Выбрать главу

— To znaczy okradać innych z wody? — zapytał Paul. Sama idea napełniła go oburzeniem, co zdradzał jego głos.

— Robi się to — powiedział Kynes — ale niezupełnie o to mi chodziło. Widzisz, mój klimat wymaga specyficznego podejścia do wody. Nie zapomina się o niej ani na chwilę. Nie marnuje się niczego, co zawiera w sobie wilgoć.

A książę pomyślał: mój klimat!

— Skręć na wiatr dwa stopnie bardziej na południe, mój panie — powiedział Kynes. — Z zachodu idzie wichura.

Książę skinął głową. Sam zauważył kłęby brązowego pyłu. Położył w zakręt ornitopter i zobaczył, jak skrzydła eskorty przechylają się w wirażu, by go nie zgubić, i odbijają mleczną pomarańczowość załamanego w pyle światła.

— Dzięki temu powinniśmy obejść bezpiecznie czoło huraganu — rzekł Kynes.

— Taki piasek musi być niebezpieczny, kiedy się w niego wleci — zauważył Paul. — Czy rzeczywiście przecina on najtwardsze metale?

— Na tej wysokości to nie jest piasek, tylko pył — wyjaśnił Kynes. — Niebezpieczeństwo, jakie on stwarza, to brak widoczności, turbulencja, zatkanie wlotów.

— Czy zobaczymy dziś samo wydobywanie przyprawy? — spytał Paul.

— Bardzo możliwe — odparł Kynes.

Paul zagłębił się w fotelu. Za pomocą pytań i nadświadomości dokonał czegoś, co jego matka nazywała „rejestracją” osobnika. Znał teraz Kynesa na pamięć — barwę głosu, każdy szczegół twarzy i gestu. Nienaturalna fałda lewego rękawa mówiła o nożu w pochwie na ramieniu. Talia była dziwnie wybrzuszona. Słyszał, że ludzie pustyni noszą w pasie szarfę, za którą wtykają niezbędne drobiazgi. Może wybrzuszenie pochodziło od takiej szarfy, bo na pewno nie od ukrytego pasa tarczy. Miedziana zapinka z wygrawerowanym wizerunkiem zająca spinała kołnierz jego płaszcza. Drugą, mniejszą, z podobnym wizerunkiem miał przy zarzuconym na plecy kapturze.

Halleck odwrócił się w fotelu obok Paula, sięgnął do przedziału w ogonie i wyciągnął swoją balisetę. Kynes obejrzał się, kiedy Halleck stroił instrument, po czym wrócił do obserwowania kursu.

— Czego chciałbyś posłuchać, młody panie? — zapytał Halleck.

— Sam coś wybierz, Gurney — powiedział Paul.

Halleck przysunął ucho do pudła rezonansowego, wziął akord i zaśpiewał cichutko:

Nasi ojce jedli mannę pustyni, w żarze miejsc, gdzie latają cyklony. Panie, zbaw nas od strasznej ziemi! Zbaw nas… aaach, zbaw nas od martwej, suchej ziemi.

Kynes zerknął na księcia i powiedział:

— Podróżujesz z małym zaiste oddziałem straży, mój panie. Czy wszyscy twoi ludzie posiadają tak wiele talentów?

— Gurney? — książę roześmiał się. — Gurney jest jedyny w swoim rodzaju. Lubię go mieć przy sobie dla jego oczu. Niewiele przegapią.

Planetolog zmarszczył czoło. Nic gubiąc rytmu swej melodii Halleck dośpiewał:

Bo jam jest jak sowa pustyni, o!

O tak! Jam jest jak sowa pus-ty-ni!

Książę sięgnął w dół, wyjął z tablicy przyrządów mikrofon, włączył go kciukiem, powiedział:

— Dowódca do Eskorty Gemma. Obiekt latający w godzinie dziewiątej, sektor B. Jak z rozpoznaniem?

— To tylko duży ptak — powiedział Kynes i dodał: — Masz bystre oczy.

— Eskorta Gemma. Obiekt zbadany w pełnym powiększeniu. To jest duży ptak.

Paul spojrzał we wskazanym kierunku, dostrzegł odległy punkt, kropkę w przerywanym ruchu, i uświadomił sobie, jak przewrażliwiony musi być jego ojciec. Wszystkie zmysły w pełnym pogotowiu.

