Trzy pierwsze wiadomości pochodziły od monsieur Renaud i jego asystentów, potwierdzenia rozmaitych jazd i spotkań na dzień następny, i wszyscy zawsze pamiętali, żeby życzyć mi dobrej nocy, jakbym była prawdziwą osobą, a nie niewolnikiem, co umiałam docenić. Między trzecią a czwartą wiadomością zorientowałam się, że jednocześnie chcę i nie chcę, by któraś pochodziła od Aleksa, i w efekcie poczułam się jednocześnie uradowana i niespokojna, kiedy ta czwarta była od niego.
– Cześć, Andy, to ja. Alex. Słuchaj, bardzo mi przykro, że ci tu zawracam głowę, na pewno jesteś niesamowicie zajęta, ale muszę z tobą porozmawiać, więc proszę, zadzwoń do mnie na komórkę, kiedy tylko to odsłuchasz. Bez względu na porę, tylko na pewno zadzwoń, okej? Ee, okej. Pa.
Strasznie dziwne, nie powiedział, że mnie kocha, tęskni ani że czeka na mój powrót, ale pewnie wszystkie takie rzeczy podpadają pod kategorię „niestosowne”, kiedy ludzie decydują się „zrobić sobie przerwę”. Wcisnęłam „usuń” i uznałam, dość arbitralnie, że brak nacisku w jego głosie pozwala mi zaczekać do jutra – nie zniosłabym długiej rozmowy pod hasłem „stan naszego związku” o trzeciej nad ranem po nocy tak cudownej jak ta, którą miałam za sobą.
Ostatnią, finałową wiadomość nagrała mama i ta też brzmiała dziwnie oraz wieloznacznie.
– Cześć, kochanie, tu mama. Jest około ósmej naszego czasu, nie jestem pewna, która to będzie u ciebie. Słuchaj, nie ma popłochu, wszystko w porządku, ale byłoby świetnie, gdybyś mogła oddzwonić, kiedy to odsłuchasz. Tata i ja będziemy jeszcze jakiś czas na nogach, więc o każdej porze będzie dobrze, ale zdecydowanie dziś byłoby lepiej niż jutro. Oboje mamy nadzieję, że wspaniale spędzasz czas, i później porozmawiamy. Kocham cię!
To zdecydowanie było dziwne. Oboje, Alex i moja mama, zadzwonili do mnie do Paryża, zanim miałam szansę z kimś z nich rozmawiać, i oboje domagali się, żebym do nich oddzwoniła bez względu na porę, o jakiej odbiorę wiadomość. Biorąc pod uwagę, że dla moich rodziców „późno w nocy” oznaczało, że zdołali dotrwać do początkowego monologu Lettermana, wiedziałam, że coś musi być na rzeczy. Ale jednocześnie nikt nie wyszedł na szczególnie spanikowanego czy nawet zdenerwowanego. Może zrobię sobie długą kąpiel z bąbelkami przy użyciu niektórych dodatków zapewnianych przez Ritza i powoli zbiorę trochę energii, żeby do wszystkich oddzwonić. Ta noc była zbyt dobra, żeby zrujnować ją rozmową z mamą o jakiejś drobnej przykrości czy z Aleksem o tym „na czym stoimy”.
Kąpiel była należycie gorąca i luksusowa, taka, jakiej można się spodziewać w mniejszym apartamencie przylegającym do apartamentu Coco Chanel w paryskim Ritzu, i kilka dodatkowych minut poświęciłam na nałożenie na całe ciało delikatnie perfumowanego kremu nawilżającego z łazienkowej szafki. Potem owinięta w najbardziej aksamitny szlafrok, jakim kiedykolwiek miałam okazję się owinąć, usiadłam, żeby zadzwonić. Bez namysłu najpierw wybrałam numer do mamy, pewnie błąd, bo nawet jej „cześć” zabrzmiało, jakby była strasznie spięta. – Hej, to ja. Czy wszystko w porządku? Zamierzałam jutro do was zadzwonić, wszystko tu jakoś gorączkowo pędzi. Ale zaczekaj, aż ci opowiem, jaki miałam wieczór! – Wiedziałam już, że pominę wszelkie romantyczne odwołania do Christiana, bo nie byłam w nastroju, żeby wyjaśniać rodzicom rozwój sprawy z Aleksem. Byłam pewna, że oboje będą zachwyceni, słysząc o zupełnie pozytywnej reakcji Mirandy, kiedy poruszyłam temat New Yorkera.
– Kochanie, nie chcę ci przerywać, ale coś się wydarzyło. Mieliśmy dzisiaj telefon ze szpitala Lenox Hill, jest chyba na Siedemdziesiątej Siódmej Ulicy, i wygląda na to, że Lily miała wypadek.
