozmawiać.
Chłopak zarzucił na siebie pelerynę niewidkę i z bijącym sercem pognał w stronę gabinetu nauczycielki.
Miał nadzieję, że Snape się zgodził. Przecież zawsze nienawidził Harry'ego i wszelkimi sposobami pragnął pozbyć się go ze swoich zajęć. Pewnie ucieszył się niezmiernie, kiedy McGonagall powiedziała mu, że jego marzenie w końcu się spełni.
Harry zdjął przed drzwiami pelerynę i zapukał. Opiekunka jego domu zaprosiła go do środka i kazała mu usiąść.
- Rozmawiałam z profesorem Snape'em - zaczęła, patrząc na Harry'ego znad swoich okularów. - Był bardzo oburzony wiadomością, że chcesz zrezygnować z jego zajęć i kategorycznie nie wyraził na to swojej zgody.
- Co?? - Harry'ego zamurowało. Po minie nauczycielki widać było, że także jest zaskoczona.
- Cóż, Potter. Nic więcej nie mogę dla ciebie zrobić. Jeżeli chcesz, to możesz sam spróbować go przekonać. Zresztą profesor Snape jasno dał mi do zrozumienia, że pragnie się z tobą zobaczyć i o tym porozmawiać.
Harry'ego zalała fala gorąca na samą myśl o spotkaniu ze Snape'em w cztery oczy.
Nigdy!
Wlokąc się z powrotem w stronę dormitorium, Gryfon próbował poukładać myśli.
Dlaczego Snape nie pozwolił mu zrezygnować z zajęć? Przecież zawsze chciał się go pozbyć.
Harry przystanął na chwilę.
No jasne. To oczywiste! Dalej chciał go dręczyć na lekcjach. Och, jakże to było do niego podobne...
Spotkanie w cztery oczy odpadało całkowicie. Harry spaliłby się ze wstydu i zażenowania. Jak, po tym, co stało się na zajęciach, miałby normalnie z nim rozmawiać? Harry wolałby już pozwolić bliźniakom Weasley wypróbowywać na sobie ich produkty,niż spotkać się ze Snape'em sam na sam.
Wizja tego spotkania sprawiła, że Harry'emu zrobiło się słabo, a jego serce przyspieszyło.
Będzie musiał uczęszczać dalej na Eliksiry. Nie ma innego wyjścia. Pójdzie na tę lekcję i stawi mu czoło!
____________________
* "Broken" by Lifehouse
--- rozdział 03 ---
3. Fascinations.
Like anyone would be
I am flattered by your fascination with me*
Kiedy Severus Snape, nauczyciel Eliksirów w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie szedł tego poniedziałkowego popołudnia na lekcję z szóstoklasistami, tylko jedna myśl zaprzątała mu głowę: Potter!
Smarkacz nie pojawiał się na posiłkach, nie można było spotkać go na korytarzach, nawet opuścił swój ukochany trening Quidditcha. Nigdzie go nie było widać, jakby rozpłynął się w powietrzu. I na dodatek miał czelność przysyłać McGonagall z informacją, że chce zrezygnować z jego lekcji.
"Nigdy mu na to nie pozwolę! Jeszcze z nim nie skończyłem." - złowieszczy głos odezwał się w głowie Mistrza Eliksirów.
Myśli, że może się przede nim ukrywać, że może go ignorować! Miał cały weekend na to, żeby do niego przyjść, ale się nie pojawił!
Bezczelny, mały tchórz, który boi się konfrontacji. Zawsze był tchórzem, tak jak jego ukochany ojczulek. O wilku i tym kundlu - jego ojcu chrzestnym nie wspomnę. Banda nieodpowiedzialnych idiotów!
Oczy Mistrza Eliksirów zwęziły się niebezpiecznie.
Ale dzisiaj musi się pojawić. Spróbowałby tylko nie przyjść na jego lekcję...
Kilku uczniów pierwszego roku rzuciło przerażone spojrzenia w stronę sunącego przez korytarze Snape'a, po czym czmychnęło. Czarna peleryna powiewała za nim. Wyglądał niczym nietoperz polujący na swe ofiary.
Severus uśmiechnął się nieprzyjemnie.
Z drugiej strony, nie jest wcale takim tchórzem. Rzucił się na dziedzica rodu Malfoyów i złamał mu nos. Cokolwiek było powodem, nie było to podobne do Pottera. Na szczęście wyperswadował Draco pomysł, żeby opowiedzieć o tym jego ojcu i obiecał, że sam zajmie się Potterem. Jeszcze tego mu brakowało, żeby Lucjusz - lewa ręka Voldemorta - dowiedział się, że najgłębszym pragnieniem Chłopca Który Przeżył, jest profesor Snape.
...co samo w sobie było dla Mistrza Eliksirów zdumiewającym, a nawet szokującym odkryciem, zważywszy na nienawiść, jaką Potter darzył go przez wszystkie te lata. I vice versa.
Oczami duszy Severus zobaczył rozmarzony wzrok chłopaka, wpatrującego się w niego z uwielbieniem, a głód, który dostrzegł w jego zielonych oczach był nie do opisania. Nikt, w całym jego życiu, nie patrzył na niego w taki sposób i nie wymawiał jego imienia z takim pragnieniem. To było coś nowego.
Przypomniał sobie własne przerażenie, kiedy zobaczył jakie żądze obudził w Potterze ten eliksir. Spodziewał się różnych rzeczy... ale nie tego!
Nie potrafił oderwać wzroku od oczu Pottera, które przestały zauważać cokolwiek i widziały tylko jego, tylko Mistrza Eliksirów.
Na kilka krótkich chwil Severus Snape stał się centrum świata dla Harry'ego Pottera. Było to niezwykłe wrażenie.
Brnąc dalej we wspomnienia, mężczyzna przypomniał sobie łzy na policzkach chłopaka i wypukłość w jego spodniach.
Nie! Nie będzie myślał o Potterze i jego erekcji!
Snape wyszedł zza zakrętu i widząc dwoje całujących się siódmoklasistów z Ravenclaw'u przegnał ich z wściekłością, odbierając im po dwadzieścia punktów.
Przerażenie, jakie odmalowało się na twarzy Pottera, kiedy Mistrz Eliksirów opanował się w końcu na tyle, żeby rzucić przeciwzaklęcie, całkowicie ściągnęło Severusa z powrotem na ziemię. Wstręt, zawstydzenie, zażenowanie, obrzydzenie - tylko Snape to widział. Potter wyglądał, jakby miał zaraz zwymiotować. W sumie nie dziwił mu się - nie często człowiek się dowiaduje, że jego najgłębszym, najsilniejszym i najbardziej skrytym pragnieniem jest znienawidzony przez wszystkich, obrzydliwy Mistrz Eliksirów.
Snape uśmiechnął się gorzko do siebie.
Och, jakże Potter musiał być zdruzgotany... Pewnie całe życie zawaliło mu się na głowę. Teraz będzie musiał podjąć się jakiejś terapii po tym wstrząsającym odkryciu.
Mistrz Eliksirów przyspieszył kroku.
Potter musi przyjść, inaczej gorzko tego pożałuje!