Dlatego właśnie nie musiała kopać swoich dowódców kompanii po dupach. Żołnierze sto czterdziestej siódmej podnosili się z okopów jak niepowstrzymana fala i z krzykiem rzucali się przed siebie.
Posleeni uciekali przez potęgą SheVy, a oni mieli im dołożyć.
— Co za burdel! — mruknął Mitchell, patrząc na monitory. Nie spodziewał się wsparcia, a tymczasem, na Boga, właśnie je dostał.
Żołnierze dywizji, niektórzy najwyraźniej bez rozkazów, wysypali się z umocnień, które zajmowali przez ostatnie kilka godzin, i rzucili się do ataku. Biegli pieszo, więc zostawali w ryle za SheVą, ale odciągali od niej ogień, choć sami byli przy tym wyrzynani.
To jednak nie miało znaczenia. Mitchell zobaczył bradleya, który wyłonił się zza grzbietu wzgórza i wjechał prosto w zgrupowanie Posleenów, kilku z nich rozjeżdżając. Przez chwilą żołnierze siedzący w środku grzali do obcych z pokładowej broni, a potem rampa desantowa opadła i piechociarze wysypali się na zewnątrz, zajmując pozycje dookoła swojego pojazdu i zasypując Posleenów ogniem. Obcy, przyzwyczajeni do rzucania się na pozycje ludzi, byli zaszokowani i wyraźnie przestraszeni; tym razem to króliki atakowały stado wilków.
Cała dolina zamieniła się w dom wariatów. Grupy ludzi biegły w głąb doliny, niektórzy dnem, inni stromymi zboczami, a przez Gap przelewał się strumień opancerzonych transporterów i czołgów. Inne pojazdy — czołgi, bradleye, humvee, a nawet jakieś ciężarówki — zjeżdżały ze wzgórz i szarżowały, zatrzymując się czasem, żeby zabrać piechotę.
Artyleria zupełnie straciła orientację i strzelała niemal na oślep; niektóre pociski spadały na ludzkie oddziały, ale nawet to nie spowalniało natarcia.
— Czy myśmy wszyscy powariowali? — spytał Mitchell, przełączając się na przedni monitor. Ale kiedy spojrzał na falujące masy Posleenów i prowadzony przez nich ciężki ostrzał, uśmiechnął się szaleńczo. — Aha.
14
Paul Kilzer wyszczerzył w uśmiechu zęby, kiedy włączył systemy obrony bezpośredniej i z SheVy bluznęła fala ognia. Reeves najwyraźniej się tego spodziewał, ponieważ wjechał prosto w masę Posleenów i miliony kulek łożyskowych przeorały hordę jak młockarnia.
— Dobrze być królem — parsknął śmiechem Paul, widząc, jak gąsienice SheVy miażdżą gromady obcych. — Chyba było coś takiego: „naoliwimy gąsienice ich bebechami”?
— Patton — powiedział Pruitt przez interkom. — „Dlaczego prawie mi żal tych biednych Szwabów”. Często się zastanawiałem, co by zrobił z Posleenami.
— Sprawdziłby, ilu uda mu się zabić — warknął Mitchell.
LeBlanc przez chwilę patrzyła na CEOI, a potem pokręciła głową.
— Alpha, tu batalion, jak wasza sytuacja?
Odczekała chwilę, a potem znów włączyła radio, kiedy abrams dotarł na dno zbocza, a wstrząs rzucił nią jak marionetką.
— Bravo! Charlie. Czy ktoś jest w tej sieci, niech to szlag??
— Mówi… o cholera, mówi radiowiec kapitana Hutchinsona, ma’am — wydyszał radiooperator dowódcy kompanii Alpha. — Kompania po prostu… wstała i ruszyła za SheVą, ma’am! Kapitan próbuje ich zatrzymać.
— Diabła tam zatrzymać! — krzyknęła LeBlanc. — Wszyscy na tej sieci, naprzód! Nawiązać agresywny kontakt z Posleenami! Wesprzeć SheVę! Naprzód! Każdy dowódca kompanii, który pozostanie z tyłu, będzie odwołany. A kompania, która dotrze do Savannah jako ostatnia, będzie miała dodatkową służbę przez miesiąc.
Przełączyła częstotliwości i zaklęła, kiedy czołg wpadł w koryto strumienia i znów nią rzuciło.
— Tak się nie robi — mruknęła. — Zwiad! — warknęła, włączając mikrofon.
