Buckie rozejrzał się po sądzie. Dana, na ławie oskarżonych, przytknęła palce do gardła.
– Zaprzecza pan temu? – zapytała Lilian Bargainer. Skapitulował.
– W porządku, wrzuciłem. Wrzuciłem ją do jeziora. – Kiedy pomruk rozszedł się po sądzie i rozładował napięcie, dodał głośniej. – Ale jej nie zabiłem.
Pani Bargainer zmarszczyła brwi, przyłożyła dłoń do twarzy i pozwoliła, żeby palce zjechały jej do podbródka, jakby niczego nie rozumiała.
– Musi mi pan pomóc, panie Buckie. Dziwne jest to, co pan teraz mówi, wprost niewiarygodne. Wyjaśnijmy to. Wieczorem, jedenastego września, pojechał pan do Chew Valley Lake z ciałem pani Jackman i wrzucił je pan do wody, a jednak nie pan ją zabił. Tak pan twierdzi?
– Tak.
– A więc dlaczego zachował się pan w tak niezwykły sposób? Milczał.
– Musi pan to wyjaśnić, naprawdę musi pan, jeśli mamy panu uwierzyć.
Nie otwierał ust.
– Podejdźmy do tego inaczej – odezwała się pani Bargainer. – Nie zabił pan jej. Ale wiedział pan, że została zabita?
– Nie – odparł Buckie, który otrząsnął się z odrętwienia. – W tym rzecz.
– Dobrze. Zaczynam rozumieć. Znalazł ją pan martwą, czy tak?
– Tak.
– Nie wiedział pan, że została zamordowana?
– Tak.
– Sądził pan, że przedawkowała.
– Tak… to znaczy nie. – Buckie rozejrzał się wokół siebie. Zrozumiał, że wpadł w sidła.
Lilian Bargainer odezwała się bez krzty ironii.
– Powiedział pan tak, a miał na myśli nie. To znaczy jak? Twierdzę, że pański przyjaciel, Andy Coventry, dostarczał pani Jackman kokainy, którą otrzymywał od pana. Pan jest importerem, on był dilerem. Mam rację?
Sir Job skoczył na równe nogi, ale sędzia gestem nakazał mu ciszę.
– Lepiej niech się pan zastanowi, proszę pana – powiedziała Lilian Bargainer. – Już za późno, by twierdzić, że nie ma pan nic wspólnego z narkotykami. Jeśli tak, otwiera pan drogę do oskarżenia o morderstwo. Co pan woli?
Buckie zachwiał się lekko na miejscu dla świadka, westchnął ciężko, a potem popłynęły z niego słowa.
– Przyszedł wrzesień, Andy bryknął do Szkocji na jakiś kurs. To on był dostawcą, jak pani powiedziała. Od swoich kontaktów dostałem informację, że pani Jackman błaga o towar. Robiła szum, że nie ma Andy’ego. Stwarzała duże kłopoty. Groziła, że nas zakapuje. W poniedziałek poszedłem się z nią spotkać.
– W poniedziałek, jedenastego września?
– Tak.
– O której godzinie?
– Około lunchu. Nikt nie otwierał drzwi frontowych, więc poszedłem na tył domu. Drzwi kuchenne były otwarte. Narkomani nie za bardzo zwracają uwagę na takie rzeczy. Zawołałem, ale nadal nie było odpowiedzi, więc poszedłem na górę. Leżała martwa na łóżku. Przeraziłem się, kiedy ją tak znalazłem. Przedawkowała, pomyślałem. Mówią, że kokaina może zabić, tak jak heroina. Przewidywałem kłopoty, jeśli lekarze ją rozkroją, i postanowiłem się jej pozbyć. Zniosłem ją na dół i włożyłem do samochodu. Wieczorem wrzuciłem ją do jeziora. – Zamknął oczy i dodał: – Miałem nadzieję, że na tym się skończy.
– A listy Jane Austen?
– Były wepchnięte pod koszulę nocną, jakby chciała je schować. Pomyślałem, że chciała to przehandlować za kokę, i je wziąłem. Obejrzałem je dopiero później.
– A co się stało, kiedy w jeziorze znaleziono zwłoki?
– Naprawdę byłem wystraszony, ale nie powiedziano ani słowa o narkotykach. W gazetach pisali, że ktoś ją udusił. Zrozumiałem, co muszę zrobić: usunąłem trupa. Potem aresztowali Danę, mojego kierowcę, i to wszystko było za blisko mnie, jak na mój gust. Mogli mnie załatwić za współudział. Kiedy pojawiła się okazja, zamieniłem wyściółki, tak jak pani powiedziała. Zrobiłem to tylko dlatego, żeby się chronić. Dana była na tyle głupia, że ją zabiła, tak myślałem, więc i tak jej nie dobiję bardziej, niż na to zasłużyła.
