Fremeni za pierwszy cel postawili sobie cykl rozwojowy sucholubnej trawy o mechatych, czepliwych rzęskach, która miała oplatać i utrwalić wydmy pozbawiając wiatry ich wielkiego oręża — ruchomych drobin. Strefy adaptacyjne założono hen, na głębokim południu, z dala od harkonneńskich oczu. Zmutowane, sucholubne trawy sadzono najpierw na odwietrznym osuwającym się zboczu wybranych wydm, które zagradzały drogę dominującym wiatrom zachodnim. Po utrwaleniu zbocza odwietrznego stok nawietrzny wznosił się coraz wyżej i by dotrzymać mu kroku, posuwano się z trawą. W ten sposób powstały olbrzymie sify (długie wydmy o wijącej się linii grzbietu), wysokie na ponad tysiąc pięćset metrów. Kiedy owe wydmy zaporowe osiągnęły dostateczną wysokość, obsadzono stoki nawietrzne odporniejszymi trawami szablolistnymi. Każdą z tych struktur utrwalano — „zakotwiczano” — na podstawie o boku sześciokrotnie dłuższym od jej wysokości. Teraz przyszła kolej na głębsze sadzenie — na efemerydy (komosy czerwiowe, komosy białe i szarłat na początek), następnie janowiec zwyczajny, łubin niski, płożący eukaliptus (odmiana przystosowana do północnych regionów Kaladanu), karłowaty tamaryszek, sosna nadmorska — po nich zaś prawdziwe rośliny pustynne: kandelila, wysoki kaktus saguaro i bis-naga, kaktus baryłkowaty. Tam, gdzie się przyjęły, wprowadzano szałwię wielbłądzią, trawę cebulkową, ostnicę gobi, dziką lucernę, ośli ogórek, piaskową werbenę, nocną świecę, krzew Mojżesza, nerkowiec, Corvillea mexicana.
Po czym zabrano się za nieodzowny świat zwierząt — stworzenia ryjące, by otworzyły i napowietrzyły glebę: lisek, mysz kangurza, zając pustynny, żółw piaskowy… oraz drapieżcy do trzymania ich w szachu: jastrząb pustynny, sówka karłowata, orzeł i sowa pustynna, wreszcie owady do wypełniania wszystkich zakamarków, niedostępnych dla tamtych: skorpion, wij, pająk podkopnik, ważka i… nietoperz pustynny, by miał nad nimi pieczę.
Aż nadszedł przełomowy sprawdzian: palmy daktylowe, bawełna, melony, kawa, zioła lecznicze — z górą dwieście odmian roślin jadalnych wyselekcjonowanych w celu przebadania i adaptacji.
— Analfabeta ekologiczny — mówił Kynes — nie rozumie w ekosystemie właśnie tego, że jest to system. System! Taki system zachowuje pewną płynną stabilność, którą można zniszczyć jednym drobnym błędnym posunięciem. System odznacza się ładem, swobodnym przepływem od punktu do punktu. Jeśli coś zastopuje ten przepływ, ład się wali. Ignoranci mogliby zauważyć taki krach, jak już byłoby za późno. Dlatego właśnie najważniejszą rolą ekologii jest rozumienie konsekwencji.
Czy oni osiągnęli system? Kynes i jego ludzie patrzyli i czekali. Fremeni już wiedzieli, co Kynes rozumiał przez swoją prognozę: do pięciuset lat. Z palmariów nadszedł meldunek: na granicy zasiewów i pustyni plankton ginie w kontakcie z nowymi formami życia. Przyczyna: konflikt białkowy. W tych miejscach zbiera się trująca woda i arrakańskie życie omijają z daleka. Wokół sadzonek powstaje jałowa strefa, której unika nawet shai-hulud.
Kynes we własnej osobie wybrał się do palmariów, na dwudziestodudnikową wyprawę (w palankinie, niczym ranny wojownik, albo Matka Wielebna, jako że nigdy nie został jeźdźcem piasku).
Zbadał martwą glebę (a śmierdziała pod niebo) i wrócił z nagrodą, podarunkiem od Arrakis. Dodatek siarki i związanego azotu przeistoczył jałową strefę w żyzne pole dla naziemnych organizmów żywych. Można się było posuwać z sadzeniem wedle woli!
