Выбрать главу

– Czy kolor był charakterystyczny? – zapytał sir Job Mogg świadka.

– Oczywiście – odparł świadek. – Odcień ciemnoczerwony albo kasztanowy uzyskany poprzez barwienie ubrania domowej roboty barwnikiem. Porównaliśmy to z próbkami pobranymi z wełnianego sweterka znalezionego w domu oskarżonej.

Sędzia, znużony życiem Walijczyk, wpadł mu w słowo.

– Sir Job, choć moje zainteresowanie ustaleniami dokonanymi w laboratorium kryminalistycznym jest ogromne, chciałbym wiedzieć, do czego ma nas doprowadzić to przesłuchanie.

– Wysoki Sądzie, Korona próbuje udowodnić, że oskarżona w tej odzieży była w sypialni, w której dokonano morderstwa. Razem z próbkami włosów i skóry, także znalezionymi w sypialni i poddanymi analizie DNA, są to fundamentalne dowody oskarżenia.

– Dowody na co? – dopytywał się sędzia. – O ile wiem, od przeszukania domu minęło kilka tygodni. Nie możemy z całą pewnością wnioskować, że włókna i tkanki pochodzą z dnia, w którym zamordowano panią Jackman. A może oskarżona odwiedziła ten dom któregoś dnia po jedenastym września?

– W takim razie, Wysoki Sądzie, byłoby niezwykle istotne dowiedzieć się, co oskarżona robiła w sypialni profesora Jackmana któregoś dnia po jedenastego września albo, jak można domniemywać, którejś nocy.

Rozległy się stłumione chichoty. Adwokątka zerwała się z miejsca.

– Zgłaszam sprzeciw, Wysoki Sądzie.

– Proszę usiąść – powiedział sędzia. – Ta uwaga była poniżej pańskiego poziomu, sir Job.

– Wycofuję ją bez zastrzeżeń i przepraszam Wysoki Sąd – powiedział sir Job i gładko kontynuował. – Przejdźmy teraz do samochodu marki Mercedes, którym jeździła oskarżona. Czy badał pan ten samochód, panie Partington?

– Tak. Jedenastego października. Pobrałem próbki skóry i włosów z bagażnika tego wozu i poddałem je analizie DNA.

– Proszę wyjaśnić sądowi znaczenie takich testów. Powszechnie nazywa sieje genetycznymi odciskami palców, prawda?

– Tak. Jest to metoda odtwarzania profilów genetycznych osób, które w każdym przypadku są unikatowe, nie licząc bliźniąt jednojajowych. Materiał genetyczny, znany jako DNA, może być pobrany z próbek krwi, skóry nasienia albo cebulek włosów i wyizolowany w postaci pasków. Chemikalia, które nazywamy restryktazami, mą te paski na nierówne kawałki, które są umieszczane na kawałku żelu podczas procesu zwanego elektroforezą. Potem znakujemy je radioaktywnie i wystawiamy na działanie promieni Roentgena, żeby otrzymać serię czarnych prążków nieco podobnych do kodów paskowych używanych w supermarketach.

– W każdym wypadku są unikatowe?

– Tak jest. Toteż porównań można dokonywać z całą pewnością.

– A pan uzyskał profil genetyczny ze śladowych ilości włosów i skóry, znalezionych w mercedesie, którym jeździła oskarżona?

– Tak.

– Z jakim skutkiem?

– Pasowały do próbek pobranych od ofiary.

– Całkowicie?

– Pod każdym względem.

W obradach nastąpiła przerwa. Zdjęcia z porównaniami materiału genetycznego zostały rozdane ławnikom.

– Czy jest jeszcze coś, co mógłby pan powiedzieć sądowi o skórze i włosach znalezionych w tym samochodzie?

– Znaleźliśmy łącznie cztery włosy. Wszystkie pasowały do profilu DNA ofiary. Trzy pochodziły z obszaru łonowego, co sugerowałoby, że w pewnym momencie ciało w bagażniku było nagie.

– A fragmenty skóry? Ile ich znaleźliście?

– Dwadzieścia trzy.

– Aż tyle? Czy to na coś wskazuje?

– Sugeruje to, że ciało ciągnięto po wyściółce bagażnika, co spowodowało lekkie złuszczenia. Mogło się też przesuwać, kiedy samochód był w ruchu.

