– Zaprogramowany – dokończył za niego Edgins.
– Zgenotypowany – poprawił go Jab. – Zresztą, nazwij to jak chcesz. W każdym razie jestem bardziej człowiekiem niż ten tam – obaj jednocześnie spojrzeli na leżącego w nie zmienionej pozycji mutanta.
– Rozumiem – uśmiechnął się Tom. – Solidarność ssaków, tak?
Jab nie dostrzegł ukrytej drwiny, a jeśli nawet, to nie dał po sobie poznać.
– On jest niebezpieczny – ciągnął głosem zniżonym do konspiracyjnego szeptu. – Te zdolności, które ujawnił, są już wystarczającym dowodem. A my nawet nie wiemy, co on jeszcze potrafi.
Edgins kiwał głową myśląc zupełnie o czymś innym.
– Ciekawe, dlaczego trzymają nas razem – zastanawiał się – zamiast, tak jak na początku, wpakować każdego do osobnej celi. Chyba nie ze względu na brak miejsca, bo w takim pomieszczeniu bez trudu zmieściłoby się jeszcze kilka osób.
Przypomniał sobie poziom adaptacyjny i długi szereg szaro odzianych postaci. Skoro oni czterej żyją, to w takim razie pozostali też chyba mają się nie najgorzej.
– To wszystko jest dokładnie zaplanowane i zorganizowane – myślał Tom – a zatem musi prowadzić do jakiegoś celu. Inaczej nikt by się nie bawił w taką ciuciubabkę. Transforacja każdego kilograma masy kosztuje setki tysięcy ergów. Nie trwoni się takiej ilości energii bez powodu, jesteśmy więc komuś do czegoś potrzebni. To pocieszające. Żeby tak jeszcze wiedzieć komu i do czego? – powiódł spojrzeniem po gładkich ścianach pomieszczenia, a potem skierował wzrok ku górze.
– Komu i do czego? – powtórzył półgłosem natrętne pytanie.
5.
– Transforacja każdego kilograma masy kosztuje setki tysięcy ergów – mówił skrzekliwie kreator Fuertad. – Nie jesteśmy instytucja charytatywną i pan, obel-borcie, doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Ci skazańcy są nam zbyt potrzebni, abyśmy mogli tolerować nieodpowiedzialne wybryki prowadzące do marnowania cennego materiału. Sporządziłem już na ten temat odpowiedni raport i chciałbym, żeby pan zapoznał się z jego treścią.
– Kiedy? – spytał Ubir nuf Dem nie przestając obserwować wnętrza celi, w której przebywał Edgins z trójką współwięźniów. Kopuła inwigilacyjna przepuszczała obraz tylko w jednym kierunku, jednak obel-bort odniósł dziwne wrażenie, że spoglądający w górę człowiek obserwuje go. Na wszelki wypadek wycofał się za barierkę.
– Pan mnie w ogóle nie słucha! – w głosie kreatora zabrzmiała nuta z trudem hamowanej irytacji.
– Och, najmocniej przepraszam – Ubir nuf Dem odwrócił się w stronę zasuszonego starca, który siedział w opływowym fotelu. – Ostatnio bywam roztargniony – dorzucił wyjaśniającym tonem. – A co się tyczy pańskiego raportu, mogę go przejrzeć w każdej chwili. Choćby zaraz.
– Jest tutaj – kreator wyciągnął rękę. Na dziecięco małej dłoni leżał błyszczący krążek mnemogramu. Ubir nuf Dem ujął go ostrożnie w dwa palce, uważając przy tym, by nie dotknąć pomarszczonej skóry. Kreator Fuertad wyglądał tak, jakby miał się rozsypać przy lada podmuchu.
– Dobrze, że tu nie ma przeciągów, prawda Chief? – powiedział obel-bort patrząc na swego ulubieńca. Skrzydłak przekrzywił głowę i przestąpił kilkakrotnie z nogi na nogę, a w powietrzu rozległ się przenikliwy syk.
– Kiedy uzyskam pańską opinię? – przypomniał o swoim istnieniu kreator.