I chociaż jest to pewnie najbardziej banalny zwrot w języku angielskim, na chwilę stanęło mi serce.
– Co? O czym tym mówisz? Jaki wypadek?
Mama przeszła już na tryb „zmartwiona mama” i najwyraźniej usiłowała zapanować nad głosem i mówić rozsądnie, z pewnością postępując zgodnie z sugestią taty, żeby wlać we mnie trochę spokoju i opanowania.
– Samochodowy, kochanie. Obawiam się, że dość poważny. Lily prowadziła – w samochodzie był też jakiś chłopak, chyba powiedzieli, że ktoś ze szkoły – i skręciła w niewłaściwą stronę w ulicę jednokierunkową. Zdaje się, że uderzyła czołowo w taksówkę, jadąc w mieście prawie osiemdziesiąt kilometrów na godzinę. Policjant, z którym rozmawiałam, powiedział, że to cud, że żyje.
– Nie rozumiem. Kiedy to się stało? Czy nic jej nie będzie? – W którymś momencie zaczęłam płakać zduszonym szlochem, ponieważ przy całym spokoju, który starała się zachować mama, w jej starannie dobranych słowach czułam powagę sytuacji. – Mamo, gdzie Lily jest teraz i czy nic jej nie będzie?
Dopiero teraz zauważyłam, że moja mama też płacze, tylko cicho.
– Andy, daję ci tatę. On ostatnio rozmawiał z lekarzami. Kocham cię, kotku. – Ostatnie słowa zabrzmiały jak skrzek.
– Cześć, kochanie. Jak się masz? Przykro mi, że musieliśmy zadzwonić z takimi wieściami. – Głos taty brzmiał głęboko, pewnie i odniosłam przelotne wrażenie, że wszystko jakoś się ułoży. Powie mi, że złamała nogę, może żebro albo dwa, a ktoś wezwał dobrego chirurga plastycznego, żeby pozszywał tych kilka zadrapań na jej twarzy. Ale że nic jej nie będzie.
– Tato, proszę, możesz mi powiedzieć, co się stało? Mama mówiła, że Lily prowadziła i z dużą prędkością uderzyła w taksówkę. Nie rozumiem, to wszystko nie ma sensu. Lily nie ma samochodu i nienawidzi prowadzić. Nigdy w życiu nie rozbijałaby się po Manhattanie. Jak się o tym dowiedzieliście? Kto do was zadzwonił? I co jej się stało? – Ponownie udało mi się doprowadzić na skraj histerii, ale znów jego głos był jednocześnie rozkazujący i uspokajający.
– Weź głęboki wdech, powiem ci wszystko, co wiem. Wypadek wydarzył się wczoraj, ale my dowiedzieliśmy się dopiero dzisiaj.
– Wczoraj! Jak to się mogło stać wczoraj? I nikt do mnie nie zadzwonił? Wczoraj?
– Koteczku, dzwonili do ciebie. Lekarz powiedział, że Lily wypełniła pierwszą stronę, która jest w większości terminarzy, i wskazała na ciebie jako kontakt w kryzysowej sytuacji, bo z jej babcią nie jest za dobrze. W każdym razie przypuszczam, że ze szpitala dzwonili do ciebie do domu i na komórkę, ale oczywiście niczego nie odsłuchałaś. Kiedy nikt do nich nie oddzwonił ani się nie zjawił przez dwadzieścia cztery godziny, przejrzeli jej terminarz i zauważyli, że oczywiście mamy to samo nazwisko, co ty, więc zadzwonili tutaj sprawdzić, czy wiemy, jak się z tobą skontaktować. Mama i ja nie mogliśmy sobie przypomnieć, gdzie się zatrzymałaś, więc zadzwoniliśmy do Aleksa zapytać o nazwę hotelu.
– O mój Boże, to było cały dzień temu. Cały ten czas była sama? Jest jeszcze w szpitalu? – Nie nadążałam z zadawaniem pytań, ale cały czas czułam, że nie dostaję żadnych odpowiedzi. Wiedziałam na pewno tylko jedno, Lily wskazała na mnie jako najważniejszą osobę w swoim życiu, kontakt w razie nagłego wypadku, który trzeba wskazać, ale nigdy, przenigdy nie bierze się tego serio. A teraz naprawdę mnie potrzebowała – w rzeczywistości nie miała nikogo innego – a mnie nie można było znaleźć. Przestałam się dusić płaczem, ale łzy wciąż leciały mi po policzkach gorącymi, wściekłymi strugami, a gardło miałam jakby wyszorowane do żywego mięsa pumeksem.