– Podsumujmy zatem, doktorze Partington, jest pan całkowicie pewien, że ciało pani Jackman zostało gdzieś przewiezione w bagażniku samochodu oskarżonej?

– Całkowicie.

– Dziękuję.

Wstała adwokatka Dany, żeby przesłuchać świadka. Była to Lilian Bargainer, adwokat królewski, srebrnowłosa prawniczka o potężnym głosie i budowie ciała. Kiedyś zdarzyło się jej przesłuchiwać Diamonda. Obrona spoczywała w dobrych rękach.

– Panie doktorze, jest tylko jedna rzecz, którą chciałabym wyjaśnić. Czy jest możliwe, czy jest do pomyślenia, że skóra i próbki włosów, które pobrał pan z bagażnika samochodu, mogły tam zostać podłożone?

– O co właściwie pani chodzi? – Partington wiedział doskonale, o co chodzi pani Bargainer. To był szczur na sznurku, którym obrona machała przed nosami ławników, na wypadek gdyby zrobiły na nich wrażenie historie o korupcji w policji.

– Gdyby jakaś osoba, kierując się złymi intencjami, chciała wywołać wrażenie, że tym samochodem przewieziono gdzieś zwłoki, czy mogłaby ona wprowadzić pana w błąd, podrzucając trochę skóry i próbek włosów do bagażnika?

Odpowiedź doktora Partingtona była kategoryczna.

– Nie. Wygląd i położenie próbek skóry były całkowicie spójne z obrazem ciała, które tam położono, a potem wyjęto. Przylgnęły do włókien wyściółki i zmieszały się z nimi całkowicie, tak jak można się było spodziewać. Według mnie nie można sztucznie osiągnąć takiego efektu.

– Dziękuję.

Sąd zrobił przerwę na lunch.

Na zewnątrz, w korytarzu, Diamond dostrzegł Jackmana, który rozmawiał z jakimś prawnikiem, prawdopodobnie adwokatem. Byłoby niezręcznie podchodzić. Toteż zjadł lunch samotnie, w pubie, po drugiej stronie ulicy. Bandaż na głowie przyciągał ku niemu podejrzliwe spojrzenia innych klientów.

***

Potem zobaczył Jackmana na miejscu dla świadka. Ludzie siedzący z przodu, w pierwszym rzędzie galerii dla publiczności, wyciągali szyje, żeby lepiej widzieć. Dana Didrikson, na ławie oskarżonych, opuściła wzrok, jakby interesował ją stan jej paznokci. Wyraz twarzy nadal miała spokojny, ale nic nie mogła poradzić na nerwowe skurcze mięśnia policzka.

Jackman złożył przysięgę i sir Job zaczął go łagodnie wypytywać o prawy małżeńskie, o których mowa była w zeznaniu złożonym wiele tygodni temu przed Diamondem. Trzeba przyznać, że Jackman trzymał się tych zeznań, twierdząc, że jego związki z Geraldine nie były doskonałe i że coraz częściej dochodziło do kłótni i oskarżeń. Część z zeznań następnego dnia miała trafić do gazet w charakterze pikantnej opowieści, szczególnie opowieści o wieczorze, gdy Geraldine podłożyła ogień w altanie.

– Był pan przekonany, że żona chciała pana zabić?

– Tak.

– A jednak postanowił pan nie zawiadamiać policji o tym incydencie.

– Tak. Była niezrównoważona umysłowo, przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. O ile wiem…

Sir Job szybko się wtrącił.

– Mówimy o tym, jak wtedy pan to widział, profesorze. Proszę powiedzieć sądowi, czy spotkał pan oskarżoną, panią Didrikson, przed pożarem altany.

– Tak, widziałem ją tamtego wieczoru.

– Gdzie dokładnie? U siebie w domu?

– Przyszła do mnie. Spotkałem się z nią na zewnątrz, na ulicy.

– Dlaczego? Czy z jakichś powodów nie chciał pan rozmawiać z nią na przyjęciu?

– Byłoby to niewłaściwe. Nie przybyła na spotkanie towarzyskie, lecz by wyjaśnić nieporozumienie.

– Wyjaśnialiście je na ulicy?

– Pojechaliśmy do pubu.

– Jej samochodem?

– Tak.

– Na pana propozycję.