Выбрать главу

— Mamy około pięćdziesięciu procent mocy — powiedział Reeves. — Kiedy MetalStormy się rozkręcą, prędkość w terenie spadnie o dwie trzecie.

— Stormy są gotowe. — Major Chan miała zmęczony głos. Jej załoga zużyła połowę kroplówek, które były na pokładzie, a Glenn trzeba było ewakuować. Ale poza tym wszyscy byli cali. Wyczerpani, ale cali. — Garcia przeprojektował zapasy amunicji, żeby każda wieża miała po sześć pocisków. Zostały nam tylko pięćdziesiąt trzy sztuki, więc przydzieliłam po sześć do systemów z przodu, a pozostałe rozdzieliłam po równo. Kolejne pociski są w drodze z Knoxville, a to duża odległość. Musimy jak najszybciej „załatwić” tych drani.

— Osiem pocisków załadowanych — zameldował Pruitt. — Sześć przeciwlądownikowych i dwa zwane „głowicami rażenia powierzchniowego”. Znane też są jako Żarówki Boga albo Te Duże. Za nami jadą pojazdy, które wiozą jeszcze więcej piekielnego ognia, gdyby naszego nie wystarczyło. Poza tym mamy pół paczki papierosów, pełen bak, a do Franklin jest piętnaście kilometrów, i okulary przeciwsłoneczne.

— Co?!

— Przecież tu nic nie widać!

— Pruitt, wyłącz się.

Mitchell pokręcił głową. Nawet po tylu starciach Pruitt wciąż jest niepoprawny.

— Dobra — rzekł. — To chyba będzie musiało wam wystarczyć.

— Tak! I choć KROCZĘ ciemną doliną, zła się nie ULĘKNĘ! — zawył Pruitt, włączając armatę i sprawdzając odczyty. Hydraulika wciąż świeciła na żółto, ale do diabła z nią. — Bo ja jestem najgorszym królikiem w tej dolinie!

— Pan jest moim pasterzem; niczego mi nie braknie — wyszeptał Kilzer. — Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć; orzeźwia moją duszę. Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach przez wzgląd na swoją chwałę. Tak, chociażbym przechodził przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Kij Twój i laska pasterska są moją pociechą. Stół dla mnie zastawiasz na oczach mych wrogów. Namaszczasz mi głowę olejkiem, a kielich mój pełny po brzegi. Dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez wszystkie dni mego życia, i zamieszkam w domu Pana po najdłuższe czasy.

Zapadła chwila ciszy.

— Ten jeden raz chyba wolę tę wersję — powiedział cicho Mitchell. — Dobra, zróbmy krzywdę bliźniemu, zanim bliźni nam zrobi. Jedź, Reeves.

* * *

Kiedy wjechali na szczyt wzgórza, świat zniknął w wodzie; wcześniej jednak ujrzeli, jak cała dolina wybucha ogniem.

— Indy, właśnie straciliśmy zasilanie Wieży Dziewięć — zameldowała Chan, kiedy SheVa zadrżała od kolejnych trafień.

— Mitchell, mówi LeBlanc. Wszędzie są skupiska wroga. Na szczęście wszyscy strzelają do was.

— Pułkowniku, dostajemy! — zameldowała Indy. — Ciężki ostrzał z prawej.

— Reeves, dziesięć stopni w prawo — powiedział Mitchell, patrząc na mapę i oceniając ich obecne położenie. — Kilzer, wyłącz tę wodę, musimy widzieć, co robimy.

Kiedy wodospad zniknął, okazało się, że wszystkie wzgórza są obsadzone Posleenami. Teren był wyjątkowo poszarpany, więc w bocznych kotlinach prawdopodobnie było ich jeszcze więcej, ale ci na widoku byli wystarczającym powodem do zmartwienia.

— Major Chan, wolny wybór celów — powiedział, starając się wybrać drogę, na której byliby najlepiej zasłonięci od ognia. Najcięższy ostrzał pochodził z okolicy lotniska; Posleeni najwyraźniej zdążyli zająć ten rejon.

— Reeves, trzymaj się doliny rzeki. Skręcimy do Franklin, zanim dojedziemy do tej przeszkody, która jest przed nami.

