„Przyjemną” – czyli nie mogą to być baśnie braci Grimm, nie może to być Hans Christian Andersen, bo oni nie oszczędzają naszych dzieci. Ich baśnie nie są ani lekkie, ani przyjemne, ani lekkostrawne jak hamburger z McDonalda. I nie po to kupiliśmy naszemu dziecku śliczną książeczkę w jeszcze śliczniejszym majtkoworóżowym kolorze, w której Dziewczynka z Zapałkami wcale nie umiera, o, nie, przecież śmierci nie ma, więc ona sprzedaje zapałki królewiczowi przebranemu za grzecznego chłopczyka i wkrótce wyjdzie za niego za mąż, będą mieć mnóstwo pieniędzy, trochę dzieci i będą żyli długo i bardzo szczęśliwie w prześlicznej, urządzonej z niegustownym przepychem rezydencji z basenem.
No i tak to z nami jest. I to nie są żarty. Z pasją wychowujemy nasze dzieci według tradycyjnych zasad, które głoszą, że miłość – erotyczna zwłaszcza – jest be, to wręcz świństwo dla małych dzieci. Za to wiadomości ze świata są cacy, a w najgorszym razie „neutralne”, no i powtarzalne jak codzienny chleb. My naprawdę wyrzucamy nasze dzieci z pokoju przy byle jakim, niewinnym pocałunku jakiejś pary na ekranie, i naprawdę pozwalamy im oglądać wszystkie okropieństwa tego świata w telewizyjnych newsach. Bo tak oswoiliśmy się ze złem codzienności, że nie dostrzegamy w nim już nic złego dla wrażliwych oczu naszego dziecka. Odrzucamy baśnie braci Grimm i Andersena, wierząc, że w ten sposób chronimy nasze dzieci przed okrucieństwem. Do głowy nam nie wpada, że okrucieństwo baśni jest dziecku potrzebne, bo to ono powoli, powolutku oswaja je z brutalną prawdą o naszym świecie, w którym temu dziecku przyjdzie żyć. To te baśnie uczą dziecko pokonywać lęk, pokazują, że zło można zwalczyć.
Wolimy kupić naszemu kochanemu dziecku big maca, a do niego książeczkę, w której Calineczka z baśni Andersena nie przeżywa nic niemiłego, przeciwnie, wychodzi dobrze za mąż (bogato) i zaraz sprawi sobie rezydencję z najohydniejszym, kolorowanym na niebiesko, basenem świata, wokół którego wyprawi bardzo trendy przyjęcie dla innych radosnych Calineczek…
No, tacy jesteśmy – my, mamusie, wy, tatusie…
Notka redakcyjna
Zebrane w niniejszym tomie teksty były publikowane na łamach miesięcznika „ELLE” w latach 2003-2004.
Dorota Terakowska