Выбрать главу

Paul skinął głową — był pod wrażeniem bijącej od mężczyzny siły. Halleck wskazał Paulowi Kynesa z górnego okna budynku zarządu: To ten mężczyzna stojący w eskorcie Fremenów, co idzie teraz w stronę ornitoptera. Paulowi mignęły przelotnie w lornetce dumne, proste usta i wysokie czoło Kynesa. Halleck zamruczał Paulowi do ucha:

— Dziwaczny facet. Wysławia się krótko, węzłowato, bez owijania w bawełnę.

A książę za ich plecami powiedział:

— Typowy naukowiec.

Teraz, stojąc zaledwie o parę stóp od tego człowieka, Paul wyczuwał w nim moc, emanację osobowości obdarzonej wrodzoną charyzmą przywódcy, jakby w żyłach Kynesa płynęła królewska krew.

— Rozumiem, że tobie winniśmy podziękowanie za nasze filtrfraki i te płaszcze — powiedział książę.

— Mam nadzieję, że leżą dobrze, mój panie — rzekł Kynes. — To robota fremeńska, a wielkość ich jest jak najbliższa wymiarów, które podał twój człowiek, obecny tu Halleck.

— Zaniepokoiło mnie twoje stwierdzenie, że nie zabierzesz nas w pustynię, jeśli nie założymy tych strojów — powiedział książę. — Możemy wziąć dużo wody. Nie wybieramy się na długi lot i będziemy mieli powietrzną osłonę, eskortę, jaką widzisz w tej chwili nad głową. Nie wydaje się prawdopodobne, byśmy przymusowo lądowali.

Kynes przeszył go spojrzeniem, mierząc napęczniałe wodą ciało. Powiedział ozięble:

— Na Arrakis nigdy nie mówi się o prawdopodobieństwach. Mówi się o ślepym przypadku.

Halleck najeżył się.

— Do księcia należy się zwracać „mój panie” albo „Sire”!

Leto zrobił sekretny znak dłonią, by dał on spokój; powiedział:

— Nasze zwyczaje są tu nowe, Gurney. Musimy brać to pod uwagę.

— Twoja wola, Sire.

— Jesteśmy twymi dłużnikami, doktorze Kynes — powiedział Leto. — Te ubiory i troska o nasze dobro nie pójdą w niepamięć.

Paul przypomniał sobie werset z Biblii P. K. i pod wpływem chwili wyrecytował:

— „Dar jest błogosławieństwem ofiarodawcy”.

W martwym powietrzu słowa zahuczały z nienaturalną donośnością. Fremeńska eskorta, którą Kynes zostawił w cieniu pod budynkiem zarządu, zerwała się z kucek na równe nogi szemrząc w wyraźnym podnieceniu. Jeden z nich krzyknął:

— Lisan al-Gaib!

Kynes obrócił się jak ukąszony w ich stronę, zrobił krótki, błyskawiczny ruch dłonią i machnięciem ręki odprawił swoją eskortę. Sarkając między sobą cofnęli się i powlekli za róg budynku.

— Nader ciekawe — powiedział Leto.

Kynes zmierzył twardym, piorunującym spojrzeniem księcia i Paula.

— Większość tubylców to zabobonna gromada. Nie zwracajcie na nich uwagi. Nie mają złych intencji.

Ale myślał o słowach wyroczni: „Powitają was Świętymi Słowy i błogosławieństwem będą wasze dary”.

Opinia Leto o Kynesie, w części oparta na krótkim ustnym raporcie Hawata (ostrożnym i pełnym podejrzeń) skrystalizowała się nagle: ten człowiek jest Fremenem. Kynes przybył z eskortą Fremenów, co mogło oznaczać po prostu, że Fremeni sprawdzają swoje nowe prawo do swobodnego przebywania na terenie miast, lecz wyglądało to na kompanię honorową. A sądząc z zachowania, Kynes był człowiekiem dumnym, przywykłym do wolności, którego język i maniery trzymały na wodzy jedynie jego własne uprzedzenia. Pytanie Paula było na miejscu i na temat. Kynes zasymilował się.

— Czy nie powinniśmy ruszać, Sire? — zapytał Halleck.

Książę przytaknął skinieniem głowy.

— Sam poprowadzę swój ornitopter. Kynes niech siądzie ze mną z przodu, by pokazywać mi drogę. Ty i Paul zajmijcie tylne siedzenia.

— Jeszcze chwilkę — powiedział Kynes. — Za pozwoleniem, Sire, muszę sprawdzić stan zabezpieczenia waszych ubiorów.

