Выбрать главу

Wyprostował się, odwrócił do niej plecami i nacisnął ramę okna.

– Nie obrażam się łatwo. Tylko jestem przekonany, że muszę wyznaczyć pewne granice, bo inaczej przejdziesz po mnie jak burza!

Okno w końcu uległo. Emelina poczuła rosnące podniecenie. Julian wszedł pierwszy i pomógł jej przejść przez parapet. Rozejrzała się po mrocznym wnętrzu domu Erica Leightona i jej pierwszą reakcją było zdumienie.

– Wygląda tu zupełnie tak samo, jak u mnie albo u ciebie!

– A czego się spodziewałaś? Sterty kokainy leżącej na dywanie przed kominkiem i przygotowanej do wysyłki? – zapytał spokojnie Julian, przeskakując po dywanikach w stronę kuchni.

– Co najmniej! – odparowała, patrząc z niechęcią na jego plecy.

– Nie schodź z dywaników. Rozejrzyjmy się tu trochę. Ja się zajmę kuchnią, a ty możesz zacząć od sypialni.

Sypialnia była tylko jedna. Stało tu krzywe łóżko i popękana toaletka. Emelina przeszukała wszystko starannie, a gdy skończyła, Julian sprawdził pokój jeszcze raz. W ten sam sposób przeszli przez cały dom, ale wkrótce stało się jasne, że żaden oczywisty dowód nie ujrzy światła dziennego.

– A może tu są jakieś ruchome deski w podłodze albo skrytki w ścianach? – zapytała Emelina trzy kwadranse później, otwierając szafę w przedpokoju. -I co z tego? – spytał Julian, odwracając się od szafy.

– Czy chcesz, żebym próbował podważać każdą deskę?

– Chyba nie – westchnęła i zmarszczyła czoło na j widok kolekcji brązowych papierowych toreb, którymi zapchana była cała dolna półka szafy. – Zdaje się, że Leighton to taki typ, który zbiera wszystkie torby j papierowe.

– Tak? – Zaintrygowany Julian stanął za jej plecami, pochylił się i zaczął przerzucać torby. – Ciekaw jestem, po co mu to?

– Niektórzy ludzie tacy są – wzruszyła ramionami Emelina. – Poza tym, o ile pamiętam, Leighton przez jakiś czas był zaangażowany w ochronę drzew. On i Keith interesowali się ochroną środowiska.

– Czy spotkałaś kiedyś Leightona osobiście?

– Raz czy dwa razy. – Emelina wzruszyła ramionami. – Przeciętny. Brakowało mu charyzmy, bez której nikt nie zdobędzie prawdziwej popularności, więc próbował to nadrabiać na inne sposoby.

– Na przykład rozprowadzaniem narkotyków, – uzupełnił Julian.

– Na jakiś czas dało mu to wysoką pozycję wśród studentów. Poczuł się ważny. Keith zaczął się od niego odsuwać, gdy zobaczył, w którą stronę Leighton | zmierza.

– Twój brat nie brał udziału w tej historii z narkotykami? – zapytał Julian.

– Absolutnie nie! – oburzyła się Emelina. – Keith interesował się medytacją i zdrową żywnością, nie narkotykami!

Julian spojrzał na nią z zastanowieniem.

– Zdaje się, że ten twój brat nigdy nie zrobił niczego złego?

– Niczego naprawdę złego – odrzekła z naciskiem,

– Mhm. Ale mimo to jest zdenerwowany i boi się, że Leighton może mu zaszkodzić? Musi coś w tym być, Emmy.

– Mówiłam ci już, że jego obecni pracodawcy po prostu nie zrozumieliby czegoś takiego, jak demonstracje protestacyjne, radykalna polityka i różne inne rzeczy. Keith nigdy nie zrobił niczego naprawdę złego, Julianie, on po prostu prowadził bardzo niekonwencjonalny sposób życia. To wszystko! Ale to by wystarczyło, żeby mu teraz narobić kłopotów.

Na przykład te pół roku, które Keith spędził w jakiejś zwariowanej komunie, pomyślała przelotnie.

– Wydaje mi się, że nawet gdyby Keith naprawdę wpakował się w coś, w co nie powinien był się pakować, też byś go broniła – powiedział Julian.

– Każdy może popełnić błąd – przyznała Emelina.

– Co nie znaczy, że mój brat popełnił jakieś poważne błędy – dodała szybko.

– Poddaję się – odrzekł Julian z uśmieszkiem i zamknął drzwi szafy. – Wyraźnie widzę, że broniłabyś o niezależnie od tego, co zrobił, czy czego nie zrobił, ciemnia się. Chodź, lepiej się stąd ulotnić.

– Ale przecież niczego nie znaleźliśmy!

