Выбрать главу

– A skąd „Danton”? – zapytał Fandorin.

Lecz przed Doroninem odpowiedział sam Tsurumaki.

– Bo widzi pan, ekscelencjo, jeśli będzie pan tak silnie dzierżyć cugle władzy, znajdą się na pana i Dantonowie, i Robespierre’owie. Nie ma cywilizowanych krajów bez parlamentu i konstytucji, a u nas w Japonii? Monarchia absolutna, czyli hamulec postępu – nie może pan tego nie widzieć!

Don uśmiechał się, lecz znać było, że pod lekkim tonem skrywa coś więcej niż żart.

– Za wcześnie jeszcze dla was, Azjatów, na parlament – nie podtrzymał rozmowy serio minister. – Najpierw trochę ogłady, a potem się zobaczy.

– Teraz pojmuje pan, czemu Ōkubo tak się podoba Rosji? – dał (choć ostrożnie, Fandorinowi na ucho) upust wywrotowej ironii Wsiewołod Witaljewicz.

Bucharcew, do którego wolnomyślny komentarz nie dotarł, stwierdził rzeczowo:

– Teraz do ministra się nie dopchniemy, ale nic nie szkodzi, widzę potrzebną nam osobistość. – Wskazał na wojskowego, trzymającego się nieco z boku świty. – To wiceintendent policji, pan Kinsuke Suga. Aczkolwiek „wice”, wszyscy wiedzą, że prawdziwym naczelnikiem cesarskiej policji jest właśnie on. Jego zwierzchnik to figura dekoracyjna, arystokrata z Kioto.

Mścisław Mikołajewicz przecisnął się przez tłum gości, dał znak policjantowi i w minutę później cała czwórka znalazła się w cichym kącie, z dala od tłumu.

Uporawszy się szybko z grzecznościami, kapitan-lejtnant przeszedł do rzeczy. Był istotnie człowiekiem rzeczowym. Wyłożył treść sprawy krótko, jasno, a przy tym wyczerpująco. Suga słuchał, zmarszczywszy gęste brwi. Parę razy szarpnął podkręcone wąsy, nerwowo przeciągnął dłonią po ostrym jeżyku siwiejących włosów. Erast Pietrowicz nie nauczył się jeszcze oceniać wieku tubylców, ale na oko wiceintendent mógł mieć ze czterdzieści pięć lat.

Radca tytularny nie pchał się do przodu, stał za attaché i konsulem, jednakże generał policji zwrócił się wprost do niego:

– Panie wicekonsulu, na pewno się pan nie myli? Kuter pływał nocą właśnie do Shusaki, a nie do innej przystani?

– Przy najlepszych chęciach nie zdołałbym się pomylić. Nie znam w ogóle Tokio, nawet tam jeszcze nie byłem.

– Dziękuję panu, zdobył pan bardzo cenne informacje – Suga, jak wcześniej, zwracał się bezpośrednio do Fandorina, co wywołało przelotny grymas na twarzy kapitana-lejtnanta.

– Trzeba wam wiedzieć, panowie, że w Shusaki cumuje parowiec „Kasuga Maru”, pierwszy zbudowany przez nas samodzielnie nowoczesny statek. Wczoraj w nocy jego ekscelencja był tam na bankiecie z okazji wodowania. Satsumczycy musieli się skądś o tym wywiedzieć i niewątpliwie chcieli zaskoczyć pana ministra w drodze powrotnej. Wszystkim wiadomo, że jego ekscelencja bez względu na porę doby porusza się bez ochrony. Gdyby oficerowie statku, podchmieliwszy sobie, nie wpadli na myśl, by wyprząc konie i sami pociągnąć karetę, złoczyńcom z pewnością powiódłby się ich zbrodniczy plan. Mówi pan, że na dziś przed świtem znów zamówili kuter?

– Tak j-jest.

– Czyli wiedzą, że i dziś jego ekscelencja wróci stąd dopiero nad ranem. Mogą po prostu wysiąść na którejkolwiek przystani w Shimbashi albo Tsukuji lub przemknąć się przez nocne ulice i zorganizować zasadzkę przed rezydencją ministra w Kasumigaseki. Okazują panowie naszemu krajowi iście nieocenioną przysługę. Chodźmy, przedstawię panów jego ekscelencji.

Szepnąwszy coś ministrowi na ucho, Suga wyprowadził go z kręgu prominentnych rozmówców ku rosyjskim dyplomatom.

– Jutro napiszą o tym wszystkie miejscowe gazety – rzekł z przechwałką Bucharcew. – Może nawet i „Times”, choć zapewne nie na pierwszej stronie: The Strong Man of Japan conspires with Russians *.

Scena z raportem powtórzyła się po raz trzeci, tym razem po japońsku. Erast Pietrowicz podchwycił parę znajomych słów: „Fandorin”, „Roshiya”, „katana”, „Shusaki”, „Kasuga Maru”, oraz powtarzane bez końca „satsumajin”, z pewnością oznaczające „Satsumczycy”. Wiceintendent policji mówił z naciskiem i często się kłaniał, ale nie pochlebczo, lecz jakby podkreślając zdania ruchem ramion.