Książę zamierzał coś odpowiedzieć, ale Kynes ponaglił:

— Chodzi o moje własne ciało tak samo jak o twoje… mój panie. Doskonale zdaję sobie sprawę, czyje poderżną gardło, jeśli wam dwóm coś się przytrafi pod moją opieką.

Książę zmarszczył brwi. Co za drażliwy moment! Jeżeli odmówię, gotów się obrazić. A to może być człowiek o bezcennej dla mnie wartości. Mimo to… wpuścić go za mą tarczę, zezwolić na dotykanie mej osoby, gdy tak niewiele o nim wiem?

Myśli te przemknęły mu przez głowę błyskawicznie, decyzja przyszła tuż po nich.

— Oddajemy się w twoje ręce — powiedział książę. Zrobił krok do przodu otwierając płaszcz, dostrzegł, że Halleck przenosi ciężar ciała na palce, zebrany w sobie i czujny, ale nie rusza się z miejsca. — I gdybyś był taki uprzejmy — dodał książę — z wdzięcznością przyjmę objaśnienia dotyczące tego stroju od kogoś, kto żyje z nim na co dzień.

— Oczywiście — powiedział Kynes. Zmacał pod płaszczem u góry uszczelki ramienne, mówiąc w trakcie sprawdzania stroju. — Podstawą jest mikroprzekładka — wysokiej wydajności system filtracyjny i wymiany ciepła.

Dopasował uszczelki ramion.

— Warstwa stykająca się ze skórą jest porowata. Po ochłodzeniu ciała przenika przez nią pot… prawie naturalny proces parowania. Następne dwie warstwy… — Kynes mocniej ściągnął pierś — zawierają włókna wymiany ciepła i osadniki soli. Sól jest odzyskiwana.

Na dany znak książę podniósł ramiona.

— Nader ciekawe — powiedział.

— Oddychać głęboko — rzekł Kynes. Książę wykonał polecenie. Kynes przyglądał się uszczelkom pod pachami, jedną poprawił.

— Ruchy ciała, szczególnie przy oddychaniu — powiedział — i w części działanie osmotyczne dostarczają siły pompującej.

Poluzował z lekka ściągacz piersi.

— Odzyskana woda przepływa do kieszeni łownych, z których czerpie się ją przez tę rurkę w chomątku na szyi.

Książę przycisnął brodę do piersi, by zobaczyć wylot rurki.

— Skuteczne i wygodne — powiedział. — Świetne rozwiązanie techniczne.

Kynes przyklęknął, zbadał uszczelki nóg.

— Mocz i fekalia przetwarzane są w podkładkach udowych — powiedział i wstał, sprawdził szczelność kołnierza, uniósł na nim osobną klapę. — W otwartej pustyni nosi się ten filtr na twarzy, a tę rurkę zakończoną uszczelniającymi wtykami w nozdrzach. Wdech przez filtr ustny, wydech przez rurkę nosową. W dobrze działającym fremeńskim stroju tracimy nie więcej niż naparstek wilgoci dziennie, nawet jeśli się ugrzęźnie w sercu Wielkiego Ergu.

— Naparstek dziennie — powtórzył książę. Kynes docisnął palec do podkładki naczółka stroju i powiedział:

— Tu czasami trochę uwiera. Jeśli będzie obcierać, proszę mi powiedzieć. Mógłbym to nieco ciaśniej dopasować.

— Dziękuję — powiedział książę. Poruszył ramionami, gdy Kynes się cofnął, i poczuł, że wszystko leży na nim lepiej: bardziej przylega i mniej drażni.

Kynes zwrócił się do Paula.

— Teraz kolej na ciebie, zuchu.

Dobry człowiek, ale musi się nauczyć odpowiednio do nas zwracać — pomyślał książę. Paul stał biernie, kiedy Kynes sprawdzał mu ubiór. Miał dziwne uczucie w trakcie nakładania tego stroju o pomarszczonej śliskiej powierzchni. W jego podświadomości była absolutna pewność, że nigdy przedtem nie nosił filtrfraka. Mimo to każde dociągnięcie przylepnych patek pod niedoświadczonym okiem Gurneya wydawało mu się naturalne, instynktowne. Gdy ściągnął się w piersi, by uzyskać maksymalne działanie pompujące przy oddechu, wiedział, co robi i dlaczego. Gdy ściśle dopasował patki szyjne i naczółka, wiedział, że zrobił to, by nie dopuścić do powstania obtarcia i pęcherzy.