— No, mamy przejazd — powiedział, wskazując na przełęcz. To, co kiedyś było lekko wygiętym siodłem z ostrymi urwiskami po obu stronach, teraz zamieniło się w głębokie i niemal płaskie U. — A pani ma swoje czołgi i wszyscy są zadowoleni.
— Oni mogli zginąć — mruknęła LeBlanc, ale słychać było, że nie mówi tego z przekonaniem. Odwróciła się, popatrzyła na SheVę i pokręciła głową. — To jest po prostu…
— Niesamowite?
— Niebezpieczne — odparła, ale po chwili uśmiechnęła się. — I niesamowite.
— Tak, to rzeczywiście niesamowite. Ale kiedy ma pani z jednej strony pojazd ważący siedem tysięcy ton, a z drugiej siedemdziesiąt, to wiadomo, że ten pierwszy może tego drugiego bez trudu holować czy nawet wyrwać z zaschniętego betonu. A jeśli pani myśli, że teraz było ciężko, niech pani zaczeka, aż spotkamy pierwszy lądownik.
Przedostanie wsparcia przez przełęcz okazało się o wiele trudniejsze niż przejazd czołgów przez wzgórze. Skończyło się na tym, że abramsy i SheVa musiały przeciągnąć ciężarówki przez gruzowisko.
W końcu zjechali w dolinę Cowee i zatrzymali się w miejscu połączenia strumieni Cowee i Caler, żeby opracować dalszy plan.
— Musimy dojechać do Doliny Tennessee i połączyć się z dywizją, prawdopodobnie w pobliżu Watuga Creek.
Pułkownik Mitchell poświecił latarką na mapy, a potem rozejrzał się po otaczających ich wzgórzach. Większa część jednostek pancernych stała na szczytach, wypatrując Posleenów, a w tym czasie kilka pojazdów uzupełniało paliwo. Żadnemu z czołgów nie brakowało paliwa, ale to mogła być ostatnia szansa na tankowanie, a czołgiści nienawidzili jeździć czołgiem, który nie był zatankowany na full.
Jak dotąd wroga nie było widać, co pułkownika bardzo cieszyło.
— To nie jest daleka droga, ale dość ciężka. Niełatwo będzie przecisnąć się przez Iotla. Prawdopodobnie spotkamy tam Posleenów. Nie wiem, dlaczego nie ma ich w tej okolicy. Byli tu, kiedy przejeżdżaliśmy tędy po raz pierwszy; szczerze mówiąc, spodziewałem się, że będzie tu pełno tych małych drani.
— Puszczę przodem dwie drużyny rozpoznania w bradleyach — powiedziała LeBlanc. — Pojadą trzy, może cztery kilometry. Jeśli wpadną w kłopoty, damy radę szybko je dogonić.
— Może być — powiedział Mitchell. — Ale ciężarówki muszą mieć jakieś wsparcie.
— Wyślę kompanię Charlie. — Dowódca czołgów zdjęła hełmofon i podrapała się w głowę. — Zrobimy tak: Bravo na szpicy, potem Alpha, potem wy, potem pojazdy wsparcia, a na końcu Charlie. Ja pojadę z Alpha.
— Zgoda. — Pułkownik wyłączył latarkę. — Chyba nie muszę pani przypominać, że macie mieć oczy dookoła głowy?
— Nie — uśmiechnęła się LeBlanc — ale może pan być pewien, że przekażę to swoim ludziom.
LeBlanc rozejrzała się dookoła przez peryskop i pokręciła głową. Zatrzymała kompanię na zboczu wzgórza na południe od Cowee Church, podczas gdy Bravo pojechała dalej. Jak dotąd wróg jeszcze się nie pojawił, co było mocno podejrzane.
Po obu stronach wznosiły się wysokie góry, a na zachodzie u podnóża gór widać było rzekę Tennessee. Wypływała z szerokiej doliny niedaleko Franklin, potem mijała wąską przełęcz wychodzącą na dolinę, w której właśnie byli. Teren był wyjątkowo dobry do obrony, ale problem polegał na tym, że czołgi dążyły do kontaktu z wrogiem, i gdyby go nawiązały, musiałyby przypuścić szturm. A teren nie sprzyjał szturmom.
Major obróciła peryskop na południowy zachód, w kierunku niskich wzgórz za rzeką. Posleeni generalnie nie radzili sobie z czytaniem map, ale w ich działaniach była pewna logika. Lubili duże cele — miasta i zakłady przemysłowe — więc najczęściej trzymali się głównych dróg, zakładając, że prędzej czy później doprowadzą ich do takich miejsc. Co jakiś czas jednak zapuszczali się w boczne drogi, a za rzeką była ich cała sieć. LeBlanc jeszcze raz spojrzała na mapę i włączyła mikrofon.
— Juliet Sześć-Jeden, mówi Alpha Sześć-Jeden. Odbiór.
Pora wysłać za rzekę siły asekurujące.
— Juliet Sześć-Jeden. Odbiór.
A więc porucznik Wolf, nowy dowódca kompanii Bravo, nie śpi. Był oficerem wykonawczym kompanii do czasu Savannah, kiedy to poprzedni dowódca znalazł się wśród zaginionych. Kiedy LeBlanc dowiedziała się później, że to Wolf poprowadził natarcie, natychmiast mianowała go dowódcą.