– Co się stało z książką kierowcy?
– Spaliłem ją, to jasne.
– Jasne?
– Każdy przejazd był wpisywany. Gdyby zobaczyła ją policja, odkryliby, że tym samochodem nie przewieziono zwłok, prawda?
– I zapewne sfałszował pan książkę swojego wozu? Pokiwał głową.
– To proste, jeśli samemu robi się wpisy, tak jak ja. – Potem Stanley Buckie obwisł, jak byk ugodzony banderilla.
Ale pani Bargainer miała już na podorędziu następny pocisk.
– Wróćmy do innej sprawy, która została podniesiona przed sądem. Zarzucam panu, że kiedy dowiedział się pan o zatrzymaniu Coventry’ego, włamał się pan do pustego domu pani Didrikson i przykleił listy pod blatem jej toaletki, co miało być kolejną sztuczką, odwracającą uwagę policji od pana.
Buckie się zawahał.
– Dlaczego pan to zrobił? – zapytała łagodnie Bargainer, jakby już się przyznał.
Opuścił wzrok.
– To miało być zabezpieczenie. Cholernie się bałem, że na rozprawie wyjdzie sprawa narkotyków, no i wyszła pierwszego dnia. Chciałem znów zwrócić uwagę na listy. Zadzwoniłem na policję i powiedziałem im, żeby przeszukali dom. Do dzisiaj wierzyłem, że Dana jest winna. Inaczej nie zrobiłbym tego. Czy to wystarczy?
– Jak dla mnie, to więcej niż trzeba – rzucił kwaśno sędzia. – Czy oskarżenie chce jeszcze raz przesłuchać świadka?
Sir Job odrzucił propozycję.
– W świetle zeznania, które właśnie usłyszeliśmy, nie będziemy powoływać więcej świadków, Wysoki Sądzie.
– Oskarżenie zamknęło sprawę?
– Tak, Wysoki Sądzie.
Na galerii dla publiczności Peter Diamond rozparł się na swoim miejscu. Był wykończony.
Lilian Bargainer znów wstała.
– Uważam, Wysoki Sądzie, że sprawa przedstawiona przez prokuraturę ma zbyt wątłe podstawy, by stawać przed ławą przysięgłych.
Sędzia zgodził się i nakazał ławie uniewinnienie Dany Didrikson.
Dana zakryła twarz i zaszlochała.
Rozdział 5
Wyglądasz, jakby cię przeżuli i wypluli – powiedziała Stephanie wieczorem, kiedy jedli. – Nic dziwnego. Dlaczego nie weźmiesz sobie wcześniejszej zmiany?
– Za chwilę.
– Jeśli czekasz na tę wiadomość, to widziałam wszystko o wpół do siódmej. Pokazała się na konferencji prasowej i ledwie wydukała parę słów. Nawet się nie uśmiechnęła. Gazety dają jej bajońskie sumy za wyłączność, ale ona powiedziała, gdzie je mogą sobie wsadzić. Powinieneś ją podziwiać.
– Tak.
– Jej adwokat to kobieta. Musiała być genialna, żeby odkryć, co się naprawdę stało. Nie możesz tego złożyć na karb kobiecej intuicji.
– Nie składam – powiedział Diamond.
– Cóż za umysł!
– Lilian Bargainer?
– No, tak. Inspektor Wigfull zbłądził, podobnie jak ty.
Ta niesprawiedliwość mniej go ubodła niż porównanie do Wigfulla.
– Zbłądził? W jakiej sprawie?
– Kokainy. Powinieneś się tym zająć od początku.
– Daliśmy się wpuścić na fałszywy trop. Testy były negatywne. Nie wykazały, żeby Geraldine Jackman brała. Tak, wiem – dodał zmieszany. – To ja jestem tym, który zawsze mówi, że nie można polegać na anatomopatologach.
– Co nie wyszło z tymi testami?
– Nie brała nic przed śmiercią. I to od kilku dni. Rozpaczliwie chciała dostać kokainę. W ten sposób wplątał się w to Buckie. Ironia polega na tym, że miała w domu kilka pakiecików, te, które znalazłem. Musiały zostać po którymś z przyjęć, a ona zapomniała, gdzie je położyła. Była całkowicie uzależniona od dostawcy.
– A on ją zabił.
– Nie – powiedział Diamond.
– Masz na myśli Buckle’a. Został aresztowany.
– Tak, ale pod zarzutem handlu narkotykami. Zmarszczyła brwi.