– Sądzę, że można z tym poczekać do jutra – mruknął Ubir nuf Dem. – Niech on się wreszcie odczepi – pomyślał przesyłając w stronę zasuszonej mumii uprzejmy grymas. – Jego głos rozstraja mój system nerwowy, niszcząc efekt porannej kontemplacji. Czuję się coraz gorzej. – Wrzucił krążek mnemogramu do kieszeni i nie zwracając uwagi na kreatora głaskał błyszczącą sierść skrzydłaka.
W drugim końcu obszernej hali grupa ludzi w ciemnowiśniowych strojach krzątała się wokół kanciastej sylwetki wahadłowca. Na kadłubie statku i znikających w ładowni kontenerach widać było okrągłe znaki Związku Solarnego. Stłumiony odległością szum pracujących maszyn działał usypiająco i Ubir nuf Dem z trudem powstrzymał ziewanie.
– Jak tam, moje robaczki? – mruknął zaglądając ponownie do wnętrza celi. – Mam nadzieję, że się wam tutaj podobało. Nie macie zresztą dużego wyboru…
Siedzący na barierce skrzydłak balansował w przód i w tył, a jego przenikliwy wzrok spoczywał na czwórce więźniów. Dłoń obel-borta zbliżyła się do głowy ulubieńca, lecz zatrzymana gniewnym piskiem zawisła w powietrzu.
– Cóż to za humory, Chief? – obruszył się Ubir nuf Dem.
Skrzydłak podskoczył i zatoczywszy krąg nad kopułą inwigilacyjną wylądował mu na ramieniu. Ciągle piszczał.
– Wiem, wiem – obel-bort uśmiechnął się ze zrozumieniem. – Ten stary dureń może każdego wyprowadzić z równowagi. Na szczęście już go nie ma – fotel kreatora znikał właśnie w drzwiach pobliskiej windy – więc nie będziemy sobie zaprzątać nim głowy, prawda?
Ubir nuf Dem ruszył powoli wzdłuż barierki, za którą widać było długi szereg kopuł inwigilacyjnych. Niektóre pulsowały seledynowym blaskiem, ale większość z nich smuciła oczy obel-borta widokiem wygaszonych promienników. Gelwona przeżywała wyraźny kryzys, co stało w jawnej sprzeczności z projektem rozbudowy, jaki kreator Fuertad przedstawił na ostatnim posiedzeniu Rady. Coś trzeba będzie z tym fantem zrobić, ale co, tego Ubir nuf Dem nie wiedział i prawdę mówiąc niewiele go to interesowało.
Kolumna ciemnowiśniowych postaci, prowadzona przez młodszego borta, przemaszerowała w pobliżu, honorując komendanta regulaminowym pozdrowieniem.
– Widocznie jacyś nowi – pomyślał Ubir nuf Dem. – Świeży zapas armatniego mięsa. Poruszają się tak dziarsko, bo nie wiedzą jeszcze, w jakie piekło wpadli. Ciekawe, ilu z nich zostanie przy zdrowych zmysłach?
Doszedł do zastrzeżonego pionu komunikacyjnego i wymówiwszy aktualne hasło, czekał, obserwując pracujących przy wahadłowcu ludzi. Poruszali się ospale, a dowodzący grupą oficer w ogóle nie interweniował, zajęty puszczaniem kółek papierosowego dymu. W pewnej chwili taśmociąg stanął – jeden z kontenerów tkwił zaklinowany w wąskiej prowadnicy. Ludzie klnąc szarpali dźwignie bloku dyspozycyjnego; pomarańczowe światła rytmiczną pulsacją sygnalizowały defekt urządzenia. Sapnęły drzwi windy i Ubir nuf Dem, odgrodziwszy się plecami od panującego w hali rozgardiaszu, wszedł do środka.
– Chyba już czas na południowy posiłek – mruczał pod nosem. – Powinienem coś zjeść, czuję to. Racjonalne odżywianie jest podstawą dobrego samopoczucia.
Wyjął z kieszeni błyszczący krążek mnemogramu i obrócił go w palcach, uśmiechając się do własnych myśli. Kreator Fuertad postawił go w sytuacji bez wyjścia. To dobrze, bardzo dobrze. Obel-bort Ubir nuf Dem musi teraz postępować zgodnie z procedurą. Wszystko obwarowane sztywnymi przepisami – żadnych wątpliwości, wahań, uników. Po prostu idealne rozwiązanie!