— Alpha Sześć-Siedem. Odbiór!
Przypomniała sobie, że dowódca plutonu zwiadu był absolwentem VMI, Instytutu Wojskowego Stanu Wirginia. Najwyraźniej potrafił trzymać się instrukcji łącznościowej nawet w samym środku bitwy, chociaż to nic trudnego, jeśli wciąż siedział na Church Hill.
— Gdzie jesteście? — warknęła.
— Jakieś czterysta metrów za SheVą, ma’am — odparł spokojnie dowódca plutonu. W tle słychać było warczenie gatlinga. — W tej chwili nie można tu narzekać na nudę.
Kapitan wysadziła głowę przez właz i rozejrzała się.
— Jedziemy za wami i powoli się zbliżamy — powiedziała. — Uważajcie, macie z tyłu i z lewej grupę Posleenów.
Złapała uchwyty gatlinga i posłała w tamtą stronę serię, włączając jednocześnie interkom.
— Działonowy! Cel na godzinie dziesiątej!
Otinanderal nie wiedział, co robić. Ludzie, którzy normalnie walczyli jak abat, teraz byli wszędzie. Jego oolt zasypywał ogniem wielki ludzki czołg, ale równie dobrze mogliby próbować zadrapać burty oolt’pos. Wszędzie dookoła były inne ludzkie czołgi, ale Otinanderal nie mógł się zdecydować, który ostrzelać. Dopiero kiedy jeden z nich zaczął do niego strzelać, wszystko stało się jasne.
— Za te dary, które mamy otrzymać… — mruknęła Glennis, zwalniając blokadę fotela i opadając w głąb czołgu. Pojazd zadygotał, a temperatura wyraźnie podskoczyła, kiedy ładunek plazmy otarł się o przedni pancerz. Chwilę później hiperszybka rakieta oderwała pokrywę włazu i zalała wnętrze białym, palącym blaskiem i żarem. Ale działonowy zdążyła nakierować główne działo na cel i otworzyć ogień z broni koncentrycznej.
Czołg abrams został zaprojektowany po to, aby niszczył inne czołgi, głównie radzieckie i poradzieckie. Miał nowoczesny pancerz kompozytowy, szybkostrzelną stabilizowaną armatę 120 mm, bardzo dokładne systemy celownicze, osłonę atomową, biologiczną oraz chemiczną i — dzięki silnikowi Lycomingsa z turbiną odrzutową — zdumiewającą zdolność rozwijania dużych prędkości na małych dystansach. Na wielu polach bitew na całej Ziemi okazało się, że ta siedemdziesięciotonowa, szybka i niewiarygodnie groźna maszyna jest zdolna pokonać i wymanewrować każdy inny czołg. Ale z chwilą najazdu Posleenów zmiany w konstrukcji stały się nieuniknione; nie warto było strzelać do nich pociskami z rdzeniem ze zubożonego uranu kaliber 120 mm.
Ponieważ abrams okazał się wyjątkowo wrażliwy na plazmę czy nawet ogień karabinów kaliber 3 mm, stworzono nowe, lżejsze opancerzenie. Wieżę M-lA4 i główny pancerz przedni obłożono warstwami bojowej stali, nadprzewodnika w temperaturze pokojowej, kompozytu wysokomodułowego i włóknami syntetycznego szafiru, dzięki czemu czołg potrafił wytrzymać frontalne trafienie każdym pociskiem, poza bezpośrednim uderzeniem hiperszybkiej rakiety.
Boki nie były aż tak dobrze opancerzone, jak przód, ale jeśli Posleeni zaszli człowieka z flanki, to znaczyło, że i tak dał dupy.
Żeby poradzić sobie z głównym problemem — faktem, że Posleenów jest po prostu za dużo — zmodyfikowano uzbrojenie czołgów, instalując po obu stronach wieży dodatkową broń. Były to działka kaliber 25 mm, takie same, jak główne działka bradleya, ale podczas gdy bradley miał tylko jedno działko, abramsowi zamontowano najpierw dwa, po jednym z każdej strony, potem cztery, a na końcu osiem. Działko dowódcy kaliber .50 zastąpiono gatlingiem kaliber 7.62, który wyrzucał 8000 pocisków na minutę, a „koncentryczny” karabin maszynowy kaliber 7.62, zamontowany wzdłuż armaty, zastąpiono drugim takim samym. W taki oto sposób abrams „A4” potrafił pluć zadziwiającą ilością ołowiu.