— Nie zdawałem sobie sprawy, że spotyka się takie wielkie ptaki tak daleko w głębi pustyni — powiedział książę.

— To zapewne orzeł — powiedział Kynes. — Wiele stworzeń zaadaptowało się do tego miejsca.

Ornitopter przemknął nad nagą skalną równiną. Paul spojrzał w dół z wysokości dwóch tysięcy metrów, zobaczył pomarszczony cień ich statku i eskorty. Grunt pod nimi wyglądał płasko, lecz zmarszczki cienia świadczyły o czymś przeciwnym.

— Czy ktoś wyszedł kiedyś z pustyni? — zapytał książę. Halleck przestał grać. Nachylił się, by uchwycić odpowiedź.

— Nie z głębokiej pustyni — powiedział Kynes. — Ludzie wychodzili z drugiej strefy wiele razy. Przeżyli dzięki temu, że szli przez skaliste obszary, gdzie rzadko zapuszczają się czerwie.

Ton głosu Kynesa przykuł uwagę Paula. Czuł, że wszystkie jego zmysły zostały zaalarmowane tak, jak je wyszkolono.

— Aach, czerwie — powiedział książę. — Muszę kiedyś zobaczyć czerwia.

— Może dzisiaj zobaczysz — powiedział Kynes. — Gdziekolwiek jest przyprawa, tam są czerwie.

— Zawsze? — spytał Halleck.

— Zawsze.

— Czy istnieje związek między czerwiem a przyprawą? — spytał książę. Kynes obrócił się i Paul zobaczył zasznurowane usta, gdy przemówił:

— One bronią piasków przyprawnych. Każdy czerw ma określone… terytorium. Jeśli chodzi o przyprawę… kto wie? Zbadane przez nas okazy czerwi każą podejrzewać złożone chemiczne przemiany wewnętrzne. Znajdujemyślady kwasu chlorowodorowego w przewodach anatomicznych, bardziej złożone związki kwasowe w różnych miejscach. Polecam swoją monografię na ten temat.

— I tarcza nie jest żadna obroną? — spytał książę.

— Tarcze! — zadrwił Kynes. — Włącz tarczę w strefie czerwia, a przypieczętujesz swój los. Czerwie ignorują granice terytoriów, ściągają z oddali, by zaatakować tarczę. Żaden człowiek noszący tarczę nie przeżył nigdy takiego ataku.

— Więc w jaki sposób chwyta się czerwie?

— Porażenie każdego pierścienia z osobna prądem wysokiego napięcia jest jedynym znanym sposobem na zabicie bądź pojmanie czerwia w całości — powiedział Kynes. — Można je oszołomić i porozrywać materiałami wybuchowymi, lecz każdy pierścień żyje niezależnym życiem. Oprócz energii atomowej nie znam żadnego materiału wybuchowego o sile dostatecznej, by zabić dużego czerwia. One są niewiarygodnie odporne.

— Dlaczego nie próbowano ich wytępić? — zapytał Paul.

— To zbyt kosztowne — powiedział Kynes. — Zbyt wielki obszar na taką operację.

Paul odchylił się do tyłu w swoim kącie. Jego zmysł prawdy, wrażliwość na odcienie tonu mówiły mu, że Kynes kłamie i wypowiada półprawdy. I pomyślał: Jeśli zachodzi relacja między przyprawą a czerwiami, wytępienie czerwi zniszczyłoby przyprawę.

— Niebawem nikt nie będzie musiał wychodzić z pustyni — powiedział książę. — Wystarczy pstryknąć tymi małymi nadajniczkami na naszych szyjach i ratunek jest w drodze. Niedługo będą je nosili wszyscy nasi robotnicy. Organizujemy specjalną służbę ratowniczą.

— Wielce chwalebne — powiedział Kynes.

— Twój ton świadczy, że się z tym nie zgadzasz — powiedział książę.

— Nić zgadzam? Oczywiście, że się zgadzam, ale z tego niewiele będzie pożytku. Elektryczność statyczna z burz piaskowych zagłusza wiele sygnałów. Nadajniki milkną od zwarcia. Już ich tu próbowano, nie wiecie? Arrakis jest okrutna dla sprzętu. I jeśli czerw na kogoś poluje, czasu jest niewiele. Często ma się nie więcej niż piętnaście do dwudziestu minut.

— Co byś radził? — zapylał książę.