— Czy to zmienia harmonogram? — pytali Fremeni.
Kynes ponownie zakopał się w swoich planetarnych formułach. Kalkulacje dotyczące oddzielaczy wiatru właściwie nie budziły już wtedy obaw. Szafował czasem wiedząc, że nie może wtłoczyć problemów ekologicznych w precyzyjne ramy. Pewną część szaty roślinnej należało przeznaczyć do utrzymania wydm w miejscu, część na pożywienie (zarówno dla ludzi, jak i zwierząt); reszta miała więzić wilgoć w systemach korzeniowych i zasilać w wodę najbliższe wysuszone otoczenie. Nanieśli na mapę przemieszczające się punkty zimna, tym razem otwartego blechu. Trzeba je było uwzględnić w formułach. Nawet shai-hulud miał swoje miejsce w wykresach. Jego zguba to byłby kres przyprawowej fortuny. A „fabryka trawienna” w brzuchu czerwia z jej ogromnym stężeniem aldehydów i kwasów stanowiła gigantyczne źródło tlenu. Średni czerw (około dwustumetrowej długości) zasilał atmosferę w taką ilość tlenu, co fotosynteza dziesięciu kilometrów kwadratowych roślin zielonych.
Musiał uwzględnić Gildię. Przyprawowa łapówka dla Gildii za ochronę nieba Arrakis przed satelitami meteorologicznymi i innymi szpiegami już wtedy osiągnęła poważne rozmiary.
Fremenów też nie wolno było pominąć. Zwłaszcza ich oddzielaczy wiatru i nielegalnej struktury własności ziemskiej opartej na kredycie wodnym, Fremenów z ich nową wiedzą ekologiczną i marzeniem o doprowadzeniu rozległych obszarów Arrakis przez fazę prerii aż do stanu zalesienia.
Z diagramów wyłoniła się liczba. Kynes ją podał — trzy procent. Jeśli uda im się wykorzystać trzy procent szaty zielonej Arrakis do tworzenia związków węgla, będą mieli swój samoczynny system.
— Ale kiedy? — upierali się Fremeni.
— Ach, o to chodzi. Za jakieś trzysta pięćdziesiąt lat.
A więc to prawda, co ten umma powiedział na początku — że nie doczeka tego nikt z żyjących teraz ludzi, ani z ich wnuków aż do ósmego pokolenia, ale to przyjdzie. Praca szła nieprzerwanie: wznosili wydmy, sadzili, kopali, szkolili dzieci. Wówczas to Kynes — Umma zginął podczas zawału jaskini w Basenie Plastikowym! Jego syn Liet — Kynes miał wtedy dziewiętnaście lat i był już na wskroś fremeńskim jeźdźcem piasku, który zabił ponad setkę Harkonnenów. Imperialna nominacja, o jaką stary Kynes już zdążył wystąpić w imieniu swego syna, przyznana została naturalną koleją rzeczy. Sztywna struktura klasowa faufreluches miała w tym swój konsekwentny cel. Syn szkolił się, by pójść w ślady ojca.
W tym czasie droga była już przetarta. Fremeni ekolodzy znali kierunek. Liet — Kynes miał za zadanie tylko doglądać, poganiać i szpiegować Harkonnenów… aż do dnia, w którym na jego planetę zstąpił Bohater.
DODATEK II: Religia Diuny
Przed nadejściem Muad’Diba Fremeni z Arrakis wyznawali religię, której korzenie każdy badacz odnajdzie w Maometh Saari. Wielu uczonych prześledziło rozległe zapożyczenia z innych religii. Najbardziej typowym przykładem jest „Hymn do wody”, bezpośrednio skopiowany z „Protestancko — katolickiego przewodnika po liturgii”, modlitwa o deszczowe chmury, jakich nigdy Arrakis nie widziała. Są jednak i głębsze analogie między Kitab al-Ibar Fremenów i naukami Biblii, Ilm i Fiqh. Wszelkie porównania głównych wierzeń religijnych Imperium do czasu Muad’Diba należy zacząć od głównych sił, które owe wierzenia ukształtowały:
1. Wyznawcy Czternastu Mędrców, których księgą była Biblia protestancko — katolicka, i których poglądy wyrażone zostały w „Komentarzach” oraz innych pismach opublikowanych przez Kongres Ekumeniczny Federacji (K.E.F).