– Skarbie, szansa, że coś znajdziemy, była niewielka. Na pewno zdawałaś sobie z tego sprawę? Nawet jeśli Leighton używa tego miejsca dla jakichś przestępczych celów, to mało prawdopodobne, żeby zostawiał po sobie ślady.

– Mimo to miałam wielką nadzieję, że coś znajdziemy. Chyba teraz pozostało nam tylko obserwować ten dom przez następnych kilka tygodni. Zobaczymy, może zdarzy się coś podejrzanego.

– Tak – zgodził się Julian, nie patrząc na nią.

– Sądzę, że to jest jedna z możliwości.

– A jakie są inne? – zapytała gorliwie, przełażąc przez okno. Julian sprawdził, czy na framudze nie pozostały ślady.

– Cóż, mógłbym trochę popytać.

– Rozumiem. – Emelina wyobraziła sobie, jak Julian uruchamia długie macki kontaktów mafii, i przeszył ją dreszcz. Nie wolno jej zapominać, w co się wpakowała, zawierając układ z tym człowiekiem. A podczas ostatniej godziny prawie o tym zapomniała. Julian wydawał jej się tak bardzo ludzki.

Wspinali się na ścieżkę prowadzącą do skraju urwiska. Julian zauważył zamyślenie w jej oczach i podejrzewał, jakie wizje snuje w tej chwili jej bujna wyo raźnia. Było coś, o czym chciałjej przypomnieć prz powrotem do domu i pustego łóżka. Zacisnął usta próbując znaleźć odpowiednie słowa.

– Zdajesz sobie sprawę – powiedział chłodno -teraz jesteśmy wspólnikami przestępstwa?

– O czym ty mówisz? – zmarszczyła czoło.

– Przed chwilą nielegalnie weszliśmy do tego dom i przeszukaliśmy go. To własność prywatna, Emelino.

– Więc? – zapytała niespokojnie, wchodząc n ścieżkę.

– Więc chciałbym tylko, byś zdała sobie sprawę, angażujesz się w coś, co nie jest legalne.

– Polegam na twoim profesjonalizmie i liczę na to, że uchroni nas od poważnego niebezpieczeństwa, Julianie – powiedziała raźno.

– Nie rozumiesz, o co mi chodzi, Emmy – odrzekł, ujmując ją za ramię. – Chcę ci pokazać, że teraz oboje musimy doprowadzić tę sprawę do końca. Włamując się ze mną do tego domu jeszcze mocniej przypieczętowałaś nasz układ. Rozumiesz?

Wyrwała ramię z jego uchwytu, zatrzymała się i wpatrzyła w niego ze zdumieniem.

– Czyżbyś sądził, że próbuję się wykręcić z warunków umowy? – zapytała z godnością. – Czy to dlatego zabrałeś mnie dzisiaj ze sobą? Jesteś bardzo przebiegłym człowiekiem, Julianie Colterze, ale pragnę ci powiedzieć, że tym razem przechytrzyłeś sam siebie. Zaangażowałam się w ten plan, jeszcze zanim ty się pojawiłeś, pamiętasz?

– Chcę, żebyś zrozumiała, że zaangażowałaś się we mnie, nie tylko w plan.

Odsunęła się od niego, z trudem hamując zdenerwowanie.

– Czy myślisz, że sobie tego nie uświadamiam? Wiem, co zrobiłam, przyjmując twoją ofertę pomocy, Julianie. Zawsze spłacam swoje długi. Wyrównam rachunek, gdy mi go przedstawisz.

Odwróciła się i wbiegła do domu.

ROZDZIAŁ CZWARTY

Następnego ranka Emelina próbowała niespostrze-żenie przekraść się do wsi na kawę, ale Kserkses ją wytropił. Na widok brązowo-czarnego psa, który szczeknął na powitanie i zeskoczył ze schodków domu jęknęła w duchu i szybko rozejrzała się dokoła. Juliana na szczęście nie było widać w pobliżu.

– Siad, piesku! Wracaj. Wracaj do domu, słyszysz? – powiedziała szorstko, próbując go odpędzić, ale tryskający entuzjazmem doberman tylko zaskamla i podsuną} łeb pod jej dłoń, domagając się pogłaskania

– Wracaj do domu, Kserkses! – nalegała Emelina ale gdy pies nadal nie reagował, westchnęła i po-skrobała go po głowie.

Głos Juliana przerwał tę scenę. Emelina odwróciła się na pięcie i zobaczyła go na szczycie urwiska. Widocznie był na plaży w pobliżu domu Leightona i ściągnęło go tu zachowanie Kserksesa.

– Nic z tego nie wyjdzie, jeśli będziesz mu dawała mieszane sygnały – powiedział z łagodnym rozbawieniem. -Musisz być stanowcza. Jeśli każesz mu wracać do domu, a jednocześnie go pieścisz, mieszasz mu tylko we łbie.