* * *

— Gaz, Charlie — powiedziała LeBlanc. Według jej zwiadowców rzeka wyglądała na łatwą do przebycia, ale major nie miała żadnych danych na temat jej głębokości ani najlepszych do przeprawienia się miejsc. W takim przypadku najlepiej wjechać do wody na pełnym gazie i mieć nadzieję, że uda się dotrzeć na drugi brzeg.

Kiedy major pomyślała o zimnej wodzie i nocnym chłodzie, uznała, że nawet duma czołgisty ma swoje granice, i szybko schowała się do środka. Prawdopodobnie i tak będzie przemoczona, ponieważ jakiś zabłąkany pocisk odstrzelił jej właz.

Poczuła silne uderzenie, kiedy czołg zsunął się z brzegu i na ułamek chwili zawisł w powietrzu.

* * *

Dla olbrzymiej SheVy rzeka była ledwie zauważalną przeszkodą, przynajmniej jeśli chodzi o jej głębokość.

— Panie pułkowniku! — zameldowała Indy, kiedy czołg ruszył wzdłuż brzegu. — Właśnie skoczyły nam w górę wykrywacze promieniowania! To nie tylko przebicia reaktorów.

* * *

Glennis spojrzała na jazgoczące nad jej głową pudełko. Przez chwilę nie docierało do niej, co się dzieje. Dopiero kiedy woda chlusnęła jej na plecy, uświadomiła sobie znaczenie tego wycia.

— Kurwa mać! — wrzasnęła. Miała na sobie goreteksowy mundur chroniący przed zimnem, więc woda spłynęła po nim, ale za to poczuła wilgoć we włosach. Alarm radiacyjny wciąż wył. — Wszystkie pojazdy! Rzeka jest gorąca! Promieniowanie! Podopinać się!

Na szczęście rzeka była płytka i abrams nie zmniejszył prędkości. Po chwili czołg był już na drugim brzegu i wspinał się na zbocze, jadąc na prawej flance SheVy.

Major zerwała z siebie kurtkę i mundurową bluzę, a potem zaczęła wycierać włosy, które wymknęły się spod hełmu.

— Nichols, znajdź coś, żeby wytrzeć to gówno — powiedziała, wskazując na rozlewającą się na podłodze kałużę. — Musimy to wywalić z wieży najszybciej jak się da.

— Tak jest, ma’am — odparł ładowniczy, łapiąc za szmaty i wysuwając się ze swojego fotela. W czołgu było ciasno i żołnierz uderzył ramieniem o jeden z niezliczonych wystających metalowych elementów. — Co za syf, ma’am.

— Co ty powiesz — szepnęła Glennis. Alarm radiacyjny wył tak, że mógłby obudzić nieboszczyka; zastanawiała się, ile rem właśnie przyjęła. — Pułkowniku Mitchell — powiedziała, włączając radio. — Mówi major LeBlanc, mamy problem. Odbiór.

* * *

— Generale Simosin, tu SheVa Dziewięć — zameldował Mitchell. — Uprzedzamy, że woda jest gorąca, prawdopodobnie to materiał radioaktywny z wybuchu w górze rzeki.

Pułkownik przerwał i spojrzał na odczyty taktyczne. O dziwo, nikt do nich chwilowo nie strzelał.

— Major LeBlanc została napromieniowana, ale nie wiemy, jak bardzo. Wszystkie jej pojazdy i SheVa są gorące.

— Zrozumiałem — odparł Simosin przez trzeszczące radio. — Przeprawa zapowiada się ciekawie.

— Przeprawa raczej nie wchodzi w grę, panie generale — odparł Mitchell.

18

Gdybyś w śnie jakim dusznym wraz z nami mógł kroczyć Za tym wozem, na któryśmy go potem rzucili I widzieć jego białe, rozszalałe oczy W twarzy zwisłej, jak diabła, co go grzech już zbrzydził, Gdybyś słyszał, jak z każdym kół wozu podskokiem Krew z charkotem uchodzi pianą z płuc rozdartych Jak rak odrażająca, gorzka jak żołądka soki Na niewinnym języku, wrzodami przeżartym. Przyjacielu, nie kłamałbyś wtedy jak pies Dzieciom złaknionym jakiejś rozpaczliwej glorii Powtarzając to łgarstwo: Dulce et decorum est Pro patria mori.
Wilfred Owens,