— Znajdźcie bród i wyślijcie przodem pluton, żeby się upewnić, czy za rzeką nie mamy żadnych gości. Odbiór.
— Przyjąłem. Bez odbioru.
Po chwili major zobaczyła trzy bradleye i jednego abramsa, zbliżające się ostrożnie do rzeki. Znów spojrzała na południe.
— Charlie Sześć-Jeden, podajcie pozycję. Odbiór.
— Przygotowujemy się do zatrzymania na zachód od Blizzard Ridge; zwiad jest pod samym Iotla. Jedziemy w szyku przemarszowym; nie ma tu miejsca, żeby go rozwinąć, i nie ma żadnej możliwości przejścia przez rzekę.
— Widzę — odparła LeBlanc. — Podejdźcie bliżej Iotla, tam możemy rozwinąć szyk na wschód, jeśli będzie trzeba.
— Przyjąłem, pchnę też zwiadowców na krawędź Doliny Franklin.
— Czy widzą most Iotla? Odbiór.
— Zaczekajcie.
Major czekała, zastanawiając się, dokąd dojechał pluton z Bravo i kiedy dojdzie do pierwszego kontaktu z wrogiem.
— Nie, Alpha. Wysyłam ich w tej chwili w stronę mostu.
— Przyjęłam. Idźcie naprzód i rozproszcie się; bądźcie przygotowani na to, że Juliet przejedzie przez wasze pozycje.
— Przyjąłem. Bez odbioru.
LeBlanc przełączyła się na interkom i kazała kierowcy ruszać. Kiedy tylko czołg drgnął, pomyślała, że może powinna skontaktować się z Mitchellem.
— Jest dobra — mruknął Mitchell.
— Słucham, sir? — spytał Pruitt. Siedzieli w przedziale niemal sami. Reeves miał swoje stanowisko z przodu i o poziom niżej, więc nie mógł słyszeć ich rozmowy, jeśli nie używali interkomu, a Indy i Kilzer zniknęli gdzieś w czeluściach SheVy. Pruitt zaczekał, czy pułkownik odpowie, i przełączył widok z monitora siódmego na ósmy. Widział, jak pluton czołgów przejechał rzekę i zniknął za pasmem wzgórz, i zastanawiał się, czy nie jest ich tam za mało.
— Dobrze panuje nad swoimi jednostkami i ma niezłych podwładnych — odparł po chwili Mitchell. — Nie wyprzedza zdarzeń, skutecznie używa swoich sił i kontroluje wszystko bez wdawania się w manipulowanie pododdziałami. Ja prawdopodobnie pchnąłbym zwiadowców dalej niż ona, ale z mojej strony to byłoby po prostu przyzwyczajenie do działania zgodnie z regulaminem, no i musiałbym unieważnić rozkaz dowódcy kompanii. Szczerze mówiąc, gdybym miał batalion czołgów, bardzo bym się cieszył, mając ją za dowódcę kompanii.
— Ale ona jest dowódcą batalionu, sir — przypomniał Pruitt.
— Prawda jest taka, że wystarczyłby kurs w College’u Dowodzenia Sztabu Generalnego.
— Ależ ona nigdy nie doszłaby do tej pozycji normalną drogą, sir. — Pruitt wzruszył ramionami. — Co będzie, jeśli jej czołg będzie musiał, zmienić gąsienicę? Albo załatwią ładowniczego? Nie da rady załadować pocisku, nie da rady zdjąć gąsienicy. Jest za drobna i za słaba. Prawda jest taka, że ona może być tylko dowódcą czołgu.
— To akurat wychodzi jej świetnie, a dowódcy kompanii i batalionu zazwyczaj nie zajmują się serwisem swoich czołgów. Poza tym ty też nie możesz zerwać gąsienicy SheVy.
— Nikt nie może, sir — zauważył działonowy — ale prawie każdy facet dałby radę zerwać gąsienicę abramsa. I muszą to robić w walce. Przecież ona nawet nie uniesie liny holowniczej.
— Pewnie by uniosła, ale rozumiem, o co ci chodzi — powiedział Mitchell. — Na szczęście to ona trafiła na stanowisko dowódcy, zamiast jakiegoś faceta z wielkimi mięśniami i małym móżdżkiem.
Pruitt obrócił monitor tak, żeby widzieć czołgi. Były rozproszone najszerzej jak się dało, ale potem jeden, a następnie drugi pluton wróciły do szyku przemarszowego.
— Dopóki będzie w stanie osłaniać nas aż do Franklin, mam gdzieś to, czy sika na stojąco, na siedząco, czy stojąc na głowie — powiedział Mitchell.
— No, mam nadzieję, że jednak nie robi tego stojąc na głowie, sir. To musiałby być paskudny widok.
Starszy kapral Jerry Bazzett czołgał się pod osłoną krzaków, myśląc o tym, że noc jest za zimna, żeby kłaść się na ziemi. Przyjrzał się przez celownik dolinie — w słabym świetle zachodzącego księżyca widać było tylko zniszczony krajobraz i ciemność — ale kiedy uruchomił podczerwień, zobaczył, że cała dolina jest pełna Posleenów czekających nieruchomo na sygnał.