Na zmęczonej twarzy ministra pojawił się wyraz goryczy. Gwałtownie coś odpowiedział. Suga skłonił się znowu z jeszcze większą pokorą.

– O co chodzi? – półgłosem zapytał Bucharcew, najwyraźniej nie znający japońskiego.

– Nie zgadza się na ochronę, a Suga nastaje – cicho przetłumaczył Doronin i kaszlnąwszy, przemówił po angielsku: – Wasza ekscelencjo, ośmielę się zauważyć, że zachowuje się pan dziecinnie. Bądź co bądź, nie chodzi nawet o pańskie życie, ale o przyszłość kraju, który jego wysokość cesarz powierzył pańskim rządom. A poza tym ochrona to środek czasowy. Jestem pewien, że wasza policja postara się jak najszybciej znaleźć spiskowców, a ja jako konsul powołam ze swojej strony grupę śledczą w Jokohamie. Oczywiście, nie w związku z możliwym zamachem na waszą ekscelencję – byłoby to mieszaniem się w sprawy wewnątrzjapońskie – lecz wobec podejrzanych okoliczności śmierci naszego poddanego.

– A ja do pomocy grupie konsularnej dam najzdolniejszego ze swych ludzi, który zapewni wam współdziałanie władz japońskich – dorzucił również po angielsku Suga. – Ręczę, wasza ekscelencjo, że ochrona policyjna niedługo panu dokuczy. Złoczyńcy zostaną ujęci w najbliższych dniach.

– Dobrze – niechętnie zgodził się Ōkubo. – Trzy dni wytrzymam.

– Trzy dni mogą nie wystarczyć – oznajmił nagle zza pleców dostojników Fandorin. – Tydzień.

Bucharcew obejrzał się ze zgrozą na śmiałka, który odważył się naruszyć etykietę.

Suga i Doronin także zamarli w wyraźnej obawie, że minister w irytacji pośle ich wszystkich wraz z ochroną w diabły. Ale Ōkubo spojrzał uważnie na Erasta Pietrowicza i rzekł:

– To pan właśnie ma prowadzić śledztwo? Dobrze, daję panu tydzień, ale ani dnia dłużej. Nie mogę dopuścić, by jacyś obłąkańcy ograniczali swobodę moich ruchów. A teraz, panowie, proszę o wybaczenie. Winienem zamienić kilka słów z konsulem brytyjskim.

Skinął głową i oddalił się.

– To specjalnie – z kwaśnym uśmiechem oznajmił po rosyjsku Bucharcew – dla równowagi. Artykułu w „Timesie” nie będzie.

Ale przerwał mu Suga.

– Panie Fandorin, zuch z pana! Nigdy nie ośmieliłbym się rozmawiać z jego ekscelencją takim tonem. Cały tydzień! To wspaniale, to znaczy, że pan minister w pełni pojął całą powagę zagrożenia. Przedtem nigdy nie zgadzał się na ochronę. On wierzy w przeznaczenie. Często powtarza: „Jeśli jestem potrzebny krajowi, nic złego mnie nie spotka, a jeśli nie jestem, tak już mi widać pisane”.

– Jak zorganizujemy śledztwo, panie generale? – rzeczowo zasięgnął informacji Bucharcew. – Kogo z pańskich zastępców zechce pan przydzielić do grupy konsularnej?

Wiceintendent jednakże zwrócił się nie do attaché morskiego, ale do Fandorina.

– Pański zwierzchnik mówi, że pracował pan już w policji. To bardzo dobrze. Dam panu nie urzędnika z zarządu, ale któregoś z inspektorów, oczywiście, mówiącego po angielsku i dobrze znającego Jokohamę. Ale muszę pana uprzedzić: policja japońska mało przypomina inne policje świata. Nasi ludzie to świetni wykonawcy, lecz mają mało inicjatywy. Przecież do niedawna byli samurajami, a samuraja od dzieciństwa przyuczano nie do samodzielności, lecz do posłuszeństwa. Wielu wciąż trzyma się dawnych obyczajów i w żaden sposób nie chce przywyknąć do broni palnej. Z ręki strzelają bardzo kiepsko. Ale nic nie szkodzi. Mój materiał, choć słabo obrobiony, jest za to jak czyste złoto, przy tym wysokiej próby. – Suga mówił szybko, energicznie, pomagając sobie ruchami pięści. – Owszem, moim samurajom wciąż daleko pod względem policyjnej rutyny do konstabli brytyjskich i francuskich agents, ale za to nie nadstawiają kieszeni, są zdecydowani i chętni do nauki. Proszę dać nam czas, a stworzymy najlepszą policję świata.

вернуться

* Mocny człowiek Japonii wchodzi w konszachty z Rosjanami (ang.).